Przebranżowienie - success stories

2

Czy są tutaj osoby, którym udało się przebranżowić i zostać rozchwytywanym programistą? Myślę, że w tym dziale zdecydowanie brakuje takiego tematu. Jeżeli udało Ci się przebranżowić, to opisz tutaj swoją historię. Pochwal się i zainspiruj innych.

P.S. Proszę o niezaśmiecaniu wątku i rozmowy na temat.

0

na javadevmatt.pl jest jakis artykul starszej daty i pod nim komenatrze. Jest jakas pani, ma 34 lata i mowi, ze od paru miesiecy pracuje jako Junior Java Dev. :) wpis jakos z kwietnia 2017

6

Ja spotkałem ostatnio taką osobę, która jest w trakcie przebranżawiania.
Byłem po miód u pszczelarza na wsi na oko 50-60 lat. Pierdu pierdu zapytał czym się zajmuję - aaa mówię, że komputery i takie tam. On mówi, że fajnie fajnie, bo on też bardzo się interesuje komputerami i tak sobie hobbistycznie robi to i owo. Zapytałem co na ten przykład - a on - że na przykład tydzień temu napisał sobie aplikację na androida do obsługi pasieki. A za tydzień ma rozmowę na stanowisko junior artist java developera.

Podsumowując - Nigdy nie patrz z góry na człowieka, którego nie znasz.

0

Ja jestem bardziej ciekaw komu udało się znaleźć pracę w zawodzie po budownictwie geodezji inż środowiska mechanice itp. Zastanawiam się co robią absolwenci tych kierunków , czy już wszyscy wyemigrowali czy udają że mają srednie i pracują jako magazynierzy, sprzedawcy butów itp. Po tych kierunkach praca jest dla ok 15 % absolwentów i to dzięki znajomościom ukladom łapówkom.Po co te kierunki w ogóle istnieją. Powinno się je zlikwidować dla dobra młodych ludzi i zostawić jedynie informatyke, telekomunikacje i pokrewne.

0
Pijany Samiec napisał(a):

Ja jestem bardziej ciekaw komu udało się znaleźć pracę w zawodzie po budownictwie geodezji inż środowiska mechanice itp.

Chyba musisz zrozumieć, ze nie każdy pracuje w wyuczonym zawodzie.
PS OT: mój Tata skończył AGH (górnictwo odkrywkowe) i od 40 lat prowadzi gospodarstwo ogrodnicze na Mazurach. Dla równowagi - jego kolega ze studiów przepracował 40lat w kopalni w.brunatnego (Konin). Ot, życie.

0

z przebranżowieniem to tak jak z kobietą
jednemu wyjdzie innemu nie
ten komu wyjdzie to się pochwali, a ten komu nie wyjdzie będzie topił smutki i narzekał na niesprawiedliwość losu
i tyle w temacie

0

Jakbys poszukal na forum to bys znalazl ludzi. Sam probuje to zrobic. Mialem juz pierwsze rozmowy i zobaczymy co z nich wyjdzie :) Moj znajomy na poczatku roku zostal junior java devem bedac grubo po 30.

2

Ja się przebranżowiłem w wieku 29 lat, mój temat https://4programmers.net/Forum/Kariera/247703-przebranzowienie_?start=0

1

Ja wczoraj obroniłem inż w mechanice i budowie maszyn a od roku pracuję jako mobile dev pełen pasji :)

8

Opisałem już swoje "success story" w niedawnym temacie i nie chce mi się wszystkiego powtarzać. Napiszę tylko konkluzje i to, co pominąłem wcześniej. Niewątpliwie przebranżowienie jest możliwe. Znam dwie udane historie, moją i kumpla. Obaj weszliśmy do tej profesji bez chociażby pokrewnego wykształcenia (humaniści), obydwaj w wieku 30+. On w Wielkiej Brytanii, ja w Polsce. Ja miałem nie najgorsze podstawy z młodości, ale bardzo już zardzewiałe, on żadne. Wspólne mianowniki? Nauka i tu, i tu zajęła kilka lat. I tu, i tu, pomogły kobiety, które naciskały żeby się przestać pipać w szczypę (uczyć się można w nieskończoność), nie pıerdolić już o swych planach przy piwku, tylko zacząć w końcu łomotać do drzwi wszelakich firm : ))

