Zadania rekrutacyjne - wezwanie do bojkotu

3

Różnie bywa z tymi zadaniami. Ja zazwyczaj dostaję do zrobienia REST API, gdzie logika w środku to jakaś czysta funkcja jakiegoś algorytmu, czyli jest input i jest output, bez jakichś zabaw w konfiguracje / kontenery / bazy danych. Mogę poświęcić te 2-3 wieczory na takie zadanie, jeśli uważam, że warto (czyli że firma sprawia dobre wrażenie, widełki wysokie). Wszystko w granicach rozsądku - oczywiście że nie chce mi się w każdym z 10 procesów rekrutacyjnych robić zadania, bo bym miał półtora miesiąca bez życia. Ale jeśli mówimy o możliwości podwyższenia zarobków o kilka tysięcy na miesiąc (tak, jestem próżny), to myślę, że można poświęcić te kilka dni.

0

Odniosę się jeszcze do pierwszego posta w temacie:

Otóż jak chcecie wydostać się z ciągłego, dożywotniego i obowiązkowego robienia zadań w domku dla firm, które za to nie płacą, a które dają złudną nadzieję, że jak dobrze zrobicie zadania to was zatrudnią (nie, nie zatrudnią), to trzeba rzeczywiście bojkotować takie zachowania. Po prostu grzecznie odmawiać testów i skłaniać się ku rozmowie technicznej ale tez maksymalnie 30 minut bo to jest optymalny czas żeby stwierdzić czy ktoś umie to co potrzeba czy nie.

Druga sprawa, rozwijając temat dalej, czym możecie być zaskoczeni, bardzo mocno namawiałbym do zapisów w umowach waszych z firmami, że "jeżeli projekt w którym pracownik uczestniczy nie wyjdzie na produkcję i nie będzie powszechnie używany /wewnętrznie czy zewnętrznie/ to firma wypłaci dobrowolną karę w wysokości 30 000 zł na rzecz tego pracownika".

Otóż nie wiem czy wiecie, ale większość waszych projektów w Polsce które robicie nigdy nie ujrzy światła dziennego. Piszecie kod który potem ktoś schowa do szuflady bezterminowo. Tak, wy się narobicie, oni wam za to zapłacą, współpraca kiedyś się zakończy i wszystko będzie git ale wasza aplikacja nigdy nie będzie używana. Jeżeli tolerujecie/akceptujecie coś takiego, to spoko, do niczego nie zmuszam. Ale z obserwacji widzę że to wszystko to jest pic na wodę - dlatego o tym piszę.

5

Pani na LI prosi o dodanie do kontaktów.
Pani wysyła ogólną ofertę i pyta czy jestem zainteresowany.
Rozmowa telefoniczna. Próba wydostania "tajemnic Roswell": jaka firma, za ile. Po rozmowie dalej wiem o firmie i pracy tyle co o UFO w Arizonie.
Za kilka dni przychodzi na maila
zestaw domowych zadań rekrutacyjnych
Za dwa tygodnie mail z wypomnieniem mi dlaczego zwlekam z rozwiązaniami, bo tydzień powinien wystarczyć i tyle pracy przewiduje (ciągle tajemniczy) klient.

7

Zlituje sie nad wami:

  1. Jeśli firma musi korzystać z headhunterów to jest na 99% słaba firma i nie chcecie tam pracować
  2. Zamiast odpowiadać na g**no-wiadomości na LI polecam wybrać sobie firmę w której chcielibyście pracować i zaaplikować tam.
  3. Profit!
0
Shalom napisał(a):
  1. Jeśli firma musi korzystać z headhunterów to jest na 99% słaba firma i nie chcecie tam pracować

Nie do mnie bo za cienki Bolek jestem :) ale osobiście znam człowieka do którego uderzył headhunter Google

*Jednak coś w tym jest, bo w końcu Polskę pożegnał na zawsze, a Google nie pracował. *

8
pikob napisał(a):

Piszę o tych poj..ych zadaniach rekrutacyjnych od dwóch tygodni to macie do mnie pretensje że na to zwracam uwagę i wszyscy zgodnie piszecie że klepiecie te zadania jak tylko ktoś chce. Byle tylko dostać pracę.

