Bootcamp - czy warto?

0

Tester manualny to też praca w branży.

Leci non stop taka reklama w stacjach radiowych, dialog mąż-żona

  • "a co ja mam ci telefon skonfigurować, kontakty przekopiować i może jeszcze szkło hartowane na ekran nakleić? Co to ja jakiś informatyk jestem?"

Aktor Jarosław Boberek udzielający się w reklamie nie pracuje w branży it. Na szczęście pracownicy reklamującego się elektromarketu są informatykami z branży it, potrafią przekopiować kontakty ze starego na nowy smartfon i nawet szkło hartowane przykleją na ekran.

Zapłaciliśmy z kolegami za miesięczny bootcamp teraz pracujemy w branży. Koleżanka kupiła suplement diety na odchudzanie teraz czuje fit.

0
ludzie w branży napisał(a):

Tester manualny to też praca w branży.

Leci non stop taka reklama w stacjach radiowych, dialog mąż-żona

  • "a co ja mam ci telefon skonfigurować, kontakty przekopiować i może jeszcze szkło hartowane na ekran nakleić? Co to ja jakiś informatyk jestem?"

Aktor Jarosław Boberek udzielający się w reklamie nie pracuje w branży it. Na szczęście pracownicy reklamującego się elektromarketu są informatykami z branży it, potrafią przekopiować kontakty ze starego na nowy smartfon i nawet szkło hartowane przykleją na ekran.

Zapłaciliśmy z kolegami za miesięczny bootcamp teraz pracujemy w branży. Koleżanka kupiła suplement diety na odchudzanie teraz czuje fit.

Widać ktoś przespał czas gdy uczono o rozumieniu tekstu czytanego, kawały tobie też tłumaczyć trzeba ?

0
Czitels napisał(a):

A gdyby stworzyć taki bootcamp, który trwa o wiele dłużej i to np 2 lata z jednej technologii?

No to masz tutaj dwie opcje. Albo znajdziesz chętnych, co byliby w stanie wyłożyć ze 100 kafli, albo robisz bootcampy za darmo czy tam za pół ceny ale dajesz lojalkę. W obu przypadkach sprawa wcale nie jest taka prosta. Rynek bootcampów jest teraz połączony z rynkiem kredytów, które są na to udzielane, w ten sposób więcej osób ma szanse w ogóle w tym uczestniczyć. Ale branie kredytu na ten cel jest dość ryzykowne a podpisywanie lojalki na kilka lat też nie wygląda za ciekawie.

Niejeden tutaj napisze, że udało się dostać pracę po kilkumiesięcznej szkółce, tylko że mając na uwadze to że to są tylko szkółki, natomiast praca w realu wygląda inaczej (bo trochę inaczej się pracuje jak się już zarabia kasę, a inaczej jak się za ta możliwość płaci albo pracuje za darmo) a mając na uwadze wymagania w ogłoszeniach to można mieć wrażenie, że te umiejętności to można nabyć w zasadzie tylko w pracy i można by się tylko zastanawiać jaka jest realna wartość rynkowa wiedzy ze szkoleń.

0

Po pierwsze wielu pisze, że dostali pracę jak to określają "w branży IT" ale nigdy nie ma konkretów o stanowisku programisty i wynagrodzeniu. :)
Po drugie u nas w firmie (ten znany duży outsourcing z 12k pracowników na świecie) jest trochę samouków, może 30% ale nie przyjęto nigdy nikogo z ulicy po zrobieniu tutoriala albo po bootcampie. Każdy ma za sobą kilka lat własnej ciężkiej nauki.
Po trzecie szkolenia są silnie powiązane z rynkiem kredytów, a ten ma doświadczenie w naganianiu na kredyty na spotkaniach z kolekcją garnków po 6 tysięcy, odkurzaczy za 7 tysięcy i naganianiu naiwnych na bootcampy za 8 tysięcy.

