Zazwyczaj był to sprzęt wystarczający, żeby pracować, ale jednak powolny, mający niewiele RAMu itp. Albo monitor niby 24, ale literki na nim nieostre, rozdzielczość słaba, przekłamane kolory.
Czyli niby mi zapewniali do używania "jakieś" komputery i akcesoria, jednak jakość sprzętu nie była high-endowa.
Chociaż z drugiej strony nie wykłócałem się specjalnie, tylko mówiłem na wstępie, że chcę mieć komputer - preferowany Mak albo Linux (jakiś Ubuntu, Debian), klawiaturę, mysz, monitor, a nie mówiłem, że chcę mieć sprzęt z wyższej półki, to widocznie wszędzie to potraktowano dosłownie i dawali mi cokolwiek, żeby się tylko włączało.
I tak dobrze, jak firmę stać na komputer - w jednej firmie kiedyś byłem na rozmowie i jak powiedziałem, że chcę mieć komputer służbowy i biurko to się przestraszyli, skąd wezmą pieniądze na to i chcieli mi uciąć z pensji (pisałem już o tym kiedyś, ale ciągle mi się przypomina ta rozmowa sprzed kilku lat, szczególnie, że to tylko wierzchołek góry lodowej - najbardziej śmieszna/absurdalna rozmowa o pracę, jaką kiedykolwiek miałem).