Powiedziałem zbyt dużą kwotę w rozmowie nt. podwyżki - czy może to wpłynąć negatywnie na moją osobę?

0

Ostatnimi czasy miałem rozmowę o podwyżkę i zażądałem ~5k netto przy uop. Obecnie zarabiam jakieś 3.5k nettoo przy uop. Czy tym mogłem wpłynąć negatywnie na swoją osobę? Osoba z która rozmawiałem stwierdziła, że taka podwyżka nie jest możliwa, tylko jakieś max 700zł brutto. Normalnie rozmawiałem, bez żadnych roszczeń. Miasto w którym pracuje nie jest za duże.

0

Spokojnie, nic ci się nie stanie.

1

Absolutnie nie.

Nie widzę tu żadnego problemu, czy błędu z Twojej strony. Miałeś rozmowę z pracodawcą, zapytał Cię o oczekiwania finansowe, ty mu odpowiedziałeś, on Ci odpowiedział co może Ci zaoferować. Najzwyklejsze w świecie negocjacje.

Nie masz czym się przejmować.

Abstrachując, jaki staż w firmie i czym się zajmujesz? Bo podwyżka jak u kasjerki po 3 miesięcznym okresie próbnym, a nie u programisty.

8

Nie, natomiast, jeśli chcesz takiej podwyżki to każdy ci powie, że najlepsze wyjście to zmiana pracodawcy.

16
Pinek napisał(a):

Spokojnie, nic ci się nie stanie.

Jesteś pewien, że nie wywiozą go do lasu? :D

0

Mnie martwi trochę, że OP napisał, że zażądał :D

6
JrQ- napisał(a):

Mnie martwi trochę, że OP napisał, że zażądał :D

Najważniejsze to sobie zdać sprawę z tego, że pracodawca nie robi nas łaski, że nas zatrudnia. Szczególnie jak ktoś pracuje w firmie 2 lata jak autor tematu. Nawet jak by zażądał podwyżki to nadal nie jest nic złego. Wykonuje dla swojego pracodawcy jakąś usługę, wycenia się tak jak uważa za słuszne, pracodawca może to zaakceptować lub nie.

Nie róbcie z siebie wasali. Ja rozumiem, że większość programistów teraz to młodziki z mlekiem pod wąsem, ale wierzcie mi, że gdyby pracodawca musiał was zwolnić z jakiegokolwiek powodu i zostawić was na lodzie to nie miałby NAJMNIEJSZYCH oporów, a wy macie opory żeby zażądać podwyżki o x zł? Pleaaasee.

Ja akurat jestem na świeżo z takimi przemyśleniami, bo w grudniu postawiłem ultimatum szefostwu wprost, albo podwyżka 15%, albo odchodzę do konkurencji bo proponują mi dokładnie taką kwotę. Kwota została zaakceptowana i nikt się na mnie za to nie obraził. Każdy chce żyć, utrzymać dom, auto, psa, dziecko, co kto woli :)

To jest biznes, tu nie ma sentymentów, kulturalnie, ale stanowczo.

2 lata kodzenia i taka pensja, to zastanawiałbym się mocno nawet ewentualnie nad zmianą miejsca zamieszkania jeśli wchodzi w grę, bo jeśli przez te 2 lata robiłeś cały czas progres to realnie powinieneś już oczekiwać raczej tego co zarabiałeś x2, a nie +700zł brutto, czyli +/- 500zł. Litości. Taka jest moja opinia, nie wiem na ile się cenisz, przecież znasz realia płacowe, chociażby z ofert.

1
karianmmita napisał(a):

bo w grudniu postawiłem ultimatum szefostwu wprost, albo podwyżka 15%, albo odchodzę do konkurencji bo proponują mi dokładnie taką kwotę.

Taki argument jest słaby. Zaraz przyjdziesz po kolejną bo ktoś chce ci dać 500zł więcej? Rzadko kiedy w obecnej pracy dostaniesz tyle ile proponuje rynek.

