Rynek juniora

2

Dostać pracę będąc studentem to jest pikuś. Niby taka konkurencja, a większość obecnie większość kolegów ze studiów kończy staże, niektórzy już dostali się do pracy. (teraz będziemy mieć 7 semestr inżyniera). A co najlepsze - żaden z nich nie miał własnych projektów ani githuba, po prostu solidnie uczyli się przez te 3 lata, poszli na rozmowę i rozwiązali zadania. Niektórym się nie udało ale to były osoby, które w ogóle się nie przykładały do programowania i liczyły, że papier za nich załatwi.
Samemu dostałem się teraz do pracy w C# a miałem raptem dwa projekty niedokończone nawet na gicie.

Dlatego taka moja rada - ludzie, nie czytajcie tych bzdur co tutaj ludzie piszą. Uczcie się, kodujcie, wysyłajcie CV zamiast ślepo wierzyć w te posty o zapchanym rynku.
Pozdrawiam studentów z Krakowa.

0

No dobra, tylko wszyscy piszą o tym że są na studiach bądź po. A ja się zacząłem uczyć C++ w wieku 28 lat (dostałem pracę jako IT Consultant) i sam nie wiem czy dalej w to brnąć. Studia mam humanistyczne, komputery pociągały mnie od dawna, jednak z matmy jestem ciołek.

1

Też nie mam studiów i zacząłem uczyć się web-a w wieku 26 lat, w wieku 28 dostałem pracę. W pracy dużo mam WordPress-a i jQuery, nie do końca jest to rozwój jakiego oczekiwałem.
Wiem że mogę uczyć się po godzinach, ba! Mam "stertę" rzeczy do nauczenia ale nie mam na to czasu.... Wiem głupie wytłumaczenie.

Zmieniając branżę poszedłem za kiepskie pieniądze mając hipotekę i sporo kosztów sprzed lat. Dlatego po pracy robię małe zlecenia dla zewnętrznych klientów, a w weekendy dorabiam wykorzystując umiejętności z branży w której wcześniej pracowałem. Tłumaczę się tym że po pracy robię rzeczy nieco inne niż te które robię w pracy i też jest w tym jakiś rozwój, chodź nie do końca taki jaki bym chciał. Wolałbym mieć 1-2 godziny dziennie na swobodną naukę bo mam świadomość że po 3-6 miesiącach takiej nauki po 2h dziennie moja kariera mogłaby się fajnie rozwinąć. Mógłbym poprosić o podwyżkę lub zmienić pracę, nie musieć tak dorabiać i mieć czas na naukę...

poza tym mam kilka pomysłów na swoje małe projekty ale jak nie ma zlecenia to zajmuje się szukaniem zlecenia. Tak odkładam te projekty na kiedyś...

Czy to nie jest zamknięte koło? Czy tylko Ja po przebranżowieniu mam takie problemy?

0
Student Krk napisał(a):

Dostać pracę będąc studentem to jest pikuś. Niby taka konkurencja, a większość obecnie większość kolegów ze studiów kończy staże, niektórzy już dostali się do pracy. (teraz będziemy mieć 7 semestr inżyniera). A co najlepsze - żaden z nich nie miał własnych projektów ani githuba, po prostu solidnie uczyli się przez te 3 lata, poszli na rozmowę i rozwiązali zadania. Niektórym się nie udało ale to były osoby, które w ogóle się nie przykładały do programowania

100% prawdy. Dla studentów i absolwentów rynek jest otwarty.

Dlatego taka moja rada - ludzie, nie czytajcie tych bzdur co tutaj ludzie piszą. Uczcie się, kodujcie, wysyłajcie CV zamiast ślepo wierzyć w te posty o zapchanym rynku.
Kiedy na 10 CV 9 to CV z bootcampów to w świat idzie błędne przesłanie o zapchanym rynku juniora.

100% prawdy Dla ludzi po coders-bootcamp-labach rynek juniora jest zamknięty. Zdarzają się wyjątki, dlatego mówi się o zapchanym rynku juniora.

0

Uzupełnienie
Rynek juniora po różnych coders-bootcamp-labach jest dostępny dla programistów Wordpressa, konsultantów infolinii, manual-testerów itp.

