inżynier ctrl+c ctrl+v

0

siemano,

studiuję informatykę, obecnie jestem na 3. semestrze. zastanawia mnie pewne zjawisko. wśród studentów jest spore grono kombinatorów, którzy kupują projekty, ściągają na kolokwiach, kopiują od siebie zadania programistyczne, które zadawane są do domu. na zajęciach siedzą i oglądają yt, czy 9gag. zastanawia mnie jak później takie typeczki radzą sobie podczas rekrutacji do firm. o fakcie sztucznego zawyżania poziomu zaliczenia przedmiotów nie wspomnę. to jakoś przełknę, nawet jak trzeba będzie powtórzyć semestr.

4

Powiem ze swojego doświadczenia, gdyż też byłem takim studentem. Jak nie uczą się w chacie, to sobie nie radzą proste. Później żałują, że się nie uczyli, ale może mają jakąś pracę jako programista pl/sql, czy innego podobnego "języka programowania", czy tam wdrożeniowiec z IT, że mogą się w pracy douczać i mają z tym styczność. No, ale z reguły są o parę lat do tyłu z doświadczeniem i wypłatą, niż ogarniający koledzy. To oczywiście w dużym uproszczeniu, bo są różne indywidualne sytuacje. Przykład z liceum, kumpel same 5,6 zawsze przygotowany, jak dostał 1 czy tam 2 to płacz bo mama wymaga, a jak przyszła matura to napisał chyba na 40%, czy tam 50% bo raczej nie był nauczony myślenia, a miał wykute formułki.

0

"Przykład z liceum, kumpel same 5,6 zawsze przygotowany, jak dostał 1 czy tam 2 to płacz bo mama wymaga, a jak przyszła matura to napisał chyba na 40%, czy tam 50% bo raczej nie był nauczony myślenia, a miał wykute formułki."

To raczej nie wina kumpla a liceum, które nie przygotowało odpowiednio do matury. Sprawdziany nie były układane jak arkusze maturalne.

12

Ja tak robilem na studiach jak ci twoi koledzy. Chyba glownie dlatego, ze bylem tam, bo tak wypada a nie dlatego ze chcialem :D a no i studia uwalilem na 6 semestrze i poszedlem do roboty. Teraz wiecej sie ucze sam z siebie w domu przez tydzien niz wtedy na studiach przez semestr :| a jeszcze taka rada ode mnie: Polecam zajac sie soba a nie patrzec co inni robia ze swoim zyciem

0
baant napisał(a):

Polecam zajac sie soba a nie patrzec co inni robia ze swoim zyciem

jakby nie patrzeć to też moje życie. a poszkodowani są najbardziej studenci, którzy nie ściągają. już nie wspomnę o tych co nie ukończą studiów przez swoich kolegów i nawet nie będą brani pod uwagę przy rekrutacji

1

Z mojego doświadczenia powiem tylko, że to czego uczą na studia ma się nijak do tego co się robi w pracy.

1

skoncza studia i nie bedzie roznicy w ich i twojej pracy. Tak jest rowniez na innych kierunkach. Sam widze teraz kolegów ktorzy sa kierownikami budów, jednemu pisalem obliczenia na 'mechanike płynow ' bo glupi jak but jest, a mosty nadzoruje.. praca i studia to dwa rozne swiaty

0
axelbest napisał(a):

Z mojego doświadczenia powiem tylko, że to czego uczą na studia ma się nijak do tego co się robi w pracy.

no tak, ale jakoś podstawy trzeba ogarnąć, szczególnie jak ktoś zaczyna się uczyć programować na studiach. matma jakby nie było też rozwija. a dyplom się przydaje przy rekrutacji. wiele firm wymaga wyższego wykształcenia.

2

@3l3ctric_stud3nt: Tak podstawy się przydają, ale czasami wystarczy spędzić miesiąc na jakimś stażu by pod okiem doświadczonych programistów nauczyć się więcej niż na dwóch semestrach podstaw programowania.

