Ogromny napływ juniorów do IT

1
WeiXiao napisał(a):

Nie przesadzajmy

1: 3 lata

Zależy. Na magisterce miałem znacznie więcej programowania, bo każdy przedmiot zakładał, że "kodzicie jakiś projekt", a znajomość matematyki/informatyki jako takiej już była zakładana, więc skupiano się na zastosowaniu tej teorii, którą uczyli.

2: 30 godzin tygodniowo przez cały okres studiowania? to żart?:D nie ma opcji, sam pewnie nie kodziłeś nawet 15h/tygodniowo/everyweek, bo siedzenie na wykładzie 3h =/= kodzenie 3h

Nie wiem jak autor, ale ja tam faktycznie miałem semestry, w których były 2-3 przedmioty, na które co tydzień trzeba było oddawać jakiś program. Czy to metody numeryczne, czy różne dziwne programowania i zadania nie były trywialne. Tzn. Nie miały wiele wspólnego z samym biznesowym podejściem do programowania, a naukowym podejściem, co wymagało często bardzo dużo czasu. Może nie nad samym czystym kodzeniem, ale zaplanowaniem rozwiązania, przemyśleniem, czy będzie działało, zrozumieniem tego jak działa (nie da się raczej podejść do rozwiązania równania różniczkowego, czy interpolacji "z palca"). Później zazwyczaj trzeba było jeszcze to zaimplementować i kilka godzin debugować, bo zawsze okazywało się, że gdzieś zrobiło się jakiś błąd i wyniki wychodzą niedokładne. Nawet w przedmiotach typowo programistycznych nie miałem raczej programów w stylu "hello world", a raczej "stosując jeden z algorytmów przeszukiwania grafów...". Jakby nie było trzeba było liczyć przynajmniej 3h dziennie, więc koło 20 tygodniowo wychodziło. Nie stale i nie przez 5 lat, ale jednak bywało tak, że ledwo wyrabiałem z pisaniem tych projektów, bo było ich dużo. Stopień skomplikowania często był nie tyle techniczny, co koncepcyjny, ale to nie jest nieprzydatna umiejętność, bo jednak nawet najładniejszy technicznie system może zostać skopany, jeśli już na etapie projektu ktoś coś spierdzieli.

Imo, pół roku - codziennie z kimś kto jest bardzo dobry może Ci dać równie wiele lub więcej tzw. "apilled skills"

Tu się zgodzę, bo w pracy można się nauczyć bardzo dużo. Pytanie tylko, czy faktycznie na bootcampie zrealizujesz faktyczny projekt istotny biznesowo, czy poznasz technologię, bo to też są różne rzeczy. No bo jednak uczenie się technologii, a nabieranie doświadczenia komercyjnego to inne zbiory. Wszystkie zbiory (nauka, biznes, technologia) przecinają się w jakimś miejscu mniej lub bardziej, ale jednak są to różne zbiory.

0

@Slashy ciiii nie psuj wizji świata tym co myślą, że na studiach to tylko chodzi się na dziwki i he he piwko z kumplami zamiast programować i poznawać przydatną wiedzę.

0
Szalony Wąż napisał(a):

@Slashy ciiii nie psuj wizji świata tym co myślą, że na studiach to tylko chodzi się na dziwki i he he piwko z kumplami zamiast programować i poznawać przydatną wiedzę.

Przecież on nic nie psuje. Ja nie twierdzę, że na studiach się nie trzeba uczyć, ale z drugiej strony rzucanie 30h/week/x years to bardziej mi na jakąś medycynę wygląda niż compsci

0
glinczuk napisał(a):

taaa kolega(android dev) z ktorym pracuje studiuje na wlasnie piatym roku na aghu EAiB informatyke magisterskie ostatnio sie pytal mnie jak zrobic prosty sklep internetowy na 5 widokow bo juz sie 2 tydzien meczy na javie EE nikt nigdy mnie nie przekona ze projekty na studia sa cos warte, wchodzisz do firmy i dopiero wtedy otwieraja sie oczy i to trwa 5(!!!!) lat

Bo nie nauczyli obsługi webowego frameworka i jak się robi sklep internetowy. A na bootcampie uczą bez zbędnej teorii tylko obsługi frameworka i krok po kroku przerabiają tutorial robiena sklepu internetowego.

0

Czy ma ktoś przykładowe profile github, jakie oni to projekty robią podczas tych kilkumiesięcznych bootcampów np. w Javie?

0
Bibliograf napisał(a):

Jako absolwent jednego z "najlepszych" bootcampów w Polsce, podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym co napisali koledzy wyżej. Niestety, biorąc pod uwagę dzisiejszy rynek, kończenie bootcampu nic nie daje. Nawet "renomowanego". Szukam pracy już 4 miesiąc od skończenia i zawsze odpadam - albo na etapie wysyłania CV, albo po pierwszej rozmowie. Stwierdziłem, że koniec z tym. Interesuję się tą branżą i chciałbym tutaj pracować (mimo, że kasa też się dla mnie liczy) i dlatego zapisuję się na Informatykę dzienną na UJ od przyszłego roku akademickiego. Spędzę kilka lat, ale wiem, że zostanę programistą. Jeśli coś robić, to porządnie!