Programista wordpressa, konsultant infolinii, tester interfejsów webowych to wszystko praca w IT co znaczy, że możliwość szybkiego skutecznego przekwalifikowania i gwarancja pracy w IT jest prawdą.

1

Trochę nie rozumiem skąd rozróżnienie gdzie się ktoś czegoś nauczył. Albo się umie, albo się nie umie i nie ma znaczenia czy ze studiów czy bootcampów

1

Na topowy wydział żeby się dostać trzeba pokonać 6 kandydatów na 1 miejsce, żeby dostać dyplom trzeba zapierniczać 3 lata i nie dać się wywalić jak połowa z tych którzy się dostali.
Z takich absolwentów można rekrutować 10 i 8 z nich będzie się nadawało na juniora.

Z setek samouków i bootcampów, każdy z nich do niedawna nie miał pojęcia o pasji do programowania, na juniora nadawać się będzie może 5.

Wysiłek i koszt znalezienia kandydata na podrzędne stanowisko juniorskie dla absolwenta i bootcampa są nieporównywalne.

Gdyby jeszcze absolwentów topowych wydziałów było mało to dobre firmy brałyby pod uwagę bootcampy i samouków.
Absolwentów jest na tyle dużo, że dobre firmy nie muszą brać po uwagę bootcampy i samouków.

1

oto rynek juniora XD

screenshot-20180929210510.png

0

Bez przesady. Junior który w domu kodował od 8-10 lat spokojnie znajdzie pracę.
https://media.giphy.com/media/JIX9t2j0ZTN9S/giphy.gif

1

To ja opisze to od strony goscia po studiach niezwiazanych z inf, ktory poszedl na bootcamp majac inna prace i kilka lat pracy za soba. Nie napisze jaki bootcamp skonczylem, a jedynie ze to nie java i byl to moj swiadomy wybor.
A teraz do rzeczy. Wczesniej cos tam sobie probowalem sie z neta uczyc ale majac inna prace i zajecia szlo mi to bardzo powoli, a czesto nie mialem juz sily zeby cale wieczory uczyc sie programowania. Dlatego postawilem wszystko na jedna karte i zdecydowalem, ze chce sprobowac zostac programista. Juz przed bootcampem, podczas niego, jak i po nim, siedzialem po 15-16 godzin przed kompem klepiac kod. Doslownie zasypialem na komputerze, a gdy sie budzilem klepalem dalej. Zerwalem praktycznie kontakt z otoczeniem, zeby inne sprawy mnie nie odrywaly. Po okolo pol roku takiego zycia dostalem pierwsza prace na umowe o dzielo. Stawka nieduza ale pozwalala mi zyc i dalej sie uczyc. Po okresie probnym dostalem lepsze pieniadze. Tak samo jak po zmianie pracy.
Na samym bootcampie byli w wiekszosci ludzie nie z przypadku. Ci ktorzy nie mieli zielonego pojecia o temacie odpadli, a ci co
jedynie przyszli dla marzenia o duzej kasie odpadali na poczatku albo meczyli sie strasznie i pierwsza prace dostali dopiero wiele miesiecy pozniej gdy nadrobili swoje braki. Reszta predzej czy pozniej dostala prace jako programisci. Tylko nie wiem czy tylko ja mialem taka grupe czy zwykle tak jest ale to naprawde nie byli ludzie zupelnie z przypadku co przeczytali o programistach 15k. Raczej osoby bardzo inteligentne i majace pomysl na siebie oraz chec do nauki. Na moich studiach takie cechy posiadala moze garstka ludzi. To tak dla porownania.
Odnosnie zarobkow to do tej pory nie doszedlem jeszcze do poziomu jaki mialem w poprzedniej pracy ale wiem, ze predzej czy pozniej mi sie to uda. Tylko ja nie szedlem na bootcamp z mysla, ze bede zarabiac od razu super kase. Chcialem po prostu miec prace ktora lubie i ktora da mi kase na normalne spokojne zycie.
Podsumowujac chcialem tylko powiedziec wszystkim haterom, ze sa ludzie ktorzy koncza bootcampy i dostaja po tym robote i jest ich calkiem sporo. To co glownie odroznialo moj bootcamp od studiow to bylo zaangazowanie i determinacja uczestnikow do osiagniecia celu. Tego jednak brak jest na wielu studiach.
Czy warto bylo dac tyle kasy za bootcamp? Tak naprawde dobrze podsumowal to jeden z kursantow w rozmowie o cenie kursu. Jesli osiagnales po tym kursie co zamierzales, to tak, bylo warto.
Z mojej obecnej perspektywy, jesli wiedzialbym jak to wszystko bedzie wygladac to chyba nie chcialbym drugi raz miec wyciety ten spory kawalek zycia jaki poswiecilem na nauke, i stracic tyle kasy, ktorej nie zarabialem uczac sie albo pracujac za niewielkie pieniadze. Po prostu to nie jest tego warte jesli wezmiemy pod uwage tylko pieniadze. Moze bede wyjatkiem ale jakos nie widze zeby wszyscy z niewielkim doswiadczeniem dostawali szybko zarobki chociazby 10k+. Owszem sa tacy ale po latach ciezkiej pracy i na pewno poswieceniu ogromu czasu. Biorac pod uwage ze najpopularniejsze formy zatrudnienia programisty to jakies kombinacje z umowa o dzielo lub wlasna dzialalnoscia to smiem twierdzic, ze te zarobki wcale nie sa nadzwyczajne do innych branz gdzie wiekszosc pracuje na umowe o prace. Wiem ze moze jestem juz stary na tle wiekszosci programistow ale mam tez swiadomosc, ze emerytura z takiego zatrudnienia bedzie minimalna i trzeba wiecej odkladac samemu. Co czyni zarobki programistow jeszcze mniejsze.
Tym samym osobom, ktorym marzy sie duza kasa za maly naklad pracy naprawde polecam odpuscic te bootcampy i ogolnie programowanie. A jesli ktos jest zdeterminowany, ze chce byc programista i zalezy mu na mozliwie szybkim osiagnieciu tego celu to na pewno cos taki bootcamp pomoze. Ale tylko jesli liczycie na szybkie zwiekszenie praktycznej wiedzy. Bo te wszystkie obiecanki o pomocy z dalsza praca to radze raczej nie traktowac powaznie. Ja pierwsza prace dostalem chyba po 4 rozmowie i jeszcze kilku rozwiazywaniu zadan czy testow w innych.
Dostalem tez prace po bootcampie bo nie czytalem wczesniej tego forum i nie wiedzialem, ze nie da sie jej dostac jak skonczyles bootcamp, co wielu tu usilnie forsuje :)

