Rynek pracy w Warszawie - dlaczego rekrutacje są takie debilne?

16

Witam
Będąc programistą .net z ok 4-letnim doświadczeniem postanwowiłem ostatnio zmienić pracę. Po paru tygodniach muszę przyznać, że jestem trochę zażenowany tymi rekrutacjami, ale nie dlatego że nic jeszcze ciekawego nie znalazłem, ale dlatego że sposób ich przeprowadzania jest conajmniej żałosny. Ujmę to w kilku punktach:

  1. Głupie rozmowy z HR i menadżerami, gdzie zadawane są mi pytania typu "a jak pan zobaczy błąd w aplikacji, to co pan zrobi?". Czasami mam ochotę odpowiedzieć "zesram się i ucieknę".
  2. Lwia część ludzi przeprowadzających te rozmowy nie powinna być na nie w ogóle dopuszczona. I nie chodzi o to że są ubrani jak lumpy pod monopolem, bo to nie jest dla mnie problem. Większym problemem jest to, że te rozmowy nie wiadomo do czego prowadzą. Ostatnio byłem na jednej, gdzie przeszedłem test z podstaw programowania, gdzie pytania były typu "czym się różni interfejs od klasy abstrakcyjnej (klasyk na rozmowach)",. Co oni chcą sprawdzić u kandydata dając mu zadania i pytania na poziomie II roku studiów?
  3. No i best part, czyli hajs. Mieszkam i pracuję w Warszawie, od kilku lat pracuję w .net, ostatnio w net core, znajomość front, angular, ef itd, na rozmowie odpowiadam na przynajmniej 80% głupich pytań, a jak mówię że chcę zarabiać 14lk netto na fakturę, to robią czasami oczy. Ostatnio mnie odrzucili z jednej firmy i po uzyskaniu feedbacku dowiedziałem się że chodzi o wymagania finansowe. To dlaczego firmy nie negocjują? Ja zawsze mówię stawkę 10-15% wyższą niż chcę, mogą zadzwonić i ponegocjować, jeżeli praca mi się podoba to mogę zejść z wymagań.
    Odnośnie powyższych 3 punktów proszę o wypowiedzenie się forumowiczów: wtf? Czy to tylko moje wrażenia czy was tez szlag trafia po tych rekrutacjach?
4

Składając cv pisz od razu wymagania finansowe, powinieneś dostawać mniej zaproszeń :)

3

Zawsze je podaje razem z wysłanie CV, ale mam wrażenie że duża część ludzi w firmach w ogóle tego nie czyta.

0

Odnośnie hajsu: jak tak sobie liczę, to praca w Warszawie na B2B, a taką umowę preferuję, jest nieopłacalna całkowicie poniżej 10k + vat, najniższa stawka jaką podaję to 12k, i to tylko jeżeli w tym jest 26 dni płatnego urlopu. Wyliczenie jest proste: 12k - 1300zł zus - ok 2 000 zł podatku - prywatne ubezpieczenie 100 zł - księgowa 200 zł - potencjalne zwolnienia lekarskie, za które dostaję grosze = średnio 7 - 8 tys netto. Oczywiście, to przy założenie że przebywam na zwolnieniu lekarskim max kilka tygodni w roku.
Czy to jest wg was jakieś specjalnie duże wymaganie?

5

Ja często widziałem kolejne ogłoszenie kilka miesięcy po tym jak mnie nie przyjęli. Chyba jednak tańszy pracownik się nie sprawdził.
Jeszcze wymagania z kosmosu. Rozumiem, że byle kodera nikt nie chce, ale chyba zapominają, że w czasie pracy i tak jest sporo google, bo nikt w firmie nie umie rozwiązać problemu. Druga sprawa, że czasem projekty są różne i nie kodzi się ciągle tego samego. I co, zwolnią ludzi, bo nie mają czegoś w CV?

0

To norma i radzę się do tego przyzwyczajać. Powoli firmy wycofują się z polski i pracy będzie coraz mniej również dla doświadczonych

9
vendie napisał(a):

Powoli firmy wycofują się z polski i pracy będzie coraz mniej również dla doświadczonych

Statystyki popytu i podaży dla powierzchni biurowych w miastach wojewódzkich takich rewelacji nie potwierdzają.