BTW poszliśmy raz z dziewczyną na taką prezentację z niezobowiązującym poczęstunkiem i prezentacją kuchenną z kosmiczno-ekooigicznymi sprzętami AGD. Atmosfera pod koniec przy namawianiu na podpisanie umowy kredytowej była taka sama jak w necie na przekwalifikowanie na programistę. I podobna liczba klakierów, weź kredyt, gotuj zdrowo, twoja rodzina nie umrze na raka. Weź kredyt, idź na bootcamp, bo czy nie chcesz się pławić w luksusach jak teraz mają ludzie z wcześniejszego kursu? Nie trać czasu na samodzielną naukę, bierz kredyt idź na bootcamp.

0

Dyskusja się rozrosła na tyle że i ja wrzucę swoje trzy grosze :) Sytuacja z bootcampami i braniem kredytów na ich opłacanie przypomina mi sytuację w lotnictwie pasażerskim. Ludzie niejednokrotnie bez namysłu biorą kredyt na 200 tysięcy i podpisują lojalki i wchodzą w coś w ciemno. Często gęsto z firmami od takich kursów mają umowy banki by jak największy kredyt udzielić, a tym samym by bank jak najwięcej zarobił. Myślę że ten trend będzie postępował w środowisku bootcampów. Kursy tego typu będą szły w obszerność i niedługo staną się jak szkoła do której będziemy przychodzić codziennie przez rok.

0
profesorek96 napisał(a):

Dyskusja się rozrosła na tyle że i ja wrzucę swoje trzy grosze :) Sytuacja z bootcampami i braniem kredytów na ich opłacanie przypomina mi sytuację w lotnictwie pasażerskim. Ludzie niejednokrotnie bez namysłu biorą kredyt na 200 tysięcy i podpisują lojalki i wchodzą w coś w ciemno. Często gęsto z firmami od takich kursów mają umowy banki by jak największy kredyt udzielić, a tym samym by bank jak najwięcej zarobił. Myślę że ten trend będzie postępował w środowisku bootcampów. Kursy tego typu będą szły w obszerność i niedługo staną się jak szkoła do której będziemy przychodzić codziennie przez rok.

Dobrze by było, gdyby te kursy się rozciągnęły, wtedy byłyby niczym innym jak lepszym wariantem studiów. Wydaje mi się, że z programu studiów informatycznych inżynierskich można by te 1,5 roku spokojnie wyciągnąć bo są to albo przedmioty kompletnie z informatyką nie mające nic wspólnego albo liczne powtórzenia. W dodatku można by wywalić pisane pracy, która nie jest niczym odkrywczym i jest po prostu nie potrzebna. Pół biedy jak ktoś sobie zrobi przez to jakiś fajny projekt, z którego coś wyciągnie, ale przecież dobrze wiemy, że co najmniej nie zawsze to tak działa.
Wyobraźcie sobie 1,5-2 letnią szkołę programowania, po której człowiek jest dla pracodawcy na prawdę wartościowy i 3-3,5 letnie studia 1 stopnia? Uczelnie zaczęłyby upadać.

Moim zdaniem jednak nigdy do tego nie dojdzie, bootcampy to tymczasowy wynalazek do momentu kiedy skończy się boom programistyczny, a skończy się albo poprzez nasycenie rynku, albo poprzez 1000 tematów w stylu "mi się nie udało".

0

Musze cię zmartwić - gdyby skrócone kursy programistyczne miały sens, to taka PWr dawno już by z nich darła kasę. Im żadna forsa nie śmierdzi. A że zarówno infrastrukturę jak i kadry mają, to cenami z miejsca zabiliby konkurencję.

3
Mały Karp napisał(a):

Dobrze by było, gdyby te kursy się rozciągnęły, wtedy byłyby niczym innym jak lepszym wariantem studiów.

Tak, lepszym. :D

Wyobraźcie sobie 1,5-2 letnią szkołę programowania, po której człowiek jest dla pracodawcy na prawdę wartościowy i 3-3,5 letnie studia 1 stopnia? Uczelnie zaczęłyby upadać.

Tak, uczelnie zaczęłyby upadać. :D

Ale generalnie jestem za tworzeniem takich programistycznych zawodówek. Bo im ,mniej przypadkowych ludzi na studiach, im mniej ludzi, którzy nie rozumieją na czym nauka polega i czym uczelnie się zajmują, tym lepiej dla wszystkich - studentów, profesorów, pracodawców i kraju generalnie.

