Przeczytałem kilka poradników o szukaniu pracy i już się trochę pogubiłem. Mam już 4 lata doświadczenia i chciałbym zmienić pracę, więc muszę napisać CV.
- Zrobić kategorię Umiejętności czy lepiej to wszystko opisać w doświadczeniu?
- Tylko jak np zrobić podział na coś co się umie lepiej, a coś gorzej? Np testy były używane tylko w kilku projektach, więc w umiejętnościach mógłbym napisać, że słabo je umiem. Albo lepszy przykład czyli JavaScript. Poradzę sobie nawet z trudnymi zadaniami w nim, ale też zwykle go nie używam a przy tych trudnych zajmuje mi to więcej czasu.
- Tak samo np umiem bardzo dobrze Javę i Springa, ale już z innymi frameworkami nie miałem za bardzo styczności, a ich wymagają. Wiadomo że jak się zna dany język programowania i jakiś framework to inny się ogarnie, ale na to trzeba czasu, więc mam udawać że na pewno sobie z tym dam bardzo dobrze radę skoro sam nie wiem póki nie spróbuję? Wiem, że mógłbym się uczyć tych innych frameworków domu, ale czytałem tutaj jakiś temat i były wypowiedzi, że uczenie się pod rozmowy kwalifikacyjne jest bez sensu.
- W wymaganiach jest Mongodb z którego nigdy nie korzystałem w pracy, ale w domu zrobiłem 2 hobbistyczne projekty i uważam, że dam sobie w nim radę. Jak to umieścić w CV?
- Wpisywać znajomość OOP, SOLID, Clean Code itd? Wiem że to główne pytania na rozmowach rekrutacyjnych, ale czytałem że wpisywanie takich rzeczy jak ktoś aplikuje na seniora jest bez sensu.
- W wymaganiach jest AWS, Jenkins, Docker albo jakieś inne narzędzia typowe dla firm i płatne, a nigdy z tego nie korzystałem. W takiej sytuacji odpuszczać ofertę? Przyznaję że w obecnej firmie się zasiedziałem i choć pod względem jakości kodu jest ok to właśnie nie używamy takich dodatkowych rzeczy, które są wymagane, a testy piszę bez wiedzy szefa, więc mam problem z doświadczeniem w tych dziedzinach.
- Prawie wszędzie wymagają dobrego angielskiego i często jest że do rozmowy z klientem. Studia skończyłem parę lat temu, więc nie rozmawiam w tym języku. Myślicie żeby zapisać się na jakieś lekcje? Czytać i pisać umiem, wiadomo że nie jakoś super, ale techniczny język znam tylko że z klientami to chyba za mało. A może w ogóle odpuścić oferty z angielskim?
- Czytałem że głównie sprawdzanie angielskiego to miękkie pytania, więc to mi pójdzie ok, ale czy to nie będzie oszustwo? Bo opowiedzieć o sobie czy projektach nie jest trudne i można sobie powtórzyć w domu, a potem wyjdzie że jednak nie umiem dobrze tego angielskiego. Tak samo mogą mnie spytać np o jakąś technologię której nie używałem, ale jest podobna do innych, więc łatwo odpowiedzieć na te pytania i mogą pomyśleć że się znam na tym bardzo dobrze a ja tylko coś czytałem. Dlatego zastanawiam się czy warto udawać wszechwiedzącego.
- Jak startujecie do firmy która podaje widełki 10 - 15k, a wy uważacie że teraz zasługujecie na max 7k to ile powiecie? Gdyby widełki były 5-7k to wiadomo że nikt nie powie 5k i mniej, ale przy wyższych kwotach minimalne widełki są za wysokie czasem... Albo widełki są 7-12k to można powiedzieć 10k, ale może być mniej? Jak to ująć, żeby nie wyjść na desperata? Można samemu podawać jakie widełki chce się dostać i powiedzieć np że ma się też inne oferty?