0

a cczy zasady SOLID pan zna ?

git pull
set
set
set
get
set
getgetsetetgetget

2

gdzie pytania były typu "czym się różni interfejs od klasy abstrakcyjnej (klasyk na rozmowach)",. Co oni chcą sprawdzić u kandydata dając mu zadania i pytania na poziomie II roku studiów?

Sanity check ;) Masz teraz tylu ludzi po bootcampach z "lewym doświadczeniem" że ciężko, więc daja ludziom foo-bar do zaklepania albo właśnie takie oczywiste pytania, zeby szybko odsiać 90%.

1
Shalom napisał(a):

gdzie pytania były typu "czym się różni interfejs od klasy abstrakcyjnej (klasyk na rozmowach)",. Co oni chcą sprawdzić u kandydata dając mu zadania i pytania na poziomie II roku studiów?

Sanity check ;) Masz teraz tylu ludzi po bootcampach z "lewym doświadczeniem" że ciężko, więc daja ludziom foo-bar do zaklepania albo właśnie takie oczywiste pytania, zeby szybko odsiać 90%.

No może tak być :)

1

Niemniej jednak dziwi mnie podejście firm, bo wszędzie prezesi narzekają na to, że nie mają fachowców, pracowników, a rekrutacje często przerpowadzają tak, żeby g***o z tego wyszło. Ciekaw jestem, czy to tylko w PL jest coś takiego, czy np w Niemczech czy Uk podobnie to wygląda. Jak widzę w tej chwili to w naszym pieknym, polskim kraju jest od groma pracy, ale przynajmniej 80% tej pracy to jest takie byle co.

6

U mnie w firmie było do przejścia jedno zadanie na tablicy, był to fizzbuzz do zrobienia w pseudokodzie, przy czym nie musiałeś tego zrobić dobrze za pierwszym podejściem, jeśli było źle rekrutujący pytał czy byś tutaj czegoś jeszcze nie zmienił. Skuteczność odsiewu ~ 90%. Więc się nie dziw, że firmy zadają durne pytania dosłownie z entry level. Dobra porada ode mnie jak widzisz coś takiego przejmij inicjatywe i sam narzuć bardziej ambitny topic do dyskusji. :)

1

Serio 14k + VAT to jest dużo jak na Warszawę dla .NET deva? Zakładając oczywiście, że w parze z doświadczeniem idą umiejętności. Przyznam, że jestem zaskoczony. Do tego stopnia, że wydaje mi się, że akurat trafiłeś na firmy, które chcą tańszego pracownika.

0

W sumie nawet rozumiem punkty 1 i 2.

Pracuję jako admin w tych słynnych hostingach i przed tym myślałem, że do programowania przy czymś co przetwarza jakieś drażliwsze dane niż temperatura wody w Warszawie koło Stadionu Narodowego jako pracy zawodowej faktycznie trzeba prezentować jakiś minimalny chociaż poziom.

Po obejrzeniu w przeciągu kilku pierwszych miesięcy kilku projektów różnych "renomowanych polskich developerów/softwarehose" mniejszych lub większych rozmiarów z doświadczeniami liczonymi "już ponad dekadę" okazało się że można żyć bez obsługi wyjątków. Bo po co to komu?

Nie mówiąc już o odbieraniu zgłoszeń od senior developerów którzy nie umieją obsłużyć konsolowego klienta MySQL by sprawdzić co się w ich bazie dzieje (zadanie w 99% przypadków jakie zgłaszano tak ambitne, że spocić się można bardziej otwierając oranżadę) po tym jak wysłali iście genialne (inaczej) zapytanie do niej ale mają wystrzelone w kosmos ego i odsyłanie ich do dokumentacji kwitują czymś w stylu "jak śmiesz, ty warchole".

Więc nie - nie dziwi mnie, że chcą sprawdzić czy kandydat odpowie na pytania tak ambitne jak wymagania na studiach na trójczynę na pierwszym semestrze infy.