0

Gdyby uczelnie (ludzie tam pracujący i ministerstwo zajmujące się nauką) wiedziały na czym nauka polega, to na 1 rocznik przyjmowano by 15 osób, które miałyby bardzo trudny program studiów i te osoby zajmowałyby się później nauką. W chwili obecnej mamy takie nie wiadomo co. Program studiów ani nie jest bardzo naukowy, ani praktyczny. Poza tym człowiek kończący studia dostaje tytuł zawodowy, a nie naukowy, więc przynajmniej na 1 stopniu studiów czyli na poziomie licencjat/inżynier powinny dominować przedmioty praktyczne, przydatne w pracy zawodowej, a bardziej teoretyczne od studiów magisterskich. Prawdziwa nauka to poziom doktoratu. Tak naprawdę to brakuje dobrych szkół policealnych, najlepiej darmowych - dwu letnich, gdzie człowiek uczyłby się programowania - nie tylko języka programowania, ale również algorytmów, baz danych, podstaw sieci + j.angielskiego. Ponieważ takich brak, to ludzie kończą studia 1 stopnia.

0

Poza tym człowiek kończący studia dostaje tytuł zawodowy, a nie naukowy

To idź jeszcze sprawdź w jakim zawodzie dostaje ten tytuł. Bo studia jak najbardziej są praktyczne i uczą zawodu, tylko innego niż niektóre osoby się spodziewają. Bo potoczna nazwa pewnych dziedzin nijak się ma do rzeczywistości.

Tak naprawdę to brakuje dobrych szkół policealnych, najlepiej darmowych - dwu letnich,

Czego brakuje? To o co pytasz nazywa się studium i nie, wcale ich nie brakuje.

0
Nadziany Szewc napisał(a):

Program studiów ani nie jest bardzo naukowy, ani praktyczny. Poza tym człowiek kończący studia dostaje tytuł zawodowy, a nie naukowy, więc przynajmniej na 1 stopniu studiów czyli na poziomie licencjat/inżynier powinny dominować przedmioty praktyczne, przydatne w pracy zawodowej, a bardziej teoretyczne od studiów magisterskich.

W toku I stopnia studiów należy przedstawić podstawy danej dyscypliny, czyli szerokie podstawy teorii i praktyki. Tak jest w każdej dyscyplinie nauk technicznych, więc czemu z informatyką miałoby być inaczej?
W zależności od uczelni, wydziału i wykładowców stosunek teorii do praktyki i ogólnie zakres omawianych zagadnień będzie inny, więc myślę, że każdy jest w stanie znaleŹć coś dla siebie.

Tak naprawdę to brakuje dobrych szkół policealnych, najlepiej darmowych - dwu letnich, gdzie człowiek uczyłby się programowania - nie tylko języka programowania, ale również algorytmów, baz danych, podstaw sieci + j.angielskiego. Ponieważ takich brak, to ludzie kończą studia 1 stopnia.

Myślę, że gdyby rzeczywiście brakowało, to ktoś by zwietrzył interes i takie otwierał. A tak się nie dzieje.

4

bootcampy to taka podstawówka (przyjdź, nauczymy cię od zera, że zostaniesz juniorem).

A wg mnie przydałaby się jakaś szkoła średnia programowania, coś na zasadzie chodź juniorze, nauczymy cię jak zostać midem, oraz jakieś "studia" programowania chodź midzie, nauczymy cię jak zostać seniorem.

Niby teraz do tych celów służy doświadczenie w pracy, ale problem jest taki, że odbywa się ono za wolno. To g**no prawda, że wystarczy przepracować ileś lat i mieć już poziom mida czy seniora (ponieważ wiele ludzi ma dużo niby doświadczenia pracowego, a i tak piszą gówniany kod i mają wielkie braki w wiedzy i słabe ogólne podejście).

Najbliżej temu, o czym mówię są konferencje, tylko, że dużo konferencji (oglądam na YT czasem) to jakieś prawienie banałów przez kilkadziesiąt minut i chwalenie pod niebiosa jakiegoś rozwiązania. Tylko nieliczne przekazują jakąś faktyczną zaawansowaną wiedzę.