Takie czy inne kursy odbyliśmy, ale w zgodnej opinii nijak miały się one do ostatecznego powodzenia całego projektu. On robił coś z zakresu sieci, marnując w zasadzie czas. Ja machnąłem po drodze ze dwa certy Microsoftu, potwornie przepłacając. Kiedy uczyłem się, też jeszcze mieszkalem w Anglii - koszta owych kursów były pomyślane raczej na kieszeń fundujących je pracownikom firm, niż pojedynczych osób z ulicy. Wydałem z 1,5 tys. funtów, a było to jakieś 10 lat temu. Nie robiliśmy tam nic, czego nie szłoby pociągnąć z książki. Jedyny pozytywny efekt to parę cyferek na CV, co pod nieobecność doświadczenia komercyjnego i wykształcenia mogło ułatwić start... no i wywołanie dobroczynnego efektu "too much invested to quit", bo takie inwestycje to psychologiczne spalenie mostów. Jak mawiał jedyny prawdziwy król Westeros Stannis B., "we march to victory. Or we march to defeat. But we go forward; only forward" :D

Na pewno te historie wyraźnie różniły się od krzepiących opowiastek z artykułów, jak to "Kubuś miał w profilu »szlachta nie pracuje«, ale w trzy miesiące zrobił tutorial z żawaskryptu i dziś żyje jak dyrektor banku" ;) (Nie twierdzę nawet, że niemożliwych, ale niemających odpowiednika w niczym, co byłoby mi znane z autopsji).

Nie da się oszacować, ile "przebranżowień" jest udanych, bo nie wiadomo, kto rzeczywiście próbował. Sądzę, że duża część osób deliberujących nad "przebranżowieniem" może stanowić kliniczną reprezentację tzw. słomianego zapału. Wiele osób, szczególnie sfrustrowanych swoją sytuacją życiową, lubi sprawiać sobie w różny sposób ulgę. Jedni dają w szyję, a inni uciekają w snucie rozmaitych planów, jak swój los odmienić. Co tydzień może to być całkiem inny plan i inne pytanie na innym forum. W ten sposób sami przed sobą stwarzają kojące pozory działania. Nie chcę żeby brzmiało to złośliwie. Po prostu spotkałem w życiu tego typu ludzi i wiem, jak wielki jest ich apetyt na wieczną pogoń za magicznymi rozwiązaniami spod znaku "trainers hate him!" :) Natomiast takiego przypadku, by osoba tego gatunku cokolwiek doprowadziła kiedyś do końca, ludzkość jak dotąd nie odnotowała.

12

Ja jestem byłym budowlańcem:

  • technikum archotektoniczno-budowlane - 4 lata
  • studia budowlane - 3 lata
  • równolegle ze studiami - 5 lat pracy jako technik, potem inżynier budowy w jednej z większych firm budowlanych.

Praca całkiem spoko, zarobki ok (szczególnie premie, akurat miałem szczęście / dobry zespół i kontrakty kończyliśmy na niezłym plusie). Perspektywy też niezłe, no ale jak wiadomo jest jedno ale - żeby się piąć w górę - zostać kierownikiem budowy / kontraktu i wyżej trzeba to lubić. A że ja zamiast latać po błocie, rozkminiac projekty, robić kosztorysy i użerać się z podwykonawcami wolałem klikać w komputer to mnie praca zaczęła nudzić w końcu ;) Z tych nudów nawet na cele budowy zrobiłem dwa proste systemy działające w sieci lokalnej kontraktu - do identyfikacji pracowników budowy i zarządzania dokumentacją projektową (i inne rzeczy hobbystycznie - jakiś prosty system do obstawiania meczów i takie tam). Od czasu do czasu programowałem sobie już od technikum, ale jakoś nie brałem tego pod uwagę jako przyszły zawód. Człowiek młody to głupi i się skupia na jakimś wyobrażeniu o sobie, zamiast się zastanowić co go naprawdę kręci - a że w technikum było całkiem fajnie to owczym pędem poszedłem studiować budowlankę (nie bez znaczenia było to, że od trzeciej klasy TB dostawałem stypendium od wspomnianej firmy budowlanej i miałem zagwarantowaną pierwszą pracę (lojalka na rok, zostałem jak już wspomniałem 5 lat)).