Co do punktu 3-go jak podawałeś w CV wymagania to faktycznie chora sytuacja.

1

Głupie rozmowy z HR i menadżerami, gdzie zadawane są mi pytania typu "a jak pan zobaczy błąd w aplikacji, to co pan zrobi?". Czasami mam ochotę odpowiedzieć "zesram się i ucieknę".

IMO pytanie jak pytanie, w sumie nawet dobre. Może sprawdzają czy ktoś ma w dupie wszystko albo czy będzie pracował dobrze jako członek większego zespołu. Moja odpowiedź na takie pytanie byłaby taka że jak to bug w kodzie to zgłoszę do osoby odpowiedzialnej. Jak ją znajdę - zależy, może po prostu wiem kto się tym zajmuje, może jest coś w stylu MAINTAINERS z Linuksa a w ostateczności zobaczę git blame kto ostatnio dotykał tego fragmentu. Jak to bug nie w kodzie tylko w zachowaniu aplikacji to gorzej, odłożenie na TODO listę i ticket na lokalnym bug trackerze.

Lwia część ludzi przeprowadzających te rozmowy nie powinna być na nie w ogóle dopuszczona. I nie chodzi o to że są ubrani jak lumpy pod monopolem, bo to nie jest dla mnie problem. Większym problemem jest to, że te rozmowy nie wiadomo do czego prowadzą. Ostatnio byłem na jednej, gdzie przeszedłem test z podstaw programowania, gdzie pytania były typu "czym się różni interfejs od klasy abstrakcyjnej (klasyk na rozmowach)",. Co oni chcą sprawdzić u kandydata dając mu zadania i pytania na poziomie II roku studiów?

Może nauczeni smutnym doświadczeniem wiedzą że są tacy którzy tego nie wiedzą. Albo co gorsze dla nich, nie potrafią zwięźle wyjaśnić. Teraz dużo chodzę na rozmowy - takie proste pytania czasem pochodzą od osób które się nie za bardzo znają i chcą zadać jakiekolwiek najprostsze pytanie na które znają odpowiedź. Albo jest to pytanie które jest wstępem do kolejnego pytania - kiedy się czego do czego używa albo jak jest coś zaimplementowane pod spodem, jaki ma overhead etc.

No i best part, czyli hajs. Mieszkam i pracuję w Warszawie, od kilku lat pracuję w .net, ostatnio w net core, znajomość front, angular, ef itd, na rozmowie odpowiadam na przynajmniej 80% głupich pytań, a jak mówię że chcę zarabiać 14lk netto na fakturę, to robią czasami oczy. Ostatnio mnie odrzucili z jednej firmy i po uzyskaniu feedbacku dowiedziałem się że chodzi o wymagania finansowe. To dlaczego firmy nie negocjują? Ja zawsze mówię stawkę 10-15% wyższą niż chcę, mogą zadzwonić i ponegocjować, jeżeli praca mi się podoba to mogę zejść z wymagań.

No ale co się dziwisz, 14k to od cholery pieniędzy, pewnie mają tańszych. Ja po 8 latach "kariery" w embedded szukam nowej pracy i jak na razie czekam na odpowiedź od firmy gdzie wstępnie powiedziałem 120 PLN/h ale od razu powiedzieli że bez płatnych urlopów bo się boją kontroli, i to do tej pory była największa oferta finansowa ale wątpię czy tyle dostane. We wcześniejszej chcieli dać 750 PLN dziennie a jak powiedziałem że więcej chcę to się przestali odzywać.

EDIT: aha, no i wiesz, 4 lata doświadczenia to naprawdę mało.

