Odniosę się do 2 komentarzy od @renderme:
Zanim podpiszesz cyrograf... Obserwacje umów B2B
przeczytaj jeszcze raz: tam jest napisane, że odpowiada do łącznej sumy, a w okreslonych przypadkach nie do łącznej sumy, ale do wysokosci szkody (np. 100 000 000$)
Chodzi o ten post - Zanim podpiszesz cyrograf... Obserwacje umów B2B
Jeśli tak, to pozwolę się nie zgodzić. Fragment Usługobiorca odpowiada za szkodę do wysokości łącznej sumy wynagrodzeń za świadczone Usługi z okresu 6 miesięcy poprzedzających zdarzenie, chyba że [...]
jest nieprecyzyjny i pozwala się zinterpretować tak, że w wyszczególnionych przypadkach odpowiedzialność zostaje wyłączona. Oczywiście, może z innych zapisów umowy wynika coś innego, tylko zacytowany fragment jest zbyt wąski, ale co do zasady - takie, pozornie redakcyjne drobiazgi, mogą mieć znaczenie. Pamiętasz chociażby słynną aferę Rywina i "lub czasopisma
"? To jest trochę na tej zasadzie.
Albo inaczej: powiedzmy, że mamy w umowie taki zapis:
Cerrato wypłaci Renderme odszkodowanie w wysokości 500zł za każdorazowe uderzenie, chyba że uderzy go w twarz, jajka, lewą stopę.
Jak to rozumiesz? Bo zapis jest analogiczny do tego, o którym rozmawiamy. Domyślamy się, że celem zapisu z umowy B2B było określenie limitu odszkodowania do wypłacenia oraz określenie sytuacji, w których odszkodowanie jest ponoszone w pełnej wysokości, ale zacytowany fragment pozwala (a, moim zdaniem, nawet powinno się interpretować) w taki sposób, że w podanych przypadkach NIE odpowiada za szkodę. Tak samo jak w moim przykładzie - jak Cię kopnę w brzuch to 500 zł się należy, ale za kopniaka w krocze nie płacę ;)
Zanim podpiszesz cyrograf... Obserwacje umów B2B
Sądy zwykle nie są tak brutalne i kary wymierzają proporcjonalne do skali działalności i usługi. Raczej wątpie, żeby znalazł się sąd, który wymierzy milionowe kary w sytuacji rocznego kontraktu na 200 000 pln. Utrzymuje kontakty z paroma prawnikami i też pytałem jaka tu jest praktyka i poza jakimis mega rzadkimi świrami-sędziami, kara jest zwykle proporcjonalna do kosztów usługi. Co więcej, jestesmy w dosc dobrej sytuacji, bo nikogo nie narazamy na utratę zdrowia i życia, a wtedy kary są większe. Co wiecej, w przypadku roszczenia B2B nie ma opcji na bankructwo konsumenckie
OK, są duże szanse, że sąd weźmie pod uwagę okoliczności, ale jest ryzyko, że potraktuje programistę na JDG jako profesjonalistę, który powinien wiedzieć co robi i w pełni odpowiadać za powstałe z jego winy szkody. To trochę jak z budowlańcem, który dostał robotę za 8k - miał zrobić jakieś drobne prace. Ale tak się rozpędził z kuciem, że rozwalił cała ścianę na parterze, w wyniku czego zawalił się cały budynek i szkody powstały na kwotę 20 milionów złotych. Czy myślisz, że sąd powie OK, wprawdzie zniszczyłeś w efekcie swojego braku profesjonalizmu budynek, zawaliło się 15 mieszkań wraz z wyposażeniem i szkody powstały na 20 milionów, ale ponieważ to była drobna praca z wynagrodzeniem 8 tysięcy, więc zapłacisz odszkodowanie w wysokości 50 tysięcy i temat zamykamy, wszystko jest OK
?
poza jakimis mega rzadkimi świrami-sędziami, kara jest zwykle proporcjonalna do kosztów usługi.
OK, ale nie mieszajmy pojęć: kara umowna to jedno i tutaj rzeczywiście, wpisanie jakiejś kwoty z czapy może być podważone. Ale odszkodowanie (i/lub zadośćuczynienie) jest innym narzędziem i tutaj raczej sąd nie powinien tego podważać (patrz przykład powyżej z wyburzeniem przypadkowo domu wraz z mieszkańcami i wyposażeniem). Różnica jest taka, że kara to taka ryczałtowa forma obciążenia drugiej strony, niezależnie od tego, czy realnie szkody powstały, czy nie. A odszkodowanie wymaga udowodnienia, że szkody zostały poniesione. Jeśli Twój pracodawca zleceniodawca udowodni, że w efekcie TWOJEGO błędu/zaniechania/złej woli poniósł straty - zapłacił kary umowne, stracił kontrakt itp, to nie widzę powodów (o ile to rzeczywiście była Twoja wina), żeby sąd nie przyznał odszkodowania i ograniczył zakres roszczenia.
w przypadku roszczenia B2B nie ma opcji na bankructwo konsumenckie
Na początku, jak wprowadzano instytucję bankructwa, rzeczywiście tak było - osoby z działalnością praktycznie nie miały takiej opcji (chyba, że miałeś jakieś mega mocne argumenty wskazujące na czynniki losowe/niezależne - np. miałeś raka i przez 2 lata nie mogłeś pracować itp.). Ale zostały one jakiś czas temu (nie pamiętam kiedy dokładnie, nie chce mi się szukać) zmienione i obecnie nie ma żadnych przeciwskazań. OK, póki masz działalność to nie jesteś konsumentem i nie możesz upaść, ale działalność dzisiaj likwidujesz, a jutro składasz papiery o upadłość i to jest OK. Teraz już nie bada się tego, co się działo w ramach tej działalności, jedynie sąd oceni na ile sam się przyczyniłeś do powstania zadłużenia. I jeśli wykażesz, że to średnio było od Ciebie zależne do plan spłat zazwyczaj sąd ustala na 3 lata. Jeśli jednak okaże się, że Twoje długi powstały w wyniku celowego działania (czyli - biorę kredytów ile się da, mimo że nie mam zdolności, a potem jakoś to będzie) bądź rażącego niedbalstwa, może rozciągnąć harmonogram spłaty na max. 7 lat.
TL;DR; - jest opcja na bankructwo, jedynie musisz przed złożeniem papierów do sądu działalność zamknąć.
Żeby było śmieszniej - nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po uzyskaniu wyroku sądu dot. upadłości, działalność ponownie założyć, nawet jeśli będzie to miało miejsce w czasie realizacji planu spłaty.