Ja jestem po gównianym bootcampie (ze studiów zostałem z własnego lenistwa wywalony zasłużenie po pierwszym semestrze, sporo się od tego czasu zmieniło, miałem kilkuletnią przerwę), pracę znalazłem gdzieś po 2-3 miesiącach szukania. ale w it (bank), nie w Javie, której na bootcampie się uczyłem. Przez cały czas szukania pracy nikt się do mnie nie odezwał, ale jak podpisałem umowę to zaczęły się sypać oferty jak z rękawa (w tym na stanowisko managerskie). Mam też kolegę, który szuka jakiejkolwiek pracy w it, a skończył w czerwcu informatykę (średnia koło czterech, solidna praca inzynierska) na jednej z najlepszych uczelni w kraju. Bezrobotny. No cóż, może tu nie o umiejętności chodzi?

0
dilax napisał(a):

Czy ma ktoś przykładowe profile github, jakie oni to projekty robią podczas tych kilkumiesięcznych bootcampów np. w Javie?

Zależy od bootcampa. U nas (Akademia Kodu) był do zrobienia projekcik w bootstrapie, gdzie w sumie pewna część to był gotowiec, ale ja swój projekt zrobiłem dopiero kilka miesięcy po zakończeniu szkolenia. I to nie typowo w Springu, a w Spring Boocie (nie chciało mi się po prostu bawić z konfigurowaniem wszystkiego, bo walka z maszynami to jest to, co mnie w it najbardziej obrzydza, a samo w sobie programowanie jest fajne), więc miałem jednak łatwiej niż ktoś trochę bardziej ambitny.

Swoją drogą - może trochę przesadziłem z opinią o Akademii Kodu, bo nazwałem ją gównianą, ale jest tam sporo do poprawy. Sporo winy leżało jednak po mojej stronie.

0

Jestem samoukiem w trakcie nauki (brzmi nieźle xd)
Znalazłem sobie hobby przypadkowo - chciałem się przebranżowić na IT (nie chodziło o pieniądze, ale o pracę w ogóle)
Niebawem chciałem sobie szukać pracy, ale ten wątek nie napawa optymizmem ^^
Podziękujcie jutuberom i szkołom organizującym bootcampy - byłem na takim spotkaniu promocyjnym i prowadzący mało co się nie zesrał mówiąc o tym jak jest lekko i przyjemnie <heh>

Cóż... potrzebuję pieniędzy do życia jak każdy, ale jak pójdę do biedry na 8h to po powrocie do domu niewiele już zrobię.

Specjalistom - ludziom po informatyce muszę przyznać, że rozumiem Waszą irytację - przekwalifikuj się w parę miesięcy... Brzmi to jak pstryczek w nos - studiuj 5 lat, a ktoś się zrówna z tobą po pół roku.

BTW sam zastanawiam się czy dalej po całych dniach na bezrobociu uczyć się i pisać kod czy lepiej znaleźć sobie pracę za 1600 i robić coś po godzinach. Tylko, że wtedy masz już tylko kilka marnych godzinek dziennie na kod - ledwo wpadnę w rytm i już spać trzeba będzie.

Pozdrawiam!

0
Biały Szpak napisał(a):
Bibliograf napisał(a):

Jako absolwent jednego z "najlepszych" bootcampów w Polsce, podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym co napisali koledzy wyżej. Niestety, biorąc pod uwagę dzisiejszy rynek, kończenie bootcampu nic nie daje. Nawet "renomowanego". Szukam pracy już 4 miesiąc od skończenia i zawsze odpadam - albo na etapie wysyłania CV, albo po pierwszej rozmowie. Stwierdziłem, że koniec z tym. Interesuję się tą branżą i chciałbym tutaj pracować (mimo, że kasa też się dla mnie liczy) i dlatego zapisuję się na Informatykę dzienną na UJ od przyszłego roku akademickiego. Spędzę kilka lat, ale wiem, że zostanę programistą. Jeśli coś robić, to porządnie!

Ja jestem po gównianym bootcampie (ze studiów zostałem z własnego lenistwa wywalony zasłużenie po pierwszym semestrze, sporo się od tego czasu zmieniło, miałem kilkuletnią przerwę), pracę znalazłem gdzieś po 2-3 miesiącach szukania. ale w it (bank), nie w Javie, której na bootcampie się uczyłem. Przez cały czas szukania pracy nikt się do mnie nie odezwał, ale jak podpisałem umowę to zaczęły się sypać oferty jak z rękawa (w tym na stanowisko managerskie). Mam też kolegę, który szuka jakiejkolwiek pracy w it, a skończył w czerwcu informatykę (średnia koło czterech, solidna praca inzynierska) na jednej z najlepszych uczelni w kraju. Bezrobotny. No cóż, może tu nie o umiejętności chodzi?

Poczekaj bo jeszcze wypłynie od Ciebie że na studia w ogóle nie powinno się iść. Może kolega szuka normalnej firmy która zatrudnia wykształconych ludzi po informatyce/matematyce, a nie po technologi drewna?

0

@NeutrinoSpinZero: a jak nie pojdziesz do pracy za 1600 to za co bedziesz zyl?

