Bootcamp, gwarancja pracy

1

Hey! Chciałbym zasięgnąć opinii bardziej doświadczonych programistów. Skończyłem obecnie liceum, od kilku lat uczyłem się programowania (głównie web fullstack i czasem coś z okolic C), zrobiłem kilka projektów. Jednak widzę, że wraz z ubiegiem czasu coraz więcej osób przypada na jedno juniorskie miejsce na rynku pracy IT.

Uważam, że dobrym wyjściem dla mnie będzie pójście na jakiś fajny bootcamp (np. frontend czy java backend dev, whatever), który daje mi gwarancję pracy i skorzystanie z niej. Nie chodzi mi tu stricte o wiedzę, a o gwarancję pracy. Tak, wiem, że pewnie będzie to g*wniane stanowisko (z tej gwarancji), ale JAKIEŚ BĘDZIE (w IT). Spowoduje to, że jeśli tam przepracuje z rok czy 2 lata, to będę miał już to doświadczenie komercyjne, a z nim powinno pójść łatwo przy aplikacjach na bardziej "wyszukane" oferty pracy.

Co sądzicie?

Pozdrawiam

2

Nie korzystałem z kodilli (ani innego bootcampu), ale jakiś miesiąc temu czytałem o ich gwarancji pracy bo temat był poruszany na grupie fejsbukowej.

Co mi się rzuciło w oczy:

  • twój mentor z kodilli, po skończeniu bootcampu co tydzień wysyła Ci 5 ogłoszeń na które MUSISZ wysłać CV (ofc robisz to z ich poczty, aby widzieli w jaki sposób to robisz).
  • potem Ty masz szukać 5 ogłoszen tygodniowo, wysylac je mentorowi i na nie aplikować.

A co jesli ogloszenia sie skonczą? Albo mentor bedzie CI wysylac ogloszenia na testera manualnego a Ty robiles bootcamp javowy? Nie wysylajac cv na to ogloszenie, lamiesz regulamin "gwarnacji pracy". Nie pamietam czy bylo cos tam o lokalizacji tych ogloszen.
Dodatkowo spojrz na rozpiske takiego bootcampu, nie jest to najwyzszych lotów, a jednak 14k+ na kurs z gwarancją to nie są małe pieniądze.
Słowa gwarancja pracy ładnie brzmią, ale łatwo jest "złamać" regulamin i pieniędzy już nie odzyskasz.

7
  • Butkamp nie daje Ci gwarancji pracy, a robi z Ciebie jedynie pajaca na którego patrzą się z politowaniem nawet do PHP..
  • Gwarancję pracy daje Ci wiedza oraz umiejętności jej sprzedania.
  • Gwarancję pracy dają Ci jakieś zrealizowane projekty niezależnie czy do szuflady, online, dla klienta.
1

Skoro uczysz się kilka lat to może zamiast marnować czas na bootcampy lepiej aplikować na stanowiska juniorskie?

1
tdudzik napisał(a):

@Vaversky: a masz możliwość pójścia na (dobre) studia?

Mieszkam w Lublinie i obecnie mam dylemat dotyczący wyjazdu do Warszawy. Rodzice polecają zostać w Lbn jeszcze przez 3 lata (I stopień studiów) i dopiero potem wyjechać. Ja jednak sądzę, że w Warszawie jest duuuuuuuuuuuuuużo lepszy rynek pracy IT, lepsze uczelnie, lepsze możliwości stażu. Co sądzicie na ten temat? Wyjeżdżalibyście już teraz na moim miejscu czy po tych "3 latach"?

2
Vaversky napisał(a):
tdudzik napisał(a):

@Vaversky: a masz możliwość pójścia na (dobre) studia?

Mieszkam w Lublinie i obecnie mam dylemat dotyczący wyjazdu do Warszawy. Rodzice polecają zostać w Lbn jeszcze przez 3 lata (I stopień studiów) i dopiero potem wyjechać. Ja jednak sądzę, że w Warszawie jest duuuuuuuuuuuuuużo lepszy rynek pracy IT, lepsze uczelnie, lepsze możliwości stażu. Co sądzicie na ten temat? Wyjeżdżalibyście już teraz na moim miejscu czy po tych "3 latach"?