Jak was teraz nazwać?

Prawda jest taka, że na wybrzydzanie może sobie pozwolić senior lub mocny mid w dodatku ze zbudowaną siatką znajomków w branży, który zwykle idzie prawie na pewniaka z polecenia znajomych na rekrutację. Jesteś juniorem lub stażystą to uszy po sobie i pokornie napier....sz te testy, zadania. Bo rynek entry lvl jest zawalony ludźmi, którzy się nie nadają do programowania. Pokończyli jakieś (przepraszam za wyrażenie) bootcampy, które nie uczą ich programowania tylko głównie przejścia rekrutacji. Trzeba to jakoś filtrować i trend propaguje sie w górę. A Ty @pikob co zrobiłeś, żeby walczyć z bootcampami? Niszcz bootcampy, to jest źródło zła, które psuje rynek.

2

Rzeczywiście muszę z bulem sertza przyznać rację @Shalom że w ogóle nie ma sensu rozmawiać z jakimikolwiek pośrednikami. Dopiero sobie zdałem sprawę że nigdy z pomocą pośrednika nie dostałem pracy u klienta docelowego czy nawet poprzez outsourcing.

Generalnie jeżeli nie rozmawia się z firmą docelową to już śmierdzi na parsek.

0

Ja chyba się coraz bardziej psuję, bo coraz częściej zgadzam się z pikobem.

Od pośrednika pracę dostałem swoją drogą pracę raz. Pierwszą. Za 2k netto na zleceniu. A odezwali się pewnie i tak tylko dlatego, że napisałem prosto do rekruterki, że kolega polecił, a to taki kolega, którego raz w życiu na oczy widziałem i jak pytała mnie o niego w rozmowie telefonicznej to potrafiłem powtórzyć imię, ale nazwisko niekoniecznie.

4
pikob napisał(a):

nigdy z pomocą pośrednika nie dostałem pracy u klienta docelowego czy nawet poprzez outsourcing.

Przeszła Ci może przez głowę myśl, że po prostu jesteś słaby? :P

4
pikob napisał(a):

Otóż nie wiem czy wiecie, ale większość waszych projektów w Polsce które robicie nigdy nie ujrzy światła dziennego. Piszecie kod który potem ktoś schowa do szuflady bezterminowo. Tak, wy się narobicie, oni wam za to zapłacą, współpraca kiedyś się zakończy i wszystko będzie git ale wasza aplikacja nigdy nie będzie używana. Jeżeli tolerujecie/akceptujecie coś takiego, to spoko, do niczego nie zmuszam. Ale z obserwacji widzę że to wszystko to jest pic na wodę - dlatego o tym piszę.

Wiesz o tym, że np. w takim Amazon ekipy top-coderów (bo nie jest łatwo tam o pozycję) robią kilka wersji rozwiązania, wdrażają go, to idzie w pełni wdrożone do oceny przez niewielką grupę rzeczywistych użytkowników (jak w Polsce badanie opinii na typowej grupie 1000 dobranych osób). W ogromnej większości te projekty nie ujrzą światła dziennego ale nawet nie będą służyć za prototyp, bo się nie sprawdziły?

21 wiek to już nie jest czas dla zapaleńców i ideowców.

BTW, mogłeś zostać pilotem. Latałbyś na myśliwcach i podrywał panienki jak w Top Gun? :-o :-)
Latałbyś teraz nocami z cargo z kontynentu na kontynent (bo COVID), ale nawet przed COVID przykładowo miałbyś taki grafik dnia (w pasażerskim A320): Sztokholm, Kraków, Berlin, Barcelona, Oslo.

3

!

