Ciekaw jestem Waszej opinii na ten temat. Open space jest chyba całkiem popularne w biurach w Polsce, mam rację? Nie jest trudno Wam się skupić w takich biurach?
od początku miesiącu mam pierwszy w życiu kontakt z open spacem (~40 ludzi). Trochę się obawiałem że mi nie podejdzie ale atmosfera jest świetna, codziennie ktoś przynosi babeczki, mamy strażnika ekspresu do kawy i genialny mural na ścianie który co jakiś czas się zmienia jak grafikom się nudzi
Nie lubie bo:
- glośno, zawsze ktoś będzie gadał obok
- zero prywatności
Z drugiej strony oczywiście samodzielne biuro też jest takim sobie rozwiązaniem, jeśli pracuje sie w kilka osób nad projektem, bo trzeba się nachodzić i jest ryzyko że będziemy sami kombinować zamiast iść zapytać. Chyba najlepsza opcja w takiej sytuacji to biuro na kilka osób - jeden team albo przynajmniej ludzi z którymi bezpośrednio pracujesz. Wtedy z jednej strony mamy komfort pracy i możliwość interakcji.
Apogeum złego systemu to stosowane w niektórych korpo (np. takie z szabelką w krakowie) rozwiązania gdzie... nie masz własnego biurka. Każdy ma komputer, klawiature i myszkę i każde stanowisko jest wyposażone w monitory i stacje dokujące. Przychodzisz rano i wpinasz się gdzie chcesz. Myk polega na tym że miejsc w biurze jest np. o 10-15% mniej niż pracowników, bo zakłada się że nigdy wszystkich nie ma i sugeruje się żeby pracować przynajmniej 1 dzień zdalnie. Daje to ponoć spore oszczędności, ale ma bardzo złe strony:
- o ile w poniedziałek/piątek nikogo nie ma o tyle w środku tygodnia każdy jednak przychodzi do biura i jest problem z miejscem
- stanowiska są generalnie w słabym stanie bo jak coś nie jest "twoje" to nie szanujesz tak bardzo
- trochę chaos jak kogoś szukasz i głupie sytuacje kiedy cały team siedzi razem a komuś brakło miejsca i ląduje w innym miejscu wśród obcych ludzi z innego projektu ;]
Najlepsze rozwiązanie to małe pokoje, gdzie siedzi po kilka osób z tego samego projektu. Generalnie, nie lubię open-space. Gdy zaczynałem pracę strasznie mi to przeszkadzało i nie mogłem się skupić, a potem się do tego z czasem przyzwyczaiłem i potrafię się częściowo na chwilę "wyłączyć". Jeżeli naprawdę bardzo zależy mi na ciszy, to wtedy pracuję zdalnie. Open-space ma też swoje zalety. Jak zespół jest ok, to można sobie czasem dla rozluźnienia pogadać lub się wspólnie pośmiać. ;-)
Nie lubimy, k..., nie lubimy!!!
Jednak mam już tyle lat i takie losy różne bywały, że się potrafię na jakiś czas dostosować i myślę sobie wtedy, że jak właścicielowi firmy nie zależy na wydajności i sensowności działań, to widocznie wie, co robi, i może mnie powinno nie zależeć jeszcze bardziej. ;P
Czasami tylko brakuje mi tego uczucia, jak czasem nie mogłem przez tydzień czegoś bardziej złożonego przemyśleć i zrobić, a potem przychodziłem w sobotę do pustego biura i miałem takie turbo, że do południa było gotowe. No bo na przychodzenie w sobotę do pracy to już zdecydowanie jestem za stary.
W pierwszej pracy, przy zmianie projektu trafilem z pokoju (4 osoby) do open space'u. Wytrzymalem 4 miesiace a potem zmienilem prace.
Jest masa badan, ktore potwierdzaja szkodliwosc open space'ow (na zdrowie, na poziom stresu, na efektywnosc). Natomiast HR i management woli bredzic o "otwartej komunikacji" (podejrzewam, ze sami w to nie wierza, ale trzeba jakos przekonac niewolnikow do pracy w szkodliwych warunkach).
jeszcze nie pracuję, a już wiem, że nie lubię
korki w uszy + duży kaptur na łeb, żeby zawęzić pole widzenia do monitora
inaczej tego nie widzę
A ja teraz jestem zatrudniony w open space.