0
NeutrinoSpinZero napisał(a):

Jestem samoukiem w trakcie nauki (brzmi nieźle xd)
Znalazłem sobie hobby przypadkowo - chciałem się przebranżowić na IT (nie chodziło o pieniądze, ale o pracę w ogóle)
Niebawem chciałem sobie szukać pracy, ale ten wątek nie napawa optymizmem ^^
Podziękujcie jutuberom i szkołom organizującym bootcampy - byłem na takim spotkaniu promocyjnym i prowadzący mało co się nie zesrał mówiąc o tym jak jest lekko i przyjemnie <heh>

Cóż... potrzebuję pieniędzy do życia jak każdy, ale jak pójdę do biedry na 8h to po powrocie do domu niewiele już zrobię.

Specjalistom - ludziom po informatyce muszę przyznać, że rozumiem Waszą irytację - przekwalifikuj się w parę miesięcy... Brzmi to jak pstryczek w nos - studiuj 5 lat, a ktoś się zrówna z tobą po pół roku.

BTW sam zastanawiam się czy dalej po całych dniach na bezrobociu uczyć się i pisać kod czy lepiej znaleźć sobie pracę za 1600 i robić coś po godzinach. Tylko, że wtedy masz już tylko kilka marnych godzinek dziennie na kod - ledwo wpadnę w rytm i już spać trzeba będzie.

Pozdrawiam!

Nie musisz brać pracy na pełen etat. Co do tego jak lekko i przyjemnie - kiedyś faktycznie tak było. Znajomi w 2012r. byli brani do pracy z podstawową znajomością składni swoich języków. Teraz coś takiego nie przejdzie. Ci prowadzący bootcampy w to wierzą, bo te czasy pamiętają. One były. Tylko mają łby zakute i myślą, że cały świat pędzi do przodu, ale ta jedna część się nie zmienia.

0
Pietass napisał(a):
Biały Szpak napisał(a):
Bibliograf napisał(a):

Jako absolwent jednego z "najlepszych" bootcampów w Polsce, podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym co napisali koledzy wyżej. Niestety, biorąc pod uwagę dzisiejszy rynek, kończenie bootcampu nic nie daje. Nawet "renomowanego". Szukam pracy już 4 miesiąc od skończenia i zawsze odpadam - albo na etapie wysyłania CV, albo po pierwszej rozmowie. Stwierdziłem, że koniec z tym. Interesuję się tą branżą i chciałbym tutaj pracować (mimo, że kasa też się dla mnie liczy) i dlatego zapisuję się na Informatykę dzienną na UJ od przyszłego roku akademickiego. Spędzę kilka lat, ale wiem, że zostanę programistą. Jeśli coś robić, to porządnie!

Ja jestem po gównianym bootcampie (ze studiów zostałem z własnego lenistwa wywalony zasłużenie po pierwszym semestrze, sporo się od tego czasu zmieniło, miałem kilkuletnią przerwę), pracę znalazłem gdzieś po 2-3 miesiącach szukania. ale w it (bank), nie w Javie, której na bootcampie się uczyłem. Przez cały czas szukania pracy nikt się do mnie nie odezwał, ale jak podpisałem umowę to zaczęły się sypać oferty jak z rękawa (w tym na stanowisko managerskie). Mam też kolegę, który szuka jakiejkolwiek pracy w it, a skończył w czerwcu informatykę (średnia koło czterech, solidna praca inzynierska) na jednej z najlepszych uczelni w kraju. Bezrobotny. No cóż, może tu nie o umiejętności chodzi?

Poczekaj bo jeszcze wypłynie od Ciebie że na studia w ogóle nie powinno się iść. Może kolega szuka normalnej firmy która zatrudnia wykształconych ludzi po informatyce/matematyce, a nie po technologi drewna?

Mam bardzo fajną pracę, w super atmosferze, a jeśli coś mi nie będzie się podobało i będę chciał robić coś innego, to mogę po prostu przenieść się do innego działu. Nie uważam, że na studia nie powinno się iść, ale niekoniecznie powinny mieć priorytet. Byłem jeden semestr na UWr na infie i było tam genialnie. Szuka normalnej pracy? Naprawdę? Robiąc sobie długi i żyjąc za hajs rodziców przez pół roku w mieście, gdzie znajomi mieszkania wynajmują za większą stawkę niż wtedy, gdy organizowali sobie lokum w stolicy? Dalej, próbuj mi dalej wciskać swoje poglądy, swoje zdanie. Jak wyplujesz trochę jadu w klawiaturę to może będziesz mniej toksyczny dla ludzi w realu.

0
Bialy mleczacz napisał(a):

@NeutrinoSpinZero: a jak nie pojdziesz do pracy za 1600 to za co bedziesz zyl?

Mam odłożone pieniądze, które właśnie się kończą -_-

0
WeiXiao napisał(a):
Szalony Wąż napisał(a):

@Slashy ciiii nie psuj wizji świata tym co myślą, że na studiach to tylko chodzi się na dziwki i he he piwko z kumplami zamiast programować i poznawać przydatną wiedzę.

Przecież on nic nie psuje. Ja nie twierdzę, że na studiach się nie trzeba uczyć, ale z drugiej strony rzucanie 30h/week/x years to bardziej mi na jakąś medycynę wygląda niż compsci

A czym jest dla ciebie "compsci"? Bycie małpą do kodowania? Studia informatyczne nie od tego są żeby po nich klepać u janusza, tylko żeby mieć podstawy teoretyczne do tworzenia i implementacji nowych algorytmów przetwarzania duych strumieni danych, efektywniejszych metod numerycznych obliczania całek wielowymiarowych, metod kompresji danych, protokołów transmisji danych, implementacji nowych konceptów architektury systemów operacyjnych, badań nad inteligencją obliczeniową, metod "zgadywania" struktury białek. Programowanie to przy tych zagadnieniach mała betka.

