Praca w Polsce, ale zdala od Polakow i polskich przelozonych

3

Macie jakies pomysly, jak taka znalezc ?
Ja wchodze na zagraniczne wyszukiwarki i wpisuje "Polska" w roznych jezykach, a na polskich szukam w innych niz polski jezyk opisow prac.

1

Wyślij CV do wszystkich multi-kulti korporacji, pójdź do każdej na rozmowę i sprawdź z kim będziesz miał do czynienia. Zrezygnuj z wszystkiego co ci nie pasuje.

1

Luxoft, Epam i inne wschodnie outsourcingi mogą rozwiązać ten problem.

0

Grid Dynamics, nie kojarzę polskiego managera, ludzi z Polski max 25%

0
somekind napisał(a):

Luxoft, Epam i inne wschodnie outsourcingi mogą rozwiązać ten problem.

Byłem, pracowałem. Po roku albo wcześniej zatęsknisz do przeszłości.

0

Raczej nie ma stron z ofertami pracy z ksenofobicznymi filtrami.
Można pisać rekruterom na Linkedinie, że przy wyborze pracodawcy interesuje Cię profil osoby/osób które będą Tobą kierowały.

1

A nie lepiej full remote z zagranicznej firemki? Wynagrodzenie też wyższe, bo widełki zaadopotowane do globalnych płac bogatej północy.

Co mi się nie podoba w polskich firmach, to na przykład żenujący niski poziom j. angielskiego wśród współpracowników, komunikacja i dokumentacja często w j.polskim, więc rozumiem autora wątku (możliwe, że na swój sposób).

6

Co mi się nie podoba w polskich firmach, to na przykład (...) komunikacja (...) często w j.polskim, więc rozumiem autora wątku (możliwe, że na swój sposób).

Nie lubisz jak ktoś mówi "cześć"? Wolałbyś jakby powiedział "heloł boj"?

0
raveltravel napisał(a):

A nie lepiej full remote z zagranicznej firemki? Wynagrodzenie też wyższe, bo widełki zaadopotowane do globalnych płac bogatej północy.

Może i wyższe, ale i tak niższe, niż pracodawca by zapłacił ludziom na miejscu... Gdyby wynagrodzenie miało być na poziomie lokalnym, to by nie wchodził w taki układ.

Raz miałem do czynienia z amerykańską szefową i polskim oddziałem firmy. Płaca bardzo polska (daleka od amerykańskiej) i miałem do roboty jeździć z własnym laptopem, bo na okres próbny nie będą robić nikomu stanowiska komputerowego... Ale przecież jak nie ja, to ktoś inny będzie zatrudniony na tym stanowisku. Dodanie nowego biurka nie powinno sprawiać żadnych problemów. Ostatecznie nie podjąłem się współpracy z nimi...

0

doliczając czas szykowania/dojazdu/kosztów do pracy czyli powiedzmy 2 godziny dziennie+10zł autobus, minimum 1,5k dodatkowo gdzieś wychodzi, jeszcze zależy jak wyliczasz swój wolny czas który jest w zasadzie bezcenny i go nie odzyskasz

3

Co mi się nie podoba w polskich firmach, to na przykład żenujący niski poziom j. angielskiego wśród współpracowników,

W jednej firmie, w której pracowałem, mieliśmy możliwość darmowych konwersacji z angielskiego (przychodził lektor i gadaliśmy po angielsku, czasem coś korygował itp.). I to było fajne (chociaż z drugiej strony nie było dużego zainteresowania do tych konwersacji. Czasem owszem, przychodziło więcej osób (z 8?), ale było też tak, że ja jeden z nim gadałem).

W tej samej firmie wyszedł pomysł zrobienia English Friday, żeby wszyscy mówili ze sobą po angielsku i wszyscy się niby zgodzili, ale w rezultacie i tak nikt po angielsku nie gadał, wszyscy woleli po polsku (trochę mi było żal, ale jak nikt nie mówił po angielsku, to głupio mi było samemu się w to bawić).

Wydaje mi się, że podstawowy problem to nie to, że Polacy nie znają angielskiego, tylko, że problem jest w tym, że nie chce im się go uczyć i jak mają opcję polską, to wybierają polską. Dotyczy to różnych kwestii - np. wybieranie filmów z lektorem zamiast w oryginalnej ścieżce, szukanie tutoriali po polsku, szukanie rzeczy w polskiej (najeżonej błędami) wikipedii, zamiast po angielsku itp.

komunikacja i dokumentacja często w j.polskim

Z drugiej strony mówiąc po polsku chcą być na siłę amerykańscy i mówią dziwnym slangiem, gdzie co drugie słowo jest angielskie. Pamiętam, jak w szoku byłem, kiedy pierwszy raz sobie uświadomiłem, że dla mnie "branch" w gicie to jest "gałąź", a wchodzę do firmy i oni nie tłumaczą tego na polski, tylko mówią o "branczach" (teraz, jak rozmawiam z programistami, to też sam już staram się używać tego slangu w miarę możliwości, żeby się dopasować ale jednak...).