Rodzice mają rację. W Lublinie spokojnie złapiesz robotę na miejscu. Mało tego nawet z rocznym doświadczeniem na miejscu możesz poszukać zdalnej dla firmy z Waw. jest ich tam troszkę więc żaden problem.
Nie wiem jak droga z Lublina do Wawy dziś, bo kiedyś była tragiczna ale autem leci się tam w godzinę z minutami (120km chyba). Siedziałbym tu, robił uczelnię, bo jest dość spoko. Kontakty. Wpadł do koła .NET, bo na pewno chłopaki kontynuują jakieś uczelniane zabawy z tym związane. Robotę dodatkowo żeby dorobić, i złapać doświadczenie, a na Wawkę przyjdzie jeszcze czas.

1

Też jestem zdania jak inni. Skoro już kilka lat się uczysz developerki, to nie ma sensu marnować czasu i pieniędzy na bootcamp.
Masz nadmiary kasy? Można to lepiej wykorzystać.
Nie masz kasy i chcesz wziąć kredyt? Rozpędź się i uderz w ściane :)

Nawet jeśli się zdecydujesz tam iść, to biorąc pod uwagę to, że się uczysz od kilku lat, po prostu byś się tam nudził.

Siadasz, wymyślasz projekt i przekładasz to na kod.
Napotkasz problem? Googlujesz.
Materiałów jest ogrom, blogów, postów na forum, książek. Nie za 14k a za kilkadziesiąt złotych maks.

1
tdudzik napisał(a):

A ja mam inne zdanie niż kolega @Hispano-Suiza :) Jak tylko masz możliwość studiowania na PW/UW to bym uciekał do Warszafki. Lepsza uczelnia i większe możliwości. ;)

Lepsza uczelnia z jakiego powodu? Każda uczelnia realizuje ten sam program lepiej bądź gorzej. Studia jako tako nie uczą pod konkretną pracę, a dają wiedzę informatyczną jak nazwa wskazuje. Lublin jest miastem ultra tanim, i ładniejszym niż Warszawski beton. Jeżeli ma opcję mieszkania z rodzicami to pracę jako front znajdzie. Nabije doświadczenia, i wjedzie do tej upragnionej Wawy na białym koniu, a nie koń na nim.

10

Tak, wiem, że pewnie będzie to g*wniane stanowisko (z tej gwarancji), ale JAKIEŚ BĘDZIE (w IT). Spowoduje to, że jeśli tam przepracuje z rok czy 2 lata, to będę miał już to doświadczenie komercyjne, a z nim powinno pójść łatwo przy aplikacjach na bardziej "wyszukane" oferty pracy.

O, sancta simplicitas :D :D Dostaniesz gwarancje pracy na słuchawce w helpdesku (pani Bożena dzwoni bo drukarka nie działa, albo bateria w myszce się wyczerpała) albo ewentualnie jak będziesz miał szczęście to jako tester manualny i będziesz klikać cały dzień po jakichś g**no-aplikacjach. Ani jedno ani drugie nie przyda sie ani trochę podczas szukania pracy developera, a ty zmarnowałeś właśnie 20k na bootcamp i 2 lata na słuchawce. Dobra robota! :D

2

Samemu się trzeba uczyć, na studiach też się sam w dużej mierze uczysz, namnożyło się butkampów a wraz z nimi oskarków i julek z nadętym ego co myślą że, coś umieją. A potem portale piszą że, mamy przesyt informatyków.

7

U nas CV z wpisanym butkampem automatycznie leci do kosza i pewnie duzo innych firm tez tak zaczelo albo zacznie robic sadzac po poziomie kandydatów.

2

mój brat założył firmę w Krk mówił że jak miał CV z bootcampu(kodilla, coders lab) to do kosza..ale to chyba dlatego że jest po informie i ma niesmak do bootcampow, na praktykanta miał 70CV wiec mógł sobie pozwolić na taką selekcje

1
Vaversky napisał(a):

Hey! Chciałbym zasięgnąć opinii bardziej doświadczonych programistów. Skończyłem obecnie liceum, od kilku lat uczyłem się programowania (głównie web fullstack i czasem coś z okolic C), zrobiłem kilka projektów. Jednak widzę, że wraz z ubiegiem czasu coraz więcej osób przypada na jedno juniorskie miejsce na rynku pracy IT.

