PRacodawca i jego kontroferta

1

Dżem Dobry

Chciałem podzielić się z wami informacjami które ostatnio wpadły mi w łapska. Na co dzień zajmuję się rekrutacją specjalistów IT, w tej branży często spotykam się ze zjawiskiem KONTROFERTY. Kandydaci którzy myślą o zmianie pracy lub aktywnie poszukują nowych projektów często zgłaszają do mnie chęć zmian z prośbą o znalezienie dla nich odpowiedniego projektu zbliżonego do aktualnego profilu zawodowego.

Dla mnie osobiście to sytuacja wyjątkowo atrakcyjna ponieważ, dużo łatwiej znaleźć ofertę dla kandydata, niż kandydata dla oferty :- )

Mimo dopasowania, oferty, branży w której kandydat chce się rozwijać, dobrej lokalizacji, odpowiedniego wynagrodzenia oraz kosza benefitów które oferuje przyszły pracodawca, napotykam na swojej drodze IMPAS w postaci obecnego przełożonego moich kandydatów. Kiedy pracownik postanawia poinformować pracodawcę o chęci zmian zawodowych, zaczynają pojawiać się IMPONUJĄCE wręcz propozycję ze strony szefa aby tylko utrzymać pracownika w organizacji

"Proszę Pana oczywiście że zapłacimy Panu tyle samo a nawet więcej " ,
"Szanowny Panie praca zdalna? Nie ma żadnego problemu, bardzo proszę",
"Panie Jacku, ale nie wspominał Pan że zależy Panu na płatnym urlopie, my z wielką chęcią za to zapłacimy"
"Awans? Właśnie o tym myślałem"

No właśnie, czy aby na pewno te obietnice i intencje pracodawców są szczere ? Poniżej kilka powodów które warto wziąć pod uwagę przyjmując kontrofertę obecnego pracodawcy:

  1. Co to za firma która dopiero jak zagrozisz, że odejdziesz gotowa jest zapłacić tyle ile naprawdę warta jest twoja praca ?
  2. Skąd NAGLE się biorą pieniądze na kontrofertę ?
  3. Istnieje możliwość, że Twój pracodawca kanałami niezależnymi od Ciebie zacznie szukać na Twoje miejsce osoby która będzie pracowała za mniejsze wynagrodzenie
  4. To jasny znak dla pracodawcy, że nie jesteś zadowolony z obecnego miejsca pracy, może to w dużym stopniu zmienić jego nastawienie do Ciebie i wykonywanych przez Ciebie zadań
  5. Kiedy przyjdzie czas na awans, z pewnością będzie pamiętał, że byłeś tą osobą która chciała odejść z firmy
  6. Jeżeli firma wpadnie w kłopoty finansowe , prawdopodobnie będziesz pierwszą osobą która dzięki której firma będzie mogła zaoszczędzić ( You are fired !! )
  7. Rzadko kiedy czynniki finansowe są jedynym powodem, dla którego chcemy zmienić pracę. Jeżeli były inne czynniki wpływające na tą decyzje to pewnie tylko chwilowo zostały przyćmione podwyżką, ale prędzej czy później dadzą o sobie znać !
  8. Bardzo duża część osób które przyjęły kontrofertę i tak decyduję się na zmiany po upływie kolejnych 6 miesięcy, więc po co tracić pół roku ?:>

Zapraszam do dyskusji w tym temacie, myślę że większość z was miała w swoim zawodowym życiu podobne sytuację.

Peace
Work smart not hard !

4

Ale o czym ty piszesz?
Przecież kontroferty to normalna sprawa. Ja rozumiem, że dostajesz kasę od łebka i trochę psuje to tobie biznes ale takie jest życie.

0

Nie przejmuj się rolą....

0

przecież skoro obecny pracodawca może płacić mniej pracownikowi to po co ma płacić więcej? a jak się upomni to wtedy pewnie analizują na ile im się opłaca na ile nie i dają ofertę lub nie, wolny rynek :)

3

Ja raz przyjąłem kontrofertę, a po 3 miesiącach zostałem przesunięty do największego gówna, więc i tak się zwolniłem, ale trochę później. Od tamtej pory nie akceptuje kontrofert i tyle ;)

10

Moim zdaniem warto przed zmianą pracy pójść i pogadać z managerem o podwyżce (czy innych rzeczach które nam nie odpowiadają). Jeżeli wtedy się nie zgodzi to już później nie przyjąłbym żadnej kontroferty, nawet gdyby była lepsza.

