Ech, tak trochę zbyt powierzchownie na to patrzycie. Firmy nie mają dyscypliny jak pruska armia. Czasami ktoś chce prowadzić rekrutacje, a ktoś inny chce ją sabotować. Powodów może być wiele, np. ma już kolegę-kandydata na to miejsce, nie chce wdrażać nowej osoby do zespołu itp.
Programiści czasem sabotują rekrutację. Spotkałem się już z sytuacjami, w których już od pierwszych chwil rozmowy wiedziałem, że oni tak naprawdę nie chcą, żebym z nimi pracował. Czyli przeprowadzali rekrutację tylko dlatego, że im kazano, ale widać było od razu, że mają na twarzy wypisane "wypieprzaj stąd, nikt cię tu nie chce".
Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Ale może w takich sytuacjach firmy mają już wybranego kandydata, a przeprowadzają kolejne rozmowy tylko dla formalności? Więc wtedy nawet jeśli testy techniczne wyszły mi dobrze, to wiadomo, że nie zatrudnią, skoro mają już kogoś innego wybranego, a cała "rekrutacja" to tylko pic na wodę (a delegowani to sprawdzania wiedzy technicznej programiści to wiedzą, więc od razu są "na nie", bo mają świadomość, że to nie ma sensu?)?
Ale może odpowiedź jest bardziej prosta i może po prostu niektórzy programiści to mruki, którzy w ogóle są niechętni do ludzi i wzdrygają się na samą myśl, że dojdzie do zespołu nowy kolega? A już nie daj boże, jeśli jest od nich lepszy technicznie, to wtedy w ogóle trzeba go zgnoić i pokazać, że tak nie jest (czyli taka typowa walka o ego).