rekrutacyjne przygody

2

Prawda jest taka że jak ktoś wysyła 20 CV w ciagu tygodnia to raczej jest "specjalistą" a nie specjalistą i w zasadzie sam nie wie co ani gdzie chciałby robić. Ewentualnie wie że jest słaby i próbuje zwiększyć swoje szanse na zatrudnienie przez wysyłanie CV gdzie się tylko da.

0
Brunatny Ogórek napisał(a):

Jeśli coś ci dlugo idzie bo jest trudne to wszyscy myślą że się opierdalasz. W efekcie pracowałem w domu więcej niż w biurze

A kogo to obchodzi? Niech sobie myślą co chcą.

@trojanus kilka lat temu był podobny temat. Musisz poszukać :)

1
Shalom napisał(a):

Prawda jest taka że jak ktoś wysyła 20 CV w ciagu tygodnia to raczej jest "specjalistą" a nie specjalistą i w zasadzie sam nie wie co ani gdzie chciałby robić. Ewentualnie wie że jest słaby i próbuje zwiększyć swoje szanse na zatrudnienie przez wysyłanie CV gdzie się tylko da.

A jak ktoś wysyła CV do np. Google, Microsoft, Apple, LinkedIn, Twitter, Facebook, Amazon, Airbnb, Lyft, Uber, Dropbox, Two Sigma etc. ? :P Może się tego nazbierać, a do każdej względnie ciężko się dostać.

4

Kompletnie się nie zgadzam. Sensowne (!) zadania rekrutacyjne to jest wspaniałe narzędzie do oszczędzania czasu rekruterów. W jednej z poprzednich prac wprowadziliśmy takie po tym, jak po kilku nieudanych rozmowach przyszedł koleś z ponad dwuletnim doświadczeniem komercyjnym w dużej firmie (nie pamiętam już jakiej) i nie wiedział co to jest polimorfizm i jak to działa (sic!).

I dlatego nigdy nie biorę na poważnie takich rekrutacji i szczerze odpisuję olewającego mejla, bo skoro rekruter sobie "oszczędza czas" to dlaczego ja nie miałbym tego robić? Ogólnie te wszystkie codility, hakrerranki, zadanka z sortowania czy polimorfizmów pokazują jedynie że firma nawet nie przykłada się do rekrutacji.

0
cmd napisał(a):

Kompletnie się nie zgadzam. Sensowne (!) zadania rekrutacyjne to jest wspaniałe narzędzie do oszczędzania czasu rekruterów. W jednej z poprzednich prac wprowadziliśmy takie po tym, jak po kilku nieudanych rozmowach przyszedł koleś z ponad dwuletnim doświadczeniem komercyjnym w dużej firmie (nie pamiętam już jakiej) i nie wiedział co to jest polimorfizm i jak to działa (sic!).

I dlatego nigdy nie biorę na poważnie takich rekrutacji i szczerze odpisuję olewającego mejla, bo skoro rekruter sobie "oszczędza czas" to dlaczego ja nie miałbym tego robić? Ogólnie te wszystkie codility, hakrerranki, zadanka z sortowania czy polimorfizmów pokazują jedynie że firma nawet nie przykłada się do rekrutacji.

Bylo juz o tym kilka rayz wspominane. Tez uwazam, ze skoro chca sobie zautomatyzowac odsiew kandydatow, to musi byc tam kiepska atmosfera w firmie i firma nie dba o swoich pracownikow (tak jak nie dba o potencjalnych kandydatow podchodzac do kazdego indywidualnie a nie w sposob mechaniczny-automatyczny)

0

tutaj OP

zgadzam się z @Shalom, że wysyłanie zbyt wielu CV na raz jest bez sensu. Jeśli się pracuje to nie ma opcji, żeby poważnie potraktować każdą rekrutację...

Jeśli chodzi o zadanie 'do domu', to chociaż wiem, że służą one bardziej firmom niż kandydatom (robić nad czymś tydzień po godzinach, żeby dostać odmownego maila nie jest za spoko...) ale z drugiej strony trochę też zależy od tego, jakie jest to zadanie. Jak jest to coś ciekawego, czego wcześniej nie robiłem, to może być fajna zabawa... Ale też chyba dużo zależy, czy firma do której aplikuejemy jest wysoko w naszym prywatnym rankingu...