Uważam, że dobrym wyjściem dla mnie będzie pójście na jakiś fajny bootcamp (np. frontend czy java backend dev, whatever), który daje mi gwarancję pracy i skorzystanie z niej. Nie chodzi mi tu stricte o wiedzę, a o gwarancję pracy.

Nie ma czegoś takiego jak gwarancja pracy na początku kariery. No chyba, że koligacje rodzinne, byłbyś synem jakiegoś prezesa, to pewnie miałbyś gwarancję pracy.

A tak normalnie to normalne jest, tak jak w tym zawodzie, jak w innych, że pewną pozycję na rynku pracy("gwarancję") zdobywa się dopiero na jakimś etapie swojej kariery i to też nie zawsze.

Natomiast jak się nie ma takiej pozycji, to nie należy szukać "gwarancji pracy", tylko się rozwijać na kilku poziomach, skrótowo można powiedzieć, że na dwóch:

  • wiedza/umiejętności (czyli musisz coś umieć, bootcamp może ci pomóc, ale może ci pomóc nauka w domu, whatever works), bo jako programista chcesz coś sprzedać, świadczyć jakieś usługi (programistyczne) - więc musisz mieć co sprzedać, musisz umieć programować/mieć odpowiednią wiedzę.
  • musisz też wiedzieć jak to sprzedać, czyli autoprezentacja, pewność siebie, czy ogólna umiejętność "znajdowania pracy". To są umiejętności tzw. "miękkie". Jeśli bootcamp ma ci pomóc to prędzej taki bootcamp, w którym będzie jakieś odgrywanie scenek rekrutacji albo poradnik jak pisać CV itp. a nie sam "papierek skończenia bootcampu".
2

Powiem szczerze że dla programistów pracy jest dużo, więc jeżeli ktoś chce to bez problemu pracę znajdzie. Jeżeli przez 2 lata przyłożysz się do nauki i faktycznie będziesz się uczył, to żadne botcampy nie będą Ci potrzebne. Ja jestem tego dobrym przykładem, byłem na wielu rozmowach, parę ofert odrzuciłem bo po prostu firma mi się nie spodobała albo nie byłem przekonany do technologii ale w końcu dostałem się do firmy na której mi zależało. Byłem uparty, chodziłem na rozmowy, uczyłem się tego w czym wypadałem słabo no i się udało mimo tego że rekrutacja była bardzo trudna i już mam trochę lat na karku ;-] Więc się nie poddawać, nie siedzieć na necie w tematach jak zostać programistą a po prostu się uczyć, nikt Was za rękę nie będzie prowadził.

1

U mnie w firmie szukaliśmy juniora albo praktykanta. Zaczęły napływać CV przekwalifikowujących się po bootcampach. Jedyne co z tego mamy to statystykę zawodów jakich przedstawiciele poczuli powołanie do bycia programistą. Nie żebyśmy nie dali komuś szansy. Co bardziej obiecujący zostali zaproszenie na rozmowę, ale okazało się to tylko stratą czasu. Niestety ale w tej branży bez studiów niedyrydy (oczywiście są chlubne wyjątki od tej reguły).

4

Nie żebym się jakoś specjalnie czepiał ale całe to odrzucanie CV ludzi po bootcampach z automatu, jeśli faktycznie ma miejsce to jest żałosne a rekrutacja działa w dwie strony i należy o tym pamiętać. Stosunkowo łatwo też obsmarować firmę na portalach typu gowork czy innych forach, wtedy pewnie i CV zacznie przychodzić mniej i nie będzie problemu. Zastanawiam się tylko czy nie podpada to przypadkiem pod dyskryminację ze względu na to gdzie i kto się postanowił kształcić, z samorodkami może być podobnie ale i tak bardzo trudno to udowodnić. Tak samo można by się zastanawiać nad tym jak wpływa to gdzie mieszkacie na szanse żeby dostać gdzieś robotę bo relokacja kosztuje.

