Dobre video jeśli zaczynasz karierę i zauważasz u siebie oznaki Syndromu Sztokholmskiego (Jak nie zuważasz to też)

0
Czulu napisał(a):

Akceptacja wyklucza walkę i na odwrót to chyba oczywiste. To o czym piszesz określiłbym jako że masz na myśli 'uznanie za fakt', ale odnoszę wrażenie że cześć osób tutaj dodatkowo proponuje bierność względem tego.

To nie jest odpowiedź na moje pytanie - pytałem, czy według Ciebie przyjęcie do świadomości, że coś jest takie a nie inne jest równoznaczne z zaakceptowaniem tego stanu rzeczy?

Oznacza to można do woli kraść, zabijać, gwałcić i oszukiwać, a jedynym hamulcem jest prawdopodobieństwo ukarania przez pokrzywdzonych. Takie społeczeństwo, składające się z jednostek usiłujących wzajemnie się wyrolować nie może skutecznie funkcjonować, o ile może funkcjonować w ogóle.

Zatem przestańmy wręczać sobie nawzajem prezenty, a zamiast tego bijmy się rózgami po d**ach i wyrywajmy z rąk opłatek zamiast się nim dzielić. W końcu nie będę musiał tłumaczyć, że naprawdę nie chcę żadnych prezentów.

Nie widzę związku. Prezenty moglibyśmy wręczać równei dobrze gdyby Mikołaj istniał, jego nieistnienia nic tu nie zmienia.

Oczywiście że ma, przez analogię. Skoro uświadomienie sobie, że życie jest niesprawiedliwe miałoby być wystarczającym powodem, by walnąć tym wszystkim i dać sobie spokój z próbami postępowania sprawiedliwie / moralnie / wymierzania sprawiedliwości, to analogicznie można sobie odpuścić cyrk z prezentami, skoro Mikołaja nie ma, a co gorsza nie każdy dostaje to, czego chce i/lub na co zasługuje (vide rózga vs prezent).

Uznanie życie jest niesprawiedliwe ma z kolei oczywiste konsekwencje, chyba że dodamy 'Jeszcze jest, ale trzeba pracować nad tym żeby było'.

Jest i będzie, tak jak zawsze będą istnieć pijani kierowcy i piraci drogowi. Ba! Nawet jak uda się ich prawie wyplenić, to wystarczy jeden wyskok jakiegoś cymbała, żeby zniszczyć Ci życie. Nawet jak świat będzie "prawie sprawiedliwy" to wystarczy jedna niesprawiedliwa sytuacja żeby narobić niezłego g**na i trzeba zdawać sobie z tego sprawę.

0
Wibowit napisał(a):

W sumie to należałoby zastanowić się czym jest sprawiedliwość żeby ocenić co jest nieuzasadnioną roszczeniowością, a co faktycznie domaganiem wymierzenia sprawiedliwości. Można jednak z cała pewnością podać oczywiste przykłady, np kiedy feministki domagają się parytetów w rekrutacji na lukratywne stanowiska to jest roszczeniowość, a jak prokurator domaga się dożywocia za rozjechanie przystanku z ludźmi po pijaku to jest sprawiedliwość.

Dlatego pisałem o równości osądów i równości osiągów. Obie równości stoją ze sobą w sprzeczności, musisz wybrać jedno kosztem drugiego. Trzecim rozwiązaniem jest oczywiście porzucenie obu równości.

Mówiąc "życie jest niesprawiedliwe" zwykle ma się na myśli:

  • gorsze predyspozycje niż inni - jeden rodzi się zdrowy, silny i inteligentny, inny rodzi się chory, słaby i głupi
  • gorszą sytuację życiową - jeden całe życie żyje w spokoju i systematycznie buduje swój majątek, status społeczny i relacje międzyludzkie, inny traci majątek, status, krewnych i znajomych z powodu nieszczęśliwych wypadków, oskarżeń, wojny, etc
  • zwykłego pecha w sensie braku okazji - jeden znajdzie się we właściwym miejscu i właściwym czasie, zauważy i wykorzysta okazję, która mocno rozwinie jego karierę, inny będzie tkwił w kraju, regionie czy firmie bez perspektyw i czekał, aż ktoś właściwy go wypatrzy,
  • etc

Nie bardzo widzę jak państwo mogłoby wyrównać te niesprawiedliwości rozsądnym kosztem i to tak, by uniknąć nadużyć i patologii.

