Hej.
W tym roku poszedlem na studia zaoczne. Nauka bardzo mocno rozni sie od tego co sobie wyobrazalem. Mialem nadzieje, ze bedzie malo rzeczy do roboty, bede mial sporo czasu na nauke w domu, bede otoczony ambitnymi osobami, ktore pasjonuja sie roznymi galeziami IT, ze spotkam programistow. I wreszcie najwazniejsze, ze naucze sie czegos, co wraz ze wpisem w CV, ze studiuje informatyke, da mi pierwsza prace.
W rzeczywistosci poza popisaniem czasami w C nie mam czasu na nic wiecej, jesli chodzi o rzeczy zwiazane z komputerami (dodatkowo pracuje na caly etat(nie IT), ale mnostwo czasu pozeraja przedmioty mat-fizyczne). Musze sie uczyc Asm 16 bitowego, gdzie na te chwile nawet nie mam pojecia (ani nikt mi nie powiedzial) gdzie moge to wykorzystac. Przy nowszych Assemblerach moze chociazby RE, ale ktos jeszcze dzisiaj korzysta z 16bitowego poza moja uczelnia?
W okolo 30-osobowej grupie jest jeden zawodowy programista. Rozmawialem z nim, polecil mi kilka firm w poblizu, sprawdzilem wymagania. Nie sa wygorowane i wierze, ze faktycznie jest spora szansa sie tam do pracy dostac, bo w okolicach mojego miejsca zamieszkania saldo migracji jest raczej na minusie. :) Nie wiem czy warto meczyc sie w aktualnej sytuacji - gdzie wewnetrzenie wiem, ze te studia tylko zabieraja mi czas. Nie jestem w stanie zorganizowac go na tyle dobrze, by pracowac, uczyc sie na uczelnie i nauczyc sie wymaganych technologii.
Mam wiec pytanie, do programistow, administratorow, testerow.. Mianowicie:
**Czy poszedlbys na studia informatyczne nie majac pracy w IT? **
Zastanawiam sie czy nie lepiej byloby rzucic te studia, nauczyc sie tego co potrzebuje do firm, ktore obserwuje i dopiero wtedy, gdy bede mial ta pierwsza prace - pojsc na studia zaoczne, dowiedziec sie czegos wiecej, bardziej scislego - rzeczy, ktorych teraz nie potrzebuje.
Bede wdzieczny za Wasze opinie. Dzieki i pozdrawiam!