2

Jak dla mnie z powyższej wypowiedzi można wysnuć dwa proste wnioski. I nie chodzi o bootcampy.

Wczesniej cos tam sobie probowalem sie z neta uczyc ale majac inna prace i zajecia szlo mi to bardzo powoli,
a czesto nie mialem juz sily zeby cale wieczory uczyc sie programowania.

Takie podejście - programowanie na pół gwizdka, czyli mam inną prace i zajęcia, nie mam siły się uczyć - raczej nie wróży sukcesu.

postawilem wszystko na jedna karte i zdecydowalem, ze chce sprobowac zostac programista. (...) siedzialem po 15-16 godzin przed kompem klepiac kod.
Doslownie zasypialem na komputerze, a gdy sie budzilem klepalem dalej. Zerwalem praktycznie kontakt z otoczeniem, zeby inne sprawy mnie nie odrywaly.

A takie podejście - zaangażowanie, ambicja, gotowość do poświęcania masowej ilości czasu - to przepis na sukces (w każdej dziedzinie)

Po okolo pol roku takiego zycia dostalem pierwsza prace na umowe o dzielo.

Obstawiam, że bootcamp nie grał takiej roli, co raczej chęć do zapieprzania, determinacja.

0

Nigdy wcześniej nie czytałem takich bzdur

witold12 napisał(a):

To dziwne, bo moja firma rekrutuje cały rok 24/7 i miejsce dla juniora zawsze się znajdzie, jedyne wymagania to:

  • znajomość składni jezyka na poziomie akademickim + podstawy z dokumentacji
  • studia inżynierskie z informatyki lub pokrewne w toku lub tytuł inżyniera/magistra informatyki,
  • własne oraz studenckie projekty, w których kandydat prezentuje znajomość wzorców projektowy, czystego kodu, składni języka i prawidłowego budowania aplikacji oraz testów.