1
NeutrinoSpinZero napisał(a):
Bialy mleczacz napisał(a):

@NeutrinoSpinZero: a jak nie pojdziesz do pracy za 1600 to za co bedziesz zyl?

Mam odłożone pieniądze, które właśnie się kończą -_-

Rozsyłaj cv, a jak nie musisz pracować na cały etat to w międzyczasie (w czasie nauki) możesz wziąć etatu część. Niektórzy pracodawcy na to idą.

0

Specjalistom - ludziom po informatyce muszę przyznać, że rozumiem Waszą irytację - przekwalifikuj się w parę miesięcy... Brzmi to jak pstryczek w nos - studiuj 5 lat, a ktoś się zrówna z tobą po pół roku.

Nie, nie zrówna się. Informatyka to nie kurs programowania, a obszerne techniczne przedmioty. Ludzie tam idą nie żeby codziennie programować jak na Bootcampie, ale też żeby ogarniać elektronikę, programowanie np. na mikro kontrolerach, jakieś układy scalone, pobawić się trochę z przewodami, poznać trochę historii. To że się stricte nauczysz to niczego nie dowodzi przy tylu kursach które są ogólno dostępne. Ponadto Informatyka przygotowuje Cie z praktycznie każdych zagadnień czyli możesz wyjść nie na programistę, ale również na jakiś administratorów, statystyków i pewnie masę innych stanowisk.

To nawet trochę zabawne że niektórzy myślą że studenci są podirytowani. Zasadniczo żeby przejść przez studia to mimo wszystko trzeba bardzo się napracować, a kiedy wywalisz te 10 tysięcy na jakiś kurs to tam podejdzie do Ciebie koleś i niemal że palcem będzie pokazywać co i jak. Dlatego ja osobiście zatrudniałbym studentów, bo mimo wszystko pewnie będą bardziej samodzielnie pracować.

7

Co do Januszy narzekających na niski poziom polskich absolwentów : Przecież w tej gospodarce praktycznie nie ma przemysłu(oprócz montowni volkswagena) i realnego R&D, większość zawodów wymaga conajwyżej liceum. To, że od ludzi wymaga się magistra na stanowiska typu marketingowiec, księgowy, business analyst to jakiś ewenement tego meksyku europy, na zachodzie na takich samych stanowiskach pracują ludzie po liceum lub max po bachelorze.

Jakieś 99% zawodów w naszej gospodarce nie wymaga wyższego wykształcenia i każda średnio rozgarnięta osoba po paromiesięcznym przeszkoleniu jest w stanie jest wykonywać. Pozostałe 1% to lekarze, inżynierowie, programiści, gdzie odsiew na studiach jest duży, i potem konkurencja o pracę w sumie też.

Jeśli chodzi o poziom polskich studentów, to trudno zarzucać im złą wolę. Iq w polsce jest takie jak na zachodzie, polscy licealiści osiągają 8-15 miejsce w międzynarodowych ewaluacjach umięjętności i wiedzy z zakresu nauk ścisłych itp. a potem tacy licealiści idą na polskie uczelnie, kończą je, i mają bezużyteczny papier uczelni, która nie jest nawet notowana w międzynarodowych rankingach

Problemem polskiej edukacji wyższej nie są studenci, tylko niski poziom wykładów/ćwiczeń, bezsensowny program studiów i niski poziom kadry naukowej. Większość polskich naukowców to miernoty, bo ci najlepsi albo wyjechali na zachód(jak zobaczyli syf polskiej edukacji wyższej) albo poszli do sektora prywatnego, bo kto chciałby zapierdzielać za 3k netto na uczelniach bez żadnego prestiżu i osiągnięć naukowych. Potem takie miernoty kształcą utalentowanych studentów i sprowadzają ich do swojego poziomu. I koło się zamyka.

4

To nawet trochę zabawne że niektórzy myślą że studenci są podirytowani. Zasadniczo żeby przejść przez studia to mimo wszystko trzeba bardzo się napracować, a kiedy wywalisz te 10 tysięcy na jakiś kurs to tam podejdzie do Ciebie koleś i niemal że palcem będzie pokazywać co i jak.

Tu sie zgadzam. Pomimo całej ogólnej opinii o studiach w Polsce dla mnie ukończenie sensownego kierunku na sensownej uczelni (jakiś AGH czy coś) już pokazuje przynajmniej tyle że gościu jest zaradny, potrafi przyswoic wiedze i jakoś tam się odnajduje w przeróżnych dziedzinach.

0
Pietass napisał(a):

Specjalistom - ludziom po informatyce muszę przyznać, że rozumiem Waszą irytację - przekwalifikuj się w parę miesięcy... Brzmi to jak pstryczek w nos - studiuj 5 lat, a ktoś się zrówna z tobą po pół roku.