No ale nie rozwijając tematu - w końcu się ogarnąłem, przemyślałem sprawę i wziąłem się na poważnie za programowanie, kasę odłożoną miałem więc mogłem sobie pozwolić na luźniejszy rok, gdzie uczyłem się głównie, brałem jakieś mniejsze zlecenia ("webmaster freelancer" :D ), próbowałem rozkręcać jakiś tam swój własny projekt i regenerowałem siły :P

W końcu doszedłem do słusznego wniosku, że żeby się rozwijać, to trzeba pracować w teamie więc przyszła pora na jakiś etat, no i tak:

  • znalazłem pracę jako frontend developer (szukałem pracy w pehapie (ło matko) lub w JSie - jak się okazało ciekawsze oferty były w JS, sam JS też bardziej polubiełem wtedy) - popracowałem tam chyba 8 miesięcy (trochę taki JanuszSoft, choć z nadgodzinami te 5k na rękę miesięcznie wyciągałem, o wiele lepiej niż na zleceniach z moimi zdolnościami sprzedażowymi :P ) - wystarczająco by mieć już coś do powiedzenia na rynku i zaczałem sie rozglądać za czymś lepszym,
  • nadarzyła się okazja pracować jako fullstack JS na ciekawym projekcie w ogarniętej firmie więc tak oto siędzę w niej do dzisiaj ;)

Póki co pasja nie wygasa, robota ciekawa, nauki nadal mnówstwo (dla mnie to duży plus w tej branży), kasa już niezła, w ofertach można po tych 3 latach przebierać więc jestem zadowolony.
Grunt to robić to co się lubi i do czego ma się predyspozycje - że tak walnę oczywistością na koniec (choć mi trochę czasu zajeło zrozumienie tego) :D


PS
I nie, nie pytałem na forach czy mogę i czy warto :P

PPS
A no i jak wpisujemy miasta - wieś Warszawa obecnie!

5

Po maturze nie poszedłem na studia - zająłem się rozkręcaniem własnego biznesu. Biznes był legalny, ale przez decyzję rządu przestał być, a ja praktycznie z dnia na dzień zostałem bez kasy (to, co zarobiłem w rok wystarczyło do spłaty kredytów zaciągniętych na rozkręcenie). Mój drugi biznes również nie wypalił. 3 lata po studiach wiedziałem, że w Polsce nie da się prowadzić firmy. Poszedłem do roboty na 3 zmiany do fabryki. Firma robiła urządzenia wbudowane, a ja zainteresowałem się tam sieciami komputerowymi. Po roku pracy poszedłem na zaoczną informatykę (z myślą o zostaniu adminem), na państwową uczelnie. Pierwszy rok powtórzyłem - głównie przez to, że dalej robiłem na 3 zmiany i często po nocce z piątku na sobotę jechałem prosto na zajęcia. Jednak zainteresował mnie C++ i linux na tyle mocno, że jak zaczynałem drugi raz pierwszy rok to dostałem się na juniora do innej firmy, a plany o administracji zostały w tyle. Uczyć się było o wiele łatwiej, przebrnąłem przez całą matematykę bez żadnej wpadki ;) Po roku wróciłem do tej firmy produkcyjnej w której wylądowałem wcześniej, ale tym razem już do klimatyzowanego biura, na stanowisko programisty. W dniu ukończenia studiów miałem ponad 3 lata doświadczenia w C/C++ i zarabiałem 7k na rękę, jednak zdecydowałem się zmienić pracę na Javę, więc przełknąłem spadek zarobków o 2k, na początek. Teraz, po roku, dostałem 1000 podwyżki więc mam na dzieję za rok wrócić do C++owej wypłaty, potem będzie tylko lepiej ;)

2

Na drugim roku mechaniki i budowy maszyn na AGH uwaliłem rok, wziąłem dziekankę. Nie powiedziałem rodzicom tylko zacząłem ogarniać front-end. Akurat jak wracałem po rocznej przerwie to znalazłem prace na 3/5 etatu.

3

Przepraszam, że wtrącę ale... według mnie przebranżowienie "podczas studiów" i podobnym wieku to żadne przebranżowienie ;)
Piszecie jakby w wieku 22-24 lat nie było odwrotu, koniec, kaplica. Wybrałem kulturoznawstwo - olaboga! już nic się nie da zmienić!
Im dalej, tym trudniej. Ale i ludziom po 40stce i 50tce się udawało.