Tak czy siak wydaje mi się, że o ile początkujący mają łatwiej (nie umiesz ---> bootcamp --> znasz podstawy) to jeśli ktoś już zna podstawy i chce wejść na poziom wyżej, to musi i tak się samemu uczyć wszystkiego, szukać informacji z różnych źródeł, a także podchodzić refleksyjnie do projektów (wiele osób po prostu klepie projekty bezmyślnie, metodą copy-paste, i w ogóle się nie rozwija).

A jeśli tego nie robi to będzie słaby całe życie (i wtedy byle gnojek po bootcampie go wygryzie).

1

jeju dalej te tematy. Czy można zawód X(nie tylko programowanie) wykonywać bez studiów? Tak. Ale czy te studia są nie potrzebne? Nie. Dlaczego ano dlatego że na swojej drodze inżyniera możecie spotkać takie problemy że te przedmioty które były na tej polibudzie mogą się przydać.
Co do zaniechania prac dyplomowych itd. A później trzeba opracować dla klienta jakieś podsumowanie czy inne rzeczy i się okazuje że ludzie nie potrafią podstaw statystyki i wyciągania wniosków. A sama praca ma być zwieńczeniem nauki i pokazaniem że pewne problemy pogłębiliście.

0

Dlaczego ano dlatego że na swojej drodze inżyniera

Nie jestem przekonany, czy programista prowadzi "drogę inżyniera".

Ale dobra, można uznać, że prowadzi (może będzie to obrażało "prawdziwych inżynierów", ale trudno), ale w takim razie wg mnie jest w równym stopniu inżynierem, co architektem, malarzem czy pisarzem albo naukowcem czy bibliotekarzem albo historykiem bądź psychologiem albo etnografem.

W tym sensie, że każda nauka / każde rzemiosło może coś wnieść do programowania. Każde studia mogą być pomocne, choćby jeśli chodzi o złapanie podobnego sposobu myślenia. Pójdźcie sobie na wykład o historii filozofii choćby to zobaczycie, że to to samo mniej więcej co programowanie, jeśli chodzi o poziom abstrakcji i tworzenie abstrakcyjnych wzorców myślowych - w programowaniu nazywa się to "design pattern" w filozofii będzie to pogląd czy teoria.

Zamykanie tego, co się może przydać w programowaniu tylko do "przedmiotów na polibudzie" (w domyśle na kierunku informatyka?) jest słabe. Przecież nawet prawdziwi inżynierowie (np. architekci projektujący budynki) muszą się orientować w większej liczbie rzeczy i mieć szersze horyzonty niż tylko robienie obliczeń numerycznych.

0

Przecież nawet prawdziwi inżynierowie (np. architekci projektujący budynki) muszą się orientować w większej liczbie rzeczy i mieć szersze horyzonty niż tylko robienie obliczeń numerycznych.

Ja jestem z tych prawdziwych inżynierów :) Nie zawsze programowałem w C++. I zajmowałem się elektryką, automatyką czy mechaniką gazów itd. I przydały mi się przedmioty z polibudy, ale wielu moich kolegów zajmowało się tylko wymianą bezpieczników. Ale o czym mówię, być może nadejdzie dzień gdzie trzeba będzie pracować przy robotach trochę bliżej i trochę tej wiedzy z polibudy programiście mikroprocków może się przydać, może coś nietypowego trzeba będzie policzyć. Nigdy nie znasz dnia ani godziny kiedy coś z polibudy może się przydać. Jasne zgodzę się większość inżynierów(w zamyśle programistów) nigdy nie wyjdzie po za proste dodawanie i odejmowanie co nie znaczy że uczelnia poszła na marne. Jeśli ktoś chce tylko klepać coś ok, spoko jest bootcamp. Jeśli ktoś chce uczyć się czegoś bardziej złożonego proszę polibuda. Niech każdy wybierze co chce.

0

po 2-3 latach a czasem zaraz po obronie te przydatne przedmioty z polibudy to jakieś mgliste wspomnienie i żeby faktycznie je zastosować taki absolwent musiałby uczyć sie tego niemalże na nowo,a każdy prawdziwy samouk w razie potrzeby sobie ogarnie materiał ze studiow.