A mimo to po odsianiu z setek kandydujących kilka osób przychodzą na rozmowę i z tego co słyszałem od rekrutujących 3/4 wybranych osób nie potrafi wyjaśnić czym się różni klasa abstrakcyjna od interfejsu albo jak stworzyć niemutowalną listę i kiedy używać, z kolekcji używają tylko ArrayList a o jakichś tam hash setach i kolejkach to słyszeli legendy, o garbage collectorze to wiedzą tylko tyle, że czyści pamięć - ale jak to robi no już nie bardzo, czym się różni sterta od stosu to drapią się głowie i mówią cichym głosem, że nie wiedzą takich rzeczy. Podobnie sprawa ma się z SQL - większość uznaje, że zna podstawy SQL a zapytani o podstawy wykładają się na złączeniach czy podzapytaniach, słowa takie jak transakcje, poziomy ilozolacji, ACID, blokady powodują jakieś wycieki pamięci i zatrzymanie procesora mózgu. Tak więc po odsianiu kilkuset CV z bootkampowców, samouków i studentów słabych uczelni zostaje jakieś 20-30 kandydatów, z których 3/4 wykłada się na totalnych banałach nie mówiąc o wyższych abstrakcjach.

Miejsce dla juniora zawsze się znajdzie o ile ktoś się do tego nadaje, a że 95% "pasjonatów 15k" nie potrafi opanować totalnych podstaw no to trudno, mogą chodzić i 3 lata na rozmowy, mieć papierki i pokończone bootkampy i nikt im pracy nie da.

Jedyne w tym wszystkim moim zdaniem za bardzo cierpią osoby, które faktycznie coś umieją. Bo jak przychodzi 200-300 CV to często nawet przez pomyłkę można skreślić te kilka dobrych osób, bo po prostu trzeba jakoś przyspieszyć rekrutowanie bo koszta też są niemałe i trzeba szybko przefiltrować kandydatów.

1
Slashy napisał(a):

Na IT działają te same prawa fizyki, rynku i wszelkie inne prawa, co na inne dziedziny. Firmy potrzebują specjalistów, specjaliści się cenią, firmy muszą znaleźć kompromis pomiędzy pensją/umiejętnościami. Kiedyś specjalistów było mało, rynek był niszą, więc kto trafił w niszę ten wygrał. Teraz nie jest, więc działa tak samo jak każda inna dziedzina i tak samo jak w każdej innej dziedzinie potrzeba specjalistów, a nie marzycieli. W budownictwie, medycynie, lotnictwie, spawalnictwie, mechanice samochodowej, piłce nożnej, elektronice i elektryce i tysiącu innych dziedzin też można łatwo dostać pracę i dużo zarabiać jako specjalista. No tylko specjalistą nie tak łatwo być. W sumie to nawet ciężko. W IT również.
Ktoś nagadał ludziom, że praca w IT jest prosta, ba, sami programiści głosili światu, że "programowanie jest dla każdego", jak dołożyć nie rozumienie świata IT (klikanie? Co w tym może być trudnego?) to nic dziwnego, że nagle pojawiła się horda napalonych na 15k. No, a później przychodzi rzeczywistość i okazuje się, że faktycznie da się, ale trzeba być takim samym specjalistą jak w innych dziedzinach. Czyli trzeba umieć. I tutaj przychodzi zawód.
W IT wciąż łatwiej znaleźć się w gronie tych specjalistów, ale no jednak przestał być to rynek niszowy, w którym są takie braki, że biorą każdego kto wie co to Java, bo taniej jest go nauczyć niż szukać w nieskończoność. Kiedy przychodzi po 200-300 CV no to już można jednak wybierać :).

10/10. Ludzie myslą, że żeby zostać programistą, to wystarczy (nie mając nigdy styczności z tematem) usiąść na dwa lub trzy tygodnie i już wszyscy będą przyjmować z otwartymi ramionami.

A tymczasem jest to praca techniczna, pracują w niej inżynierowie i trzeba mieć analityczne podejście i pewne predyspozycje.
Po pierwsze - nie każdy takowe posiada.