  1. Teoretycznie (na razie) inżynierią genetyczną. Tylko że w takim układzie osoby urodzone przed wprowadzeniem takiego programu byłyby w czarnej d. i mogłyby słusznie domagać się renty której koszty przerzucono by na bardziej uzdolnione zmodyfikowane pokolenia.
  2. W sumie to już realizuje w ramach 'wellfare state'. Inna sprawa że jak na razie budżety średnio wytrzymują to obciążenie. Ale być może przy lepszym zarządzaniu i bardziej wydajnej dzięki postępowi technologicznemu gospodarce to by się trzymało kupy.
  3. Z takimi przypadkami faktycznie niewiele można zrobić, świat nigdy nie będzie idealny. Ale wydaje mi się że mógłby być dość dobry gdyby każdy miał równe szanse rozwoju, oraz wsparcie w nieszczęściu.
0

"Wspaniałe" pomysły!

  1. Teoretycznie (na razie) inżynierią genetyczną. Tylko że w takim układzie osoby urodzone przed wprowadzeniem takiego programu byłyby w czarnej d. i mogłyby słusznie domagać się renty której koszty przerzucono by na bardziej uzdolnione zmodyfikowane pokolenia.

Świetnie. Przeróbmy potomstwo tak by nie przypominało rodziców. Chociaż w ogóle po co tak kombinować? Weźmy plemniki od idealnego samca alfa i jajeczka od idealnej samicy alfa i wszczepmy wszystkim po kolei. Nie trzeba będzie się bawić w inżynierię genetyczną, a efekt będzie równie dobry albo i lepszy.

  1. W sumie to już realizuje w ramach 'wellfare state'. Inna sprawa że jak na razie budżety średnio wytrzymują to obciążenie. Ale być może przy lepszym zarządzaniu i bardziej wydajnej dzięki postępowi technologicznemu gospodarce to by się trzymało kupy.

Tak, mamy państwo opiekuńcze, ale i tak są miliony wygodnie żyjących przegrywów, którzy narzekają, że życie jest niesprawiedliwe. Kto i jak ma stwierdzić czy ich narzekania są słuszne?

  1. Z takimi przypadkami faktycznie niewiele można zrobić, świat nigdy nie będzie idealny. Ale wydaje mi się że mógłby być dość dobry gdyby każdy miał równe szanse rozwoju, oraz wsparcie w nieszczęściu.

Sam pomyśl - jeśli jesteś przedsiębiorcą i chcesz znaleźć pracownika to chyba nie będziesz przeszukiwał całego kraju w poszukiwaniu ukrytych talentów tylko będziesz szukał wśród tych, którzy dają się łatwo znaleźć i prezentują się atrakcyjnie dla ciebie. Jeśli masz dwóch gości do wyboru to skąd masz wiedzieć, że ten co nie potrafi się sprzedać jest lepszy od tego co potrafi się sprzedać? Do tego dochodzi fakt premiowania mobilności - jeśli jesteś gotów zmienić miasto, kraj czy kontynent w poszukiwaniu 10x lepszej pracy to karierę będziesz miał 10x lepszą niż gość, który boi się własnego cienia.

Ostatecznym celem byłoby pewnie stworzenie machiny w której każdy byłby jednakowym trybikiem i ta jednorodność miałaby być źródłem uniwersalnego szczęścia. Istny przepis na dystopię.

0
superdurszlak napisał(a):
Czulu napisał(a):

Akceptacja wyklucza walkę i na odwrót to chyba oczywiste. To o czym piszesz określiłbym jako że masz na myśli 'uznanie za fakt', ale odnoszę wrażenie że cześć osób tutaj dodatkowo proponuje bierność względem tego.

To nie jest odpowiedź na moje pytanie - pytałem, czy według Ciebie przyjęcie do świadomości, że coś jest takie a nie inne jest równoznaczne z zaakceptowaniem tego stanu rzeczy?

Oczywiście nie, dlatego pisałem o akceptacji a następnie wyjaśniłem co dokładnie mam namyśli z tym terminem.

Oznacza to można do woli kraść, zabijać, gwałcić i oszukiwać, a jedynym hamulcem jest prawdopodobieństwo ukarania przez pokrzywdzonych. Takie społeczeństwo, składające się z jednostek usiłujących wzajemnie się wyrolować nie może skutecznie funkcjonować, o ile może funkcjonować w ogóle.