2

I dlatego nigdy nie biorę na poważnie takich rekrutacji i szczerze odpisuję olewającego mejla, bo skoro rekruter sobie "oszczędza czas" to dlaczego ja nie miałbym tego robić? Ogólnie te wszystkie codility, hakrerranki, zadanka z sortowania czy polimorfizmów pokazują jedynie że firma nawet nie przykłada się do rekrutacji.

Chyba mnie źle zrozumiałeś. O polimorfizm to było pytanie podczas rozmowy we wspomnianej anegdocie. Co do zadań, to cały czas mówiłem o sensownych zadaniach, o prawdziwych problemach do rozwiązania, a nie o codility, algorytmach do sortowania czy innych akademickich pierdołach. Co do oszczędzania czasu, niechbyś wysłał 20 CV. To teraz wyobraź sobie, że tyle i więcej CV do niektórych firm napływa dziennie. Czy naprawdę uważasz ze programiści, którzy sprawdzają techniczne umiejętności, nie mają nic lepszego do roboty niż tracić czas na rozmowę z ludźmi "z doświadczeniem", którzy nie znają podstaw?
Z drugiej strony, dobry programista, który szuka pracy, jest raczej ukierunkowany na jakąś konkretną branżę i technologie. Taki ktoś wysyła nie 20 CV a 2-3 i są to firmy, które go bezpośrednio interesują. Taki ktoś, jeśli chce tam pracować, to rozumie, że te zadania są ważne.
I powtarzam: żadna poważna firma nie daje zadań z codility. Są to zadania związane z działalnością firmy i sprawdzają umiejętności potrzebne do tej konkretnej pracy. I o takich zadaniach cały czas mówię.
Żebyście zrozumieli o czym mówię, przykład porządnego zadania o którym mówiłem jest na tej stronie: https://join.eset.com/pl/oferty-pracy/core-software-engineer

0

@Shalom:
Nie bardzo widzę powód dla którego dobry programista nie miałby składać cv do nastu firm jednocześnie.
Odwiedzi kilka, zobaczy od środka, porówna podejście podczas rekrutacji, a poza tymbędzie mógł ładnie podbić stawkę, jak go w tych kilku zechcą.
To jest poniekąd forma aukcji, i po sprawdzeniu umiejętności firmy licytują, i pracownika wygrywa ta która najwięcej zapłaci.
Na końcu po takiej rundce człowiek może nawet zostać w tej firmie w której obecnie pracuje, ale już stawkę ma lepszą.

Jeżeli ktoś będzie słaby to nikt nie będzie go licytował.

0
Wybitny Mleczarz napisał(a):

Jeśli się pracuje to nie ma opcji, żeby poważnie potraktować każdą rekrutację...

ale czemu w ogóle poważnie traktować rekrutacje? roboty nie brakuje, po co ta spina, nie tu to gdzieś indziej, chill bro ;)

1

Byłem tylko na kilku rekrutacjach, a obecna praca to moja pierwsza na etacie. Nie wiem zbyt wiele ale uważam, że zadanie do domu to bardzo dobry pomysł. Ja na junior java dev dostałem prostą apkę spakowaną do rara, która w zasadzie tylko działała na jakimś pliku, parsowała coś na jsony, xmle, coś z tym robiła, coś wypluwała...
Sęk w tym, że napisana była wstrętnie. Nawet wtedy, bez doświadczenia widziałem, że ten kod jest wstrętny.
Za zadanie miałem dopisać drugi parser, jakieś inne małe coś + zreformatować kod tak jak mi się wydaje żeby było lepiej + mogę dodać coś od siebie żeby zapunktować.
Zadanie niby proste, a na rekrutacji rozmawialiśmy o nim z pół godziny. Dlaczego zrobiłem tak, a nie inaczej. A jak jeszcze można by to zrobić. W pół godziny dowiedzieli się o mnie dużo, a i ja się sporo nauczyłem bo gość naprawdę się przyłożył. Nie myślałem nawet, że z tak małej apki można tyle wywnioskować i powiedzieć.