Po drugie - nawet jeśli posiada, to wykwalifikowanie się jako specjalista wymaga ogromu zapału, samodeterminacji i pasji. Nie ważne czy jest się po studiach informatycznych, technicznych, czy w ogóle bez. Trzeba stale zdobywać wiedzę, lubić to i mieć zaplecze.

Po trzecie - to wymaga czasu, potu, krwi i łez. Częściowo też zmiany trybu życia - trzeba się zaprzyjaźnić z kompem, dosłownie.
Nie jest to kwestia przeczytania dwóch czy trzech artykułów na temat programowania, czy przerobiania podstaw Javy/JS/wstawcokolwiek.
To tak jakbyś nauczył się pisać i dziwił się: 'dlaczego nikt nie chce mnie zatrudnić do pisania artykułów w gazetach, skoro umiem kreślić litery'.
Polecam efekt Dunninga-Krugera dla tych, którzy myślą, że przeczytanie książki do Javy w tydzień czyni z nich programistów i gotowych do pracy juniorów.

Nie oszukujmy się - dobrych zawsze wezmą do pracy.
Baśki z kiosku, co przez weekend postanowiła pouczyć się HTMLa - niekoniecznie.

Mam wrażenie, we duża część osób która myśli o przekwalifikowywaniu się w weekendy, na pół gwizdka, a potem krzyczy w internecie, że nikt ich nie chce do pracy ma mylne wyobrażenie o pracy i odpowiedzialności developerów.
To nie jest praca gdzie sobie siadasz, otwierasz maka, stawiasz sojowe latte i klikasz w kompa od 9 do 17. Potem wychodzisz i nic cię nie obchodzi.
Tutaj pracuje się nad poważnymi, zazwyczaj wielkimi systemami, które przynoszą, lub mają przynosić duże pieniądze i spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność. To nie jest zabawa. Żaden system, nie ważne czy nowy, czy stary legacy potwór, nie wygląda jak Hello world z tutoriali.
Naprawdę - w tej branży nie płaci się 'za nic' tak dużych pieniędzy.

Nie wiem czemu niektóre osoby mają takie mylne pojęcie o tym jaki jest próg wejscia do pracy jako programista (nie piszę IT). To nie jest przedszkole, wymaga się umiejętności i przejścia pewnej ścieżki, jak w każdej innej technicznej pracy. **Nie ma drogi na skróty.
**
Jak ktoś w weekend przeczytał książkę, to raczej na pewno odbije się od ściany na rekrutacji. Jeśli jednak przez rok, dwa lata, sumiennie się uczył, obracał w środowisku, czytał i pisał programy - na 100% dostanie pracę i odpowiednie wynagrodzenie.

0
gspansky napisał(a):
Slashy napisał(a):

to wymaga czasu, potu, krwi i łez.

Widać, żeś pan męczył wieśka.

0
itsme napisał(a):
gspansky napisał(a):
Slashy napisał(a):

Tutaj pracuje się nad poważnymi, zazwyczaj wielkimi systemami, które przynoszą, lub mają przynosić duże pieniądze i spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność. To nie jest zabawa. Żaden system, nie ważne czy nowy, czy stary legacy potwór, nie wygląda jak Hello world z tutoriali.
Naprawdę - w tej branży nie płaci się 'za nic' tak dużych pieniędzy.

Sedno. Wiele osób myśli, że za te 'duże' pieniądze klepie się kolorowe stronki dla przedszkolaków.

Ale to już nie przesadzajcie, chyba że programujecie jakiegoś pilota do rakiet w NASA po 2 tygodniowym bootcampie XD

0
Świetny Terrorysta napisał(a):
itsme napisał(a):
gspansky napisał(a):
Slashy napisał(a):

Tutaj pracuje się nad poważnymi, zazwyczaj wielkimi systemami, które przynoszą, lub mają przynosić duże pieniądze i spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność. To nie jest zabawa. Żaden system, nie ważne czy nowy, czy stary legacy potwór, nie wygląda jak Hello world z tutoriali.
Naprawdę - w tej branży nie płaci się 'za nic' tak dużych pieniędzy.

Sedno. Wiele osób myśli, że za te 'duże' pieniądze klepie się kolorowe stronki dla przedszkolaków.

