Do prostych rzeczy czasem Dockera używam, a Kubernetesa zazwyczaj na potęge używają klienci z którymi współpracuję i za każdym razem nie mogę wyjść z poziomu, kto wpadł na pomysł, by tego użyć, bo stopień skomplikowania rośnie wykładniczo i nieraz Kubernetes i jego kilostack, który sam wprowadza, przyćmiewa skomplikowanością problemy głównej aplikacji. Doradzam wszystkim szkolić się z kubka, bo za parę lat hajs będzie się płynął strumieniami za udane wyemigrowanie z niego, jak te wszystkie hajpy opadną.
Ale ja to w ogóle jestem dziwny, bo, dla przykładu, zamiast kodować obsługę gita w jakiejś libce, ja "zrzucam" to na shella (i ewentualny prosty skrypt shellowy). Raz tego typu "trickiem" oszczędziłem dosłownie miesiąc pracy. Skąd wiem, że miesiąc? Bo potem team stwierdził, że "tak być nie może i trzeba to zrobić tzw. normalnie". No i to zajęło prawie 2 sprinty.