3

Ech, tak trochę zbyt powierzchownie na to patrzycie. Firmy nie mają dyscypliny jak pruska armia. Czasami ktoś chce prowadzić rekrutacje, a ktoś inny chce ją sabotować. Powodów może być wiele, np. ma już kolegę-kandydata na to miejsce, nie chce wdrażać nowej osoby do zespołu itp. Czasami jest już znaleziony kandydat, a z resztą rozmawia się, bo już są zaproszeni i może okażą się wybitni, ale w rzeczywistości nikomu na nich nie zależy. Czasami firmy mają stale otwartą rekrutację, a tak w rzeczywistości nikogo nie potrzebują, tylko to taki "bat" na pracowników - "patrzcie, cały czas szukamy i zawsze możemy was zastąpić". Inne firmy cały czas szukają, ale w rzeczywistości nikogo nie potrzebują i zatrudnią wyłącznie poniżej wartości rynkowej. W każdej branży tak jest. W nieruchomościach też zdarzają się oferty dalekie od norm rynkowych, ba! jest ich dużo. Czasami z drugiej strony jest zap... i nie ma jak przygotować się do rekturacji. Wpada menadzer i mówi: "pamiętasz, że dzisiaj miałeś przepytać kandydata o 13?", a Ty nie pamiętasz nawet jak się nazywasz i nie wiesz, czy to na juniora, czy na seniora, więc rzucasz pierwszą myśl, która przyjdzie co do głowy, a potem ci wstyd, że zapytałeś o interfejsy. Zdarza się też, że programiści, szczególnie doświadczeni, potrafią się "obrazić" za zbyt trudne pytania i olać firmę. Widywałem takie przypadki, że ktoś się czuł urażony, że dostał do rozwiązania na rekrutacji zadanie, bo wielki senior nie będzie sobie rąk brudził.

Co do płaczu na ludzi po bootcampach, to chciałem przypomnieć, że uczelnie różnej prominencji produkują 50x różnej jakości absolwentów, którzy zwykle są młodzi i chcą pracować za psie pieniądze, więc bootcampy mają bliski zeru wpływ na rynek. Z resztą z doświadczenia widzę, że bootcampowcy chcą na start za wysokich stawek, a studenci zbyt niskich i to faktycznie oni zwykle psują rynek, bo bywają na sensownym poziomie, ale mieszkają z rodzicami, walą wszędzie tramwajem i myślą, że 25 na UZ to spełnienie marzeń.

2

a to ktoś pracuje w warszawie za mniej niż 15k?
Problemu bym szukał raczej w Tobie jako kandydacie, bo oferty powyżej 20k to norma i mało kto kręci nosem

0
cmd napisał(a):

U mnie w firmie było do przejścia jedno zadanie na tablicy, był to fizzbuzz do zrobienia w pseudokodzie, przy czym nie musiałeś tego zrobić dobrze za pierwszym podejściem, jeśli było źle rekrutujący pytał czy byś tutaj czegoś jeszcze nie zmienił. Skuteczność odsiewu ~ 90%.

To są jakieś brednie. W poprzedniej robocie był ten durny fizzbuzz na rozmowach i połowa go robiła palcem z (!). Kolejne 1/4 z lekką pomocą.

0
cmd napisał(a):

U mnie w firmie było do przejścia jedno zadanie na tablicy, był to fizzbuzz

ale to tylko dla juniorów tak? czy mid deweloperzy tez u was fizzfuzz nie przechodzili?

4
  1. Zapewne chodziło o sprawdzenie czy:
  • zignorujesz
  • naprawisz
  • zalogujesz ticketa i skonsultujesz to przed brawurową próbą naprawienia czegoś co uznałeś za błąd i ten sposób wywalisz produkcję o klienta czy dwóch, za co kary umowne mogą być trochę większe niż Twoje 14k na B2B
  1. Powinieneś chyba się cieszyć, że dostajesz proste pytania i możesz błyszczeć na tle innych kandydatów. 4 lata expa to nie tak dużo jak Ci się obecnie wydaje.

  2. Zarobki zależą od firmy i jej modelu działania. Ile zysku wygenerujesz dla firmy, która będzie Ci te 14k B2B płacić? Jeśli to "body shop", to im większa stawka, tym ich zarobek topnieje, więc z takiej perspektywy jesteś mało atrakcyjnym kandydatem. Osobiście nie widzę nic złego w tym, że firma celuje w inną półkę kosztową niż Ty. Mają przewidziany budżet w ramach jakiegoś przedsięwzięcia i tyle. Kupując np. dom czy samochód, mogę dostać masę ofert opiewających na kilka baniek, ale to nie znaczy, że mnie stać na taki wydatek i że się obrażam czy ulegam frustracji, że niektóre domy/auta są drogie, czy ludzie nie chcą kupić mojego za $$$.