Nie twierdzę, że się nie przydaje, ale są firmy co biorą samouków, którzy potrafią zarobic więcej niż student, który szedł zgodnie z programem nauczania.

4
3l3ctric_stud3nt napisał(a):

To raczej nie wina kumpla a liceum, które nie przygotowało odpowiednio do matury. Sprawdziany nie były układane jak arkusze maturalne.

Pełnoletni chłop nie potrafił sobie sprawdzić jak matura wygląda? Poprzerabiać arkusze z poprzednich matur?

Nie zwalajmy na innych naszych niekompetencji. Liceum owszem mogło przeszkadzać, zabierając czas, który uczeń mógł poświęcić na naukę, ale po lekcjach mógł się jednak przygotowywać do matury, zamiast liczyć, że ktoś mu do łba łopatą włoży doświadczenie...

2
3l3ctric_stud3nt napisał(a):
baant napisał(a):

Polecam zajac sie soba a nie patrzec co inni robia ze swoim zyciem

jakby nie patrzeć to też moje życie. a poszkodowani są najbardziej studenci, którzy nie ściągają. już nie wspomnę o tych co nie ukończą studiów przez swoich kolegów i nawet nie będą brani pod uwagę przy rekrutacji

Wygląda jakbyś szukał usprawiedliwienia swoich słabych wyników nie tam gdzie trzeba..

0
Spine napisał(a):
3l3ctric_stud3nt napisał(a):

To raczej nie wina kumpla a liceum, które nie przygotowało odpowiednio do matury. Sprawdziany nie były układane jak arkusze maturalne.

Pełnoletni chłop nie potrafił sobie sprawdzić jak matura wygląda? Poprzerabiać arkusze z poprzednich matur?

Nie zwalajmy na innych naszych niekompetencji. Liceum owszem mogło przeszkadzać, zabierając czas, który uczeń mógł poświęcić na naukę, ale po lekcjach mógł się jednak przygotowywać do matury, zamiast liczyć, że ktoś mu do łba łopatą włoży doświadczenie...

no tak, z perspektywy czasu łatwo powiedzieć. każdy taki doświadczony, świadomy samouk. ja na jego miejscu po zawalonej maturze posiedziałbym rok i przerobił arkusze i pewnie poprawił. ale historie są różne, nie każdy może sobie na to pozwolić. jeżeli to był uczeń ze średnią ocen ponad 5 to po lekcjach zapewne przygotowywał się do tych lekcji. i znów. gdyby zajęcia były skrojone pod egzamin końcowy to jego ciężka praca by zaowocowała.

3

Ja bym nie marnował czasu. Skoro matura zdana, to nie znaczy, że zawalona.
Na pewno gdzieś z tymi 40-50% by się dostał na jakieś studia.

Można też sobie tak ułożyć życie, żeby wyniki egzaminów nie miały na nie najmniejszego wpływu, a może nawet, żeby egzaminy były zbędne :]

2

Nie pamiętam czy ktoś mnie pytał o dyplom, a już na 100% nikt nie pytał mnie o ocenę na nim. Niezależnie od toczących się tu dyskusji o tym, jaka forma rekrutacji jest dobra, a jaka zła, naprawdę wystarczy niewielkie doświadczenie ze strony osoby prowadzącej rekrutację, żeby wyczuć na kilometr nieogarniacza. Naprawdę, po kilku pytaniach czuć na kilometr, czy ktoś ma pojęcie o tym o czym opowiada, czy nie. Po pierwszym miesiącu pracy wiadomo już właściwie wszystko.

10

jakby nie patrzeć to też moje życie. a poszkodowani są najbardziej studenci, którzy nie ściągają. już nie wspomnę o tych co nie ukończą studiów przez swoich kolegów i nawet nie będą brani pod uwagę przy rekrutacji

Nie bardzo rozumiem jak działa to poszkodowanie albo czemu ktos ma nie skończyć studiów bo ktoś inny ściągał.