Nie, nie zrówna się. Informatyka to nie kurs programowania, a obszerne techniczne przedmioty. Ludzie tam idą nie żeby codziennie programować jak na Bootcampie, ale też żeby ogarniać elektronikę, programowanie np. na mikro kontrolerach, jakieś układy scalone, pobawić się trochę z przewodami, poznać trochę historii. To że się stricte nauczysz to niczego nie dowodzi przy tylu kursach które są ogólno dostępne. Ponadto Informatyka przygotowuje Cie z praktycznie każdych zagadnień czyli możesz wyjść nie na programistę, ale również na jakiś administratorów, statystyków i pewnie masę innych stanowisk.

To nawet trochę zabawne że niektórzy myślą że studenci są podirytowani. Zasadniczo żeby przejść przez studia to mimo wszystko trzeba bardzo się napracować, a kiedy wywalisz te 10 tysięcy na jakiś kurs to tam podejdzie do Ciebie koleś i niemal że palcem będzie pokazywać co i jak. Dlatego ja osobiście zatrudniałbym studentów, bo mimo wszystko pewnie będą bardziej samodzielnie pracować.

Na informatyce uczysz się wielu rzeczy, których jako osoba z zewnątrz byś mógł się nie nauczyć, bo... bo nie wiedziałbyś o ich istnieniu i przez to, że fajnie by było posiąść związaną z nimi wiedzę. Nie oszukujmy się jednak. Nie wiem jak poza Polską, ale tutaj nawet nie połowa, ale zdecydowana większość informacji to są rzeczy może i wartościowe, ale niepotrzebne danemu studentowi w przyszłości. Bo w pracy zajmował się będzie swoją konkretną działką, a nie wszystkim po trochu.

0
Biały Szpak napisał(a):
Pietass napisał(a):
Biały Szpak napisał(a):
Bibliograf napisał(a):

Jako absolwent jednego z "najlepszych" bootcampów w Polsce, podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym co napisali koledzy wyżej. Niestety, biorąc pod uwagę dzisiejszy rynek, kończenie bootcampu nic nie daje. Nawet "renomowanego". Szukam pracy już 4 miesiąc od skończenia i zawsze odpadam - albo na etapie wysyłania CV, albo po pierwszej rozmowie. Stwierdziłem, że koniec z tym. Interesuję się tą branżą i chciałbym tutaj pracować (mimo, że kasa też się dla mnie liczy) i dlatego zapisuję się na Informatykę dzienną na UJ od przyszłego roku akademickiego. Spędzę kilka lat, ale wiem, że zostanę programistą. Jeśli coś robić, to porządnie!

Ja jestem po gównianym bootcampie (ze studiów zostałem z własnego lenistwa wywalony zasłużenie po pierwszym semestrze, sporo się od tego czasu zmieniło, miałem kilkuletnią przerwę), pracę znalazłem gdzieś po 2-3 miesiącach szukania. ale w it (bank), nie w Javie, której na bootcampie się uczyłem. Przez cały czas szukania pracy nikt się do mnie nie odezwał, ale jak podpisałem umowę to zaczęły się sypać oferty jak z rękawa (w tym na stanowisko managerskie). Mam też kolegę, który szuka jakiejkolwiek pracy w it, a skończył w czerwcu informatykę (średnia koło czterech, solidna praca inzynierska) na jednej z najlepszych uczelni w kraju. Bezrobotny. No cóż, może tu nie o umiejętności chodzi?

Poczekaj bo jeszcze wypłynie od Ciebie że na studia w ogóle nie powinno się iść. Może kolega szuka normalnej firmy która zatrudnia wykształconych ludzi po informatyce/matematyce, a nie po technologi drewna?

Mam bardzo fajną pracę, w super atmosferze, a jeśli coś mi nie będzie się podobało i będę chciał robić coś innego, to mogę po prostu przenieść się do innego działu. Nie uważam, że na studia nie powinno się iść, ale niekoniecznie powinny mieć priorytet. Byłem jeden semestr na UWr na infie i było tam genialnie. Szuka normalnej pracy? Naprawdę? Robiąc sobie długi i żyjąc za hajs rodziców przez pół roku w mieście, gdzie znajomi mieszkania wynajmują za większą stawkę niż wtedy, gdy organizowali sobie lokum w stolicy? Dalej, próbuj mi dalej wciskać swoje poglądy, swoje zdanie. Jak wyplujesz trochę jadu w klawiaturę to może będziesz mniej toksyczny dla ludzi w realu.

Ty na siłę próbujesz udowodnić że studia to g**no i Twój kurs jest najlepszy na świecie. Ile można tłumaczyć że studenci nie siedzą i nie programują dzień w dzień jak Ty po kursie. Nie rozumiem dlaczego w ogóle rzucasz argumentem w stylu: "robiąc sobie długi i żyjąc za hajs rodziców" skoro sam wyrzucasz 10 tysięcy na kurs programowania. Oszukałeś przeznaczenie jak wywalili Cie z uczelni i teraz próbujesz uświadomić wszystkim: "ha ha, nie no po co w ogóle iść na studia skoro jak widać ja mam prace xD".

Jedynym działem na który możesz się przenieść to programowanie... ale ale czekaj to chyba musisz zapłacić za kolejny kurs co? Przecież nie zmienisz na jakiś dział z układami elektronicznymi, systemami, sieciami bo g**no o tym wiesz.

I w sumie to takie przykre trochę bo Ci studenci przeganiają cie na każdym polu.