Często na rozmowach padają "głupie pytania", żeby sprawdzić zachowanie kandydata, a nie jego kompetencje. Raczej młodzi, gniewni, aroganccy średnio wpisują się w model pracy zespołowej.

3
aaquillus napisał(a):

Zawsze je podaje razem z wysłanie CV, ale mam wrażenie że duża część ludzi w firmach w ogóle tego nie czyta.

Jest dokładnie tak jak mówisz - dziś rekruterzy czy menedżerowie nie czytają CV tylko SKANUJĄ JE OCZAMI, z przerwą na słowa kluczowe (technologie).
Mam w CV na pierwszej stronie adnotację, że proszę o kontakt e-mail, ponieważ nie odbieram telefonów w godzinach pracy.
Chyba nie muszę dodawać, że codziennie dzwonią do mnie jakieś nieznane numery (mam na szczęście wyciszony telefon), sporadycznie dostaję e-mail ze wstępem "piszę do Pana, ponieważ miałam problem ze skontaktowaniem się telefonicznie(...)". No shit sherlock.

4

Zacznij opisywać te rekrutacje na mikroblogu, tak jak ja to robię ;) Jakoś w połowie tego roku założyłem konto na Linkedin. Tak naprawdę konto miałem już od wielu lat, ale teraz je porządnie uzupełniłem, wpisując doświadczenie zawodowe i umiejętności. Od razu odezwało się milion HR-ówek oferując super pracę. Sam aktywnie nie szukałem pracy i nie wysyłałem CV-ek, poza 2-3 ogłoszeniami. Pozostałe 95% rekrutacji było od HR-ówek z Linkedin.

Niestety okazało się to czego się spodziewałem, wiele firm poszukujących pracowników za pomocą firm headhunterskich nie potrafi przeprowadzać rekrutacji i spotkałem się z różnymi nieprofesjonalnymi procesami. Oczywiście ja też nie jestem bez winy, ponieważ jako osoba nie mająca silnej motywacji do zmiany pracy przychodziłem na rozmowy słabo lub wręcz w ogóle nieprzygotowany. Jednak widząc co robią firmy czuje się całkowicie usprawiedliwiony.

Kilkukrotnie spotkałem się z sytuacją, że firmy w ogóle nie były przygotowane, np. nikt nie czytał mojego CV przed rozmową. Zdarzyły się rekrutacje gdzie uświadamiałem pytającego o tym, że czegoś nie wie. Reakcje były różne, niektórzy się denerwowali ale były też osoby, które dziękowały mi ponieważ o tym nie wiedziały i nauczyły się czegoś nowego. Były rekrutacje prowadzone w bardzo rozwlekły sposób np. najpierw screening na Linkedin, później screening przez telefon z HR = długa i nudna rozmowa, a później jeszcze odsyłali mi swoje ogłoszenie z prośbą, żebym im napisał czy i jakie mam doświadczenie w 20 technologiach, których używają. Normalką były sytuacje, że na wiadomość na Linkedin nie dostawałem odpowiedzi w ogóle lub dopiero po kilku dniach ktoś się pofatygował. Kilka razy spotkałem się z sytuacją, że nie byłem w stanie umówić się na rozmowę telefoniczną, ponieważ pracownik HR odczytywał wiadomość już po zaproponowanym przeze mnie terminie ;)

Ogólnie mam wrażenie, że jest gorzej niż jeszcze kilka lat temu, branża się popsuła i wiele firm ma problem ze znalezieniem dobrych pracowników wyłącznie z własnej winy.

6

Sam ostatnio na rekrutacji szukam ludzi z .neta i bez problemu Ci odpowiem na Twoje pytanie.

  1. "a jak pan zobaczy błąd w aplikacji, to co pan zrobi?" ... Czasami mam ochotę odpowiedzieć "zesram się i ucieknę".