Wracając do tematu, jak sobie radzą? Często nie radzą. Co chwile mamy tu na forum płaczków że nie ma pracy dla juniorów!!!11 a potem wychodzi że taka osoba nic nie umie, niczym się nie może pochwalić, bo egzaminy ściągane, projekty kupione.
Ad kwestii że studia nie przydaja się w pracy, to już zależy co ktoś w tej pracy robi. Informatyka to nauka o przetwarzaniu informacji a nie kurs programowania. Można pracować klepiąc formatki w htmlu i poprawiać CSSy i też na umowie będzie software developer, a można pisac kompilatory, systemy operacyjne, sztuczną inteligencje, czy programować marsjańskie łaziki. W pierwszym przypadku faktycznie studia mogą się za wiele nie przydać, w drugim wręcz przeciwnie ;) Pytanie co chcesz robic w życiu.

7
3l3ctric_stud3nt napisał(a):

siemano,

zastanawia mnie jak później takie typeczki radzą sobie podczas rekrutacji do firm.

Znalezienie pracy zależy od różnych czynników: znajomości wymaganych technologii, umiejętności miękkich, szczęścia.
Z obserwacji tego, co działo się u mnie na studiach, mogłam podzielić "takich typeczków" na dwa rodzaje - pierwszy rodzaj to faktycznie leserzy, którzy większość studiów spędzili balując za hajs rodziców nie myśląc zbytnio co będzie dalej. Tutaj bywa różnie - niektórzy nie zaczynają kariery w IT, inni pod koniec studiów zaczynają się ogarniać i znajdują jakieś praktyki, po których firma może dać im szansę.
Drugi rodzaj to osoby, które od początku są nakierowane na określone technologie, a studia przechodzą jak najmniejszym nakładem pracy i typowo dla papierka, starając się jak najmniej przebywać na zajęciach, kupować lub ściągać projekty z wszystkich przedmiotów nie związanych bezpośrednio z ich zainteresowaniami. Oni z pracą zwykle nie mają problemów, niektórzy zaczęli przed studiami i tylko powierzchownie sprawiają wrażenie "studentów-nieogarów".

3l3ctric_stud3nt napisał(a):

o fakcie sztucznego zawyżania poziomu zaliczenia przedmiotów nie wspomnę

Byłam kiedyś w podobnej sytuacji i na tym 4. semestrze studiów też niesamowicie mnie irytowały osoby, które w pierwszym terminie zdały na ściągach kolokwium, z którym uczciwie można było się bujać do trzeciego terminu. Ale z perspektywy czasu - nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. Znalezienie pracy nie jest zależne od oceny uzyskanej z jakiegoś przedmiotu na studiach, a od wiedzy i umiejętności. Trzeba się spiąć, zaliczyć to jakoś i patrzeć na własny rozwój, a nie na to co w czasie zajęć przeglądają koledzy i jak zaliczają kolokwia.

7

Ehhh ja to się zastanawiam kiedy na uczelniach będą uczyć że uczelnie wyższe to nie szkoły zawodowe. Muszę Cię rozczarować, ale czesto tacy ludzie o których mówisz radzą sobie całkiem nieźle na rynku pracy. Z doświadczenia to właśnie z takimi którzy zawierzyli że ukończenie studiów samo w sobie coś znaczy jest problem. Program nauki na studiach a oczekiwania rynku to dwa światy. Może ci koledzy którzy ściagają, lecą na trójkach, przeglądają 9gag podczas wykładów, w międzyczasie napierniczają frontend i React? Tego nie wiesz, a uwierz mi dużo szybciej znajdą dla siebie pracę i to lepiej płatną niż Ty ze swoją znajomością algortymów i struktur danych i nikt nie będzie sprawdzał co mieli z jakich przedmiotów na studiach jeśli tylko dobrze zainwestowali czas w rozwój umiejętności. Studia studiami, a to by się ukierunkować w IT, dostosować do oczekiwań pracodawców jest głównym czynnikiem sprzyjającym karierze w tej branży. Więc to jak takie osoby podchodzą do sudiów w żaden sposób nie determinuje ich kariery.

