Wieloetapowe rozmowy kwalifikacyjne.

0

@Fedaykin:
No, a taki szaman pełnił rolę społecznościo- i kulturo-twórczą, integrował grupę i wyznaczał bieżące cele, jak również łagodził konflikty czy pełnił funkcję terapeutyczno-medyczną oraz religijną. Owszem, teraz dla każdej z tych funkcji mamy doskonalsze rozwiązania, jednak w amazońskiej dżungli czy na Syberii jakiś czas temu mogły to być rozwiązania najlepsze z dostępnych.

Podobnie w rekrutacji: najbardziej optymalnym rozwiązaniem może być zatrudnienie osoby, z którą jakiś czas pracowaliśmy wcześniej i mamy pewność, ale jeśli się nie da, to jakoś trzeba sprawdzić kompetencje techniczne, miękkie oraz dopasowanie do zespołu i szalenie trudno jest to zrobić w pół godziny przez telefon czy skype.

2

problemy pierwszego swiata ;)
na juniora to oczywiscie przesada zajmowac caly dzien ale w przypadku doswiadczonych i/lub specjalistow po przejsciu wstepnego odsiewu (typu [pol]godzinna rozmowa telefoniczna) jak najbardziej trzeba poswiecic troche czasu bo jest to duzy koszt/ryzyko dla firmy.
a kandydaci nie powinni marudzic, no chyba ze rzeczywiscie zmieniaja prace po kazdym okresie probnym i przez to statystycznie spedzaja miesiac w roku na rozmowach ;)

1

A koszt dla pracownika to nie jest? Przecież spotkania z HRami czy co gorsza z menadżerami nie będą się odbywać wieczorem, więc na jeden taki proces rekrutacyjny można spalić i 5 dni urlopu. Zdarzyło mi się jechać 80km w jedną stronę na spotkanie w firmie z bronią białą w nazwie, chyba przedostatni etap rekrutacji. Spotkanie o 13, po spotkaniu zero odzewu. Kilka takich firm i okazuje się że zmianę pracy trzeba planować finansowo jak budowę domu.

0
caer napisał(a):

A koszt dla pracownika to nie jest?

jest, no ale mala inwestycja jak na zwrot, nie? :)

4
InterruptedException napisał(a):

Niedawno brałem udział w procesie rekrutacyjnym, który ma 6 etapów (niestety brak oferty).

No tak, powinni zatrudniać za samo zaszczycenie ich wzięciem udziału w rekrutacji.

Prawdopodobnie gdybym dostał ofertę, to byłaby rozmowa o wynagrodzeniu, ale tego już nie zaliczam.

W sensie wziąłeś udział w SZEŚCIU etapach nie rozmawiając wcześniej o kasie? Jak dla mnie, jesteś mistrzem cierpliwości, ja bym nie był w stanie.

Niedługo od razu po rozpoczęciu pracy będę musiał zaczynać "na zaś" kolejny proces rekrutacji, co by nie zapomnieć materiału.

Nie lepiej od razu zrobić ściągi? Rozwiążesz problem na zawsze.


Wieloetapowe rekrutacje to w moim odczuciu domena:

  1. korporacji, w których na wszystko musi być wieloetapowy i skomplikowany proces z 10 etapami zatwierdzania każdego kroku;
  2. firm, które chcą zatrudnić kogoś dobrego i traktują takie osoby poważnie.

Pierwszy przypadek jest beznadziejny, więc nie ma sensu go omawiać. A co do drugiego...

Zapewne jakichś klepaczy Springa, który nie rozróżniają kwantyfikatorów i nie mają pojęcia o wpływie kontrprzykładu na twierdzenie mogłaby rekrutować nawet stara cyganka w byłybm toi-toiu przerobionym na objazdową budkę rekrutacyjną. Rozumiem, że ktoś chce być trybikiem maszyny/komórką w Excelu i zostać zatrudnionym w ramach hurtowej rekrutacji tylko na podstawie testu ze znajomości API do obsługi plików XML na pamięć. Są firmy, w których idzie się na ilość i taki sposób rekrutacji pewno się sprawdza, a jak rekrutowanemu jest wszystko jedno z kim będzie pracował, co robił, w czym pisał, czy siedział na recepcji czy pod schodami, to czemu nie. Win-win, wilk syty i owca cała, chcącemu nie dzieje się krzywda, po prostu sielanka.

Tyle, że normalna rekrutacja to proces dwustronny. Firma poznaje kandydata, a kandydat firmę. Dla mnie oczywiste jest, że w trakcie rekrutacji muszę poznać ludzi, z którymi będę pracował, przynajmniej PMa i lidera (albo odpowiadające stawnowiska). Chcę wiedzieć, czy ci ludzie mają wiedzę i umiejętności wystarczające do pracy ze mną (po co mam iśc do pracy, w której programiści nie są ode mnie lepsi, przecież nie będę się tam rozwijał). Chcę wiedzieć czy review kodu z nimi będzie sensowny czy będzie polegał na "dodaj więcej interfejsów, bo w książce X jest napisane, że mają stanowić 60% wszystkich typów". No, a niestety bez długiej rozmowy i pair programmingu nie da się tych rzeczy sprawdzić.
Oczywiste jest też, że od początku jasno komunikuję jakie projekty i technologie mnie interesują, a jakie nie. Od początku mówię, jaką planuję ścieżkę kariery. I HR jest od tego, żeby to sobie spisać.

A, że rekrutacja zajmuje czas? Jest to po prostu inwestycja w siebie (w końcu zmieniamy pracę, żeby było nam lepiej, czyż nie?), a inwestycje kosztują. Nic nadzwyczajnego.

