Cześć,
W sumie to dopadła mnie skrajna demotywacja. Podczas ostatniej reorganizacji zostałem wrzucony do maintenance teamu przy aplikacji naszego klienta. W zasadzie po prezentacji jaka jest wizja pracy tego teamu pożegnałem cały entuzjazm który miałem zmieniając stosunkowo niedawno pracę. Słowem utrzymanie aplikacji, ciągła praca przy releasie (i odpowiedzialność za nie) , 0 nowych funkcjonalności (za to odpowiada inny team). Wcześnniej (zarówno w obecnej jak i w innych firmach) było to w miarę wyrównane, trochę naprawy śmierdzących bugów, ale też nowe fajne funkcje. Tutaj brak perspektyw na to. Prawdę mówiąc odchciało mi się bo o ile od czasu do czasu można porobić przy maintenance to pełen etat jest dla mnie nie do wyrtzymania. Aplikacja nie jest jakaś bardzo stara czy zapuszczona ale w sumie to czuję że ucieka mi to przez to cała satysfakcja z pracy. Zaraz po wyjściu ze spotkania w sumie pierwsze co zrobiłem to przeglądanie linkedina. Mam swój proejkt który robię po godzinach ale to nie to samo. Boje się że po prostu wypalę się dość szybo. Lubię tą robotę, ale wtedy gdy jest równowaga..
Moje pytanie do Was: Jaki czas tak naprawdę zajmuje Wam praca przy nowych featurach (nawet niekoniecznie w nowej świeżutkiej i pachnącej aplikacji) a ile to maintenance i naprawa bugów. Pytam bo zastanawiam się na ile moja demotywacja jest uzasadniona, a na ile to narzekanie.
.NET Backend, > 3.5lat doświadczenia.