Ale to już nie przesadzajcie, chyba że programujecie jakiegoś pilota do rakiet w NASA po 2 tygodniowym bootcampie XD

To by było ciekawe. I koniecznie w JSie! :D

2

Tutaj pracuje się nad poważnymi, zazwyczaj wielkimi systemami, które przynoszą, lub mają przynosić duże pieniądze
i spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność.

Ale to przesada w drugą stronę. I trochę mijanie się z prawdą. Firm, które do wielkich poważnych projektów zatrudniają amatorów jest masę.

A z tymi pieniędzmi też nie zawsze jest tak, że to software jako taki przynosi pieniądze (stronka może być robiona na kolanie przez godzinę w Wordpressie, ale jeśli to strona dla rządu, to może być warta np. milion złotych. Ale nie dlatego, że zrobienie było trudne technicznie, tylko dlatego, że była robiona z pieniędzy podatników). Z drugiej strony sam fakt, że system jest duży też wcale nie oznacza, że przyniesie duże pieniądze. Czasami jest duży dlatego, że ktoś na górze zdecydował, że ma być dużo ficzerów (nawet jeśli są niepotrzebne z perspektywy końcowego użytkownika). Czasem projekty też się rozrastają sztucznie z powodu błędów w zarządzaniu czy z powodu małych skilli programistów (przeinżynierowany kod). Różnie to bywa.

Wielki != Poważny
Wielki != $$$

To nie jest zabawa.

Pewnie, że jest zabawa. Inaczej nie byłoby sensu się w to bawić. Programowanie to pewna profesja, zawód. A każdy zawód polega na pewnego rodzaju zabawie, grze.

Plus to, że management wymyśla pewne dodatkowe zabawy (choćby Scrum)... Więc, jakkolwiek chcielibyśmy uważać programowanie za coś "poważnego", to takie i tak nie będzie.

2

Wydaje mi się, że programiści cierpią na przekonanie o swojej świetności. I bardziej świadomie czy nie - gardzą innymi. A prawda jest taka, że programista to po prostu wykwalifikowany robotnik XXI wieku. Tak, jak kiedyś wykwalifikowanym robotnikiem był pracownik w fabryce Diesla. Mamy duże szczęście, że w tym momencie jest taka branża w Polsce, która pozwala zarobić tyle, żeby nie martwić się o swój finansowy byt

0

Ja z kolei mam wrażenie, że wielu programistów zapomniało jak samemu zaczynało. Kilka lat temu wystarczyło przeczytać ze zrozumieniem Symfonię Grębosza, żeby rozpocząć pracę w charakterze programisty C++ lub Thinking Java do Javy, znać protokoły sieciowe i wiedzieć coś tam o bazach danych czasem. Dzisiaj niektóre z tych osób wymądrzają się i piszą ile to lat potrzeba, aby nabyć podstawy ( wiem oczywiście, że rynek się zmienił i wymagania, ale tutaj chodzi też o wyśmiewanie nie zawsze tylko samych braków w wiedzy, ale też predyspozycji do zawodu i określanie ich na podstawie przesłanek, a nie faktów). I wtedy myślę sobie, przyznaję że złośliwie :
Jeśli potrzebowałeś 3 lat, żeby zrozumieć książkę Grębosza ( nie, nie piszę o znajomości C++, tylko znajomości tej jednej książki), to w sumie rozumiem Twój punkt widzenia, ale ludzie różnią się między sobą....

3

Jeśli potrzebowałeś 3 lat, żeby zrozumieć książkę Grębosza ( nie, nie piszę o znajomości C++, tylko znajomości tej jednej książki),

Zrozumienie książki a nauczenie się płynnego operowania zawartymi w książce technikami to są dwie różne rzeczy. Książkę możesz przeczytać w 2 dni, ale co z tego? Czy będziesz umiał wykorzystać opisane w niej techniki?

Samo zrozumienie to trochę mało, potrzeba praktyki - a to już pochłania czas. To tak jak z samochodem - w teorii możesz w pół godziny wyjaśnić jak się obsługuje kierownicę, pedały i skrzynię biegów. Ale czy to oznacza, że po półgodzinnej rozmowie/wykładzie, osoba będzie już umiała jeździć? Raczej nie, potrzebne jest wiele godzin praktyki.