Oprócz tego miałem właśnie przygody z codility itp. ale właśnie tutaj poszedłem, bo najbardziej mi się rekrutacja spodobała (na samym początku nie miałem żadnych wymagań pieniężnych ani pojęcia o rynku więc kierowałem się tylko tym jak mi się w firmie spodobało na pierwszy rzut oka :P)

Pracę dostałem :)

0
Krwawy Lew napisał(a):

@Shalom:
Nie bardzo widzę powód dla którego dobry programista nie miałby składać cv do nastu firm jednocześnie.

Bo dobry programista to nie jest robotnik taśmowy, któremu wszystko jedno, w której fabryce skręca śrubki. Dobry programista chce pracować albo w jakiejś konkretnej domenie, albo w jakiejś technologii, albo z jakimiś konkretnymi ludźmi.

Odwiedzi kilka, zobaczy od środka, porówna podejście podczas rekrutacji

Dobry programista o podejście i atmosferę pyta swoich znajomych z tej firmy.

Pierwszy i ostatni raz wysłałem kilkanaście CV na raz, gdy po raz pierwszy szukałem pracy. Od tamtej pory nie kandyduję do więcej niż dwóch-trzech firm na raz. Nie ma to sensu, no chyba, że komuś faktycznie wszystko jedno gdzie nasadzi swoje spaghetti.

1
somekind napisał(a):

Dobry programista o podejście i atmosferę pyta swoich znajomych z tej firmy.

Skąd ma mieć znajomych w tej firmie?

2
Brunatny Ogórek napisał(a):
somekind napisał(a):

Dobry programista o podejście i atmosferę pyta swoich znajomych z tej firmy.

Skąd ma mieć znajomych w tej firmie?

Ktoś mi kiedyś powiedział, że na studia idzie się głównie po to, żeby zbudować sobie relację z innymi przyszłymi programistami. Generalnie coś w tym jest, bo sporo starych znajomych z uczelni pracuje jako programiści i mam kontakt z nimi do dzisiaj. Plus oczywiście ludzie, z którymi pracowałeś w innych firmach, a którzy odeszli.

2

@Brunatny Ogórek Bo jak jest dobry to prawdopodobnie chodzi na konferencje i inne spotkania branżowe gdzie spotyka innych dobrych programistów z innych firm, a przy piwku czy w przerwie między prelekcjami spokojnie można powiększyć kolekcję znajomych. Takie eventy to duża baza wiedzy o firmach. Poza tym znajomi zmieniają firmy więc zawsze to jakieś źródło wiedzy o firmach w mieście.

1
Brunatny Ogórek napisał(a):

Skąd ma mieć znajomych w tej firmie?

No to jest chyba problem nierozwiązywalny dla wielu, bo przecież na SO nie ma odpowiedzi na to pytanie.

1

Trochę przeceniacie możliwości znajomych. Po pierwsze, działy w firmach mogą się mocno różnić między sobą. Jak zapytacie kogoś z Trip Case jak się pracuje w Sabre to będzie zachwycony. Po drugie, o ile to może to działać dla lokalnego rynku,tak ciężko mieć znajomych w różnych miastach, jakbyś się na przykład chciał relokować.

Natomiast prawdą jest, że kilkanaście procesów na raz to kpina. Nie po to jest 4p, gowork, linkedin itp żeby wysyłać z własnej woli CV to kilkunastu firm. Wybierasz sobie 3 do których aplikujesz i prowadzisz proces równolegle, 3 procesy można ogarnąć, 13 już słabo.

0
Nadziany Kot napisał(a):

Trochę przeceniacie możliwości znajomych. Po pierwsze, działy w firmach mogą się mocno różnić między sobą. Jak zapytacie kogoś z Trip Case jak się pracuje w Sabre to będzie zachwycony.

No, ale chyba ktoś, kto pracuje gdzieś powinien znać swoją firmę na tyle, żeby móc coś powiedzieć o różnych projektach nie tylko swoim. Ja np. jak ktoś mnie pyta o moją firmę, to uczciwe mówię, które projekty są fajne, a które słabe.