1
cmd napisał(a):

Program nauki na studiach a oczekiwania rynku to dwa światy.

Niektórym się wydaje, że wszystkie informatyki w Polsce to Stanford, MIT, Berkeley. W rzeczywistości to różne informatyki stosowana na mniej lub bardziej technicznych wydziałach albo nawet na wydziałach humanistycznych. Program to lekko zubożony program kierunku właściwego dla tego wydziału plus dorzucone przedmioty z szeroko rozumianej informatyki.

Na nieliczne dobre wydziały większość studentów nie ma szansy się dostać więc się kiszą na Rybołówstwie "Dalekomorskim i Informatyce Stosowanej" (wydział wymyśliłem) albo na "Informatyce Społecznej - Wydział Humanistyczny" (kierunek prawdziwy, Kraków AGH)

Kumaci ludzie nawet gdy studiują na dziwnej informatyce stosowanej nie chcą w pocie czoła zgłębiać ekonomikę i technologię połowów dalekomorskich tuńczyka dlatego cheat'ują.

1

Pytanie czy oni to olewają świadomie, czy też przyszli na studia byle zdać (albo i nie). Często są przedmioty mało interesujące. mało przydatne, źle prowadzone, lub wszystko na raz. Też bym wolał oglądać YT zamiast słuchać wykładowcy, którego słowa są nic niewarte, o ile tylko musiałbym tam być. Z resztą, kto nigdy nie chodził na wykład przymusowy, a robił coś innego, niech pierwszy rzuci kamień.

Być może inaczej ma się sprawa do olewania programowania, bo to są rzeczy, które warto samemu odbębnić.

Nie wiem na ile to nonkonformistyczna opinia, ale ja uważam (i pisałem o tym wiele razy na forum), że studia są ważne o ile ma się do nich odpowiednie podejście. Programista po studiach, będzie i tak się musiał nauczyć programować sam i zrobi to jeśli chce pracować. Programista bez studiów nie nauczy się tego co absolwent, a wbrew pozorom nie jest to wcale taka bezużyteczna wiedza. Poza tym, warto jest poznać mądrych ludzi wsród profesorów, doktorów czy nawet innych studentów.

Przeciwny natomiast jestem studiowania synonimów bezrobocia tylko po to by coś studiować, bo to jest ewidentna strata czasu. Dla samego poznania profesorów, uważam, że niewarto marnować 5 lat z naszego krótkiego życia.

1
cmd napisał(a):

Ehhh ja to się zastanawiam kiedy na uczelniach będą uczyć że uczelnie wyższe to nie szkoły zawodowe.

Kiedy sponsor (podatnik) nie będzie oczekiwał od nich właśnie przygotowania do pracy...
Taka w Polsce utarła się ścieżka kształcenia, że robi się szkoły jedna za drugą i od tej ostatecznej szkoły oczekuje się przygotowania do pracy.
Ścieżkę kształcenia kończy się tytułem, dyplomem itp. I o dziwo ten tytuł jest przygotowany, by cieszyć oczy ewentualnego pracodawcy ;)

Uczelnie oszukują, żeby ludzie i rząd uważali, że są potrzebne i zasługują na utrzymywanie ich. Inaczej większość doktorów, profesorów itd. mogłoby się swoimi dyplomami po prostu podetrzeć i zdychać z głodu, albo pracować poza swoim zakresem naukowym.