1

Kiedyś wszedłem do firmy, która miała dwa pokoje: jeden pokój z dużą ilością wolnej przestrzeni zajmował dyrektor z menedżerem, dwa biurka, jakieś tablice do rysowania i rozmowa z nimi. Drugi pokój miał z 40m2 może więcej i był podłużny. Zrobiono tak że było kilka rzędów biurek (z 8? 10?) i po 6 stanowisk na każdy rząd biurek. Przy każdym niepełnowymiarowym biurku siedział jakiś koleś. Wszyscy kolesie byli tak samo ubrani - błękitna koszula bez krawata i ciemne spodnie, powiedzmy że tylko paski do spodni się różniły. No i mgmt mnie przesłuchuje (pamiętam ich wyższość) a ja już coraz bliżej myślami wyjścia, bo przecież nie będę w tymi kolesiami siedział w jednym z rzędów i robił za Chińczyka składającego iPhony. Rozmowa szybko poszła bo panowie odlecieli z wymaganiami.

Od takich rozmów nabyłem umiejętność zupełnego olewania wszystkich wymagań i odrzuceń z rekrutacji. Obecnie żadna odmowa przyjęcia do pracy czy uczestniczenia w rekrutacjach nie robi na mnie wrażenia. Ciekawe kto pierwszy spuchnie. Na razie kasę mam na jakieś kilka lat bez perspektyw na większe wydatki ani większe dochody.

7
pikob napisał(a):

Od takich rozmów nabyłem umiejętność zupełnego olewania wszystkich wymagań i odrzuceń z rekrutacji. Obecnie żadna odmowa przyjęcia do pracy czy uczestniczenia w rekrutacjach nie robi na mnie wrażenia. Ciekawe kto pierwszy spuchnie. Na razie kasę mam na jakieś kilka lat bez perspektyw na większe wydatki ani większe dochody.

W sumie mam podobnie, z tym, że poszedłem dalej nawet od Ciebie, bo w ogóle nigdzie nie wysyłam CV. Jak już być buntownikiem to ekstremalnym. Żadnych półśrodków.

Jak myślisz, ile jeszcze bez nas pociagną? Ja obstawiam, że złamią się max do końca tego roku i mnie na kolanach będą błagać, żebym zaczął komercyjnie kodzić. Inaczej cała branża IT padnie na pysk. Chyba zdają sobie z tego sprawę, nie? Zastanawiam się czy jeszcze bardziej nie podnieść im poprzeczki i nie zlikwidować konta na Linkedinie. Wtedy już tak byle kto mnie nie znajdzie.

1

@pikob: problem polega na tym, ze w wiekszosci firm do rozmow technicznych odsyla sie ludzi, ktorzy "na zawolanie" musza odrywac sie od kodu. Nawet jesli informacja o tym podawana jest z pewnym wyprzedzeniem, nie zmienia to faktu, ze masz zwykle przed soba goscia, ktory musial przerwac itercje jednego ze swoich loop'ow z Twojego powodu i jednyne co chodzi mu po glowie to zaoranie Cie z najwieksza mozliwa skiba zeby odreagowac. Marnujesz potem godzine z takim sfrustrowanym @somekind 'em, @shalom 'em lub @Marooned 'em i udajesz ze ma dla Ciebie jakies znaczenie ich "cienka" gadka, z drugiej strony masz czempionow rozmow rekrutacyjnych, z magisterka z pytan rekrutacyjnych, ktorych cefalki z dwuletniego przebiegu kariery z setka zrealizowanych w tym czasie projektow doprowadzaja do orgazmu typowego rekrutera/ke. Ja w ogole nigdy nie podchodzilem do rekrutacji bez zadania, jego brak to dla mnie typowa "red flag" chociaz przyznam ze kiedys usilowano mnie "wkomponowac" w sytuacje calkowicie "odjechana" a mianowicie robienie zadania na czas w jednej sali z kilkunastoma innymi kandydatami.
Nawiaze jeszcze do klepania czyjegos taska za friko. Mozliwe ze to sie zdarza. Ja sie z czyms takim nie spotkalem, natomiast twierdze, ze latwo rozpoznac januszowa "niecna" intencje po wymaganiach takiego zadania, ktorego po prostu nie tykasz.

