To może na początku wyglądać jak czepianie się, ale w erze keywordów staje się już czymś ważnym...
Mamy anglojęzyczną firmę (lub starającą się taką być) i np. używają niewłaściwych nazw miast, bo nie używają polskich znaków - Takie miasto "Kraków" staje się jakimś dziwnym miejscem o nazwie "Krakow", zamiast po angielsku "Cracow". I teraz pytanie o co chodzi rekruterom? Bo może chodziło o taką wieś "Krąków"? https://pl.wikipedia.org/wiki/Kr%C4%85k%C3%B3w , a może myśleli o amerykańskich "Krakowach" https://pl.wikipedia.org/wiki/Krakow? Obecnie nawet Google uważa, że "Krakow" i "Kraków" to to samo.
Ciekawe, czy Poznań lub Gdańsk ma podobnie.
A już w ogóle, w erze poprawności politycznej, czy nie jest to obraza Polskiej Kultury? Bo ignorowanie polskich liter chyba się do tego zalicza.
Albo zamiennie stosują wyrażenia "resume" i "CV", pomimo, że tak na prawdę to są inne dokumenty - i co zrobić jak jest firma w USA i chce "resume", a co jak ta sama firma po swojemu chce "resume", gdy jest w EU, gdzie powszechne jest "CV"? Jeszcze gorzej jak jest to firma z Polski i sobie przetłumaczyli "CV" na "resume", a tak na prawdę chcą dostać "CV"?
Co dziwne, widuję, że to poważne korporacje częściej popełniają coś takiego, a nie małe firmy.
Powtarzam - to już nie jest szukanie problemów tam, gdzie ich nie ma, ponieważ mamy erę keywordów, sztucznej bezinteligencji itp.