4
Skromny Terrorysta napisał(a):

po 2-3 latach a czasem zaraz po obronie te przydatne przedmioty z polibudy to jakieś mgliste wspomnienie i żeby faktycznie je zastosować taki absolwent musiałby uczyć sie tego niemalże na nowo

Jasne, że pamięć się zaciera (a już najbardziej tym, co nigdy nie wiedzieli, a zapomnieli :)) ale student, który wiedział co i po co robi na studiach będzie musiał sobie jedynie przypomnieć. I przede wszystkim będzie wiedział gdzie szukać.

a każdy prawdziwy samouk w razie potrzeby sobie ogarnie materiał ze studiow.

Skoro dajesz argument "prawdziwego samouka", to powinno się go zestawiać z "prawdziwym absolwentem", który będzie wszystko doskonale pamiętał i nieustannie praktykował.

0

Podczas wyszukiwania informacji na temat bootcampów natrafiłem na ten post także też się wypowiem. Wyczuwam bardzo duzo frustracji od osób, które nie skończymy bootcampow. Fakt, na pewno bootcampowcy nie są na początku aż tak dobrzy, ale umniejszanie ich umiejętności i skazywanie na 0 jest w moim odczuciu objawem w/w frustracji, zazdrości.
Ja na dzień dzisiejszy mam za sobą ponad 4 lata doświadczenia jako tester manualny. Obecnie jestem analitykiem testów w korpo i bardzo dużo pracuję na bazach danych w SQL-u, używam SOAP'a, wyciągam logi itd itd. Znam podstawy javy (samouk), mam zamiar kupić dobrą książkę z javy (polecacie coś?) + od stycznia chce iść właśnie na bootcamp i to dlatego, że szkoda mi czasu na wyszukiwanie tego wszystkiego w necie. Ponadto planuje być testerem automatycznym, a nie juniorem javy (może kiedyś) dlatego myślę, że taka wiedza z bootcampu będzie dla mnie bardzo dobra. Czy też za mało? Znawcy (bez uszczypliwości) - wypowiedzcie się proszę.

0

Nie wiem czy wiesz, ale w Warszawie pierwsze dwa bootcampy ostatnio padły. Zaraz przyjdzie czas na kolejne. Zastanów się bo może się okazać, że zapłacisz hajs a bootcamp upadnie. Dziś nikt nie traktuje powaznie bootcampow, wiece odpowiedź jest prosta - nie warto.

Koniec tematu.

0

Nie wiem czy wiesz, ale w Warszawie pierwsze dwa bootcampy ostatnio padły.

Które?

1

W szkoły programowania zainwestowali ostatnio m.in pracuj.pl, grupa tvn, dwie duże agencje pośrednictwa pracy, wydawcy prasy regionalnej, nawet prywatne szkoły wyższe są w tym biznesie.

Dofinansowanie do rozwoju kompetencji zawodowych jest łatwe do dostania. Szkolenie na magazyniera i wózek widłowy kosztuje od 300 do 500 zł. Z dofinansowania do 500 zł niewiele da się ugrać, ale dofinansowanie ponad 6_000 zł do kursu programisty to żyła złota.

Powiązania z agencjami doradztwa personalnego są korzystne dla obu stron, firma szkoleniowa przekazuje kursanta powiązanej firmie która zatrudnia go na rocznej umowie o dzieło z symbolicznym wynagrodzeniem. Statystyki do urzędu zatrudnienia są super pozytywne. Kursant jest zadowolony bo już z momencie podpisania umowy nawet kiedy czeka jeszcze miesiąc na start bootcampu to już mu się nabija tak pożądane doświadczenie komercyjne.
Na samym szkoleniu wszyscy kursanci mają status junior developer. Po szkoleniu trafiają do firmy córki jako pracujący zatrudnieni przez nią wyszkoleni niedawno 'specjaliści".

Kursant zapłacił tylko 4_000 zł za kurs, rozbite na raty, resztę opłacili podatnicy z dofinansowania. Kursant szczęśliwy bo dostał cenę promocyjną 4_000 zł.
Po kursie ma niby zlecenie, doświadczenie komercyjne dobija do wymaganego wszędzie 1 roku.
W tym samym czasie jak pracował np. w hurtowni motoryzacyjnej to pracuje, bo żyć za coś i raty płacić trzeba.
To jest układ win-win.