I zasadniczo wydaje mi się, że jest odwrotnie, niż piszesz. Jest wiele osób, które przeczytały książkę (czy to Grębosza, czy jakąkolwiek inną), zrobiły kilka przykładowych programików w niej podanych (prostych, mających jedynie za zadanie ilustrować dany aspekt języka) i uważają, że są super programistami. Właśnie na tym polega problem - sama wiedza teoretyczna to jedno, ale ważniejsze (albo przynajmniej tak samo ważne) jest doświadczenie. To trochę jak kilka lat temu w pogotowiu, kiedy nie było wymogu, aby cały personel karetki miał wykształcenie medyczne. W efekcie, poza lekarzami, pielęgniarkami czy ratownikami, w karetkach jeździli kierowcy czy sanitariusze - czyli ludzie bez jakiegokolwiek przygotowania. Ale po kilkunastu latach pracy w pogotowiu, ci ludzie mieli wiedzę i doświadczenie na takim poziomie, że nieraz instruowali i pomagali świeżym lekarzom ;)

0

Drogi cerrato - ja to wszystko wiem :)
Pisałem jednak o czymś zupełnie innym, ale Ty nie zrozumiałeś właściwie mojego komentarza.

1
Uczynny Młot napisał(a):

Ja z kolei mam wrażenie, że wielu programistów zapomniało jak samemu zaczynało. Kilka lat temu wystarczyło przeczytać ze zrozumieniem Symfonię Grębosza, żeby rozpocząć pracę w charakterze programisty C++ lub Thinking Java do Javy, znać protokoły sieciowe i wiedzieć coś tam o bazach danych czasem.

Primo, tak było ale już tak nie będzie.
Secundo, wtedy senior zarabiał 5 tysięcy, brutto albo netto, zależało od firmy.

0
KRAk napisał(a):
Uczynny Młot napisał(a):

Ja z kolei mam wrażenie, że wielu programistów zapomniało jak samemu zaczynało. Kilka lat temu wystarczyło przeczytać ze zrozumieniem Symfonię Grębosza, żeby rozpocząć pracę w charakterze programisty C++ lub Thinking Java do Javy, znać protokoły sieciowe i wiedzieć coś tam o bazach danych czasem.

Primo, tak było ale już tak nie będzie.
Secundo, wtedy senior zarabiał 5 tysięcy, brutto albo netto, zależało od firmy.

Ale była inną wartość pinionca

0

Cześć, piszę z perspektywy studenta informatyki pierwszego roku. Postawiłem sobie za cel jak najszybciej znaleźć pracę powiedzmy w rok czasu w IT, ponieważ chciałbym wyprowadzić się w domu i zacząć na siebie zarabiać. Spowodowane jest to moją trudną sytuacją finansową. Ktoś powie, że mógłbym iść do innej pracy, aczkolwiek ciężko mi będzie znaleźć czas na naukę do szkoły, pracy i jeszcze własne projekty. Dlatego postanowiłem sobie, że już teraz zacznę się uczyć tak, żeby za rok zacząć pracę w it.

Od znajomego programisty usłyszałem, że w rok czasu mogę poznać podstawy ale raczej nie dostanę się na staż albo do pracy. Chciałbym was zapytać o zdanie na ten temat. Czy w obecnej sytuacji warto uczyć się programowania? Czy może lepiej zainteresować się tematem baz danych, sieci lub administracją/devOps? Chciałbym poznać opinię w której branży IT obecnie najłatwiej o pracę, tak abym po roku solidnej nauki mógł znaleźć pracę.
Czy w obecnej sytuacji warto w ogóle jeszcze podejmować się programowania, skoro przychodzi po kilkaset CV na jedno miejsce czy może lepiej odpuścić sobie programowanie i uderzać w inne branże?

1

Od znajomego programisty usłyszałem, że w rok czasu mogę poznać podstawy ale raczej nie dostanę się na staż albo do pracy.

Ten znajomy programista to chyba częsty bywalec działu Kariera, że takie teorie głosi.

Ludzie, moi znajomi w tym roku, po technikum, 7/10 ludzi znalazło juniorską posadę/staż w Warszawie. Bez statusu studenta i inżyniera. Czyli albo są geniuszami i przyszłymi laureatami nagrody Nobla, albo po prostu taki rynek.

