Poziom angielskiego oraz 'speaking' w pracy

0

Witajcie,

jaki poziom angielskiego jest wystarczający do bezproblemowej pracy w IT (web dev) oraz które z "obszarów języka" są najważniejsze albo kluczowe dla programisty (speaking, reading itd.)? Zdaję sobie sprawę, że angielski to must have w tej branży. Sam jeszcze studiuję, doświadczenia zawodowego nie mam. Angielski (bierny) większych problemów mi nie sprawia. W swoich projektach, w nazewnictwie używam angielskich nazw, tak samo komentarze. Szukanie rozwiązań problemów także po angielsku, czytanie dokumentacji też spoko - jak się zdarzy, że jakiegoś słowa nie znam to Google Tłumacz - wiadomo. Podobnie ze słuchaniem. U mnie problemem większym jest 'speaking'. I tu bardziej chodzi o ten stres, blokada przed mówieniem. Jak dojdzie co do czego, to potrafię mieć pustkę w głowie i pełno obaw, że w stresie walne coś w stylu: 'She know' itp. XD
Maturę rozszerzoną z ang. niby zdałem na 90%, ale np. ustny angielski na 80%, no ale wiadomo jak to z egzaminami jest. Mało pokrycia w realnym użyciu języka. Jak sobie pomyślę, że przy mojej pierwszej rozmowie o pracę będę sprawdzany z mówionego angielskiego to już teraz jakiś niepokój mnie ogarnia...

2

Jeśli She know to twój największy problem w angielskim mówionym to nie masz się czym przejmować

5

W polskiej firmie gada się po polsku i czasem nawet angielski na rozmowie rekrutacyjnej wcale się nie pojawia. Próbowałem kiedyś w takim środowisku zaszczepić ideę robienia code-review po angielsku, bo skoro identyfikatory i komentarze w kodzie są jak trzeba, to czemu i nie komentarze w pull requestach...? Jakby kiedyś obcokrajowiec dostał się do zespołu, to miałby problem ze zrozumieniem dyskusji pod starymi pull-requestami - nie przyjęło się, zawracanie kijem Wisły.

W firmie z zagranicznym kapitałem mówienie sprowadzało się do 2 minutowego opowiedzenia co się robiło na stand-upach wideokonferencji, więc w najgorszym razie można było sobie przygotować i odczytać z kartki. Gros komunikacji rozchodził się przez Slacka.

Obecnie robię w prawdziwie międzynarodowym zespole z m.in. Rosjanami, Ukraińcami, Brazylijczykami i Pakistańczykami i poziom jest mocno zróżnicowany - od eleganckiego wyrażania myśli po toporne dukanie z pokiereszowaną gramatyką i ciężkim akcentem. Jakoś nie przeszkodziło nikomu się dostać. Mówi się głównie na seminariach, jeżeli ktoś chce coś prezentować oraz na konferencjach 1 na 1 z managerami. Regularna codzienna komunikacja - ponownie slack i pisanie.

Zakładając, że początkowo będziesz łapał pierwsze doświadczenie w lokalnych firmach nim ruszysz na szeroki świat pracy zdalnej dla zagranicznych, masz przed sobą spokojne parę lat na doszlifowanie mówienia. Swoboda przychodzi z czasem, podobnie jak i wszystko inne.

Natomiast swobodne czytanie dokumentacji, odpowiedzi na SO, blog postów, książek itd. jest niezbędne, po prostu żeby mieć dostęp do materiałów, które pozwolą rozwiązywać problemy.

6

Masz mówić tak, żeby cię zrozumieli i rozumieć co mówią. Nie musisz walić perfectow albo jakiegoś wyuzdanego słownictwa.
Prawie na każdej rozmowie co byłem był angielski. Na niektórych tylko był full angielski. Mało kto był jakiś wybitny z tego angielskiego.