7
pikob napisał(a):

Od takich rozmów nabyłem umiejętność zupełnego olewania wszystkich wymagań i odrzuceń z rekrutacji. Obecnie żadna odmowa przyjęcia do pracy czy uczestniczenia w rekrutacjach nie robi na mnie wrażenia. Ciekawe kto pierwszy spuchnie. Na razie kasę mam na jakieś kilka lat bez perspektyw na większe wydatki ani większe dochody.

Bezos i Gates go nienawidzą. Zobacz jak jednym sprytnym ruchem złapał globalną branżę IT za jaja.
Jestem przekonany, że ich kryzysy małżeńskie to też tego efekt.

2

nie robie jakis dluzszych gdzie musialbym weekend poswiecic na to, szkoda zycia, chyba ze robienie zadania rekrutacyjnego jest to plane po dobrej stawce z czym sie spotkalem dwa razy ale i tak odmowilem bo nie pasowal mi profil firmy/projekt.

1
pikob napisał(a):

Otóż jak chcecie wydostać się z ciągłego, dożywotniego i obowiązkowego robienia zadań w domku dla firm, które za to nie płacą, a które dają złudną nadzieję, że jak dobrze zrobicie zadania to was zatrudnią (nie, nie zatrudnią), to trzeba rzeczywiście bojkotować takie zachowania.

No to już zależy jak się trafi. Zadania domowe robiłem w życiu 4 razy, 3 razy przeszedłem taką rekrutację pozytywnie.

Tylko, że ja nie rekrutuję się hurtowo. Teraz miałem płynne przejście po jednej rozmowie, wcześniej rekrutowałem się do 2 firm, wcześniej też przeszedłem przez 1 rekrutację, a wcześniej startowałem może do 5 (to było zaraz po przybyciu do Wrocławia, kiedy nie wiedziałem jeszcze jak działa tutejszy rynek).

Otóż nie wiem czy wiecie, ale większość waszych projektów w Polsce które robicie nigdy nie ujrzy światła dziennego. Piszecie kod który potem ktoś schowa do szuflady bezterminowo. Tak, wy się narobicie, oni wam za to zapłacą, współpraca kiedyś się zakończy i wszystko będzie git ale wasza aplikacja nigdy nie będzie używana. Jeżeli tolerujecie/akceptujecie coś takiego, to spoko, do niczego nie zmuszam. Ale z obserwacji widzę że to wszystko to jest pic na wodę - dlatego o tym piszę.

Ale skąd wiesz, że większość? Owszem, zdarzają się takie, na pewno powszechniejsze są w software housach i korpo, ale nie sądzę aby to faktycznie była większość.
A poza tym, to generalnie polecam pracę w firmach produktowych. Tam generalnie prawie wszystko jest na produkcji, a rzeczy raczej nie chowa się do szuflad.

0

@somekind: od stycznia rekrutuję się na .NET/C# deva i firmy ciągle chcą zadania. Kilkadziesiąt rekrutacji. Wszystkie z zadaniami odrzuciłem. Nie jestem wielbłądem żeby każdej firmie z osobna udowadniać swoje 7-letnie doświadczenie w programowaniu poprzez robienie 4-godzinnych zadań. Ostatnio przechodzę przemiany odnośnie rekrutacji na .NET/C# deva więc może coś nowego wymyślę, żeby nie tracić czasu na zbędne i nietrafione rekrutacje. Na razie podjąłem decyzję że odrzucam wszystkich pośredników.

Wiem, że większość bo na ~20 projektów które robiłem ~3 ujrzały światło dzienne, reszta nie.

