Programista w korporacji to robotnik/wykonawca?

0

Zastanawiam się jak jest w korporacji? która specjalizuje się w wielu dziedzinach, **nie **tylko IT. Przyjęło się, że po takich kierunkach studiów jak: informatyka, matematyka, finanse i rachunkowość oraz po kierunkach technicznych (mam tu na myśli: mechatronika, elektronika, automatyka) jest dobrze opłacana praca. Po informatyce można pracować jako programista, po matematyce jako analityk/statystyk, po FiR - księgowy/analityk finansowy, a po kierunkach technicznych (mechatronika, elektronika, automatyka) zazwyczaj pracuje się w głośnej sali produkcyjnej (praca fizyczna) lub jako programista C/C++/PLC.

Programista w dużej korporacji ma nad sobą sztab przełożonych - "menedżerów" po takich kierunkach studiach jak: zarządzanie, ekonomia, marketing itp. czyli są to takie kierunki, które uchodzą za nieopłacalne(trudności z pracą) i łatwiejsze "do przejścia". A jednak to tacy ludzie mają większy wpływ na rozwój firmy/projektów, bo to oni podejmują decyzje i zarządzają ludźmi (również programistami) i pewnie więcej zarabiają (z odpowiednim doświadczeniem). Czy w dużym korpo (ale **nie **ściśle IT) programista jest zwykłym wykonawcą? który nie ma realnego wpływu na projekty/firmę? rozumiem, że sprawa wygląda inaczej w przypadku architekta/leader'a.

0

błagam
nie myśl już więcej

1
przyszłościowy napisał(a):

błagam
nie myśl już więcej

błagam nie komentuj postów jeśli nie masz nic ciekawego na temat do powiedzenia xD

0

Pełna zgoda. Tak właśnie to wygląda. Dlatego nie zamierzam pracować w korpo.

1

Myślcie dalej.

Gdybyś miał 100 mln USD do wydania to jak duży wpływ na projekt chciałbyś dać grupie programistów z kilkuletnim doświadczeniem?

0
Romek Wesolutki napisał(a):

Pełna zgoda. Tak właśnie to wygląda. Dlatego nie zamierzam pracować w korpo.

Zacznijmy od tego czy oni zechcą zaproponować ci pracę :)

3

Im większy **sztab **ludzi masz nad sobą - tym mniej wiedzą co robisz.

0

Racja, lepiej byc seniorem w startupie za 5k brutto i sobie wmawiac, ze przynajmniej sie czegos uczysz ;)

1

Sa rozne "korporacje" ale prawda jest taka ze to czy jestes "robotnikiem/wykonawca" duzo zalezy od skali projektu, twojego menager-a i od firmy. Im wiekszy projekt tym mniejsza szansa ze bedziesz mial 100% decyzyjnosc.

Mimo wszystko mi sie wydaje ze to czy czujesz sie "robotnikiem/wykonawca" zalezy od twojego menagera i tego jak buduje zespol/dobiera ludzi/projekty i jak rozmawia z ludzmi itp itd.

Ja np: czuje sie jak "robotnik/wykonawca" gdy slysze:
"Musimy to zrobic bo ja powiedzialem ze to zrobimy w 2 tygodnie"
"Taki jest cel i musicie to zrobic nie widze potrzeby ustalania czegokolwiek"
"Wezmy i zrobcie"
oraz sytuacje w stylu:
"Wezmiemy ten projekt bo mysle ze jest 'Czelendzing' " w efekcie to jakis projektu trup ktorego nikt nie chce i menago dostanie uber marchewe(awans, premie) jesli to wezmie
w mailach do innych zespolow/menager-ow pisze:
"JA zrobilem" zamiast albo "MY" lub "Ja wraz z moim zespolem"

0

Zgadzam się z @jarekr000000 obecnie pracuję w takim korpo i jeszcze jadę na tym że jest to nowa praca i mi się chcę, mój "opiekun" ogarnia i jest pracowity i tyle osób widzę do pracy w zespole. Reszta to tak średnio bym powiedział, czasami siedzi ktoś nad taskiem kilka dni (np. senior developer), wraca do mnie to do poprawy, patrzę na to rozwiązanie i stwierdzam że lepiej byłoby to napisać od nowa - mi to zajmuje 2-3 h. Czemu tak można? Nasz przełożony i przełożony przełożonego nie ogarniają za bardzo co robimy. Największe minusy - bardzo często najciekawsze projekty lecą na zewnątrz, polityka zatrudnienia - musisz przepracować x lat żeby mieć stawkę y, mimo że dostarczasz wartość 5z, gdzie z to wartość pracownika który ma stawkę 2y.

0
Cwany Wilk napisał(a):

po kierunkach technicznych (mechatronika, elektronika, automatyka) zazwyczaj pracuje się w głośnej sali produkcyjnej (praca fizyczna)

No tak, tylko IT to arystokracja, cała reszta po polibudach nosi kartony i spawa. :D

0
Cwany Tygrys napisał(a):
Romek Wesolutki napisał(a):

Pełna zgoda. Tak właśnie to wygląda. Dlatego nie zamierzam pracować w korpo.

Zacznijmy od tego czy oni zechcą zaproponować ci pracę :)

Oni chcieli. Nadal chcą, bo pisza do mnie w stylu.."gdyby coś się zmieniło,... gdyby Pan zmienił zdanie, prosze dać znac..."
..........;)

0

Twój kontakt z korpo zatrzymał się na dziale HR czy może miałeś już styczność z zespołem czy zarządem?