Zatem przestańmy wręczać sobie nawzajem prezenty, a zamiast tego bijmy się rózgami po d**ach i wyrywajmy z rąk opłatek zamiast się nim dzielić. W końcu nie będę musiał tłumaczyć, że naprawdę nie chcę żadnych prezentów.

Nie widzę związku. Prezenty moglibyśmy wręczać równei dobrze gdyby Mikołaj istniał, jego nieistnienia nic tu nie zmienia.

Oczywiście że ma, przez analogię. Skoro uświadomienie sobie, że życie jest niesprawiedliwe miałoby być wystarczającym powodem, by walnąć tym wszystkim i dać sobie spokój z próbami postępowania sprawiedliwie / moralnie / wymierzania sprawiedliwości, to analogicznie można sobie odpuścić cyrk z prezentami, skoro Mikołaja nie ma, a co gorsza nie każdy dostaje to, czego chce i/lub na co zasługuje (vide rózga vs prezent).

Jestem pewien że ten obyczaj występuje w każdym kraju, także tych gdzie o św Mikołaju nigdy nie słyszano. Zresztą nawet w krajach gdzie Mikołaj jest znany, ludzie wręczają sobie prezenty w różnych okolicznościach np na urodziny.

Uznanie życie jest niesprawiedliwe ma z kolei oczywiste konsekwencje, chyba że dodamy 'Jeszcze jest, ale trzeba pracować nad tym żeby było'.

Jest i będzie, tak jak zawsze będą istnieć pijani kierowcy i piraci drogowi. Ba! Nawet jak uda się ich prawie wyplenić, to wystarczy jeden wyskok jakiegoś cymbała, żeby zniszczyć Ci życie. Nawet jak świat będzie "prawie sprawiedliwy" to wystarczy jedna niesprawiedliwa sytuacja żeby narobić niezłego g**na i trzeba zdawać sobie z tego sprawę.

Nie, to o czym piszesz to przestępstwa. Przestępstwa oczywiście zawsze będą ale to nijak się ma do istnienia sprawiedliwości, której wymierzanie polega miedzy innymi na karaniu tych przestępstw. Oczywiście pozostaje kwestią otwartą wymiar stosowanej kary oraz to czy w ogóle ukaranie sprawcy jest sprawiedliwe względem ofiary.

0
Wibowit napisał(a):

"Wspaniałe" pomysły!

  1. Teoretycznie (na razie) inżynierią genetyczną. Tylko że w takim układzie osoby urodzone przed wprowadzeniem takiego programu byłyby w czarnej d. i mogłyby słusznie domagać się renty której koszty przerzucono by na bardziej uzdolnione zmodyfikowane pokolenia.

Świetnie. Przeróbmy potomstwo tak by nie przypominało rodziców. Chociaż w ogóle po co tak kombinować? Weźmy plemniki od idealnego samca alfa i jajeczka od idealnej samicy alfa i wszczepmy wszystkim po kolei. Nie trzeba będzie się bawić w inżynierię genetyczną, a efekt będzie równie dobry albo i lepszy.

Nie bardzo rozumiem dlaczego należałoby z automatu założyć że podobieństwo do rodziców jest przez wszystkie strony (wliczając samych rodziców jak i dziecko) sprawą pożądaną. Zresztą nawet obecnie zdarza się że dzieci nie przypominają rodziców, i nic mi nie wiadomo o negatywnym wpływie tego na życie rodzinne.

  1. W sumie to już realizuje w ramach 'wellfare state'. Inna sprawa że jak na razie budżety średnio wytrzymują to obciążenie. Ale być może przy lepszym zarządzaniu i bardziej wydajnej dzięki postępowi technologicznemu gospodarce to by się trzymało kupy.

Tak, mamy państwo opiekuńcze, ale i tak są miliony wygodnie żyjących przegrywów, którzy narzekają, że życie jest niesprawiedliwe. Kto i jak ma stwierdzić czy ich narzekania są słuszne?

Powiem szczerze że nie wiem, to już są 'szczegóły implementacji' w które nie będę się wgłębiał. Analogicznie można zastanawiać się kto będzie rozsądzał spory i przestępstwa albo jak wybierzemy metodę wybierania władz państwowych, a jednak społeczeństwo jakoś je rozwiązuje ;)

  1. Z takimi przypadkami faktycznie niewiele można zrobić, świat nigdy nie będzie idealny. Ale wydaje mi się że mógłby być dość dobry gdyby każdy miał równe szanse rozwoju, oraz wsparcie w nieszczęściu.