Mam wrażenie że jedni drugich tylko nakręcają tzn. w mediach pisanie o tym ile to nie brakuje specjalistów, przykłady tych którzy się przekwalifikowali i dostali pracę (możliwe jakieś ustawki), potem odwalanie nawet takich którzy po takim bootcampie faktycznie dobrze rokują, bo tylko studia najlepsze. O ile koszt takiego bootcampu rzędu 10 a może nawet 20K jest jako tako znośny, to koszt studiów, zwłaszcza poza miastem w którym mieszkacie i daleko to koszt znacznie większy i też nie ma pewności że się zwróci. Pozaciągacie kredyty (no sorry, nie Wy tylko rodzice) a potem pewnie jeden z drugim wyjedzie za granicę pracując na zmywaku na długi które i tak trzeba będzie spłacić.

3

Ale to przepraszam mamy nie odrzucać CV z poprawności politycznej czy jak? Zapraszając kogoś na rozmowę wydatkuje się pieniądze, bo czas którzy rekruterzy poświęcą na nią kosztuje. Zaprasza się tych co mają choćby szansę spełnić wymagania.

Tak na marginesie to wielkich wymagań na początek się nie stawia. Okazuje się jednak, że taki prosty test jak Fizz buzz wymiata zdecydowaną większość

3

Stosunkowo łatwo też obsmarować firmę na portalach typu gowork czy innych forach, wtedy pewnie i CV zacznie przychodzić mniej i nie będzie problemu.

Wiele opinii złych widziałem o firmie, a weryfikowałem je z ludźmi pracującymi w danym miejscu. Często ma się znajomego>znajomego, który ma znajomego (...). Większość tych opinii to często pajacowanie. A w dużych korpo to raczej kwestia zespołu do którego trafisz.

Zastanawiam się tylko czy nie podpada to przypadkiem pod dyskryminację ze względu na to gdzie i kto się postanowił kształcić, z samorodkami może być podobnie ale i tak bardzo trudno to udowodnić.

Nie wycieraj sobie gęby wyświechtanym słowem 'dyskryminacja'. Każdy ma prawo zatrudniać w firmie kogo chce, a Twoje nowomodne słownictwo raczej nie spowoduje rewolucji. Na szczęście. Czyli jeżeli firma chce kandydata po studiach to tak jest, i możesz krzyczeć ile chcesz, a tego nie zmienisz. Na szczęście ponownie.

Mam wrażenie że jedni drugich tylko nakręcają tzn. w mediach pisanie o tym ile to nie brakuje specjalistów, przykłady tych którzy się przekwalifikowali i dostali pracę (możliwe jakieś ustawki), potem odwalanie nawet takich którzy po takim bootcampie faktycznie dobrze rokują, bo tylko studia najlepsze.

Wstań z nocnika. Media za darmo nie podłapują takich tematów. Trzeba dobrze posmarować tu, i tam. A nie smaruje rynek tylko szkoły zbijające miliony na naiwniakach. Dobrze rokują po bootcampie, a nie mogą przejść rozmowy technicznej? Może frytki do tego? :-)
Jak firma po przeleceniu 100CV wannabe widzi, że wszyscy prezentują poziom podłogi w piwnicy to zwyczajnie dają sobie spokój, bo dla nich to strata czasu czyli pieniędzy.

O ile koszt takiego bootcampu rzędu 10 a może nawet 20K jest jako tako znośny, to koszt studiów, zwłaszcza poza miastem w którym mieszkacie i daleko to koszt znacznie większy i też nie ma pewności że się zwróci. Pozaciągacie kredyty (no sorry, nie Wy tylko rodzice) a potem pewnie jeden z drugim wyjedzie za granicę pracując na zmywaku na długi które i tak trzeba będzie spłacić.

Proponuję jednak martwić się swoim portfelem, a nie ludzi idących na studia. Studia to nie jest proces na który wywalasz jednorazowo 30k. Pakujesz co miesiąc kwotę X gdzie masz szansę szybko złapać jakiś płatny staż/pracę, i ulżyć rodzicom czy też całkiem się samemu utrzymać z ewentualną ich lekką pomocą. Pomijam dodatkowe uciechy płynące ze studiowania, i nie mam na myśli chlania.