Firmy? Nie ma sprawy: Allegro, Daftcode. Tyle kojarze.

0
Tony Stark napisał(a):

Cześć, piszę z perspektywy studenta informatyki pierwszego roku. Postawiłem sobie za cel jak najszybciej znaleźć pracę powiedzmy w rok czasu w IT, ponieważ chciałbym wyprowadzić się w domu i zacząć na siebie zarabiać. Spowodowane jest to moją trudną sytuacją finansową. Ktoś powie, że mógłbym iść do innej pracy, aczkolwiek ciężko mi będzie znaleźć czas na naukę do szkoły, pracy i jeszcze własne projekty. Dlatego postanowiłem sobie, że już teraz zacznę się uczyć tak, żeby za rok zacząć pracę w it.

Od znajomego programisty usłyszałem, że w rok czasu mogę poznać podstawy ale raczej nie dostanę się na staż albo do pracy. Chciałbym was zapytać o zdanie na ten temat. Czy w obecnej sytuacji warto uczyć się programowania? Czy może lepiej zainteresować się tematem baz danych, sieci lub administracją/devOps? Chciałbym poznać opinię w której branży IT obecnie najłatwiej o pracę, tak abym po roku solidnej nauki mógł znaleźć pracę.
Czy w obecnej sytuacji warto w ogóle jeszcze podejmować się programowania, skoro przychodzi po kilkaset CV na jedno miejsce czy może lepiej odpuścić sobie programowanie i uderzać w inne branże?

Tak naprawdę dużo zależy od Ciebie. Możesz ten staż załapać i po pierwszym semestrze ale musisz się wyróżnić. Najlepiej przez projekt. Nie musi być wielki. Ważne by został zauważony. Problemem wielu absolwentów Informatyki, jak i jej studentów jest to że wiedzą jak ale nie wiedzą co.
Jak tylko będziesz wiedział co, to to zrób. Czasem zwykły atlas grzybów na telefon da Ci więcej niż gimnastyka na Githubie przez pare lat. Mam znajomą co dostała pracę w połowie 2 semestru i nawet jeszcze chyba nie zdążyła GitHuba założyć.. Zamiast tego w ogólnopolskim dzienniku napisali o niej artykuł.

0
Tony Stark napisał(a):

Cześć, piszę z perspektywy studenta informatyki pierwszego roku. Postawiłem sobie za cel jak najszybciej znaleźć pracę powiedzmy w rok czasu w IT,

Szukaj pracy nie tylko w samym programowaniu, np. jeden bootcamp mocno szuka ludzi, płaci 50 zł brutto za godzinę wykładową, szukają wykładowców programowania w ponad 20 miastach. Wymagania nie tak wygórowane, od drugiego roku studiów informatyki, a nawet kierunków pokrewnych.

Wytrzymaj ten rok, załap się do jakiejś pracy, poucz się, zalicz egzaminy to zostaniesz za rok wykładowcą w szkole programowania.

Na pierwszym roku może ci być ciężko pogodzić pracę programisty z nauką; a wykształcenie się przydaje, nawet na wykładowcę na bootcampie chcą studenta, a najlepiej absolwenta informatyki.

0

Chciałbym wykupić pozwolenie na programowanie.

3

Programowanie nie jest żadnym przepisem na sukces i kupę kasy, kasa z tego mierna a i zdrowie kiepskie. Wyobraź sobie że zarabiasz dajmy na to te ~2.2k brutto na fakturze, odprowadzasz podatki, zus i reszta Ci zostaje. Ale siedzac 8h dziennie twoj organizm po roku/maks dwóch jest tak zniszczony ze nie nadaje się do niczego poza siedzeniem, a wiadomo w IT wyścig szczurów wiec musisz siedziec i ciagle sie uczyć bo znajdą sobie na twoje miejsce juniora który ogarnie temat za ~1.5k brutto. Podsumowując, praca ciężka, niszcząca zdrowie, stresująca i mało wartościowa, nikomu nie polecam pracy w IT.

1

Chyba zbliża się czas, że nieudolni seniorzy będą krzyczeć głośniej niż bootkampowicze, co nie mogą znaleźć pracy xD

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1