Sam pomyśl - jeśli jesteś przedsiębiorcą i chcesz znaleźć pracownika to chyba nie będziesz przeszukiwał całego kraju w poszukiwaniu ukrytych talentów tylko będziesz szukał wśród tych, którzy dają się łatwo znaleźć i prezentują się atrakcyjnie dla ciebie. Jeśli masz dwóch gości do wyboru to skąd masz wiedzieć, że ten co nie potrafi się sprzedać jest lepszy od tego co potrafi się sprzedać? Do tego dochodzi fakt premiowania mobilności - jeśli jesteś gotów zmienić miasto, kraj czy kontynent w poszukiwaniu 10x lepszej pracy to karierę będziesz miał 10x lepszą niż gość, który boi się własnego cienia.

Możemy w nieskończoność mnożyć problematyczne przykłady ale przecież nie o to chodzi. Istotny jest kierunek, który może być tylko taki że albo wspieramy dążenie do społeczeństwa możliwie najbardziej sprawiedliwego i rozwiązywanie napotkanych problemów na bieżąco, albo uznajemy że życie jest nieodwołanie niesprawiedliwe i każdemu pozostaje jedynie troska o własny indywidualny interes.

0

Możemy w nieskończoność mnożyć problematyczne przykłady ale przecież nie o to chodzi. Istotny jest kierunek, który może być tylko taki że albo wspieramy dążenie do społeczeństwa możliwie najbardziej sprawiedliwego i rozwiązywanie napotkanych problemów na bieżąco, albo uznajemy że życie jest nieodwołanie niesprawiedliwe i każdemu pozostaje jedynie troska o własny indywidualny interes.

A nie można założyć, że życie jest nieodwołalnie niesprawiedliwe i jednocześnie rozwiązywać problemy na bieżąco, zgodnie z aktualną wiedzą? Gdzie jest sprzeczność? "Niesprawiedliwe życie" to nie jest nawet konkretny problem, by móc stworzyć plan jego rozwiązania. Sprawiedliwość nie ma precyzyjnej i spójnej definicji. Każdy ma własną definicję sprawiedliwości, a jak będziesz forsował swoją to zostaniesz, hmm, faszystą?

Inaczej rzecz biorąc: życie jest niesprawiedliwe, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto stwierdzi że życie jest niesprawiedliwe (według jego definicji oczywiście).

2

Życie. Śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową. Typowo przebiega z mniej lub bardziej dolegliwymi powikłaniami.

2

Taki mój mały rant, bo gościa nie trawię a youtube nachalnie sugeruje mi jego spam filmików za każdym razem jak pojawi się coś nowego:).

Widziałem kilka video w ostatnich tygodniach, i moje pierwsze wrażenia to to, że gość jest większym narzekaczem niż typowy Polak.
O ile dobrze pamiętam, to miał już wykształcenie techniczne ( elektronika?) z jakiegoś uniwersytetu/colleage ( nie pamiętam czy stopień BS czy MS), nie podobało mu się i poszedł na bootcamp frontendu ( na świeżaka, bez jakichkolwiek doświadczeń z programowaniem).
Później, hehe, nikt nie chciał dać szansy gościowi który nie mógł pochwalić się niczym innym w CV związanym z programowaniem niż ten nieszczęsny bootcamp. Wstawiał w opisie jakiegoś filmiku stronkę którą robił na tym bootcampie, i Panie, bida z nędzą ( ok, nie wymagamy żeby świeżak miał nie wiadomo co w CV, ale skoro to była jedyna rzecz jaką miał, to nie dziwię się, że nikt nie odpowiadał). Gościo zderzył się z małą ścianą w postaci pierwszej roboty i tyle, lol.
Druga sprawa jest taka, że w ciągu kilkunastu miesięcy przeskoczył przez X technologii i języków ( i znowu "wywalili mnie bo X") i zamast uprzeć się, że skoro zaczął Y to będzie dalej robił w Y, skakał na inne rzeczy. Ja osobiście zastanawiam się, na jakim jest poziomie, z tym ciągłym narzekaniem i pierdo**niem jak to źle i jakie te korpo złe. Bądź co bądź został youtuberem i stało się to jego pracą ( budowanie marki, ciągły spam, ). Nie wiem, ja bym jednak miał pewne opory żeby dawać komuś rady, lub być jakiegoś rodzaju autorytetem(?) i chciałbym najpierw zebrać pewnego rodzaju kompetencje ( tfu, słowo pachnie mi HR-em).