1
Pietass napisał(a):

Ty na siłę próbujesz udowodnić że studia to g**no i Twój kurs jest najlepszy na świecie. Ile można tłumaczyć że studenci nie siedzą i nie programują dzień w dzień jak Ty po kursie.

Dalej nie czytam, bo Ty masz w dupie to co ja piszę. Pisałem, że sam na studiach byłem i były one genialne. Pisałem, że mój bootcamp to g**no (potem tylko się poprawiłem, że może trochę przesadziłem, ale dalej nie mam dobrej opinii). Jak ja w ogóle mam dyskutować? Kończę.

1
Biały Szpak napisał(a):
Bibliograf napisał(a):

Jako absolwent jednego z "najlepszych" bootcampów w Polsce, podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym co napisali koledzy wyżej. Niestety, biorąc pod uwagę dzisiejszy rynek, kończenie bootcampu nic nie daje. Nawet "renomowanego". Szukam pracy już 4 miesiąc od skończenia i zawsze odpadam - albo na etapie wysyłania CV, albo po pierwszej rozmowie. Stwierdziłem, że koniec z tym. Interesuję się tą branżą i chciałbym tutaj pracować (mimo, że kasa też się dla mnie liczy) i dlatego zapisuję się na Informatykę dzienną na UJ od przyszłego roku akademickiego. Spędzę kilka lat, ale wiem, że zostanę programistą. Jeśli coś robić, to porządnie!

Ja jestem po gównianym bootcampie (ze studiów zostałem z własnego lenistwa wywalony zasłużenie po pierwszym semestrze, sporo się od tego czasu zmieniło, miałem kilkuletnią przerwę), pracę znalazłem gdzieś po 2-3 miesiącach szukania. ale w it (bank), nie w Javie, której na bootcampie się uczyłem. Przez cały czas szukania pracy nikt się do mnie nie odezwał, ale jak podpisałem umowę to zaczęły się sypać oferty jak z rękawa (w tym na stanowisko managerskie). Mam też kolegę, który szuka jakiejkolwiek pracy w it, a skończył w czerwcu informatykę (średnia koło czterech, solidna praca inzynierska) na jednej z najlepszych uczelni w kraju. Bezrobotny. No cóż, może tu nie o umiejętności chodzi?

@Biały Szpak która szkoła programowania do Ciebie należy? Sorry, ale czytając te wypociny "absolwentów bootcampów" mam wrażenie, że ktoś tu sobie robi reklamę swojemu biznesowi...

0
Wesoły Mleczarz napisał(a):

Co do Januszy narzekających na niski poziom polskich absolwentów : Przecież w tej gospodarce praktycznie nie ma przemysłu(oprócz montowni volkswagena) i realnego R&D, większość zawodów wymaga conajwyżej liceum. To, że od ludzi wymaga się magistra na stanowiska typu marketingowiec, księgowy, business analyst to jakiś ewenement tego meksyku europy, na zachodzie na takich samych stanowiskach pracują ludzie po liceum lub max po bachelorze.

Jakieś 99% zawodów w naszej gospodarce nie wymaga wyższego wykształcenia i każda średnio rozgarnięta osoba po paromiesięcznym przeszkoleniu jest w stanie jest wykonywać. Pozostałe 1% to lekarze, inżynierowie, programiści, gdzie odsiew na studiach jest duży, i potem konkurencja o pracę w sumie też.

Jeśli chodzi o poziom polskich studentów, to trudno zarzucać im złą wolę. Iq w polsce jest takie jak na zachodzie, polscy licealiści osiągają 8-15 miejsce w międzynarodowych ewaluacjach umięjętności i wiedzy z zakresu nauk ścisłych itp. a potem tacy licealiści idą na polskie uczelnie, kończą je, i mają bezużyteczny papier uczelni, która nie jest nawet notowana w międzynarodowych rankingach

Problemem polskiej edukacji wyższej nie są studenci, tylko niski poziom wykładów/ćwiczeń, bezsensowny program studiów i niski poziom kadry naukowej. Większość polskich naukowców to miernoty, bo ci najlepsi albo wyjechali na zachód(jak zobaczyli syf polskiej edukacji wyższej) albo poszli do sektora prywatnego, bo kto chciałby zapierdzielać za 3k netto na uczelniach bez żadnego prestiżu i osiągnięć naukowych. Potem takie miernoty kształcą utalentowanych studentów i sprowadzają ich do swojego poziomu. I koło się zamyka.

Ja jebie. W tych waszych szkołach programowania już tak mało osób macie, że musicie najeżdżać na uczelnie publiczne? Brakuje idiotów gotowych zapłacić za kursik za 20k na poziomie "jak zostać milionerem w 3 miesiące"? Popatrz na Polaków, którzy osiągneli największe sukcesy na arenie międzynarodowej w tej branży - to ludzie po renomowanych polskich uczelniach. Nie ma tam nikogo po "bullcampie".

0
Krzywy Rycerz napisał(a):
Biały Szpak napisał(a):
Bibliograf napisał(a):

Jako absolwent jednego z "najlepszych" bootcampów w Polsce, podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym co napisali koledzy wyżej. Niestety, biorąc pod uwagę dzisiejszy rynek, kończenie bootcampu nic nie daje. Nawet "renomowanego". Szukam pracy już 4 miesiąc od skończenia i zawsze odpadam - albo na etapie wysyłania CV, albo po pierwszej rozmowie. Stwierdziłem, że koniec z tym. Interesuję się tą branżą i chciałbym tutaj pracować (mimo, że kasa też się dla mnie liczy) i dlatego zapisuję się na Informatykę dzienną na UJ od przyszłego roku akademickiego. Spędzę kilka lat, ale wiem, że zostanę programistą. Jeśli coś robić, to porządnie!