3

A ja powiem inaczej. Kilku moich znajomych prowadzi regularnie kursy na tzw. bootcampach, które bootcampami nazywaja hejterzy, bo są to zwyczajne kursy trwające około 9 miesięcy. (tyle co rok studiów, tylko w trybie zaocznym). Jak byłem na studiach, które rzuciłem, bo były bez sensu (to było dawno temu, może coś się zmieniło, ale na początku milenium, to na informie programowanie, to było jakieś 5% całości), to MARZYŁEM, żeby uczyli mnie tak kompetentni i przygotowani do zajęć deweloperzy, zamiast tych pożal się Boże nauczycieli akademickich, których miałem na politechnice, z materiałami przygotowanymi 10 lat temu i nie rewidowanymi.

Mówię, to było dawno temu - może się zmieniło. Z innej strony, szczerze radzę iść na studia i to nie dla wiedzy, ale dlatego, że Cie zjedzą hejterzy, którzy nie mogą zaakceptować faktu, że ktoś po 5 latach może być midem, który radzi sobie ze wszystkimi zadaniami, zamiast być świeżym absolwentem studiów na stażu, którego trzeba prowadzić za rękę.

Idź na studia i nie popełniam mojego błędu, nie rzucaj ich, bo całe życie będziesz czytał na forach o wyrzucaniu CV takich ludzi, jak Ty, którzy przecież muszą być mniej wartościowi, bo nie zdali takich przedmiotów, jak logistyka, fizyka i socjologia, nie łazili na powtarzające się wykłady i nie czekali 3 godzin na okienku miedzy zajęciami, tylko w tym czasie programowali w jakieś fajnej firmie.

Hejtu będzie coraz więcej, bo wysokie zarobki przyciągają ludzi, którzy się faktycznie do tego nie nadają, a chcą się przekwalifikować.

Właściwie, to rozumiem postawę ostrożności wobec osób bez studiów, bo jak potem rozróżnić pasjonata, który olał studia, bo chciał być jak John Carmack od jakiegoś janusza, który wyczytał na o2, że programista zarabia 20k?

5

A propos gwarancji pracy to mi się fajny dowcip przypomniał

Rozmowa rekrutacyjna w pewnej firmie, zwanej Janusz&Januszek

- No dobrze, to może powie mi Pan, co Pan wie o naszej firmie?
- Tato... daj już spokój...
1
Sarrus napisał(a):

Ale to przepraszam mamy nie odrzucać CV z poprawności politycznej czy jak? Zapraszając kogoś na rozmowę wydatkuje się pieniądze, bo czas którzy rekruterzy poświęcą na nią kosztuje. Zaprasza się tych co mają choćby szansę spełnić wymagania.

Nie, chodzi mi o równe szanse. Nie po to ktoś wywalił min. 10K na 3 mies. kurs, żeby potem kogoś takiego skreślać, bo dużo CV przychodzi. A z takiej próby 100 ludzi po bootcampach z całą pewnością da się wyselekcjonować kilku którzy by się mogli potencjalnie nadawać. Chodzi mi tylko o to żeby ktoś nie czuł się pokrzywdzony.

5
drorat1 napisał(a):
Sarrus napisał(a):

Ale to przepraszam mamy nie odrzucać CV z poprawności politycznej czy jak? Zapraszając kogoś na rozmowę wydatkuje się pieniądze, bo czas którzy rekruterzy poświęcą na nią kosztuje. Zaprasza się tych co mają choćby szansę spełnić wymagania.

Nie, chodzi mi o równe szanse. Nie po to ktoś wywalił min. 10K na 3 mies. kurs, żeby potem kogoś takiego skreślać, bo dużo CV przychodzi. A z takiej próby 100 ludzi po bootcampach z całą pewnością da się wyselekcjonować kilku którzy by się mogli potencjalnie nadawać. Chodzi mi tylko o to żeby ktoś nie czuł się pokrzywdzony.

