Cześć,
od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem przekwalifikowania. Biorę pod uwagę głównie programowanie i stąd od jakiegoś czasu przeglądam to forum, także temat o zarobkach i szczerze mówiąc jestem "trochę" zdziwiony. Biorąc pod uwagę jak pompowana jest ta branża, wysyp wszelkiech maści kursów i bootcampów, które pękają w szwach, dziesiątki artykułów o kosmicznych zarobkach, to zarobki (wzięte z tematu o waszych zarobkach) delikatnie mówiąc napawają mnie niepokojem.
2 słowa o mnie,
W mojej bazowej branży, po skończeniu inżyniera i odbyciu 3 miesięcznego stażu zaraz dostałem pierwszą pracę, gdzie moja pierwsza pensja wyniosła ok 4100zł netto. Po pół roku pracy podpisałem umowę na czas nieokreślony i miałem z premiami już ponad 5000zł.
Z nieistotnych w tym momencie powodów rzuciłem to i wszedłem w pośrednictwo kredytowe.
Wszedłem z zerową wiedzą, z zerowym doświadczeniem w tym temacie, w ogóle w pracy z klientem, a do pracy przygotowało mnie 2 tygodniowe szkolenie.
Po I miesiącu zarobiłem 0zł
Po II miesiącu zarobiłem 0zł
Po III zarobiłem prawie 7000 zł (netto na fakturze)
i kolejne 6 miesięcy moje zarobki zawierały się w widełkach 4800 - 9000zł
W oddziale łącznie ze mną 6 pośredników i dodam, że byłem tam najsłabszy pod względem zarobków.
Po 9 miesiącach mojej pracy tam, manager oddziału dostał awans na regionalnego i trzeba było "awansować" któregoś z nas. Żaden z pośredników nie chciał tego, bo zarabiali tak dobrze, żyli sobie tak "na luzie", że po prostu nie chcieli pakować się w normowany czas pacy, rozliczanie z efektów, "użeranie z pośrednikami" itd. i woleli zajmować się tylko sprzedażą. Padło na mnie :)
Po 9 miesiącach pracy wskoczyłem na managera z podstawą 4500zł netto + 3, 5 lub 7% przychodu całego oddziału, w zależności od wyrobionego wolumenu. Żeby nie wchodzić w szczegóły piastuję to stanowisko od 6 miesięcy, a moja pensja jeszcze nie była nigdy niższa niż 8000, najwięcej prawie 13 000 zł (netto na fakturze).
Jak widać wziąłem pierwszą branże z brzegu, gdzie próg wejścia wynosi 0. Podjąć to zajęcie może praktycznie każdy kto przyjdzie z ulicy, jako tako wygląda, ładnie się wypowiada, posiada jakiekolwiek wyższe wykształcenie i ma conajmniej 23 lata (to są nasze realne wymogi).
Żeby dodać smaczku powiem, że największa faktura jaką widziałem w naszym oddziale przez okres mojej pracy to prawie 30 000zł, zarobione przez 26 letniego chłopaka.
No ludzie!
W międzyczasie odbyłem kilka szkoleń sprzedażowych w stolicy, gdzie spotykali się handlowcy, przedstawiciele różnych branż, poznałem trochę ludzi czy to z branży medycznej, nieruchomości, czy nawet sprzedających sprzęt do warsztatów samochodowych i powiem szczrzerze, że zarobki niektórych są dla mnie wręcz SZOKUJĄCE. Nawet nie chce tego tutaj przytaczać bo już nie ma sensu.
I teraz do meritum, wchodzę w wasz temat o zarobkach, a tam po roku pracy, który poprzedził pewnie rok-kilka lat programowania, prócz tego w większości studia informatyczne- bardzo ciężkie zresztą, zarobki w stylu 3,5,7 tysięcy na uop, jak już ktoś ma 10-12k na fakturze to już jest szał i jakieś pojedyncze osobniki mające kilkadziesiąt tysięcy, gdzie takich jest już BARDZO NIEWIELU i nawet nie chce wiedzieć ile pracy kosztowało ich, żeby być tam gdzie są.
Zatem, skąd do jasnej ciasnej ten szał na programowanie ze względu na te niby super zarobki, które w gruncie rzeczy są dosyć słabe, biorąc pod uwagę skill jakim trzeba się wykazać? Bardzo wysoki próg wejścia, często wymagane wykształcenie informatyczne, a najlepiej jeszcze mieć mniej niż 25 lat bo 35 lat to już dinozaur.
Jak wy się na to zaopatrujecie?
(Żeby nie zaśmiecać tematu nie mówmy o mojej motywacji rozpoczęcia poszukiwań pomysłu na przebranżowienie bo bym musiał klepnąć drugie tyle tekstu co powyżej, dodam, że na pewno nie finansowe bo bym musiał mocno skłamać :))
ps. i dlaczego nigdy na wp/onecie/interii nie widziałem artykułu zachęcającego do pracy handlowca i zarobkach 5000-50000zł :)?
Zapraszam do dyskusji.