Za rok gdy pójdzie na rozmowy niech się martwią firmy które patrzą tylko czy ma 1 rok komercyjnego czy nie ma. Po roku przerwy niepraktykowana wiedza z trzymiesięcznego bootcampu wyparowała i coś z tym trzeba będzie zrobić. Na razie pomysł z zagwarantowaniem "pracy" jest tak świeży, że problemu "leżakujących mid-devów po bootcampie" jeszcze nie ma. - Jak już będę miał rok komercyjnego to MUSZĄ MNIE ZATRUDNIĆ

Jest łatwa kasa do wyrwania a żądza łatwych 15k jest tak ogromna, że zanim taksówkarz zacznie namawiać (zamiast do kupowania akcji na szycie hossy) do przekwalifikowania się na programistę minie dużo czasu. Żaden bootcamp w Polsce nie upada, wręcz przeciwnie, rozwijają się jak nigdy wcześniej.

1

Za rok gdy pójdzie na rozmowy niech się martwią firmy które patrzą tylko czy ma 1 rok komercyjnego czy nie ma

Firmy nie muszą się martwić. Nie odpadnie na CV to odpadnie na pierwszym codility.

0

Heh a dzisiaj informacja o kolejnym bootcampie, tym razem z Krakowa, który nie przetrwał na wolnym rynku. Zastanawiam się czy przypadkiem te dofinansowania nie zostały ucięte, dlatego bootcampy padają jak muchy. Albo robili wały na VATcie I się boją PiSu ;-)

0

“Programista 10k”, “Programista to zawód przyszłości”, “Oto najbardziej poszukiwany zawód w Europie – zostań programistą!”, “Chcesz zarobić, a się nie narobić? Zostań devem!”, “Rynek należy do pracownika, firmy zabijają się o kandydatów, rekruterzy wyszarpują sobie wzajemnie CV, można zarobić i nic nie robić, robota jest banalna i w ogóle to szwagier szwagra jest programistą i nic nie robi a kasa taka że hoho…”

Nie dziwne, że w takich warunkach powstają szkoły, które pomagają zostać programistami. Dlaczego “pomagają”, a nie “robią” programistami? I dlaczego będę bronił istnienia tych szkół? Zapraszam do lektury!*

Gdybym zacytował Świat Seriali, Gospodyni Domowa, albo Puls Biznesu przeszłoby z usprawiedliwieniem gonienia za sensacją.

Ale cykl artykułów "Dlaczego warto przekwalifikować się i iść na bootcamp" pisze IMHO nie goniący za tanią sensacją NoFluffJobs (cytat wyżej z ich strony).

0

Kasa w funduszy europejskich i rządu leży na ulicy i tylko czeka na zaradne firmy szkoleniowe

*Ministerstwo Rozwoju ogłasza konkurs, którego celem jest umożliwienie osobom bez wykształcenia informatycznego i doświadczenia w branży IT, skorzystanie z nieoprocentowanej pożyczki na podniesienie umiejętności programowania, a konsekwencji – podjęcie pracy w zawodzie programisty.

Z funduszy Programu Wiedza Edukacja Rozwój możliwe będzie sfinansowanie zarówno szkoleń lub studiów podyplomowych z zakresu programowania, jak i wzmocnienie kompetencji kluczowych (znajomość języka angielskiego, praca w grupie). Organizator kształcenia będzie wspierał uczestników projektu w poszukiwaniu pracodawców lub zleceniodawców z branży IT. Budżet konkursu to 15 mln zł.