Korpo składają oferty masowo i wielokrotnie, ale to żadna gwarancja. Po prostu mają dużo hajsu na rekrutację.

0
Cwany Wilk napisał(a):

Czy w dużym korpo (ale **nie **ściśle IT) programista jest zwykłym wykonawcą?

Tak dokładnie jest. Dlatego jeśli programista ma w ogóle gotowość do pracy w korpo, to tylko warto iść do firmy technologicznej albo do banku. Nie słyszałam o zadowolonych programistach z pracy dla korporacji o innym profilu.

0

Nie jesteś tylko wykonawcą, pod warunkiem, że potrafisz się odnaleźć w realiach korpo. W korpo można zrobić wszystko, wystarczy tylko przekonać "górę".

1

Nie słyszałam o zadowolonych programistach z pracy dla korporacji o innym profilu.

No to usłysz - oto ja.

Czy w dużym korpo (ale nie ściśle IT) programista jest zwykłym wykonawcą? który nie ma realnego wpływu na projekty/firmę? rozumiem, że sprawa wygląda inaczej w przypadku architekta/leader'a.

Weź mi lepiej powiedz, gdzie niby programista jest niezwykłym wykonawcą...? Co to znaczy realny wpływ...?

Przecież od tego, co ja sobie stukam na klawiaturze, do zarządu mojego korpo jest cały kosmos ludzi i zależności. Mam pełny wpływ na to, co programuję - jak spartolę, to projekt będzie spartolony, przełoży się to na zyski od klientów, a przez to na wewnętrzny podział zasobów w firmie. Ale to będą ustalali już inni ludzie, którzy znają się na kliencie, marketingu i na zyskach. Ja przecież nie mam zielonego pojęcia o zarządzaniu międzynarodową korporacją, czemu więc miałabym w ogóle chcieć mieć na to jakiś wpływ? o.O

Ale ci ludzie, którzy podejmują decyzje biznesowe też nie żyją w oderwaniu od rzeczywistości (tzn. czasem żyją, ale wtedy w firmie źle się wiedzie). Bardzo często do programistów trafia zapytanie, czy dana rzecz w ogóle jest możliwa do zrobienia, albo pytanie, jak by to można było zrobić najprościej i najefektywniej. Jest ciągła komunikacja po szczebelkach tej drabinki. Jak powiem, że czegoś się nie da, albo że stracę na to miliard godzin, to komitet akceptacyjny nie da zgody na realizację. I tak jak zasięgnięcie wiedzy u programistów jest niezbędne, by ustalić możliwości techniczne, tak ja muszę zasięgać języka u analityków, żeby mi wytłumaczyli zagadnienia, nad którymi pracuję.

W międzynarodowej korporacji jest tylko jedna rzecz, która ma prawdziwy wpływ na cokolwiek - nazywa się to zysk. Jak jest zysk, to jest OK, a jak nie ma, to jest restrukturyzacja ;)

5

Osobiście mam w dupie to jaki mam wpływ na coś z czego główne zyski czerpie ktoś inny, i trudno jest mi zrozumieć odmienne podejście. To chyba jakaś infantylna próba nadania życiu głębszego sensu poprzez łudzenie się współudziałem w tworzeniu 'czegoś większego'. Tylko że taki współudział na zasadzie trybika nie zostanie nigdy przez nikogo doceniony ani zauważony. Dlatego ze zrozumiałych względów bardziej sobie cenię spokojne wykonanie swoich obowiązków w korpo i skasowanie sowitej wypłaty, niż wypruwanie żył w cudzym startupie w zmian za możliwość wyboru frameworka czy 'płaską strukturę' (odwal połowę roboty za janusza a on zgarnie cały zysk). Oczywiście sytuacja jest zgoła odmienna przy tworzeniu czegoś na własny rachunek.

0

Z mojego skromnego doświadczenia - podział nie jest na korpo i nie-korpo. Pracowałem w małych firmach, które były totalnie do bani, w kiepskich korpo też pracowałem. Ale - trafiała mi się niezła praca w jednych i drugich. Prawdziwa różnica polega na tym, czy jesteś kosztem, czy inwestycją. Prosty przykład - jak pracujesz w banku to jesteś kosztem - to co zrobisz nie przyniesie dodatkowego przychodu ze sprzedanych licencji, patentów, usług - ot gdzieś tam będzie ładniejszy wykres wydrukowany, albo paru księgowych, czy kasjerów się da zwolnić dzięki twojemu oprogramowaniu.
Z drugiej strony masz firmy sprzedające oprogramowanie i tutaj jesteś częścią głównego biznesu, bo masz wytworzyć coś, co pomnoży czyjąś kasę. Dlatego jakieś banki, ubezpieczalnie i inne takie tworzą osobne firmy zależne, albo piony o dużej samodzielności, żeby coś się dało zrobić (bo nie chcesz tłumaczyć przez pół roku szefowi szefa twojego szefa dlaczego ci potrzebny dostęp do Stack Overflow i np. GitHub'a filtrowanych na korpofirewalu "bo tak i ...".
Z drugiej strony - pracowałem w korpo gdzie miałem kilku równoczesnych szefów, pionów i szczebli zarządzania nigdy nie policzyłem, ale ludzie byli zadowoleni z pracy, przynajmniej 3 szczeble w górę ludzie wiedzieli o czym mówią i wytłumaczenie dlaczego trzeba kupić mi więcej ram'u nie było mission impossible, a kultura deweloperska stała na wysokim poziomie.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1