0

pracownik leci z informacją do obecnego pracodawcy ile mu proponuje nowy i dostaje ofertę, która służy jako argument do negocjacji z nowym o wyższą stawkę., jednocześnie udając że chce zostać u dotychczasowego, na koniec odchodzi na metodę "zwolnienie lekarskie w okresie wypowiedzenia" zostawiając bajzel w kodzie po pewnym czasie nowemu pracodawcy wywija jakiś niefajny numer. Dlaczego nowy jest zdziwiony? ;)

1

Dostalem kontre zaraz po zlozeniu papierow i odmowilem. Po miesiacu (3 miechy wypowiedzenia) zmienilem zdanie i przyjalem (podwyżka + spora premia + obiecanki cacanki o progresji) - szef w niebo wziety , ze nie musi szukać zastępstwa, koledzy tez, ze nie będą musieli juz szkolić nowego. Tak na prawdę to od poczatku miałem wątpliwości co do nowej pracy także ułożyli się ok. Jedyny problem, to ze mentalnie nastawilem się na nowe a zostałem na starym == znudzony. Oprócz tego szkoda trochę gości w nowej robocie by byli naprawde wporzo.

0
czysteskarpety napisał(a):

przecież skoro obecny pracodawca może płacić mniej pracownikowi to po co ma płacić więcej?

Bo pracownik może mięc ochotę dać drapaka. Dlatemuż poważniejsze firmy przedstawiają pracownikowi chociaż mglisty zarys progresji płacy.

a jak się upomni to wtedy pewnie analizują na ile im się opłaca na ile nie i dają ofertę lub nie, wolny rynek :)

I brak zapobiegliwości, która niezwykle pomaga na tym wolnym rynku funkcjonować.

0
mateusz.laskawiec napisał(a):
  1. Co to za firma która dopiero jak zagrozisz, że odejdziesz gotowa jest zapłacić tyle ile naprawdę warta jest twoja praca ?

Januszsoft.

  1. Skąd NAGLE się biorą pieniądze na kontrofertę ?

Z nieprzespanych nocy szefa.

0

Też nie rozumiem o co chodzi w tym wątku. Wygląda jak "żale się" jakiego rekrutera, któremu kilka razy kandydaci wywinęli numer. Tak to niestety zwykle działa i nie tylko w branży IT. Nikt nie zaproponuje wyższej stawki czy ciekawszej pracy jeśli cicho siedzisz na obecnym stanowisku. Propozycje padają dopiero w momencie, gdy chcesz odjeść z wiedzą i doświadczeniem nabytym w firmie.

  1. Skąd NAGLE się biorą pieniądze na kontrofertę ?

Jatko skąd? Z budżetu firmy, one tam od dawna są. Chyba każdy chciałby jak najwięcej zaoszczędzić. A na niczym się tak dobrze nie oszczędza jak na wypłatach pracowników;) Reszta kosztów jest w miarę stała. Trudno na przykład negocjować z elektrownią, że chciałoby się płacić mniej niż wynika to z taryfy.
Mogę się zgodzić jeszcze z punktami 7 i 8. Fakt, że często nie chodzi tylko o kasę. Reszta to takie straszenie potencjalnych klientów, którzy chcieliby wywinąć taki numer znowu.

Bo pracownik może mięc ochotę dać drapaka. Dlatemuż poważniejsze firmy przedstawiają pracownikowi chociaż mglisty zarys progresji płacy.

Złoty Polityk, ogólne zgoda. Aczkolwiek tak jak pisałem wyżej. Każdy chce przyoszczędzić, zwłaszcza mniejsze firmy. Najlepiej się oszczędza na pensjach.