Ja jestem po gównianym bootcampie (ze studiów zostałem z własnego lenistwa wywalony zasłużenie po pierwszym semestrze, sporo się od tego czasu zmieniło, miałem kilkuletnią przerwę), pracę znalazłem gdzieś po 2-3 miesiącach szukania. ale w it (bank), nie w Javie, której na bootcampie się uczyłem. Przez cały czas szukania pracy nikt się do mnie nie odezwał, ale jak podpisałem umowę to zaczęły się sypać oferty jak z rękawa (w tym na stanowisko managerskie). Mam też kolegę, który szuka jakiejkolwiek pracy w it, a skończył w czerwcu informatykę (średnia koło czterech, solidna praca inzynierska) na jednej z najlepszych uczelni w kraju. Bezrobotny. No cóż, może tu nie o umiejętności chodzi?

@Biały Szpak która szkoła programowania do Ciebie należy? Sorry, ale czytając te wypociny "absolwentów bootcampów" mam wrażenie, że ktoś tu sobie robi reklamę swojemu biznesowi...

Przepraszam, ale o co chodzi, tak konkretnie? Bo znalazłem pracę w it po bootcampie? Ludzie mi ciągle tu coś w usta wciskają, a przecież ja wprost napisałem, że mój bootcamp był co najmniej średni, a pracę dostałem właśnie w it (głównie bazy danych, testowanie, wypełnianie dokumentacji, takie sprawy, a jak dałem znać - bootcamp związany był z javą, czyli z czymś zupełnie innym), a nie w tym, czego mnie uczono. Ja akurat w wieku 11 lat bawiłem się w rubym (wtedy nawet nie wiedziałem, że to było programowanie, a jak ruby wygląda nie pamiętam), potem pisałem skrypty w czasie modyfikacji gier (coś w rodzaju przerobionego C), gdzie liznąłem obiektówkę. jakieś tam elementy html (o rany, html, to przecież nie programowanie) ruszyłem. Jakiś czas przed podjęciem pracy zacząłem troszkę ruszać ABAPa, bo miałem taki kaprys, na studiach (tylko jeden semestr) miałem nieco Pythona, Ansi C, jakiś asembler, coś tam może jeszcze. Miałem podstawową znajomość tego jak co działa, więc miałem łatwiej, ale u mnie na bootcampie w sumie też każdy coś tam sobie dłubał. Znalezienie jakiejkolwiek pracy po tym, jak skończyłem bootcamp, zwłaszcza że miałem ogarnięte jakieś podstawy informatyki, to jest jakiś kosmos i reklama bootcampów? Serio?

2
Biały Szpak napisał(a):

Przepraszam, ale o co chodzi, tak konkretnie? Bo znalazłem pracę w it po bootcampie? Ludzie mi ciągle tu coś w usta wciskają, a przecież ja wprost napisałem, że mój bootcamp był co najmniej średni, a pracę dostałem właśnie w it (głównie bazy danych, testowanie, wypełnianie dokumentacji, takie sprawy

Po bootcampie dostał pracę w IT, robi jak pisze:
testowanie, wypełnianie dokumentacji, takie sprawy

Ale to znaczy:

  1. Dostał pracę w IT po bootcampie
  2. Z testera i dokumentalisty już krok do programisty
  3. Wymarzone 15 000 czeka
  4. Inni czytają tylko punkt 1. a w wyobraźni widzą punkt 3.
  5. Hype na start od zera do topcodera nakręca się jak bańka na BitCoinie.
6

g**no burza wielkich pseudo-znawców... Ludzie co z wami nie tak?
Żadna firma nie zatrudni osoby, która nie przyniesie jej zysku swoją pracą... wszystko opiera się na kasie. Jeśli dana osoba ma niewystarczające umiejętności to po prostu nie zostanie zatrudniona.... i nie ważne czy jest po kursie programowania, bootcampie, prestiżowych studiach, doktoracie, samoukiem, freelancerem itp.

2

Przede wszystkim odpowiedzmy sobie na pytanie: czy same studia w polsce coś znaczą? Czy znaczy coś po prostu ukończenie "programu studiów" ze średnią 4.0 i nic poza tym? NIE

W studiach chodzi właśnie o to, że możesz poznać pasjonatów. Jak ktoś trafi na studia ale go to nie pasjonuje to zda lub nie zda studia na minimum możliwości(bo skoro go to nie będzie fascynować to po co będzie się przemęczał), zmusi się do zrobienia magistra i tyle. Potem będzie płacz bo ma studia, ma papier ale nie ma pracy. I takie to osoby to 80-90% ludzi na informatyce(nie wiem jak na innych przedmiotach ale podejrzewam że tak samo).