Jeżeli już na rozmowie przy pierwszym takim pytaniu się irytujesz, to mam nadzieje że HR nie prześle mi Twojego CV, bo raczej nie chce z Tobą pracować. Ja rozumiem że jakbyś miał 15-20 lat, ale 4, bądźmy poważni.

  1. "czym się różni interfejs od klasy abstrakcyjnej (klasyk na rozmowach)"

Gwarantuje Ci, że jeżeli by nie znajdowała się spora liczba osób, która nie potrafi na to odpowiedzieć to nikt by o to nie pytał.
Ja nie jestem ekspertem w .net i wydaje mi się, że pytam o jakieś trivials, a i tak ludzie bardzo często nie odpowiadają albo mocno się gubią wykazując, że tak naprawdę nie rozumieją tematu.

  1. 'No i best part, czyli hajs, ... odpowiadam na przynajmniej 80% głupich pytań, a jak mówię że chcę zarabiać 14lk netto na fakturę, to robią czasami oczy.'

W ogóle nie rozumiem o co Ci chodzi, jeśli odpowiadasz na 80% pytań na które powinien odpowiedzieć student 2 roku i chcesz 14k to sam bym zrobił oczy, a potem starał się zachować powagę.
Może to nie pieniądze są problemem tylko skill. U mnie odpowiadając na 80% nie dostałbyś się. I nie miało by znaczenia czy chcesz 25k czy 5k. Dobre wypadnięcie na rozmowie to odpowiedzenie na 95% pytań.

0

@aaquillus: To jakie według Ciebie powinny być zadawane pytania?

3
aaquillus napisał(a):
  1. Głupie rozmowy z HR i menadżerami, gdzie zadawane są mi pytania typu "a jak pan zobaczy błąd w aplikacji, to co pan zrobi?". Czasami mam ochotę odpowiedzieć "zesram się i ucieknę".

Dopóki rekruterem jest "psycholoszka", "filoloszka", i tym podobne wynalazki to nie licz, że będzie to wyglądało inaczej. Znam osobiście tylko dwóch rekruterów, którzy mają jakiś background techniczny.

  1. Lwia część ludzi przeprowadzających te rozmowy nie powinna być na nie w ogóle dopuszczona. I nie chodzi o to że są ubrani jak lumpy pod monopolem, bo to nie jest dla mnie problem. Większym problemem jest to, że te rozmowy nie wiadomo do czego prowadzą. Ostatnio byłem na jednej, gdzie przeszedłem test z podstaw programowania, gdzie pytania były typu "czym się różni interfejs od klasy abstrakcyjnej (klasyk na rozmowach)",. Co oni chcą sprawdzić u kandydata dając mu zadania i pytania na poziomie II roku studiów?

To akurat powinno Ciebie martwić jak najmniej. To firma robi rekrutację, a Ty masz tylko ją przejść. Zatruwanie sobie głowy czyimś wymysłem nie ma sensu. Mają swoje 5 minut, i jeżeli nie są w stanie ich wykorzystać to jest to ich problem.

  1. No i best part, czyli hajs. Mieszkam i pracuję w Warszawie, od kilku lat pracuję w .net, ostatnio w net core, znajomość front, angular, ef itd, na rozmowie odpowiadam na przynajmniej 80% głupich pytań, a jak mówię że chcę zarabiać 14lk netto na fakturę, to robią czasami oczy. Ostatnio mnie odrzucili z jednej firmy i po uzyskaniu feedbacku dowiedziałem się że chodzi o wymagania finansowe. To dlaczego firmy nie negocjują? Ja zawsze mówię stawkę 10-15% wyższą niż chcę, mogą zadzwonić i ponegocjować, jeżeli praca mi się podoba to mogę zejść z wymagań.
    Odnośnie powyższych 3 punktów proszę o wypowiedzenie się forumowiczów: wtf? Czy to tylko moje wrażenia czy was tez szlag trafia po tych rekrutacjach?

Standard w każdym mieście. Chcesz 14k to idź do JS. Tam dostaniesz i 20k. Chore p.jeby.