Jeśli w miarę lubimy obecną pracę, warto iść do szefa pogadać. Może być najzwyczajniej w świecie nieświadomy, że chcielibyśmy robić coś innego za lepsze pieniądze. Jeśli to nie przyniesie rezultatów zaczynamy szukać nowej pracy. Chyba, że nie lubimy firmy jako takiej, wtedy ten punkt można pominąć i zacząć szukać od razu;) Jeśli znajdziemy mówimy o tym starej pracy i nie zgadzamy się na kontroferty. W końcu ten temat był już przerabiany i nie przyniósł rezultatu. Moim zdaniem najbardziej dżentelmeńskie wyjście z sytuacji ;)

0
Szalony Orzeł napisał(a):

Jeśli w miarę lubimy obecną pracę, warto iść do szefa pogadać. Może być najzwyczajniej w świecie nieświadomy, że chcielibyśmy robić coś innego za lepsze pieniądze. Jeśli to nie przyniesie rezultatów zaczynamy szukać nowej pracy. Chyba, że nie lubimy firmy jako takiej, wtedy ten punkt można pominąć i zacząć szukać od razu;) Jeśli znajdziemy mówimy o tym starej pracy i nie zgadzamy się na kontroferty. W końcu ten temat był już przerabiany i nie przyniósł rezultatu. Moim zdaniem najbardziej dżentelmeńskie wyjście z sytuacji ;)

Zawsze zaczynamy od wysłania CV do innych firm. Wtedy mamy zabezpieczenie w razie jakbyśmy dawali szefowi za duży kredyt zaufania co do jego reakcji na pytanie o podwyżkę. Z doświadczenia niejednego pracownika wynika, że są osoby, które potrafią w obliczu tego pytania zmienić stosunek do ciebie nawet o 180 stopni. Dodatkowo pozwala to nabrać orientacji ile jesteś wart na rynku, jeśli otrzymasz odpowiedzi na wysłane CV, czasem bywa że od razu z propozycjami konkretnych kwot. Może to przynieść otrzeźwienie, bo są ludzie, którzy mają tendencję do zgadzania się na kwoty niższe niż ich wartość rynkowa.

0

Rozumiem dyskomfort czy nawet strach przed zapytaniem sie o podwyzke. Jednak szukanie innej pracy po to, zeby sie tylko zapytac o podwyzke - normalne nie jest. Zapytalbym zone czy mozemy "na pieska", ale moze dalem jej za duzy kredyt zaufania, wiec lepiej poszukam wczesniej nowej partnerki. Jak zona mnie zostawi, to nie zostane z niczym.

Dlaczego tak wiele osob boi sie komunikowac o swoich potrzebach? Czy to jakas wynaturzona forma poszukiwania wszedzie akceptacji? "Nie zapytam o podwyzke, bo zdenerwuje innych, szef przestanie mnie lubic." Czy moze wynika to z faktu, ze ktos sam ma siebie za malo wartosciowego? Takiego, ktorego potrzeby sa niewazne i powinien zawsze minimalizowac swoje oczekiwania.

Jesli ktos stara sie w pracy, wklada wysilek i poswieca wlasny czas w to, zeby ciagle doskonalic swoj wartszat - to chyba nawet gdzies na podswiadomym poziomie oczekuje, ze pracodawca mu to wynagrodzi. Jesli sie cos robi i oczekuje za to nagrody - to trzeba to wreszcie zakumunikowac tej osobie. A nie liczyc po cichu, ze ktos w koncu doceni czy przezywac frustracje i miec pretensje, ze znowu sie zostalo pominietym. Tak, to mozna byc dymanym cale zycie i to nie tylko przez szefa. Strategia ucieczki: zmiana miejsca pracy, nie rozwiaze problemu.

0

I tak i nie :)

Z jednej strony pomimo ze nie szukam aktywnie pracy, jak dostaje jakas propozycje, to jesli tylko czas pozwala uwazam ze warto rozmawiac, nawet rpzejsc sie na rozmowe. Przy czym rozmowe traktuje tez jako poznanie firmy. Zawsze sie moze jakies zlecenie trafic, mozna kogos ze znajomych podeslac jak bedzie szukal i sprawi dobre wrazenie. Mozna dodac do listy potencjalnych pracodawcow w przyszloci itp. Albo mozna sobie wyrobic zdanie, ze danej firmy nalezy unikac za wszelka cene. Bo niestety czesto ogloszenia swoje a zycie swoje.

Z drugiej jeszcze sie nie bawilem w kontroferty -> jesli sie trafi oferta ktora mnie przyciagnie to po prostu zmienie prace.

1

Z drugiej jeszcze sie nie bawilem w kontroferty -> jesli sie trafi oferta ktora mnie przyciagnie to po prostu zmienie prace.