Natomiast te pozostałe 10% to pasjonaci. Pasjonaci, którzy w 4 literach mają program nauczania i projekty akademickie od profesora bo wiedzą, że to projekty w 90% przypadkach nic nie znaczą. Ci ludzie po prostu uczestniczą w organizacjach studenckich, chodzą na konferencje, hackatony, robią własne projekty, WŁASNE APLIKACJE(tak to prawda), tworzą własne biblioteki i otwierają koła naukowe, organizacje zrzeszające innych. Bo to o to chodzi w studiach - nie o to o co profesor każe bo to każdy matoł za przeproszeniem potrafi zrobić. Chodzi o własną inicjatywę, o pasje, o własne programy, projekty. Własne cele i innowacyjne ścieżki, kombinowanie, wyznaczanie nowych nurtów. I tacy ludzie potem mają bogate CV - no bo taki koleś oprócz tego, że studiuje informatykę to oprócz tego może się pochwalić olimpiadą, byciem leaderem amatorskiego zespołu studentów-programistów, własną aplikacją napisaną z kumplami po nocach, byciem na różnych konferencjach i innych. No i jak pracodawca widzi kilka CV:
a.) studenta, który poza studiami NIE ROBI NIC - zalicza tylko przedmioty
b.) bootkampowca, który w wieku 30 lat nagle chce być programistą bo jak miał 5 lat to napisał własnego hello worlda w magicznych bloczkach i nagle sobie o tym przypomniał(tak naprawdę poczuł kasę bo na magazynie tyle nie płaco)
c.) samouka, który też nagle ni stąd ni zowąd zainteresował się programowaniem ale ma do pokazanie tylko proste projekty na githubie, jakich są setki albo tysiące.
d.) studenta, który oprócz studiowania poświęca swój czas na czytanie nowinek informatycznych, branie udziału w konkursach olimpiadach, uczestnictwo w kołach informatyczno-programistycznych, odwiedzającego konferencje dot. programowania, chodzącego na staże.

Kogo pracodawca ma wybrać? Dlaczego niby ma wybrać kogoś z a, b, c a nie d.)? Zastanówcie się nad tym i przestańcie płakać. To jest tylko i wyłącznie wasza wina, że pracodawcy wolą wziąć gościa, po którym widać entuzjazm tematem i po którym widać pasję, szczere zainteresowanie tematem a nie samouka lub bootkampowca, który przez 25 lat nie interesował się programowaniem a nagle zrobił 6 miesięczny kurs i chce dostać prace bo w mediach mówili że "brakuje programistów"(oj, zapomnieli dopisać że brakuje doświadczonych programistów z kilkuletnim doświadczeniem a nie kandydatów na juniora jakich są TYSIĄCE i każde CV wygląda tak samo).

Przestańcie mieć ból d**y i zaakceptujcie fakt, że studia są ważne i zawsze student-pasjonat aktywnie działający będzie miał przewagę nad samoukiem i bootkampowcem. Ale nawet jeśli jesteś samoukiem i bootkampowcem ale poza zrobieniem 2 prostych projektów na githuba jesteś pasjonatem i:

  • interesujesz się programowanie,
  • należysz do jakiejś organizacji
  • należysz do projektu open-source i coś tam piszesz
  • byłeś na stażach
  • robisz sobie jakieś certyfikaty
    itp itd. Jeśli jesteś prawdziwym pasjonatem i robisz coś w temacie co WIDAĆ a nie to co na forum napisali(2 projekty i wysyłaj CV) to pracę dostaniesz i nie ważne czy jesteś po bootkampie, samouk i studia bo przegonisz 80% studentów nie-pasjonatów, którzy idą po linii najmniejszego oporu i prace i tak dostaniesz.

TEMAT ZAKMNIĘTY.

0

Jakbyś przeczytał mojego posta dokładnie to byś nie musiał tyle pisać. Kolega zrobił ambitny projekt i w sumie można by było go nazwać "pasjonatem"

0

@krzywy Rycerz

o jakich sukcesach polaków międzynarodowych ty mówisz xD ? Przeciez najlepsza polska uczelnia jest 400 na świecie, średniej klasy amerykańska uczelniaa ma większy wkład do nauki i więcej publikacji niż cały polski system edukacji wyższej. Mój post absolutnie nie miał na celu chwalenie bootcampów i szczerze mówiąc nawet nie wiem do końca czym one są, chciałem tylko uświadomić Januszom takim jak ty, skąd (jeśli już) wynika rzekomy niski poziom polskich studentów. Z moich obserwacji, studenci to inteligentni ludzie, którzy niestety są sprowadzani do parteru przez polskich profesorków, co skutkuje tym, że muszą spędzać czas na douczanie się samemu z zagranicznych wykładów, publikacji i kursów. Mówię tu oczywiście o studentach porządnych kierunków i w miarę dobrych uczelni, a nie o zarządzaniu polem namiotowym w świębodzinie.

0

@biały Szpak

Chinskie uczelnie są w pierwszej 20, rosyjskie w pierwszej 100, nawet białoruski uniwerek jest wyżej niż uw. Czy na prawde cały czas musimy szukać wymówek i zwalać wine na nieobiektywne rankingi, zamiast po prostu przyznać to co każdy widzi gołym okiem : polska edukacja wyższa i kadra naukowa to w większości syf i wymaga ścisłej kontroli oraz reform ?

Nie publikują po angielsku, bo się boją obiektywnej krytyki i ewaluacji przez środowisko międzynarodowe, wolą siedzieć na swoich ciepłych stołeczkach i wmawiać sobie, że są wielkimi profesorami.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1