1
baant napisał(a):

Wygląda jakbyś szukał usprawiedliwienia swoich słabych wyników nie tam gdzie trzeba..

nie, kompletnie mi zwisają wyniki. liczy się tylko moja wiedza i umiejętności. wolę powtórzyć przedmiot a go opanować, niż kupić projekt, czy zerżnąć na kolokwiach na 3,5. i nie mówię tu o zapychaczach czasu a przedmiotach ważnych, takich jak języki programowania, bazy danych, czy algorytmy.

Spine napisał(a):

Ja bym nie marnował czasu. Skoro matura zdana, to nie znaczy, że zawalona.
Na pewno gdzieś z tymi 40-50% by się dostał na jakieś studia.

nie marnował a zainwestował w naukę, aby dostać się na uczelnię gdzie będzie obcować z równie kumatymi łebkami i się nakręcać. w między czasie ucząc się do matur matmy, fizy można zacząć robić kurs, czy zebrać zadania z języków programowania I roku i robić już je samemu w domu.

Można też sobie tak ułożyć życie, żeby wyniki egzaminów nie miały na nie najmniejszego wpływu, a może nawet, żeby egzaminy były zbędne :]

tu to już Pan filozof ;)

Shalom napisał(a):

Nie bardzo rozumiem jak działa to poszkodowanie albo czemu ktos ma nie skończyć studiów bo ktoś inny ściągał.

bo ci co ściągają zawyżają próg zaliczenia. a są osoby, które potrafią się załamać, zniechęcić do studiów po kilku niepowodzeniach. w Szwecji studenci potrafią zgłosić prowadzącemu typa, który na bezczela ściąga podczas zaliczenia. a jak jest u nas?

0
piotrpo napisał(a):

Nie pamiętam czy ktoś mnie pytał o dyplom, a już na 100% nikt nie pytał mnie o ocenę na nim. Niezależnie od toczących się tu dyskusji o tym, jaka forma rekrutacji jest dobra, a jaka zła, naprawdę wystarczy niewielkie doświadczenie ze strony osoby prowadzącej rekrutację, żeby wyczuć na kilometr nieogarniacza. Naprawdę, po kilku pytaniach czuć na kilometr, czy ktoś ma pojęcie o tym o czym opowiada, czy nie. Po pierwszym miesiącu pracy wiadomo już właściwie wszystko.

Dyplom jest potrzebny na UoP bo liczy się do lat pracy po nadstawie czego wyliczają ilośc dni urlopu. Tak przynajmniej było do niedawna, ale podobno mieli to zmieniać

1
3l3ctric_stud3nt napisał(a):

bo ci co ściągają zawyżają próg zaliczenia. a są osoby, które potrafią się załamać, zniechęcić do studiów po kilku niepowodzeniach. w Szwecji studenci potrafią zgłosić prowadzącemu typa, który na bezczela ściąga podczas zaliczenia. a jak jest u nas?

Bo widzisz to jest cena bycia honorowym profesjonalistą - czyli nie oglądając się na oszustów trzeba być od nich lepszym.
Gdyby bycie honorowym nic nie kosztowało to to słowo nie miałoby żadnej wartości a bycie tylko honorowym nie będąc profesjonalistą także stanowi przeciętną wartość bowiem co za sztuka być "honorowym wywalonym ze studiów"...

2
3l3ctric_stud3nt napisał(a):

siemano,

studiuję informatykę, obecnie jestem na 3. semestrze. zastanawia mnie pewne zjawisko. wśród studentów jest spore grono kombinatorów, którzy kupują projekty, ściągają na kolokwiach, kopiują od siebie zadania programistyczne, które zadawane są do domu. na zajęciach siedzą i oglądają yt, czy 9gag. zastanawia mnie jak później takie typeczki radzą sobie podczas rekrutacji do firm. o fakcie sztucznego zawyżania poziomu zaliczenia przedmiotów nie wspomnę. to jakoś przełknę, nawet jak trzeba będzie powtórzyć semestr.

Mnie ciekawi po co tacy ludzie chodzą na studia. Czyżby tylko dla papierka?