Właśnie o to mi chodziło w ostatnim wejściu antenowym ;) Albo chcesz zmienić pracę, albo nie. I nie upieram się, że w obecnej ma się jakoś źle dziać. Równie dobrze mogłeś nagle dostać fajną ofertę z boku od kumpla chociażby. Ale wciąż wiesz, że chcesz zmienić bo podoba Ci się oferta. Logika powyłam CV to może szef w obecnej mnie doceni jest co najmniej pokrętna. To trochę jak kobiety księżniczki. Chcę być z Michałem dlatego umówię się z Maćkiem, żeby Michał był zazdrosny.

Z doświadczenia niejednego pracownika wynika, że są osoby, które potrafią w obliczu tego pytania zmienić stosunek do ciebie nawet o 180 stopni.

Jeśli wykonujesz dobrze swoją pracę, to nie bój się, nie zwolni Cię bo zapytałeś o podwyżkę. Musiałby być na prawdę niezrównoważony( chociaż pewnie i tacy się zdarzają). Oczywiście rób to w sposób kulturalny, bez stawiania tego na ostrzu noża, bez gróźb, że odejdziesz.

Dodatkowo pozwala to nabrać orientacji ile jesteś wart na rynku, jeśli otrzymasz odpowiedzi na wysłane CV, czasem bywa że od razu z propozycjami konkretnych kwot.

Na to bym nie patrzył. Wiadomo, ze rekruter napisze najpiękniejsze rzeczy, żeby mieć większy wybór kandydatów. Zarobki 30k, wyjazdy do SF, Londynu, Sydney. A na koniec okazuje się, że 7k i siedzisz z laptopem w schowku na miotły;) Jeśli chcesz znać swoją "realną" wartość to musiałbyś przechodzić te rekrutacje do końca, do momentu, w którym masz podpisać umowę.
Z drugiej strony nie twierdzę, że nie warto przeglądać ofert, chociażby po to, aby wiedzieć co się ceni obecnie na rynku. Tak, żeby nie okazało się, że gdy rzeczywiście chcemy zmienić pracę to pociąg nam odjechał.

I na koniec chcę podkreślić, że to wyłącznie moja opinia. Nie lubię takich dziwnych podchodów.

1
Szalony Orzeł napisał(a):

Z drugiej jeszcze sie nie bawilem w kontroferty -> jesli sie trafi oferta ktora mnie przyciagnie to po prostu zmienie prace.

Właśnie o to mi chodziło w ostatnim wejściu antenowym ;) Albo chcesz zmienić pracę, albo nie. I nie upieram się, że w obecnej ma się jakoś źle dziać. Równie dobrze mogłeś nagle dostać fajną ofertę z boku od kumpla chociażby. Ale wciąż wiesz, że chcesz zmienić bo podoba Ci się oferta. Logika powyłam CV to może szef w obecnej mnie doceni jest co najmniej pokrętna. To trochę jak kobiety księżniczki. Chcę być z Michałem dlatego umówię się z Maćkiem, żeby Michał był zazdrosny.

Nie o zazdrość chodzi tylko o chronienie własnej d**y. Nie zadbasz o to - skończyć się może dawaniem d**y.

Z doświadczenia niejednego pracownika wynika, że są osoby, które potrafią w obliczu tego pytania zmienić stosunek do ciebie nawet o 180 stopni.

Jeśli wykonujesz dobrze swoją pracę, to nie bój się, nie zwolni Cię bo zapytałeś o podwyżkę. Musiałby być na prawdę niezrównoważony( chociaż pewnie i tacy się zdarzają).

Częściej niż wielu się wydaje.

Dodatkowo pozwala to nabrać orientacji ile jesteś wart na rynku, jeśli otrzymasz odpowiedzi na wysłane CV, czasem bywa że od razu z propozycjami konkretnych kwot.

Na to bym nie patrzył. Wiadomo, ze rekruter napisze najpiękniejsze rzeczy, żeby mieć większy wybór kandydatów. Zarobki 30k, wyjazdy do SF, Londynu, Sydney. A na koniec okazuje się, że 7k i siedzisz z laptopem w schowku na miotły;) Jeśli chcesz znać swoją "realną" wartość to musiałbyś przechodzić te rekrutacje do końca, do momentu, w którym masz podpisać umowę.

Różne są systemy rekrutacji.

Z drugiej strony nie twierdzę, że nie warto przeglądać ofert, chociażby po to, aby wiedzieć co się ceni obecnie na rynku. Tak, żeby nie okazało się, że gdy rzeczywiście chcemy zmienić pracę to pociąg nam odjechał.