A w praktyce to wiadomo, jak to brzmi:

"merdżuj ficzer-brancza na mastera, bo muszę zrobić deploja na asap. Bo jak nie, to będzie fakap!"

(Ale z drugiej strony nie można przesadzić. I o ile branch się jeszcze jakoś tłumaczy na polski, to jak przetłumaczyć w zgrabny sposób słowo "feature"? A co ze słowami-hasłami (np. waterfall jako określenie metodyki. Ciężko mówić o "wodospadzie". Chociaż np. moim zdaniem "Mistrz Młyna" brzmi lepiej niż "Scrum Master", bo głupiej, czyli demaskuje głupotę scruma).

1

nieirocznie: załóż własną firmę, opcjonalnie poza polską

5
Tata Muminka napisał(a):

Byłem, pracowałem. Po roku albo wcześniej zatęsknisz do przeszłości.

Ale do czego konkretnie? Do ciągłego narzekania na kraj, dyskusji o dupie Maryni i komentowania wszystkiego przez samozwańczych ekspertów wszystkich dziedzin?

0

Ale o co tak naprawde chodzi?
Czy o jezyk, OP pragnie doskonalic poziom jezyka obcego? Jak nie bedzie to praca z native'ami, to pomysl raczej kiepski.
Czy moze chodzi o niechec pracy z wlasna nacja? Rozumiem, ze lata komuny odbily sie na naszej mentalnosci, ale jednak nie kazdy Polak jest z gatunku homo sovieticus. Druga sprawa to, ze ktos jest z nacji X/Y/Z nie oznacza, ze bedzie super fajny, a przede wszystkim przyjaznie do nas(jako Polakow) nastawiony. Badzmy szczerzy - nie nalezymy do szczegolnie lubianych nacji.

0
somekind napisał(a):
Tata Muminka napisał(a):

Byłem, pracowałem. Po roku albo wcześniej zatęsknisz do przeszłości.

Ale do czego konkretnie? Do ciągłego narzekania na kraj, dyskusji o dupie Maryni i komentowania wszystkiego przez samozwańczych ekspertów wszystkich dziedzin?

tak to jest jak dasz potomkowi chłopów robotę za 1,5-2x średnie krajowe (tzw. 1-1,5k eur) i myśli, że świat jest u jego stóp (-;

0

hmmm. ale opie naprawdę sądzisz, że wykonując robotę, którą nikt nie chciał robić na zachodzie a w międzyczasie używając języka angielskiego będziesz bardziej cool xD ?

widzę, że niezła zbieranina ojkofobów folksdojczów w tym temacie

0

Bardzo ciekawe podejście... :p Szczerze mówiąc na polskim rynku jest mnóstwo firm zagranicznych, tyle by mieć zagranicznych przełożonych, trzeba być już na tym wyższym szczeblu kariery.

1

akcenczer. tylko przygotuj się na pranie mózgu o tym jak to patriarchat niszczy kobiety, że molestujesz patrząc się na koleżankę i że białas to ogólnie samą obecnością obraża innych. będziesz odbijał się od ludzi którzy nic nie potrafią i mają d**y przyspawane do stołka, każdy normalny ambitny człowiek odpada z tej firmy po 6-12 miesięcy.

0

akcenczer. tylko przygotuj się na pranie mózgu o tym jak to patriarchat niszczy kobiety, że molestujesz patrząc się na koleżankę i że białas to ogólnie samą obecnością obraża innych. będziesz odbijał się od ludzi którzy nic nie potrafią i mają d**y przyspawane do stołka, każdy normalny ambitny człowiek odpada z tej firmy po 6-12 miesięcy.

Aksenczer to ostatnio prowadzi szkolenia tylko dla kobiet, więc prowadzą jawną dyskryminację.

0
Mądry Człowiek napisał(a):
somekind napisał(a):
Tata Muminka napisał(a):

Byłem, pracowałem. Po roku albo wcześniej zatęsknisz do przeszłości.

Ale do czego konkretnie? Do ciągłego narzekania na kraj, dyskusji o dupie Maryni i komentowania wszystkiego przez samozwańczych ekspertów wszystkich dziedzin?

tak to jest jak dasz potomkowi chłopów robotę za 1,5-2x średnie krajowe (tzw. 1-1,5k eur) i myśli, że świat jest u jego stóp (-;

To chyba i tak lepsze niż małpienie u polaczka za 50% zarobków ktore oferuja zachodnie firmy.

0

ale gościu no w czym problem, wyjedź na zachód i pracuj tam za normalne pieniądze. Masa osób z Polski i z tego forum tak zrobiło.

0

Tacy napinacze jak Ty umieją tylko gadać farmazony i narzekać w internecie, a jak przychodzi co do czego to po bułki się boją wyjść, nie mówiąć już o pracy na zachodzie, co wymaga nie bycia autystą z wiecznym bolem d*py

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1