3

Pytanie czy we własnym odczuciu jesteś pewien swojej wartości.
Pomyśl w ten sposób: "Czy znalazłbym pracę ze swoim doświadczeniem i jakością jaką sobą reprezentuje za 5k netto w moim mieście?".
Nie mówię żebyś szukał pracy, czy rekrutował się od razu, po prostu zbadaj rynek. Jeśli widzisz, że na rynku Twoja praca jest płatna lepiej, a dodatkowo jesteś już wdrożony do obecnej firmy to podwyżka osiągalna. Twoja wartość jest większa tu gdzie jesteś i w tym co robisz, niż w innej firmie.

Jeśli odpowiedź brzmi "tak" to znaczy, że ta podwyżka jak najbardziej OK i jeśli pofatygujesz się na rekrutacje do innych firm to pracodawca da Ci co chcesz, byle żebyś został. Pytanie tylko czy Ty będziesz chciał zostać.

Pamiętaj jeszcze jedną rzecz. Czasem mówią, że podwyżki to 10% albo 20% i więcej się nie da. To nieprawda. O ile dla seniora czy leada 20% podwyżka to już sporo pieniędzy, tak w Twoim wypadku to stosunkowo niewiele. Ostatecznie liczy się pieniądz, a nie jakieś procenty.

To jest przykre, ale tak to niestety często działa. Nie ceni się pracownika za lojalność, a podwyżki, które teoretycznie były nieosiągalne, stają się możliwe kiedy dasz wypowiedzenie.

Podam Ci jeszcze przykład siebie, bo niedawno miałem rozmowę o podwyżkę właśnie. Wypunktowałem wszystkie plusy i wartości jakie wnoszę do projektu, pracodawca zdaje sobie sprawę, że jestem potrzebny. Dodatkowo przeleciałem po linkedinie, nofluffjobs itp i przedstawiłem listę ofert Senior Java Developer z widełkami, które były wyższe niż to co mam.
Dzięki takim dwóm punktom, pracodawca uzmysławia sobie, że szkoda by było stracić dobrego pracownika oraz to, że ów pracownik doskonale orientuje się jaki jest rynek i jeśli jest dobry to dostanie więcej gdzie indziej.

Podwyżkę dostałem, choć mniej niż chciałem.

0

W skrócie u janusza nie przytulisz takiego hajsu lepiej zmień pracę. Mid C# może zarabiać dużo więcej, zależnie od regionu.

https://nofluffjobs.com/jobs?criteria=c%23

Zobacz sobie widełki na mida.

0

Jak co dwa lata będą Ci dawać 500 zł netto podwyżki to nie jest źle. Jak nie dadzą to szukaj innej pracy.

0

Czy może wpłynąć negatywnie na twoją osobę? Jasne że może, wszystko zależy jakie miałeś podejście i jakich argumentów użyłeś przy zadawaniu tego pytania. Jeśli faktycznie, tak jak piszesz, "zażądałeś", tudzież coś w stylu "dawaj bo ja tak chcę a jak nie to nara" no to odpowiedź jest jasna :)

3
kelog napisał(a):

Czy może wpłynąć negatywnie na twoją osobę? Jasne że może, wszystko zależy jakie miałeś podejście i jakich argumentów użyłeś przy zadawaniu tego pytania. Jeśli faktycznie, tak jak piszesz, "zażądałeś", tudzież coś w stylu "dawaj bo ja tak chcę a jak nie to nara" no to odpowiedź jest jasna :)

Ale to jest norma, u mnie w firmie wielu tak robi. Podwyżka albo nara.

0
mr_jaro napisał(a):

Ale to jest norma, u mnie w firmie wielu tak robi. Podwyżka albo nara.

Przecież to zwykły szantaż. Na miejscu pracodawcy nie chciałbym mieć takiego pracownika.

0

Jesli pracownik odpowiednio sie wyceni to na miejscu pracodawcy bym się nie obraził. Oni też mają dostęp do internetu. Wiedzą jakie są stawki. Negocjacje to normalna rzecz i trzeba mieć charakter, tym bardziej jako mid czyli osoba która i tak znajdzie inna pracę. Co innego ja (będę szukal pracy jako junior). Ja wezmę każdy ochłap. :D

8
mechanix napisał(a):

Przecież to zwykły szantaż. Na miejscu pracodawcy nie chciałbym mieć takiego pracownika.