0

@somekind:
Co do firmy, to zupełnie nie ma różnicy, czy google, czy jakiś noname, bo to czy będzie fajnie i tak zależy od konkretnych projektów do jakich się trafi, i ludzi z jakimi się będzie pracować.
Fakt, że kultura firmy może być inna i mieć spory wpływ, ale po odrzuceniu patologii wszystkie firmy są podobne.
Jeżeli kogoś nie obchodzi prestż to od nazwy firmy zdecydowanie ważniejsza jest stawka.

Z tymi kilunastoma firmami to jest to faktycznie kłopotliwe i mi by się nie chciało, ale kilka rekrutacji i negocjowanie na zasadzie "tamci dają mi X" już jak najbardziej, i dla mnie to działa.
Przykład z kilkunastoma firmami też jest z życia wzięty, ale to już nie ja.

dobry programista ...

Prawdziwy mężczyzna nie je miodu, tylko żuje pszczoły.

Tak poważnie, to jakby programista był słaby, tonawet jak tak zrobi i podbije stawkę, to zaraz wyleci z firmy i cała para w gwizdek, a skoro tak można podbić stawkę, to widać specjaliści biznesowi danych firm uważają, że warto zapłacić więcej, bo i tak swoje zarobią.

8
Nadziany Kot napisał(a):

Trochę przeceniacie możliwości znajomych.

napiszę wam coś o znajomych, miałem kiedyś kumpla, poczciwy człowiek, pamiętam kiedyś nieźle się upodliłem (każdemu się zdarza) nosiłem wtedy jeszcze okulary, nie soczewki i jak rzygałem to okulary spadły mi wymiociny, rano jak się obudziłem to lament, bo okulary drogie, a tu (jak wtedy mniemałem, przepadły) na drugi dzień okazało się, że ów koleżka wygrzebał moje oksy z rzygów opłukał i przyniósł mi je nienaruszone, takich ludzi już nie ma...

0
somekind napisał(a):
Nadziany Kot napisał(a):

Trochę przeceniacie możliwości znajomych. Po pierwsze, działy w firmach mogą się mocno różnić między sobą. Jak zapytacie kogoś z Trip Case jak się pracuje w Sabre to będzie zachwycony.

No, ale chyba ktoś, kto pracuje gdzieś powinien znać swoją firmę na tyle, żeby móc coś powiedzieć o różnych projektach nie tylko swoim. Ja np. jak ktoś mnie pyta o moją firmę, to uczciwe mówię, które projekty są fajne, a które słabe.

W Sabre w Krakowie masz ponad tysiąc osób pracujących nad cholernie dużą ilością projektów, nad niektórymi pracuje kilkadziesiąt albo kilkaset osób a nad innymi trzy. Nie ma szans ogarnięcia różnic o ile nie pracujesz w tych konkretnych projektach.

0
czysteskarpety napisał(a):
Nadziany Kot napisał(a):

Trochę przeceniacie możliwości znajomych.

napiszę wam coś o znajomych, miałem kiedyś kumpla, poczciwy człowiek, pamiętam kiedyś nieźle się upodliłem (każdemu się zdarza) nosiłem wtedy jeszcze okulary, nie soczewki i jak rzygałem to okulary spadły mi wymiociny, rano jak się obudziłem to lament, bo okulary drogie, a tu (jak wtedy mniemałem, przepadły) na drugi dzień okazało się, że ów koleżka wygrzebał moje oksy z rzygów opłukał i przyniósł mi je nienaruszone, takich ludzi już nie ma...

to jeszcze nic, miałem kiedys kumpla, który spał zarzygany z głową w jeziorze, odciągałem go trochę na brzeg, coby jak się przekręci nie utopił był i wtedy dostałem od niego solidnego kopa, gdyż obudził się w trakcie i srodze oburzył "bo mi się tam dobrze leżało"

0
Świetny Kot napisał(a):

W Sabre w Krakowie masz ponad tysiąc osób pracujących nad cholernie dużą ilością projektów, nad niektórymi pracuje kilkadziesiąt albo kilkaset osób a nad innymi trzy. Nie ma szans ogarnięcia różnic o ile nie pracujesz w tych konkretnych projektach.