LOL. Skąd Ty się typie urwałeś?
Czy firma do której aplikujesz kazała Ci wywalić 10k na kurs? NIE. To Twój problem, że zapłaciłeś za coś 10k, 15k czy 20k, a mogłeś kupić 3 książki za 300zł max. dostając dokładnie tę samą wiedzę. Równe szanse, i co jeszcze? :-)
Ja chcę być lekarzem. Skończyłem kurs medyczny 3 miesięczny, a nie chcą mnie w szpitalu. Domagam się równych szans! Skąd się biorą tak głupi ludzie na tym forum?

renderme napisał(a):

Idź na studia i nie popełniam mojego błędu, nie rzucaj ich, bo całe życie będziesz czytał na forach o wyrzucaniu CV takich ludzi, jak Ty, którzy przecież muszą być mniej wartościowi, bo nie zdali takich przedmiotów, jak logistyka, fizyka i socjologia, nie łazili na powtarzające się wykłady i nie czekali 3 godzin na okienku miedzy zajęciami, tylko w tym czasie programowali w jakieś fajnej firmie.

Bez urazy ale brzmisz jak płaczący wysryw, który chciał być mądrzejszy rzucając studia, a dziś jęczy, że to był błąd. Studia dają jedną ważną rzecz. Jak już je kończysz to jest to znak dla firmy, że faktycznie masz jakieś predyspozycje/zainteresowania w tym kierunku. Ciężko mi ogarnąć jakiegoś człowieka po socjologii, który nagle poczuł miłość do programowania/pensji. Kto kazał iść na takie studia? Mógł sobie zrobić jako drugi kierunek skoro to go interesowało, i nie jęczeć później.

2

Ale to jest czysta matematyka i biznes. Powiedzmy że mam firmę i chce zatrudnić Juniora. Mój budżet pozwala na przeprowadzenie 100 rozmów kwalifikacyjnych. Jako że mam wielu znajomych z branży i sam prowadzę statystyki wiem że na 100 studentów rozmowę przejdzie około 15 osób, na 100 samoukow przejdzie 10 osób a na 100 bootcampowcow 5 osób. Chyba nie muszę mówić jak segregowałbym CV i które wyrzucał do kosza gdybym miał ich nadmiar.
A piszę to jako samouk :) Celem tego wpisu jest pokazanie jak wydaję mi się że myślą firmy - i wcale im się nie dziwię.

1

Pomijając powyższe dyskusje polecam zajrzeć tutaj: https://kodilla.com/pl/gwarancja

Zobaczcie co oni oferują. Nie ma co się dziwić, że potem takie tematy są zakładane, jeśli wabią CIę słowami "znajdziesz pracę pół roku po skończeniu kursu z naszą pomocą. Jeśli nie to zwracamy koszta całkowite"
A poniżej między innymi opis tego co wspominałem na pierwszej stronie:

Znalezienie ofert pracy idealnych dla Ciebie
Współpraca z Konsultantem ds. Zatrudnienia przy wysyłaniu CV polega na Twoim aktywnym działaniu, ze stałym wsparciem z naszej strony.
Konsultant co tydzień wyśle Ci 5 ofert pracy i/lub kontaktów do firm prowadzących rekrutacje, na które musisz wysłać wymagane w ofercie dokumenty (CV, portfolio, list motywacyjny itp.).
W ramach nauki szukania pracy, zobowiązujesz się co tydzień samodzielnie znajdować min. 5 ofert, na które chcesz zaaplikować i przesłać je do akceptacji Konsultantowi ds. > Zatrudnienia. Jeśli Konsultant zaakceptuje znalezione przez Ciebie ogłoszenia, kandydujesz do tych firm.

Jeśli otrzymasz ofertę pracy, proces cotygodniowego przesyłania CV zostaje przerwany.

A no i jeszcze to:

Pierwsi kursanci z Programem Gwarancja Pracy w IT jeszcze nie ukończyli szkolenia, ale szacujemy, że ok. 80-90% z nich znajdzie pracę w branży.

Co prawda było to dodane pod koniec 2018, ale mimo to są to mocno odważne słowa.

6

Warto zdawac sobie sprawe, ze jak ktos Ci zaproponuje 1/8 etatu za 13 zl/h, 300km od Twojego domu, to musisz to przyjac ;)

1
drorat1 napisał(a):
Sarrus napisał(a):

Ale to przepraszam mamy nie odrzucać CV z poprawności politycznej czy jak? Zapraszając kogoś na rozmowę wydatkuje się pieniądze, bo czas którzy rekruterzy poświęcą na nią kosztuje. Zaprasza się tych co mają choćby szansę spełnić wymagania.