Klasyk mi się przypomniał:

title

5
mechanix napisał(a):

Przecież to zwykły szantaż. Na miejscu pracodawcy nie chciałbym mieć takiego pracownika.

która formę wolisz?

  1. fakt dokonany - "Szefie odchodzę, tu jest moje wypowiedzenie, było miło ale konkurencja daje 2x więcej."
  2. ostatnia szansa - "Szefie, zna mnie szef wie ile potrafię i jakie są realia, dostane podwyżkę 2x? Nie? No szkoda, w takim razie to jest moje wypowiedzenie bo konkurencja dała tyle ile chciałem"

Cóż sentymentów tutaj nie ma, sam miałem a teraz wychodzi, że zarabiam dużo za mało. Na szczęście otrzeźwiałem i pierwsze cv już poleciały.

2

P: Szefie, daj Pan 2 tysie podwyżki, bo już 3 lata pracuje, robię wszystko co można i widzę, że chyba firmie dobrze się powodzi, bo klientów i robotę mamy non-stop.

S: [Kurde... faktycznie... taki programista powinien zarabiać co najmniej 6k, konkurencja tyle daje, hmm co by tu zrobić?]. Wiesz co? Ciężko z kasą w tym miesiącu [nowy samochód, wycieczka z rodziną za granicę i najdroższe sushi w mieście w końcu swoje kosztują], więc może zrobimy tak, że jak tylko znajdzie się kasa to dam znać i wtedy pogadamy [hehe.... ale go zrobiłem... wezmę go na przeczekanie, tak jak i jego 5 kolegów... /kalkuluje/ -> hmmm po roku będę miał nowy samochód zamiast dawać im podwyżkę]

P: No to kiepsko... bo firma X daje mi na start 3k więcej, a mnie tutaj także trzyma fajna atmosfera i bardzo dobra znajomość projektu. Będę musiał odejść, bo też mam coraz bardziej rosnące zobowiązania finansowe.

S: *[Hmmm.. SZANTAŻ... jak on tak może?... trzeba mu coś do..bać]*. No wiesz.. nie mogę Cię teraz puścić za porozumieniem stron/zerwać umowy o dzieło/zlecenia, masz tyyyyle tasków do zrobienia, nikt tego oprócz Ciebie nie udźwignie..... *[A może znam jakieś sztuczki psychologiczne? Albo ja mu czymś pogrożę] Hmm Twoje odejście przy b2b także wygeneruje nam straty, więc możesz dostać karę wynikającą z umowy....

2
mechanix napisał(a):
mr_jaro napisał(a):

Ale to jest norma, u mnie w firmie wielu tak robi. Podwyżka albo nara.

Przecież to zwykły szantaż. Na miejscu pracodawcy nie chciałbym mieć takiego pracownika.

Właśnie ja nie dawno maiłem podobny moralny problem. Wszyscy mi mówili, że szantaż jest zły, abym tego nie robił, bo to zła, amoralna praktyka jest. Mieli rację! Nie należy tego robić, bo to źle świstaczy o pracowniku. Po prostu zadzwoniłem do szefa i poprosiłem o rozwiązanie umowy za porozumieniem stron. Nie wysuwając, żadnych żądań finansowych. W międzyczasie podpisałem umowę z nową firmą, za stawkę, która mnie satysfakcjonowała. Wilk syty i owca cała. Można to zrobić, bez zbędnego chamstwa? Ależ można!

3
mechanix napisał(a):

Przecież to zwykły szantaż. Na miejscu pracodawcy nie chciałbym mieć takiego pracownika.

"Szantażem" to chyba tylko nazywa się to tylko w artykułach w brukowcach, w tych samych, w których pracę 8 godzin dziennie (a nie więcej) nazywa się roszczeniowością i gdzie jedzie się po millenialsach za to, że żądają wynagrodzenia za pracę. No i przypuszczam, że w krajach, w których jest dopuszczone niewolnictwo też taka praktyka byłaby szantażem (skoro niewolnik należy do "pana", więc zagrożenie odejściem wbrew woli "pana", jak mu nie da szynki na obiad, to szantaż).

