Hmmm to ja mam zupełnie inne odczucia... Niedawno sam startowałem w "komercyjnym" IT, wcześniej byłem "zaawansowany amatorem". Robiłem kilka rzeczy dość rozbudowanych, ale napisanych tak, że jak teraz na to patrzę to mi się płakać chce. Fakt działało, spełniało swoje zadanie itp. W prywatnej pracy stosowałem (jak się później okazało) wiele rzeczy/praktyk, które są normalnie używane w firmach tj. np. gita, dzieliłem sobie pracę na taski, które opisywałem "żeby nie zapomnieć" itp. Oczywiście w pracy okazało się, że robi się to trochę inaczej, ale szybko się przestawiłem.
Pracy dla juniorów nie ma to fakt, ale drugi fakt, że seniorów też nie ma na rynku. Cóż wysłałem ogłoszenia na stanowiska mid/senior - uczciwie opisałem co umiem, czego nie umiem i dostałem sporo odpowiedzi. Oczywiście w CV napisałem coś w stylu (oczywiście bardziej oględnie) - wiem nie jestem seniorem, umiem czytać i widzę, że szukacie seniora, ale szybko się nauczę i mogę pracować za miskę ryżu zanim się nie nauczę. Odzew był spory, na rozmowach nie ściemniałem. Pracę dostałem bardzo szybko. Faktycznie początki były bardzo trudne, bo nie wyobrażałem sobie ile mi nawet brakuje (kończyłem studia zupełnie z innej dziedziny i wszystko czego się nauczyłem było z książek/internetu), ale bez jaj to tylko programowanie, skoro są ludzie, którzy się tego nauczyli, to znaczy, że ludzie mogą się tego nauczyć. Oceniam, że mi było potrzebne 3 miesiące aby nie być kosztem dla firmy. Kolejne 3 aby stać się prawdziwym developerem - pewnie nadal najsłabszym w firmie, ale jednak w 100% samodzielnym, który realizuje wszystkie powierzone zadania i nie ma zwrotek tasków z QA.
Teraz oglądam sytuacje z drugiej strony i widzę jak komicznie wygląda rekrutacja w IT. Firma oferuje standardowe finanse, górna granica widełek może nawet być uznana za dość atrakcyjną. Na ogłoszenie odzew jest praktycznie zerowy. Na rozmowę przychodzi może z 1 osoba na 2 tygodnie z oczekiwaniami finansowymi nieadekwatnymi do swoich umiejętności. I stało się dla mnie jasne czemu mnie zatrudniono. Po prostu po rozmowie ktoś uznał "pie&*&, gość nie jest głupi, coś już umie, racjonalnie podchodzi do swoich możliwości i widać u niego motywację - za tą kasę co chce warto spróbować bo więcej wydajemy na kawę". Tak więc ogólnie, uważasz że coś umiesz (2 lata się uczysz to zakładam, że coś umiesz) wysyłaj na mid/seniora, zaprezentuj się dobrze i tyle. Łatwiej tak dostać pierwszą prac\ę niż konkurować z 50 osobami na stanowisko juniorskie, gdzie Twoje CV zginie w stercie papierów. Jest spora szansa, że po drugiej stronie napotkasz mocno zestresowana osobę, która od miesiąca czy dwóch nie ma kim obsadzić wakatu (a często kilku wakatów) i jak jej dasz choć namiastkę nadziei, że jesteś poważną i pracowitą osobą, a nie milenialsem to może da Ci szansę. Tak żeby uzmysłowić skalę problemu - ja aplikując tym sposobem dostałem 2 oferty pracy, ta którą odrzuciłem nadal wisi w internecie.
MZ w tej sytuacji jest win:win - firma dostała pracownika za śmieszne pieniądze, ja uzupełniłem braki wiedzy. Teraz porozmawiamy o finansach i prawdopodobnie dostanę normalną pensję. Firma znów wygra, bo ma pracownika wdrożonego w wewnętrzne systemy/projekt/workflow za kasę za którą nikt ogarnięty nie będzie skory zmieniać pracy.