Moim zdaniem po prostu dostałeś ślinotoku i gdybasz o tym co ktoś inny miał na myśli gdybając.

I na koniec chcę podkreślić, że to wyłącznie moja opinia. Nie lubię takich dziwnych podchodów.

Aha.

1

Jeśli wykonujesz dobrze swoją pracę, to nie bój się, nie zwolni Cię bo zapytałeś o podwyżkę. Musiałby być na prawdę niezrównoważony( chociaż pewnie i tacy się zdarzają). Oczywiście rób to w sposób kulturalny, bez stawiania tego na ostrzu noża, bez gróźb, że odejdziesz.

Wszystko prawda, z wyjątkiem "bez gróźb, że odejdziesz".
Nie da się. Taka rozmowa mniej lub bardziej bezpośrednio nakreśla taki scenariusz. Uczestniczyłem w takich rozmowach nie raz. Zdarzało się dostać pytanie:

Co, jak nie dostaniesz?
Oczywiście będę się rozglądał za czymś innym

Co innego można odpowiedzieć na takie pytanie? Nic.

Czyli podsumowując, taka rozmowa jest rozmową, w tle której jest opuszczenie obecnego stanowiska pracy.

0

Nie o zazdrość chodzi tylko o chronienie własnej dy. Nie zadbasz o to - skończyć się może dawaniem dy.

A co jej grozi i w jaki sposób bawienie się w rekrutacje tylko po to, aby dostać kontrofertę ją ratuje?

Częściej niż wielu się wydaje.

Jeśli dla Ciebie normą jest wtargnięcie do jego pokoju z mordą "Dawaj podwyżkę albo się zwalniam", to pewnie masz rację.

Różne są systemy rekrutacji.

Owszem. Ale nadal śmiem twierdzić, że treść maila wiele przyjmie. Po prostu nie opierałbym na tym bezgranicznie swojej oceny.

Moim zdaniem po prostu dostałeś ślinotoku i gdybasz o tym co ktoś inny miał na myśli gdybając

Z moim zdrowiem wszystko w porządku, ale dziękuję ze pytasz;) Poza tym nie mierz wszystkich swoją miarą, nie każdy musi chodzić z pianą na ustach. Nie wiem, który z nas ma bardziej smutne życie;)

Aha.

Wciągnął mnie ten elaborat. Rozumiem, że to w odcinkach? Czekam jak rozwinie się akcja ;)

Wszystko prawda, z wyjątkiem "bez gróźb, że odejdziesz".
Nie da się. Taka rozmowa mniej lub bardziej bezpośrednio nakreśla taki scenariusz. Uczestniczyłem w takich rozmowach nie raz. Zdarzało się dostać pytanie:> >
Co, jak nie dostaniesz?
Oczywiście będę się rozglądał za czymś innym
Co innego można odpowiedzieć na takie pytanie? Nic.

Owszem, racja. Tylko to wychodzi wtedy od drugiej strony. I to jest zwykła szczera i spokojna rozmowa. Chodziło mi raczej o to, żeby nie mówić od progu "Podwyżka, albo się zwalniam". Zresztą pisałem, że jeśli rozmowa nie przyniesie rezultatu, to wtedy zaczynasz szukać.

0

Rób swoje.

Mi szef powiedział "a to można więcej zarabiać?" ... "nie mówiłeś, że chcesz więcej zarabiać".

0

W mojej ocenie zgodzenie sie na kontroferte obecne pracodawcy ma sens tylko, gdy wylaczna i jedyna motywacja do zmiany pracy byly pieniadze.
W przypadku, kiedy przelozony irytowal czy atmosfera w zespole siadla dawno temu, albo firma zaczela wdrazac jakies chore polityki - to nie ma sensu sie godzic na wieksze pieniadze.
Za dwa miesiace przyzwyczailbym sie do wiekszej wyplaty, a to co denerwowalo przeciez nagle by nie zniknelo.

Zreszta czy firma zaoferowalaby jakies bajonskie sumy? Kwoty nie do osiagniecia nigdzie indziej? Bynajmniej, sam o takich sytuacjach nigdy nie slyszalem. W wiekszosci te kontroferty to bylo wyrownanie do (plus minus)rynkowej wartosci - takze troche musztarda po obiedzie.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1