Na studia można chodzić z wielu powodów (np. chęć nauki, poszerzanie horyzontów, poznawanie ludzi, imprezy studenckie, zniżki studenckie, rozwój osobisty, darmowe kursy językowe czy wreszcie uzyskanie tego słynnego "papierka"), i w sumie każdy z tych powodów wydaje się dobry sam w sobie... poza ostatnim. W sensie bardziej rozumiem ludzi, którzy poszli na studia tylko po to, żeby sobie bimbać, imprezować i się dobrze bawić niż ludzi, którym zależy na papierku, ale tylko na papierku, a nie na nauce prowadzącej do zdobycia tego papierka.

Bo sam papierek bez wiedzy, która za nim stoi, niewiele jest wart. Zresztą "papierek" jest niezbędny tylko w niewielu zawodach (np. lekarz), a taki programista (czy kim tam chcą być po studiach informatycznych) nie jest wcale zawodem, do którego potrzebny jest papierek.

Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ci ludzie poszli na studia dla rozrywki, zniżek, imprez itp. Bo jeśli idą dla papierka, to coś źle robią i tracą tylko czas. Z drugiej strony - jak ktoś idzie dla rozrywki, to czemu akurat na informatykę, gdzie są same chłopy i trzeba umieć w matmę?

2

Przyznam się szczerze że jak wykład był odczytem slajdów będących copy-paste`m to ściągałem bez litości na egzaminie. Szkoda że na uczelniach zostaje tylu przegrywów, to daje b.zły przykład młodzieży i jest mało estetyczne.

6

Może po prostu sam im porób te projekty, oni dostaną co chcieli, ty sobie poćwiczysz i jeszcze zarobisz na boku. Win-win :D

1

@LukeJL

Mnie ciekawi po co tacy ludzie chodzą na studia. Czyżby tylko dla papierka?

Bo chcąc lub nie chcąc jest jakaś presja społeczna, bo znajomi studiują, bo rodzice (smutne trochę), bo brak pomysłu na życie, bo przedłużenie dzieciństwa itd. itd.

Bo sam papierek bez wiedzy, która za nim stoi, niewiele jest wart. Zresztą "papierek" jest niezbędny tylko w niewielu zawodach (np. lekarz), a taki programista (czy kim tam chcą być po studiach informatycznych) nie jest wcale zawodem, do którego potrzebny jest papierek.

Niby tak, ale z drugiej strony jaki jest stosunek posiadających papier do nieposiadających?

Z drugiej strony - jak ktoś idzie dla rozrywki, to czemu akurat na informatykę, gdzie są same chłopy i trzeba umieć w matmę?

ha... gay :D

1
WeiXiao napisał(a):

@LukeJL

Mnie ciekawi po co tacy ludzie chodzą na studia. Czyżby tylko dla papierka?

Bo chcąc lub nie chcąc jest jakaś presja społeczna, bo znajomi studiują, bo rodzice (smutne trochę), bo brak pomysłu na życie, bo przedłużenie dzieciństwa itd. itd.

Bo studia stały się powszechne jak matura.

Nie mieć obecnie studiów to jak niedawno nie mieć matury.

0
Soul_hunter_16 napisał(a):

Przykład z liceum, kumpel same 5,6 zawsze przygotowany, jak dostał 1 czy tam 2 to płacz bo mama wymaga, a jak przyszła matura to napisał chyba na 40%, czy tam 50% bo raczej nie był nauczony myślenia, a miał wykute formułki.

Przecież matury można się nauczyć na pamieć i bez żadnego zrozumienia.

3
3l3ctric_stud3nt napisał(a):

bo ci co ściągają zawyżają próg zaliczenia.

Taka sytuacja to może mieć tylko miejsce w sytuacji gdzie liczysz na to że wykładowca obniży próg bo dużo osób uwaliło, ale przecież ty jesteś z tych ambitnych i uczących się to chyba nie celujesz w 3 na szynach, nie? ;)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1