A od kiedy dobrzy programiści pracują w fabrykach o wątpliwej renomie typu Sabre?

0

@somekind:
To może dla jasności zdebiniuj co Twoim zdaniem znaczy "dobry programista".

Bez tego może być poważny problem z dogadaniem się, bo na razie to brzmi tak jakby z tego 1k osób w sabre kolejnych tysięcy w inych fabrykach nie było żadnego dobrego.

0
somekind napisał(a):
Świetny Kot napisał(a):

W Sabre w Krakowie masz ponad tysiąc osób pracujących nad cholernie dużą ilością projektów, nad niektórymi pracuje kilkadziesiąt albo kilkaset osób a nad innymi trzy. Nie ma szans ogarnięcia różnic o ile nie pracujesz w tych konkretnych projektach.

A od kiedy dobrzy programiści pracują w fabrykach o wątpliwej renomie typu Sabre?

Jeśli myślisz że w Sabre nie ma zespołów w których pracują wymiatacze to pomyśl jeszcze raz. Trudno jest w Krakowie pracować nad czymś z podobną ilością TPSów którą przyjmują niektóre systemy nad którymi się tam pracuje. To że większość tego co się robi to typowe korpodziadostwo to inna sprawa.

Zresztą sam problem tyczy się dużej ilości firm. W Google na przykład możesz pracować nad nową generacją Spannera, a możesz pracować w legacy gównie w Mapsach. Proporcje ciekawej roboty do gówna oczywiście są różne.

2

Ja pracowałem w różnych konfiguracjach firm i zespołów i jedno co mogę powiedzieć - najlepsza praca była w korporacji (bank), gdy miałem wolność doboru technologii i trochę władzy nad UX. Inne firmy przegrywały w wielu obszarach:

  1. Większa spina w zespole i managemencie
  2. Mniejsza/dużo mniejsza kasa
  3. Wybrane już technologie
  4. Czasami kompetencje w zespole były porównywalne, czasem gorsze.
  5. Chore ustalenia dot. "imprez firmowych", do których nie znosze byc zmuszany. Nie lubie też "tech nightów" itp.
  6. Chore ustalenia dot. pracy "on site". Zasada nr 1 - nie ma cie w biurze to raczej na pewno "ściemniasz", więc masz przychodzić. Ew. praca z domu za mniejszą kasę.
0
członek zarządu napisał(a):

Ja pracowałem w różnych konfiguracjach firm i zespołów i jedno co mogę powiedzieć - najlepsza praca była w korporacji (bank), gdy miałem wolność doboru technologii i trochę władzy nad UX. Inne firmy przegrywały w wielu obszarach:

  1. Większa spina w zespole i managemencie
  2. Mniejsza/dużo mniejsza kasa
  3. Wybrane już technologie
  4. Czasami kompetencje w zespole były porównywalne, czasem gorsze.
  5. Chore ustalenia dot. "imprez firmowych", do których nie znosze byc zmuszany. Nie lubie też "tech nightów" itp.
  6. Chore ustalenia dot. pracy "on site". Zasada nr 1 - nie ma cie w biurze to raczej na pewno "ściemniasz", więc masz przychodzić. Ew. praca z domu za mniejszą kasę.

To ciekawe, co to był za bank? Miejsce pracy w Polsce?

1
Koszt wynajęcia testera napisał(a):

@somekind:
To może dla jasności zdebiniuj co Twoim zdaniem znaczy "dobry programista".

Dobry to taki, który chce być lepszy, pisze kod, którego nie trzeba poprawiać, a do tego chce się rozwijać. Ma cel, nie skacze z kry na krę. Taki ktoś nie będzie chciał pracować w byle jakiej firmie, bo będzie dla niego stratą czasu w karierze.

Bez tego może być poważny problem z dogadaniem się, bo na razie to brzmi tak jakby z tego 1k osób w sabre kolejnych tysięcy w inych fabrykach nie było żadnego dobrego.