3

@amd: No fajnie, ale pytania też trzeba dobrać i dać szansę się wykazać. A jeśli nie znam odpowiedzi o interfejs i klasę abstrakcyjną to co? Jestem matołem? Jeśli na kilka pytań kandydat nie odpowie, to można dać mu przykładowy problem codziennej pracy i niech pokaże jak podchodzi do problemu. Po postach na forum widzę, że ludzie potrafią szybko się poddać jak widzą bardziej złożony problem.

2
PerlMonk napisał(a):

A jeśli nie znam odpowiedzi o interfejs i klasę abstrakcyjną to co? Jestem matołem?

Nie, nie jesteś matołem, tylko jesteś z innej bajki. Zrozumiałbym gdyby programista JS czy Pythona nie znał odpowiedzi na to pytanie, jednak w przypadku programisty .NET to pytanie dla juniora, ponieważ nie da się pracować w .NET bez wiedzy czym jest interfejs i klasa abstrakcyjna.

Jednak byłbym ostrożny z tymi "łatwymi" pytaniami. Czasem zdarza się, że kandydatowi coś wypadnie z pamięci. Moim zdaniem można być przyzwoitym programistą Java (junior czy mid) nie pamiętając jakie interfejsy implementuje String, choć jeden czy dwa interfejsy każdy powinien podać "na logikę" nawet jeżeli nie pamięta. Praca programisty jest na tyle złożona, że ocena kandydata powinna być całościowa z uwzględnieniem wiedzy o bardziej zaawansowanych rzeczach takich jak dobre praktyki, SOLID czy znajomość technologii pobocznych typu SQL i cloud comuting itd.

1

@Haskell: Dlatego warto dać szansę na rozwiązanie przykładowego problemu, o czym napisałem. To tylko jedno z wielu pytań. Jeśli człowiek pokaże, że jest poukładany i nic nie zepsuje, to jestem w stanie dalej z nim rozmawiać. Niech napisze kawałek kodu i wytłumaczy czemu tak napisał. Czasem nawet może wyjść podejście "Oj tam oj tam, potem to poprawię" i... nie poprawi wcale, bo nie ma czasu.

6

Dodam jeszcze, że takie pytania "o definicje" są absolutnie bezwartościowe. Zdarzyło mi się mocno naciąć na kandydatach, którzy formułki mieli wykute na blachę i przerobione te wszystkie standardowe pytania, a później przez tydzień bezskutecznie walczyli z obsługą formularza, albo pisali weryfikacje numeru telefonu (najbanalniejszą z banalnych, usunięcie nie-liczb i policzenie znaków) przez parę dni w taki sposób, że waliła błędami przy usunięciu środkowej liczby itp. Ogólnie typy niezdolne do twórczego i logicznego myślenia, ale obkute z definicji.

15 minutowe zadanka w stylu fizzbuzz są też bez sensu, bo nie pokazują umiejętności pracy, ale znajomość składni i podstaw programowania. Znowu zadanie na 4 godziny odstrasza profesjonalistów, a bez tego trudno sprawdzić postawę danej osoby.
Najgorsza u kandydatów jest też postawa, pt. wypuszczanie gó... kodu po 10 razy do PR i za każdym razem oznaczanie taska jako wykonanego - byle jak, ale wypchnięte.

Wiele juniorów ma też postawę: "oto ja! nic nie umiem, ale uczcie mnie, bo poszukam sobie wtedy lepszej pracy".

Ostatecznie doszedłem do tego, że najlepszym sposobem weryfikacji, który nie wycina zestresowanych, ale dobrze sprawdza jest prośba o przyniesienie ze sobą/ przesłanie jakiegoś projektu, w którym się uczestniczyło i rozmowa o nim.

0
aaquillus napisał(a):
  1. Głupie rozmowy z HR i menadżerami, gdzie zadawane są mi pytania typu "a jak pan zobaczy błąd w aplikacji, to co pan zrobi?". Czasami mam ochotę odpowiedzieć "zesram się i ucieknę".

Bo taka ich rola żeby takie sito na wstępie prowadzić. Pracy jest więcej od ludzi ale nie każdy pasuje.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1