Ale ok, jeśli negocjacje podwyżki to "szantaż", to w takim razie bardziej szlachetną postawą jest po prostu milczące złożenie wypowiedzenia i odejście do firmy, która więcej zapłaci.

Ale zaraz, do tego też można się przyczepić, że millenialsi nielojalni, że odchodzą z firm, jak im się coś nie podoba.

Chyba jedynym sposobem, żeby nikt nie zarzucił "roszczeniowości" będzie po prostu praca aż do emerytury u jednego pracodawcy, aż nas sam zwolni, ew. zbankrutuje. No i praca za darmo oczywiście, bo żądanie pieniędzy też można podciągnąć pod "szantaż" i wyłudzanie kasy.

1

Nie wiem jaka jest różnica między szantażem a negocjacją, ale dla mnie jest taka jak między:

P: (kopniakiem otwiera drzwi do pokoju szefa) siema, dawaj 1.8x więcej albo odchodzę, masz 30 sekund na decyzję, wybieraj!

a między:

P: hej szefie, czy moglibyśmy w tym tygodniu porozmawiać o moim rozwoju zawodowym w firmie? Myślę, że od czasu $ostatnia_rozmowa $pick_random('więcej daję firmie', 'projekty kończą się szybciej', 'przybyło mi obowiązków', 'dzięki automatyzacji zaoszczędziliśmy to i to', 'zakończyliśmy projekt xyz').

I dopiero jak to nie wyjdzie, to rzucać papierami.

1
Pinek napisał(a):

Spokojnie, nic ci się nie stanie.

Nie byłbym taki tego pewny.

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/warszawa/wyrok-w-sprawie-szymona-f/ng4erk0

2

Można też zadać pytanie, jak pracodawca widzi możliwość zarabianie takiej, a takiej sumy od miesiąca X, ewentualnie dojścia do niej stopniowo po czasie Y. To dość neutralna emocjonalnie dla obu stron droga. Nie stawia się w niej nikogo pod ścianą i samemu nie pada też w niej na kolana.

1

Należy też pamiętać, że ilość pracodawców, którzy sami doceniają pracownika poprzez podwyżki bez inicjatywy pracownika jest znikoma. Część dużych firm już jakoś do tego dorosła i robią te tzw. ewaluacje - czyli np. po roku robią podsumowanie pracy takiego pracownika. Mimo jasnych zasad, pracodawca także może stwierdzić, że w ostatnich miesiącach szło komuś gorzej i jeszcze musi się postarać, dopiero wtedy przy następnej ewaluacji na pewno dostanie podwyżkę. Aczkolwiek można na to znaleźć prosty sposób - po prostu przed ewaluacją człowiek stara się bardziej, a po ewaluacji kładzie lachę na kilka miesięcy. Dlatego uważam, że taki system jest mimo wszystko kiepski.

@Satanistyczny Awatar załóżmy, że chcę 1.2k netto podwyżki, po 100 zł więcej z każdym następnym miesiącem. Przez rok zarobię więcej o 6600 zł. Przy przejściu do innej firmy, taką kasę z identyczną podwyżką na start mam już połowie roku. Pamiętaj też, że sprytny janusz każdą taką podwyżkę może przełożyć na wyższe wymagania i setki powodów, by piłować pracownika mówiąc "nooo teraz jak tyle już zarabiasz to może i taski byś szybciej kończył".

------Z innej beczki.
Pracodawca też człowiek i wiadomo, że to nie dupogodziny/dupolata świadczą o wartości - tylko realny skill, zaangażowanie itp. Rzadko się zdarzają tacy pracodawcy, a jeśli już są to często miewają problemy z finansami - bo w biznesie panuje jednak zasada jak chcesz mieć miękkie serce, to musisz mieć twardą pupę. Tutaj nasuwa się pytanie - dlaczego to pracownik ma mieć miękkie serce? Poza tym... to się czuję, jak pan prezes przyjeżdża nową cytryną, a Ty nadal bujasz się 20-letnim gratem i na wieść o podwyżce dostaje białej gorączki - to odpalaj swój janusz-alarm i bierz pupę w troki. Ale jak widać, że szef stara się i rozumie fakt, że zatrudnia specjalistów którzy wiedzą co robią - to można poluzować wymagania (ale też trzeba pamiętać, że jednak rachunki same się nie opłacą).