Zatrudniony - nie pracujący. ;)
Ja pracuję na otwartej przestrzeni, ale jest spoko, bo:
- jesteśmy w kącie, więc mało ludzi się koło nas przewija,
- nie ma w okolicy kobiet na szpilkach - nie słychać wk***iającego galopowania,
- menedżer pracuje często spoza biura - jest więc ciszej,
- po 3 latach można być przyzwyczajonym do wszechobecnego szumu,
- otwarta przestrzeń oznacza dużo lepszą komunikację w zespole - dużo spontanicznych dyskusji,
- alternatywą są zwykle ciasne pokoje w których upchano kilku programistów gdzie i tak są jakieś śmiechy, pierdy czy inne rozpraszacze,
Nie wyobrażam sobie pracy w "Open Space" (jak np. pokazano tutaj na głównej focie). Byłem w kilku firmach, które "rozstawiają" swoich pracowników w takim paradygmacie i muszę przyznać, że nie potrafię sobie wyobrazić gorszego rozwiązania (no może z wyjątkiem PM siedzącego przy mnie przez cały dzień pracy). Idealne warunki do pracy (dla mnie), to 1) bezwzględna cisza bez konieczności odcinania się słuchawkami i muzyką; 2) zero twarzy, na które jestem zmuszony patrzeć, gdy przypadkiem oderwę wzrok od monitora; 3) zero twarzy wpatrujących się w mój monitor; 4) osobiście mogę pracować sam w pokoju, ale jednak w praktyce lepiej jest, jeżeli w pokoju są co najmniej 2 osoby - maksimum, to tak 6 osób, ale ważne jest ich odpowiednie dobranie, bo najgorsze co może być, to gadanie w robocie. Niestety, albo się myśli nad kodem, albo słucha p*****a - nie da się robić dwóch rzeczy naraz. No chyba, że to wymaga kolejnego stopnia wtajemniczenia, do którego jeszcze nie dotarłem :) Tak więc, idealna ilość osób w pokoju = 2, no chyba, że koleś gada sam do siebie, co mi się niestety również zdarza dość często :D
TL;DR - "NIE!" dla Open Space! No chyba, że pracowałbym na krośnie tkackim.
Pracowałem zdalnie, w open space i w małym pokoju. Jedynym słusznym miejscem jest pokój. Myślę że jedynym celem pracy w open space jest zmuszenie pracownika do wydajniejszej pracy kosztem morale. A że te drugie jest bardzo ważne, bo pracodawców od groma, to się nie dziwią że im z open space uciekają.
Open space to objaw arogancji architektów biura. Widziałem takie molochy, nie wiem jak można w czymś takim pracować.
Lepsze już są 1-osobowe kubiki (przynajmniej na filmach - patrz miejsce pracy Andersona lub twórczość S. Adamsa).
Jeszcze lepsze małe pokoje, 8-15 os.
Dla mnie nie ma to większego znaczenia. Może dlatego, że co do zasady mało się przejmuję takimi dywagacjami. Jak na OSie jest za głośno, a potrzebuję się skupić, to zakładam słuchawki i gra muzyka. W domu mam ciszę i spokój, którą lubię podczas wysiłku umysłowego, ale z drugiej strony często leci w tle program informacyjny lub jakiś kanał sportowy.
Zalezy co rozumiec przez open space, czy to co Gjorni podlinkowal. Jesli drugie to pracowalem w takich warunkach kilka lat i nigdy wiecej. Ponad 100 osob na pietrze. Glosno, klima wiejaca bezposrednio na glowe do tego automatyczne oswietlenie, co w praktyce wygladalo tak ze rano budynek sie zaslanial i caly dzien przy swietlowkach (nienawidze takiego oswietlenia). Zmienilem prace tylko i wylacznie dlatego ze mialem dosc open space (projekty, ludzie, atmosfera byly super). Teraz pracuje w malutkim open space (kilkanascie osob na pietrze ) I roznica jest kolosalna, choc to jeszcze nie ten komfort co z wlasnego domu.
W sumie szkoda ze sporo firm idzie w takie warunki biurowe (duzo ofert przez to odsiewam).
5 lat w pokoju z 6 osobami (do przyjęcia),
1 rok w open space z 20 osobami (do bani),
5 lat we własnym zdalnym gabinecie (najlepiej)
Maksymalnie 10 osób w pokoju gdzie biurka są ustawione tak, że jak ktoś przechodzi/wchodzi nie rozprasza nas.
Wszystko gdzie każdy najmniejszy problem dotyczy każdego to big no no. Ani komfortu pracownika, ani specjalnie większej wydajności..
OS drugiemu OS nie równy,
Słaby OS: 2000 roślin na kilku piętrach (czytaj owady jak ktoś zapomni o pielęgnacji), klimatyzacja która wieje prosto w czoło i przy której każdy grzebie.
Ścisk: Kuchnia na 3 osoby, 2 klozety na całe piętro (kilkadziesiąt osób). Bez problemu słychać wszystko z końca sali a nawet innych pięter.
Dobry OS: Trochę roślin, wyciszone podłogi, ściany i sufity więc nie słychać dalekich hałasów. Klimatyzacja z pomiarem co2, cały rok jest w sam raz.
Maly open space jak dla mnie super, nie wyobrazam sobie pracowac w miejscu z wlasnym biurem. Gdy potrzebuje sie skupic ubieram sluchawki, gdy chce pogadac/zapytac pytam kumpla obok, a nie musze specjalnie latac kilometry do jego biura. Poza tym jestem towarzyski, samotnosc nie dla mnie :)