1
pikob napisał(a):

Nie jestem wielbłądem żeby każdej firmie z osobna udowadniać swoje 7-letnie doświadczenie w programowaniu poprzez robienie 4-godzinnych zadań.

No dobrze, a jak chcesz udowodnić komuś, że umiesz pisać kod jeśli nie przez napisanie kodu?

Wiem, że większość bo na ~20 projektów które robiłem ~3 ujrzały światło dzienne, reszta nie.

Też pracowałem przy około 20 projektach, na produkcję nie trafiły ze 2-3. Tak więc, co człowiek, to inna statystyka.

1

@somekind: nic nikomu nie muszę udowadniać. Błędne założenie. Albo potrzebują programisty i mnie wezmą (jak do tej pory) albo niech nie szukają. Problem jest po ich stronie.

8

No ok, problem po ich stronie, ale jakoś nie zauważyłem, żeby oni pisali o tym na forum.

3

Jeśli jedna osoba mówi ci że jesteś koniem to ją zignoruj, jeśli dwie osoby mówią ci ze jesteś koniem to je zignoruj. jednak jeśli pięć osób mówi ci że jesteś koniem to zacznij zbierać na siodło.

0

@somekind: bo są głupi i nie wiedzą co robią.

Zobacz w ogóle że nikt nikomu nie jest w stanie nic udowodnić. Jak jeden się zaprze to nic nie zrobisz. Inny oleje i pozamiatane. Zatem jaki sens przekonywania, udowadniania, jak można mieć minimalnie mniej kasy, czyste sumienie i święty spokój?

5

Nie wiem, nie znam się. Wolę mieć maksymalnie więcej kasy. :P

1

Zadania rekrutacyjne rozwiazuja mlodzi ludzie albo ci co nie maja co robic lub im za mocno zalezy. Bo w zasadzie to pracodawca niewiele od siebie daje przekazujac takie zadanie, a jak juz ma kogos wziac do przepytania to troche musi wlozyc.

à propos rozmow: to ostatnia rozmowa rekrutacyjna wygladala u mnie w ten sposob: babka mi mowi, ze oferuja benefity: prywatna opieka medyczna multisport, a ja mowie prosze pania ja mam takie i takie benefity i sie pytam czy je pani przebije. Pani powiedziala, ze nie to rzucilem kwote z gornego pulapu, dogadalismy stawke i zadzwonili po raz kolejny, dowiedzialem sie ze klientem jest firma, ktora mnie kiedys dwa razy odrzucila przy rekrutacji, no to mowie, ze chce ekstra dwa razy wiecej kasy i o dziwo znowu zadzwonili, no to ja mowie, ale ja pracuje po 5 godzin dziennie i tutaj juz wymiekli.
A mialem chyba jeszcze jedna, to rekruter zadzwonil i zaczal zadawac pytania itd. A ja mowie hola i sie pytam czy stawka taka i taka wam odpowiada. Bez zbednego pierdzielenia, a ile pan ma doswiadczenia a co pan robil itd.

Nie zarabiam jakis kokosow, ale ostatnio przez glupi blad odrzucilem stawke o ok 50% wyzsza od mojego wynagrodzenia i od tamtego czasu mam wyrabane.

1

Nie mam takiego zestawu umiejętności, ani renomy, by rekruterzy do mnie masowo pisali - na LI dostaję średnio jedną wiadomość na miesiąc. Na dodatek zazwyczaj, gdy szukam nowej pracy, wynika to z niezadowolenia z obecnego miejsca. Jakby nie patrzeć, rachunek wychodzi taki, że to jednak mnie bardziej zależy na przypodobaniu się firmom, niż w drugą stronę.

1

Zadania rekrutacyjne rozwiazuja mlodzi ludzie albo ci co nie maja co robic lub im za mocno zalezy. Bo w zasadzie to pracodawca niewiele od siebie daje przekazujac takie zadanie, a jak juz ma kogos wziac do przepytania to troche musi wlozyc.