Szef jako taki, także ma tą swoją strefę komfortu, pieniążki przychodzą, pracownicy swoje zarabiają, nie warto nic zmieniać. Kto z nas tak szczerze wolałby oddać zarobione pieniądze na podwyżki zamiast kupić sobie wymarzone Lambo :) ? Szef ma zupełnie inne zobowiązania wobec pracowników. Nam się termin może obsunąć, a jednak wypłaty chcemy zawsze na czas. Jak widać, jest to odwieczna gra w kotka i myszkę i chyba nie znajdziemy na to sprawdzonej receptury.

A dlaczego warto brać podwyżki, mimo że dużo zarabiamy?

  • bo ci co zarabiają najmniej dostają je z automatu (podnoszenie najniższej krajowej, fakt, że to są ochłapy... ale jednak)
  • bo wszystko drożeje (prąd, paliwo, media, jedzenie)
  • bo z wiekiem jednak fajniej mieć te finansowe zaplecze, niż bujać się od 10-ego do 10-ego

Uważam, że podwyżki powinny być indywidualną kwestią, a nie zachowaniem uzależnionym od stażu. Jak szefa nie stać na podwyżkę, a Ty jej potrzebujesz wychodzisz ze strefy komfortu (o ile był) i zmieniasz pracę.

0
Satanistyczny Awatar napisał(a):

Można też zadać pytanie, jak pracodawca widzi możliwość zarabianie takiej, a takiej sumy od miesiąca X, ewentualnie dojścia do niej stopniowo po czasie Y. To dość neutralna emocjonalnie dla obu stron droga. Nie stawia się w niej nikogo pod ścianą i samemu nie pada też w niej na kolana.

Jeden z niewielu mądrych tu komentarzy na temat negocjacji wynagrodzenia.

Niektórzy tutaj mają jakieś problem emocjonalne. Zasada jest prosta - jeżeli znajduje się firma X, która jest w stanie zapłacić Ci Y (Twoja aktualna pensja) + 70%, a w aktualnej pracy możesz liczyć na Y + max 20% to podejmujesz decyzję o zmianie jeżeli zależy Ci w danym momencie na wynagrodzeniu. Niektórzy oczywiście sięgają kwot, które wystarczają im w zupełności i nie pędzą za podwyżką tylko za ciekawą pracą. Ale umówmy się tacy ludzie to drobny ułamek całości.

I to nie jest szantaż. Ale trzeba umiejętnie podejść do sprawy, a nie - z buta i chcę tyle i tyle albo odchodzę. Odrobina kultury i dobrego wychowania żeby nie zrobić z siebie buca i kretyna (po postach wnioskuję, że wielu ma z tym problemy(. Idziemy i negocjujemy. Jeżeli w danej chwili firma nie jest w stanie nam zapłacić tyle ile chcemy to można zapytać w jakim czasie +/- możemy osiągnąć oczekiwane wynagrodzenie. Jeżeli pracodawca ma mózg i ceni pracownika to dogada się z nim na pewno i może powiedzieć, że podniesienie pensji na poziom Y +70% (przykładowo) to kwestia roku czasu od następnego miesiąca licząc. W danym momencie firma może po prostu nie mieć odpowiednich środków, budżet został zaplanowany inaczej etc.

Wystarczy być człowiekiem i podejść do pracodawcy jak do człowieka. Jeżeli nam nie pasuje bądź nic nie ugramy to grzecznie dziękujemy i szukamy alternatywy. Wymuszenie takiej podwyżki siłowo w wielu firmach wrzuca nas na listę do utylizacji. I zapewne przy pierwszej lepszej okazji będziemy zastąpieni kimś tańszym kto niekoniecznie wykona swoją robotę perfekcyjnie ale będzie działać, a taki efekt w 9/10 firm jest oczekiwany.

1

@Hispano-Suiza po twojej wypowiedzi wnioskuje że żądanie odbierasz jako "szefie dej szef x podwyżki albo spadam" no przecież każdy ma w sobie tyle kultury żeby ubrać to w słowa, chyba, że dojdzie do spiny bo i takie sytuacje są. Ale to już inna kwestia.