Działania w ramach konkursu pomogą podnieść kompetencje zawodowe przyszłych programistów, których brak może uniemożliwić lub utrudnić rozwój sektora IT. Już teraz rynek wykazuje braki od 40 000 do 50 000 specjalistów, a ścieżka kariery specjalisty IT staje się atrakcyjna na rynku pracy, m.in. ze względu na wysokie wynagrodzenia i dodatki płacowe, na jakie może liczyć pracownik.*

1
Mały Misiu napisał(a):

Kasa w funduszy europejskich i rządu leży na ulicy i tylko czeka na zaradne firmy szkoleniowe

*Ministerstwo Rozwoju ogłasza konkurs, którego celem jest umożliwienie osobom bez wykształcenia informatycznego i doświadczenia w branży IT, skorzystanie z nieoprocentowanej pożyczki na podniesienie umiejętności programowania, a konsekwencji – podjęcie pracy w zawodzie programisty.

Z funduszy Programu Wiedza Edukacja Rozwój możliwe będzie sfinansowanie zarówno szkoleń lub studiów podyplomowych z zakresu programowania, jak i wzmocnienie kompetencji kluczowych (znajomość języka angielskiego, praca w grupie). Organizator kształcenia będzie wspierał uczestników projektu w poszukiwaniu pracodawców lub zleceniodawców z branży IT. Budżet konkursu to 15 mln zł.

Działania w ramach konkursu pomogą podnieść kompetencje zawodowe przyszłych programistów, których brak może uniemożliwić lub utrudnić rozwój sektora IT. Już teraz rynek wykazuje braki od 40 000 do 50 000 specjalistów, a ścieżka kariery specjalisty IT staje się atrakcyjna na rynku pracy, m.in. ze względu na wysokie wynagrodzenia i dodatki płacowe, na jakie może liczyć pracownik.*

OMG. I to wszystko za moje i Wasze pieniądze. Żyjemy w Socjalistyczej Republice Polski.

0
<cytat> Jaki może być maksymalny koszt szkolenia? Koszt szkolenia w części finansowanej z Funduszu Pracy w danym roku nie może przekroczyć 300% przeciętnego wynagrodzenia.

Jak długo trwa szkolenie?
Szkolenie finansowane przez starostę z Funduszu Pracy odbywa się w formie kursu, realizowanego według planu nauczania obejmującego przeciętnie nie mniej niż 25 godzin zegarowych w tygodniu, chyba że przepisy odrębne przewidują niższy wymiar szkolenia. Szkolenie może trwać do 6 miesięcy.

Dodatkowe korzyści
W trakcie szkolenia przysługuje bezpłatne ubezpieczenie zdrowotne i ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków,
<cytat>

ZUS podaje
Przeciętne wynagrodzenie w II kwartale 2018 r. - 4 521,08 zł,
300% od 4521 zł = 13 563 zł

W rzeczywistości typowe dofinansowanie to 80% kosztów szkolenia, czas szkolenia 3 miesiące.

Bootcamp nie może być tani bo do wzięcia od urzędów jest średnio po ponad 10 tysięcy za osobę.
Większość dobrych bootcampów doradza kursantom jak przejść procedury, które różnią się w powiatach, żeby uzyskać dofinansowanie do szkolenia.
Co prawda każdy wniosek o dofinansowanie musi być uzasadniony, ale który urzędnik zakwestionuje brak 100 tysięcy programistów?
O dofinansowanie przekwalifikowania można się starać we wszystkich Powiatowych Urzędach Pracy. Dlatego bootcampy otwierają filie w małych miasteczkach.

0

Bardzo ciężko dostać jakiekolwiek pieniądze z Urzędu Pracy. Jeśli już to przyszły pracodawca musi podpisać oświadczenie, że zatrudni po kursie. Ale nawet wtedy jest ciężko. Pewnie to zależy też od Urzędu Pracy i pory roku, bo na początku roku urzędy jeszcze miewają jakieś pieniądze.

0
Świetny Kot napisał(a):

Bardzo ciężko dostać jakiekolwiek pieniądze z Urzędu Pracy. Jeśli już to przyszły pracodawca musi podpisać oświadczenie, że zatrudni po kursie. Ale nawet wtedy jest ciężko. Pewnie to zależy też od Urzędu Pracy i pory roku, bo na początku roku urzędy jeszcze miewają jakieś pieniądze.

Dokładnie - z doświadczenia moich znajomych dostanie dofinansowania jest niemal niemożliwe w tym momencie.

0

Nawet w gminnych urzędach już się przelało od szkoleń na programistę?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1