Wydawało mi się, że to ja jestem sfrustrowany bo chcę zostać programistą i kombinuję jak koń pod górkę jak zaczepić sie w jakiejś firmie, nawet za niską stawkę, jak już ukończę bootcampa, ale widzę,e naprawdę sfrustrowaniu tutaj to są już pracujący programiści. że takie osoby jak ja mogą zaniżać stawki i że po paru ładnych latach może się z nas robić konkurencja na rynku pracy.
A co właściwie mam zrobić? Mam kłamać? Jak mam powiedzieć, że jest to dość słaby pomysł przebranżowić się na późnym etapie życia i jeżeli ktoś to "rozważa", to znaczy, że zapał jest prawdopodobnie za niski? Jak mam powiedzieć, że 90% osób będzie rozczarowana, bo nie znajdzie pierwszej pracy? Pełno znam takich. Jasne, 10% się uda, ale ludzie na wiele innych sposobów, często łatwiejszych robią pieniądze. Wiesz na jak przyzwoitym poziomie bywają dzisiaj absolwenci studiów/studenci ostatnich lat. De facto, to oni głównie psują rynek i pracuję poniżej swojej wartości + 0 pit.
Co to też znaczy, że im się uda? Będą zarabiać kiedykolwiek te 15K?
Co do stawek, one są dość mityczne. Znam sporo programistów i część zarabia bardzo duże pieniądze, ale jednak większość gdzieś tam ugrzęzła w okolicach 8-10K, a i to po wielu latach pracy.
Znam też ludzi, którzy jako kierowcy tira zarabiają koło 8k, że nie wspomnę o innych wykwalifikowanych pracownikach, od operatorów maszyn, przez sprzedawców, menedżerów itp.
Sam się przekwalifikowałem i było cholernie ciężko, i dalej jest ciężko. Tylko, że ja się nie przekwalifikował od zera i miałem już spore doświadczenie w kodowaniu. Powiem też szczerze, że miałem talent. Masz talent? Jesteś najlepszy w swojej grupie z bootcampu? Zaginasz prowadzących? Jeżeli na któreś z tych pytań odpowiedziałeś "nie", to osobiście radzę sobie dać spokój. Co więcej, na każdej rozmowie o prace/współprace pada pytanie o studia; każdej jednej rozmowie, każdym jednym spotkaniu. Doszedłem do przyzwoitej stawki i mam przygnębiającą świadomość, że jakbym stracił tę pracę, to ciężko będzie mi znaleźć prace za podobne pieniądze. Mam też pełno znajomych, którzy "nie wiem właściwie co robią". Pracują w jakichś korpo i klepią jakieś raporty, często bez studiów i zarabiają podobnie do mnie, albo i lepiej.
A, i jeszcze jedno:
Ścieżka kariery w IT może być różna. Tu nie jest tak, jak w innych zawodach.
Na starcie możesz trafić do prestiżowej firmy - tam dostają się zwykle studenci z jakimś doświadczeniem i mieć fajną karierę.
Możesz też trafić do januszsoftu i klepać legacy (tam trafia większość przekwalifikowanych). Tam niby jest fajnie, osoba która nie jest zorientowana myśli, że wszystko jest ok, dupogodziny lecą, lata lecą. Stawka się zbliża do 8K, tylko że za nią jest sufit, a doświadczenie z januszsoftu nie pozwoli przejść rekrutacji na regulara w dobrej firmie. Trzeba się albo namęczyć, żeby wskoczyć na tego regulara, albo spaść na juniora i budować doświadczenie w dobrej firmie. Efekt - to przez co ja przechodziłem. Od lat pracuję po godzinach, ucząc się. Moi kumple nie-programiści z różnych korpo mają swoje pasje, hobby zainteresowania, a ja siedzę w chacie i nadrabiam zaległości, żeby zrobić 2 lata w rok. Ja to nawet lubię, ale czy większość ludzi, którzy chcą się przebranżowić ma tego świadomość?