2

Zacznij myśleć pmw języku angielskim. Brzmi banalnie ale w moim przypadku zrobiło to super robotę - wszelkie rozmowy wewnętrzne prowadzę w języku angielskim i zauważyłem znaczną poprawę w lekkości wymowy 😉

2

Odnoszę wrażenie że większość zwyczajnie duka po angielsku i tyle - nie mówię że to dobrze, ale najwyraźniej tyle wystarczy żeby jakoś funkcjonować we wschodnioeuropejskim oddziale anglojęzycznych korporacji, uczestniczyć w spotkaniach itd. :)

Oczywiście im lepiej mówisz tym lepiej, jednak dopóki braki nie utrudniają sprawnej komunikacji a Ty będziesz mało ważnym pionkiem w oddziale w Polsce, to właściwie nie są dużym problemem, a firmy i tak nieraz oferują kursy j. angielskiego lub dofinansowanie do nich więc można się podciągnąć. Nie wiem tylko jak w przypadku obejmowania wyższych stanowisk tzn kierowniczych.

0
Spearhead napisał(a):

W polskiej firmie gada się po polsku i czasem nawet angielski na rozmowie rekrutacyjnej wcale się nie pojawia. Próbowałem kiedyś w takim środowisku zaszczepić ideę robienia code-review po angielsku, bo skoro identyfikatory i komentarze w kodzie są jak trzeba, to czemu i nie komentarze w pull requestach...? Jakby kiedyś obcokrajowiec dostał się do zespołu, to miałby problem ze zrozumieniem dyskusji pod starymi pull-requestami - nie przyjęło się, zawracanie kijem Wisły.

Typowa ścieżka cofania się w rozwoju:
Angielski w liceum na dobrym poziomie
Na studiach poziom spada bo język obcy ma niski priorytet
W pracy idziesz do firmy z urzędowym i codziennym polskim.
W końcu jesteś Pan Senior. Naprawdę dobre oferty idą bokiem bo angielskiego musiałbyś się uczyć od nowa (sorry - czytasz dokumentację - to za mało)

Angielski to kondycja fizyczna. Nie ćwiczysz, nie jesteś aktywny to flaczejesz i sadło ci rośnie. Bez ćwiczenia dawną formę (i znajomość języka) diabli biorą.

Nikogo nie zmusisz do używania angielskiego przez 8 godzin. Dopiero kiedy ludzie obok nie znają polskiego to będziesz nawijać 8 godzin po angielsku.

PS
Nie dać się nabrać na "międzynarodowość" kontaktorni ze wschodu (nie wymieniam nazw). Trafisz do zespołu Ukraińców, to oleją i polski i angielski, szkoda nerwów i straconego czasu gdy nie chcesz się uczyć jakie są różnice między ukraińskim a rosyjskim.

0

Zależy, ja w pierwszej pracy nie powiedziałem przez dwa lata ani słowa po angielsku, ale potem przy zmianie pracy, na prawie każdej rekrutacji była weryfikacja angielskiego. W końcu trafiłem do międzynarodowej firmy, gdzie nasz zespół rozbity jest na 5 różnych stref czasowych i do tego każdy mówi swoim akcentem.
Generalnie polecam mocno się skupić na umiejętności rozmawiania po angielsku i radzę ją szlifować na bieżąco. Miałem podobne wyniki z matury jak OP, potem na studiach zrobiłem 2 semestry języka, poszedłem do pracy i nagle pozapominałem połowe rzeczy, które wcześniej się nauczyłem. W efekcie płace teraz 90zł tygodniowo za godzinę z native speakerem, bo przespałem zapisy na kursy z angielskiego w pracy :D

@Spearhead:

W firmie z zagranicznym kapitałem mówienie sprowadzało się do 2 minutowego opowiedzenia co się robiło na stand-upach wideokonferencji, więc w najgorszym razie można było sobie przygotować i odczytać z kartki. Gros komunikacji rozchodził się przez Slacka.

Gorzej jak ktoś Cię o coś zapyta, czy poprosi o wyjaśnienie czegoś :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1