Tymczasem... w tak młodym wieku CAŁE życie przed Wami i nie ma w ogóle nad czym się zastanawiać, tylko próbować, zmieniać itp.
Dopóki nie macie poważnych zobowiązań to próbujcie różnych rzeczy, byle Wam sprawiały frajdę... a jednocześnie mogły doprowadzić do spoko zarobków. Nie chodzi mi o to, żebyście grali w domu na PS4 ;)

Prawda jest taka, że pewnie większość z Was zmieni zawód w ciągu życia kilka razy. Np. programista stanie się Project Managerem - i pamiętajcie! to NIE jest awans. To jest zmiana ścieżki kariery.

6

Dołożę swoją historię "od pucybuta do kodera" - mgr inż. budownictwa, obecnie front-end(JS) dev.

Z budowlanką miałem styczność zaskakująco długo:

  • technikum budowlane (4 lata) o specjalności renowacji zabytków architektury, wybrane, ponieważ przed reformą oświaty (wprowadzeniem gimnazjów) było to liceum renowacji (...) i wybrałem taką szkołę licząc na to, że będzie to co wcześniej z jakimś dodatkiem budowlanki. Okazało się, że to budowlanka ze skromnymi podstawami renowacji :D No, ale konstrukcje, kosztorysowanie i inne przedmioty zawodowe mi siadały, więc poszedłem za ciosem i wybrałem studia w tym kierunku;
  • budownictwo, 6 lat;

Jak widać całkiem niemało czasu poświęcone na to... przez przypadek :) Bo gdybym wybrał inną szkołę, to na budownictwo bym nawet nie poszedł. Ogólnie to bardzo, ale to bardzo skutecznie się oszukiwałem, że to dla mnie, że dam radę, że... no dużo argumentów wymyślałem. Chyba chciałem komuś udowodnić swoją wartość, że osiągnę sukces w niesprzyjających warunkach itp. Z perspektywy czasu głupota, ale i bardzo cenna nauka.
Frontem zainteresowałem się trochę przez przypadek (dużo tych przypadków w moim życiu ;) ), kuzyn zapytał mnie czy bym mu nie ogarnął strony internetowej, bo ja to taki informatyk, siedzę w kompach, znam linuksy, pamięta, że kiedyś coś tam się otarłem o programowanie, więc pewnie dam radę. Ponieważ nie miałem o tym pojęcia to odmówiłem (nie lubię świadomie odwalać fuszerki a tu by była ogromna), ale ziarenko ciekawości zostało zasiane i tak po godzinach obczajałem z czym się właściwie je to całe tworzenie stron. Bawiłem się CSSem i JSem zajarany tym, że niemal natychmiast widać efekty pracy i po około roku takiej niewinnej zabawy stwierdziłem, że może ogarnę coś komercyjnie. i jakna razie przebiega to tak:

  • staż w Opolu w agencyjce interaktywnej, gdzie królował janusz z brakiem podstaw kultury. 4 miesiące, kasa się skończyła i papa stażyści, bo akurat firma zmienia profil działalności;
  • po 1,5 miesiąca słabych wyników w szukaniu pracy w Opolu uderzyłem na Wrocław, efekty dużo lepsze (w sensie czasowym), praca w software housie za 10zł/h UoD (skończyłem na 20 zł/h). Firma sama w sobie średnia, nie dostawałem specjalnie rozwojowych zadań, więc nie pierwszy raz wziąłem sprawy w swoje ręce i po godzinach mocno nadgoniłem z wiedzą z zakresu JS'a. Ostatnie kilka miesięcy pracy to był zwrot w przyzwoitym kierunku, bo robiłem coś bardziej rozwojowego, jednak z wielu powodów nie chciałem już tam pracować;
  • po niewiele ponad roku pracy w tamtej firmie, 2 miesiące temu zacząłem pracę w obecnej. Warunki dużo bardziej przyzwoite, zadania ciekawsze i to co dla mnie ma niesamowitą wartość - świetni ludzie z możliwością konkretnego pogłębiania wiedzy nie tylko na własną rękę.

Jak już pisałem, było u mnie trochę przypadków, więc czas na kolejny - nie pytałem się nikogo czy warto, czy powinienem się zająć frontem czy czymś innym, tylko robiłem to co mi odpowiadało (chociaż z pracą nie miało to za wiele wspólnego ;) ) a przypadkiem wstrzeliłem się w zapotrzebowanie na rynku :D

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1