(...) A z takiej próby 100 ludzi po bootcampach z całą pewnością da się wyselekcjonować kilku którzy by się mogli potencjalnie nadawać.

Dlatego napisałem, że paru zostało zaproszonych, ale nie osiągają poziomu drugiego roku studiów.

Nie, chodzi mi o równe szanse

Nikt nikogo nie odrzuca ze względu na płeć czy wyznanie. Liczy się to co umie. Nigdy nie będzie równych szans bo wszyscy nie umiemy wszystkiego

. Nie po to ktoś wywalił min. 10K na 3 mies. kurs, żeby potem kogoś takiego skreślać, bo dużo CV przychodzi

Nikogo nie obchodzi ile ktoś wydał na własną edukację. To jest jego sprawa.

Chodzi mi tylko o to żeby ktoś nie czuł się pokrzywdzony.

Czy ty czytasz czasem to co piszesz? W firmie się zatrudnia ludzi, żeby przynosili zysk, a nie żeby kogoś niańczyć.

2

"Nie wycieraj sobie gęby wyświechtanym słowem 'dyskryminacja'. Każdy ma prawo zatrudniać w firmie kogo chce, a Twoje nowomodne słownictwo raczej nie spowoduje rewolucji. Na szczęście. Czyli jeżeli firma chce kandydata po studiach to tak jest, i możesz krzyczeć ile chcesz, a tego nie zmienisz. Na szczęście ponownie."

No właśnie nie do końca chodzi o wycieranie sobie gęby słowem, bo to jest po prostu termin prawny i nie jest tak, że każdy ma prawo zatrudniać w firmie kogo chce. Od jakichś dwudziestu lat nie możesz tego robić i jak najbardziej dyskryminacja pod jakimkolwiek względem (czy to osoba po bootcampie, czy surfer, czy ksiądz) jest zwyczajnie nielegalna.

2

Jako, że zacząłeś sam się uczyć programować jeszcze w liceum to raczej przypuszczam, że jesteś bardzie rozgarnięty w programowaniu, niż niejeden stażysta jaki przychodzi do firmy (choć z drugiej strony jak widzę w statystykach konta 0 postów technicznych na 12 wszystkich to może się mylę).
Dlatego mówię ci aplikuje od razu do pracy. Np etat 2/5.
Najlepiej do jakieś korporacji, bo tym nie przeszkadza, by szkolić ludzi, masz większą szansę od kogoś się uczyć.
Podczas rozmowy nie żądaj wielkich kokosów, tylko powiedz szczerze: umiem tyle a tyle, pewnie to jest niewiele, ale liczę, że w waszej firmie zdobędę niezbędne doświadczenie.

Bootcampy omijałbym szerokim łukiem. Większość to jest po prostu sposób na wyciąganie kasy od naiwniaków. Jedyny bootcamp jaki ma sens to taki, w który firma traktuje jako proces rekrutacji dla siebie (Bootcampowicze – czy ktoś widział, ktoś zna, ktoś pracował z???).
Ale to w zasadzie sprowadza sie do aplikowania do firmy.
Dlatego mówię ci idź i aplikuj do kilku firm, w najgorszym razie zedrzesz nieco buty.

0

Bez urazy ale brzmisz jak płaczący wysryw, który chciał być mądrzejszy rzucając studia, a dziś jęczy, że to był błąd. Studia dają jedną ważną rzecz. Jak już je kończysz to jest to znak dla firmy, że faktycznie masz jakieś predyspozycje/zainteresowania w tym kierunku. Ciężko mi ogarnąć jakiegoś człowieka po socjologii, który nagle poczuł miłość do programowania/pensji. Kto kazał iść na takie studia? Mógł sobie zrobić jako drugi kierunek skoro to go interesowało, i nie jęczeć później.

Oczywiście... Najlepiej idź na sieci, bo to najłatwiej zdać. hehehe :D

Jak ktoś się nadaje do pracy to sobie ją znajdzie, a jak komuś udało się znaleźć pracę bez umiejętności zawodowych to i tak z niej wyleci.

2

Dawno nie było nic o bootcampach, ale widzę że w firmie @Hispano-Suiza jakiś bootcampowicz zrobił drop'a na produkcji :D

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1