Myślę, że robią to osoby które nie mają jeszcze ugruntowanej pozycji rynkowej, albo tacy którzy np. nie chcą zostać z tyłu i czasami chodzą na rozmowy.

@zgrzyt pamiętaj, że zawsze warto utrzymywać ze swojej strony pewien poziom, nawet jak po drugiej stronie są idioci. Nigdy nie wiadomo gdzie Ci ludzie później trafią ;)

3

A ja lubię zadania rekrutacyjne. Znacznie bardziej niż jakieś durne testy z codility czy wyrywkowe pytania teoretyczne z javy.
Jest to symulacja prawdziwej pracy. Widać od razu jak piszę.
Dodatkowo fajnie zmierzyć się z jakimś problemem niezwiązanym z obecnym projektem i miło otrzymać ocenę kodu.

0

Zadania rekrutacyjne to zło.
Rekrutacje to zło.
Rekrutacje w większości przeprowadzają idioci na etatach przepalający czas pracodawcy.
Firmy w większości i tak nie szukają pracownika (badają rynek).
Kandydaci w większości i tak nie szukają pracy (badają rynek).

Żal mi juniorów którzy szukają pierwszej pracy [']

14

Tymczasem... innej strony - żartobliwie.
Kiedy człowiek chce do swojego zespołu nowego misia, lepiej mu poszukać wewnątrz firmy, bo tak jest szybciej i bezpieczniej (Ludzie w firmie pracują już jakiś czas i nie są losowymi osobami na rekrutacji). A jeśli nie, to proces rekrutacji, który trwa kilka miesięcy. W tym czasie dyrektor ciśnie na wyniki.
Dziewczyny z HR dostają info, że firma szuka nowych ludzi na już. Dostają listę technologii, żeby wpisać w ogłoszenie. Nawet, jeśli same chcą dowiedzieć się co to wszystko znaczy (K8s, Docker, Git...), to nie ma im kto wytłumaczyć. Albo nie ma kiedy, bo terminy. A nawet jeśli, to dyrektor zabrania, bo "nie, bo nie". Potem na rozmowę przychodzi gość w stylu "nie po to poszedłem na informatykę, żeby rozmawiać z ludźmi" a z kobietami szczególnie. Pani z HR chce zagadać, uśmiecha się. Próbuje sprawdzić czy gość jest komunikatywny. Ale nie! Nie dość, że się spóźnił bez uprzedzenia, to jeszcze jest opryskliwy. A jest taki, bo uważa kobiety za gorsze, szczególnie te po psychologii. Zupełnie jakby sam potrafił psychologię...
W końcu udało się, firma znalazła nowego programistę. Miś pracuje dwa miesiące i składa wypowiedzenie. Czemu? Nie powiedział. Kilka miesięcy później za to koleżanka z HR znalazła jego posty na forum, w których żalił się, że nie dali mu podwyżki, więc rzucił papierami. Chciał kupić dom, ale państwo go okradło (zupełnie jak z tłumaczeniem "zabiłem żonę, bo oglądała tureckie seriale - bo oglądanie tureckich seriali wkurza strasznie"). Gdyby poszedł i wytłumaczył o co chodzi, dyrektor poszedłby na spotkanie z zarządem i wynegocjował dodatkową kasę na projekt. Może akurat firma była na plusie kilka milionów i dyrektor by się napatoczył zarządowi z prośbą o kasę.
Przez parę miesięcy gość mało się odzywał. Jeśli już, to wyrażał pogardę dla Ukraińców, kobiet i homoseksualistów. Rzadko chodził na spotkania integracyjne. Może to i lepiej. Nie miał życia poza pracą i forum. Nie miał zainteresowań. No chyba, że zainteresowaniami nazwiemy narzekanie na nowe podatki. Ci programiści to jednak dziwni ludzie. Wszystkich traktują z góry.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1