7

Najlepiej od razu "przejąć" dyskusję, rzucać pytania otwarte, które są w swej budowie krótkie, ale wymagają sporego produkowania u zapytanego np.:

Co możemy zrobić, aby rozwiązać ten problem?
Jakie mamy opcje?
Czy moje stanowisko jest mało znaczące (jeśli tak to dlaczego)?
Jak widzicie moją przyszłość w tej firmie?
Jakie jest stanowisko firmy odnośnie podwyżek?

Nawet jeśli nic z tego nie będzie, to przynajmniej zabawa przednia :)

0
axelbest napisał(a):

@Satanistyczny Awatar załóżmy, że chcę 1.2k netto podwyżki, po 100 zł więcej z każdym następnym miesiącem. Przez rok zarobię więcej o 6600 zł. Przy przejściu do innej firmy, taką kasę z identyczną podwyżką na start mam już połowie roku. Pamiętaj też, że sprytny janusz każdą taką podwyżkę może przełożyć na wyższe wymagania i setki powodów, by piłować pracownika mówiąc "nooo teraz jak tyle już zarabiasz to może i taski byś szybciej kończył".

A czy ja pisałem, że nie? Jak pracodawca przekracza rozsądny wedle pracownika próg, to go przekracza. Nikt nie stoi nad pracownikiem jak oficer NKWD i nie przykłada mu do potylicy pistoletu każąc zaprzestać dalszej rozmowy, czy zostać w tej pracy tylko dla tego że nie przyparł pracodawcy do ściany pierwszym zdaniem. Nie wiem co tu jest więcej do dodania.

0
mr_jaro napisał(a):

która formę wolisz?

  1. fakt dokonany - "Szefie odchodzę, tu jest moje wypowiedzenie, było miło ale konkurencja daje 2x więcej."
  2. ostatnia szansa - "Szefie, zna mnie szef wie ile potrafię i jakie są realia, dostane podwyżkę 2x? Nie? No szkoda, w takim razie to jest moje wypowiedzenie bo konkurencja dała tyle ile chciałem"

Cóż sentymentów tutaj nie ma, sam miałem a teraz wychodzi, że zarabiam dużo za mało. Na szczęście otrzeźwiałem i pierwsze cv już poleciały.

@mr_jaro Wole wprost zapytać o podwyżkę bez mówienia ile konkurencja daje. Jak już pisałem. W nowej robocie zawsze dostaniesz więcej. Ok, szef da Ci tyle ile chciałeś. Po tygodniu dostaniesz ofertę za 1k. No znowu do szefa, "No szef sam popatrzy co mi piszą na LinkedIn".

Ale ok, jeśli negocjacje podwyżki to "szantaż"

@LukeJL Ale ok, gdzie ja tak napisałem? Powiedzenie "Dawaj X hajsu albo nara" nazywasz negocjacją? "Albo po mojemu albo wcale" nazywasz porozumieniem?

0
mechanix napisał(a):

@LukeJL Ale ok, gdzie ja tak napisałem? Powiedzenie "Dawaj X hajsu albo nara" nazywasz negocjacją? "Albo po mojemu albo wcale"

Żeby dyktować warunki aż na takiej władczej stopie ("albo po mojemu, albo wcale, 30 tysięcy i ani złotówki mniej") trzeba mieć silną pozycję negocjacyjną. Żeby się nie okazało, że szef ci mówi "no to spadaj, mam 10 kandydatów na twoje miejsce" albo żeby się nie okazało, że się przeliczyliśmy i że stracimy pracę, a w nowej wcale nam nie dadzą tyle, ile chcieliśmy, jeśli mówimy sobie to tak bez pokrycia. Poza tym - wcale nie jest powiedziane, że jak się coś powie, to trzeba to realizować. Na tym polega dyplomacja, że to są wzajemne podchody.

Tak samo jak np. zasada, żeby negocjując stawkę czasem warto wyjść od wyższej niż chcemy, po to, żeby jak nam obniżą, żeby wyszło tyle, ile chcieliśmy na początku. I mnóstwo różnych takich mniejszych zasad, których sam nie ogarniam do końca, a które są częścią normalnego społecznego życia, dyplomacji, polityki.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1