Nie o to mi chodzi, po prostu zakładam, że w takich fabrykach jest wielu ludzi z gatunku tych, którzy masowo wysyłają dziesiątki CV do fabryk, aby gdzieś ich wzięli do skręcania śrubek. Jeśli fabryka zatrudnia 1000 osób, to nie musi patrzeć na to, kogo zatrudnia. Zatrudni dobrych, ale weźmie też przeciętnych czy nawet słabych.

Świetny Kot napisał(a):

Jeśli myślisz że w Sabre nie ma zespołów w których pracują wymiatacze to pomyśl jeszcze raz. Trudno jest w Krakowie pracować nad czymś z podobną ilością TPSów którą przyjmują niektóre systemy nad którymi się tam pracuje. To że większość tego co się robi to typowe korpodziadostwo to inna sprawa.

Wydaje mi się, że potwierdzasz moją tezę (i to nie tylko tę, że większość projektów jest słaba).
Jeśli ktoś jest dobry i chce pracować w projekcie z dużą liczbą TPS w Krakowie, to nie musi wysyłać kilkudziesięciu CV, wystarczy do Sabre.

Jeśli dla programisty stratą czasu jest zrobienie zadania polegającego na programowaniu, a nie jest stratą czasu branie udziału w kilkudziesięciu rekrutacjach, to może jednak powinien poćwiczyć arytmetykę.

1

Skromny Szewc:
I powtarzam: żadna poważna firma nie daje zadań z codility.

zadania z Codility o tyle są głupie, że da się je raz tylko wykonać, więc ktoś nie rozwiąże w pół godziny zadania - czyli jest słaby. Nie ważne, że mając godzinę czy dwie godziny, by je rozwiązał, liczy się czas wykonania (niedawno zrobiłem eskperyment, że to samo zadanie przykładowe z Codility wykonywałem kilka razy i za pierwszym razem nie udało mi się zrobić i 0 punktów dostałem, a po kilku razach miałem wszystko na maksa - małymi kroczkami modyfikowałem algorytm. W końcu w realnej pracy też nie zawsze się udaje zrobić coś za pierwszym razem).

Myślę, że to, co Codility faktycznie mierzy, to zdolność produkowania dobrych rozwiązań w bardzo krótkim czasie (np. 30 minut czy ile tam jest).

Jak wiemy rzadko coś takiego się zdarza w realnej pracy, pomijając:

  • fakupy (za pół godziny ma być demówka dla klienta, a ktoś coś zje...ał i aplikacja się nie uruchamia).
  • poprawianie bugów na produkcji
  • napięte deadline-y, że każda minuta jest ważna.
  • itp.

Czyli jeśli firma uważa, że test Codility mierzy faktyczne kompetencje potrzebne do pracy u nich (czyli szybkość liczoną w minutach), to znaczy, że co? Ciągle mają fakupy i poprawiają bugi na produkcji? Jest u nich taki zapieprz, że trzeba jak najszybciej robisz (i jak za długo będziesz jadł lancz to ci zabiorą talerz sprzed nosa?)

4

Nie piszemy testów bo to strata czasu, lepiej go poświęcić na dwa nowe małe zleconka. Znowu szef się wścieka bo wali się projekt, błędy wyszły na produkcji.
Szukamy wymiatacza co ogarnie pożary na produkcji, załata dziury, jeszcze raz uratuje projekt magicznym rozwiązaniam.
Nie mamy czasu na dobre praktyki, konkurujemy ceną i szybkością pracy.
Rozwiązujesz testy coldility i piszesz kod szybko jak błyskawica. Chcemy cię w naszej firmie.

Janusz
-- właściciel

2
Janusz z Remizy napisał(a):

Nie piszemy testów bo to strata czasu, lepiej go poświęcić na dwa nowe małe zleconka. Znowu szef się wścieka bo wali się projekt, błędy wyszły na produkcji.
Szukamy wymiatacza co ogarnie pożary na produkcji, załata dziury, jeszcze raz uratuje projekt magicznym rozwiązaniam.
Nie mamy czasu na dobre praktyki, konkurujemy ceną i szybkością pracy.
Rozwiązujesz testy coldility i piszesz kod szybko jak błyskawica. Chcemy cię w naszej firmie.

Janusz
-- właściciel

W których polskich firmach jest inaczej?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1