Jedyny rodzaj video produkowany przez niego który jest w miarę ok, to analiza "bullshitowych" ofert pracy ( czyli chcemy człowieka-orkiestrę, backend-frontend-grafik w jednym, albo ze sprzecznymi wymaganiami, albo ze śmieszną stawką). Tylko, że tamto to raczej dla brechty można obejrzeć.

Jak dla mnie w dużej mierze ten content śmierdzi "motywacyjnymi pseudo guru" na kilometr. Gdy ostantio sprawdzałem, produkował 1 filmik dziennie + 1 live stream ( który też był umieszczony na youtube - może już tak nie robi, nie wiem). A, i gdzieś tam było o tym, że był "1 dzień od wylądowania na bruku" ale się podniósł z dna, "płaci rachunki rodziców", jest mnóstwo o "samorozwoju". Czyli takie typowe motywacyjne treści dla hamerykańskiej widowni - wydaje mi się, że nieźle to kupują, a przynajmniej bardziej niż my:).

Koniec rantu, nie lubię płaczków i "och jak to źle". Szczególnie jak to wspomniał ktoś, zarabiać 50k usd i płakać to jest już raczej żałosne.

2

Mi również od dawna youtube spamuje kolesiem niesamowicie. Obejrzałem kilka (>5) jego filmów i o ile nie mam nic przeciw jego narzekaniu (każdy ma prawo narzekać sobie jak chce) to koleś się kreuje na typka co to lepiej wie niż inni bo ile on to nie przeżył przez swoje 2 lata "kariery". Koleś stwierdza że w każdej pracy jest niedoceniany i albo jemu dziękują albo on sam odchodzi i postanawia być "entrepreneur" bo wtedy nikt go nie wywali z roboty.
Śmieszne że koleś jest pewnie autorytetem dla masy młodych ludzi przez to że go tak nachalnie promują.

I te jego rady.
Przykład, jak ktoś chce referencje z poprzedniej pracy to daj telefon do kolegi-brata i jak zadzwonią niech ściemnia. Ciężko mi uwierzyć że koleś nadaje się na poważnego kontrahenta w IT(ja bym w życiu z kimś takim biznesów nie chciał robić), ale jako 'youtube couch' jest jak znalazł i to jest chyba jego target.

5

Po pierwsze jeżeli Youtube spamuje kolesiem (tak jak twierdzi kilka osób wyżej), to w prawym dolnym rogu pod miniaturką są takie 3 kropeczki (pojawią się po najechaniu na miniaturkę) gdzie można wybrać "Nie interesuje mnie". Dodatkowo zdradzę protipa, Youtube proponuje video na podstawie naszej ostatniej aktywności, więc jeżeli oglądacie śmieszne koty, to Youtube proponuje jeszcze więcej śmiesznych kotów, a jeżeli oglądacie narzekającego kolesia, to proponuje wam jeszcze więcej narzekającego kolesia. Nie oglądajcie go, to Youtube przestanie go proponować (mnie nie proponuje).

Po drugie jeżeli koleś narzeka, to powinniście być zachwyceni, ponieważ wszyscy mieszkańcy Wolski narzekają na coś lub na kogoś. PiS narzeka na LGBT, imigrantów, Niemców i "totalną opozycję", PO narzeka na PiS, a Wiosna na PO. W związku z tym programista, który narzeka na korporacje powinien być sensowną alternatywą dla Jarka K., Grześka S. oraz Roberta B.

Po trzecie być może koleś nie jest tak naprawdę ofiarą korpo, tylko bootcampu. Jeżeli kończył Lambdę, tak jak mi się wydaję, to ta szkoła bierze 17 procent od zarobków przez dwa lata, do 30k USD. To sporo kasy, nawet w USA...

5

Ta smutna muzyczka w tle to już jest rak-overflow.

PS. Jedyne co jest smutne w całym filmie, to amerykański system sprawiedliwości, który pozwolił poprzez pozew zrujnować byłego pracownika. U nas odpowiedzialność jest do wysokości 3 wynagrodzeń + 10 lat batalii sadowej. U nas wymiaru sprawiedliwości nie ma w ogóle, u nich rozszarpuje ludzi jak pitbull. Przydałoby się coś pośredniego.

Po obejrzeniu filmu jeszcze raz dochodzę do wniosku, że żale tego chłopaka są słuszne, ale skierowane w niewłaściwą stronę.
Faktycznie amerykański system sprawiedliwości, z tego co gość mówi, ssie.
Po pierwsze można zrujnować pracownika pozwem, po drugie pracodawca ma pełny dostęp do Twojej historii długów itp (i ich to interesuje).
To trochę też kwestia społeczna, ale mnie nigdy żaden pracodawca/klient nie pytał o moją przeszłość finansową lub karną. Szczególnie, że w Europie bycie dłużnikiem nie jest przestępstwem i nie masz obowiązku informować pracodawcy o stanie swojego zadłużenia, może się z nim najwyżej kontaktować komornik, jednakże w krajach zachodnich do stosunkowo wysokiego wynagrodzenia jesteś bezpieczny, z resztą są takie instytucje jak upadłość konsumencka itp. Co więcej, w europie większość danych osobowych, w tym o zadłużeniu, byłym zatrudnieniu itp. jest ściśle regulowana i nawet dostęp do nich przez banki jest ograniczony, a przez prywatne firmy niemożliwy.

Trochę mi to wszystko pachnie kończącym się dobrobytem w USA. Ludzie przyzwyczaili się do wysokiego standardu, do tego że mają pracę, za którą mogą mieć własny dom, jednakże rzeczywistość ekonomiczna, to boleśnie weryfikuje. Jeżeli praca tego chłopaka lub jego ojca, byłaby tyle warta na wolnym rynku, to otrzymaliby za nie takie właśnie wynagrodzenie. Jeżeli nie otrzymują, to znaczy, że nikt nie chce za taką pracę zapłacić. Jeżeli ktoś może na pracowniku zarobić 200 000, płacąc mu 100 000, to zatrudni go bez łaski.
Na wolnym rynku pracodawca zatrudniając pracownika nie robi mu łaski! Ja w poprzedniej firmie miałem takie akcje, że jak nie podobało mi się zachowanie szefa, to wychodziłem, a on jak w brazylijskiej telenoweli wybiegał za mną i przepraszał. To była wymiana równoważna - on potrzebował mnie, a ja jego. On mnie potrzebował bardziej, bo wisiały na nim kontrakty, których by nie dowiózł beze mnie, a na każdą rekrutację przychodzili tylko juniorzy mieniący się regularami, a czasem nawet seniorami (bo jak 3 lata to senior). Tutaj ewidentnie widać, że sytuacja jest odwrotna i jego oczekiwania finansowe niestety są nieopłacalne dla pracodawców, dlatego ma problem ze stabilnością relacji zatrudnienia/znalezieniem pracy.

Rozumiem, że gość jest web deweloperem, więc przecież nie musi polegać na stałej pracy i może sam pozyskiwać klientów lub wejść z kimś we współpracę, jednakże wtedy będzie konkurował na wolnym rynku z osobami mieszkającymi w Indiach i ponoszącymi koszty życia w Indiach.

Życie czasem jest okrutne. Ja skończyłem trudne techniczne studia ze świetnym wynikiem, pracowałem w dobrych firmach w swojej branży, robiłem doktorat,.. a pod koniec miesiąca zastanawiałem się, czy zapłacić w tym miesiącu za prąd, czy kupić sobie jogurt na kolację, a jak sprawdzałem konto, to problem znikał, bo bank wziął 5 złotych prowizji i już nie miałem na prąd. Żyłem też w ciągłej presji, bo chociaż miałem zatrudnienie w okolicach minimalnej, to na moje miejsce była zawsze 10 studentów chcących pracować za wpis do portfolio, a nawet myślę, że znalazłby się taki, który by dopłacił.
Taki jest rynek, zacząłem żyć z programowania, chociaż wymagało to ode mnie pracy w okresie przekwalifikowania na poziomie 14 godzin dziennie 7 dni w tygodniu. Szczęśliwie już doktorat miałem interdyscyplinarny z informatyki i badania związane z programowaniem, więc miałem "podstawy", które pozwoliły znaleźć mi pracę.
Mogłem usiąść, rozłożyć ręce i płakać, że państwo złe, korporacje złe, okradają mnie i krzywdzą i trzeba zabrać sąsiadowi i dać mi.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1