3

Rozumiem studenci są przyzwyczajeni do bycia ocenianym na podstawie kilkunastominutowych kartkówek albo godzinnych sprawdzianów z półrocznej nauki ale myślę, że już czas wyjść ze szkoły i zmierzyć się z rzeczywistością. Problem się zaczyna gdy proces rekrutacyjny nie tylko jest wieloetapowy ale też wielomiesięczny.

Natomiast jestem bardzo sceptyczny co prób rozgryzienia osobowości na podstawie rozmów z psychologami.

0
Fedaykin napisał(a):

Rozumiem studenci są przyzwyczajeni do bycia ocenianym na podstawie kilkunastominutowych kartkówek albo godzinnych sprawdzianów z półrocznej nauki ale myślę, że już czas wyjść ze szkoły i zmierzyć się z rzeczywistością. Problem się zaczyna gdy proces rekrutacyjny nie tylko jest wieloetapowy ale też wielomiesięczny.

Natomiast jestem bardzo sceptyczny co prób rozgryzienia osobowości na podstawie rozmów z psychologami.

+1, robili nam takie "testy osobowości" w ramach wdrożenia w jednej firmie. Na końcu dowiadywałeś się czy masz osobowość lwa, konia czy nie wiem jeszcze czego.
Polewka była z tego przednia.

0
somekind napisał(a):
InterruptedException napisał(a):

Niedługo od razu po rozpoczęciu pracy będę musiał zaczynać "na zaś" kolejny proces rekrutacji, co by nie zapomnieć materiału.

Nie lepiej od razu zrobić ściągi? Rozwiążesz problem na zawsze.

To akurat odnosiło się do pytań, które są zadawane jedynie na rozmowach kwalifikacyjnych. Temat jest szeroki i często komentowany. Dla zainteresowanych wrzucę dyskusję o tym na Hacker News.

0
caer napisał(a):

A koszt dla pracownika to nie jest? Przecież spotkania z HRami czy co gorsza z menadżerami nie będą się odbywać wieczorem, więc na jeden taki proces rekrutacyjny można spalić i 5 dni urlopu.

A właściwie, to czemu nie? Ja często miałem rozmowy zaczynające się o 18. To oni mają sprawę do Ciebie, więc niech oni się dostosują do Twoich godzin pracy.

Można też robić jak ja - najpierw rzucić jedną pracę, potem szukać nowej. To wiele ułatwia w kwestiach organizacyjnych, no i urlopu się nie traci.

Zdarzyło mi się jechać 80km w jedną stronę na spotkanie w firmie z bronią białą w nazwie, chyba przedostatni etap rekrutacji. Spotkanie o 13, po spotkaniu zero odzewu.

No cóż - korpo.

0

Ja akurat mam taki problem że jak dotąd miałem za szybkie rekrutacje w moim mniemaniu. Oczywiście ja uważałem że się nadaje dlatego brałem ofertę gdy dostawałem ale chciałbym żeby rekrutacja polegała m.in. na tym żebym mógł usiąść przed kompem i napisać jakiś fragment kodu (i nie mam na myśli ciągu Fibonnaciego).
Nie mówię że rekrutacja powinna mieć 4 etapy koniecznie, chciałbym mieć coś w stylu :rozmowa ogólna (doświadczenie itp. jakiś ewentualnie test w stylu przepytania) i potem rzeczywiste sprawdzenia praktycznych umiejętności. Bo teoria czy znanie na pamięć API a praktyka to co innego

No i oczywiście żeby git był testowany w konsoli żeby odplewić windowsowych fanbojów co klępią w C# i innych technologiach micro**ftu i muszę otwierać tysiąc okienek żeby coś zrobić :)

0

W firmie ostatnio szukamy nowych pracownikow. Dajemy do domu jedno zadanie (nieograniczona ilosc czasu, dostep do googla, bez stresu). Do zaimplementowania producer-consumer os-independent i os-dependent (wiele watkow producenta i konsumenta). Wierzcie lub nie ale 90% robi to niepoprawnie (nawet ludzie z 10+ lat doswiadczenia w embedded).

0
somekind napisał(a):

A właściwie, to czemu nie? Ja często miałem rozmowy zaczynające się o 18. To oni mają sprawę do Ciebie, więc niech oni się dostosują do Twoich godzin pracy.

Takie podejście ma również drugą stronę. Z reguły w rekrutacji uczestniczą zwykli pracownicy. Skoro rekrutacja jest o 18 to znaczy, że kilka osób musi regularnie robić nadgodziny aby przeprowadzić interview. Ja kiedyś zrezygnowałem z jednej firmy gdy moja rozmowa odbywała się między 18 a 20, a rekrutujący wcale się nie spieszyli. Dla nich była to już norma, że siedzą do późna. Od tego czasu cenię sobie firmy gdzie twardo wyznaczają rekrutację (techniczną) w godzinach pracy i nie ma negocjacji. Zwykle dużo bardziej szanuje się tam pracownika.

0

Może Wy robicie to niepoprawnie.

No to podam przyklad implementacji goscia z 10 letnim doswiadczeniem. Nie w linie w linie ale zachowam bledy, ktore zrobil:

template<typename T> class Queue
{
public:
	T pop()
	{
		std::unique_lock<std::mutex> lk(m_mutex);
		bool found = false;
		T res;
		do
		{
			m_cv.wait(lk);
			if (!m_queue.empty())
			{
				found = true;
				res = m_queue.front();
				m_queue.pop_front();
				m_cv.notify_one();
			}
			lk.unlock();
		}
		while (!found);
		return res;
	}
	
	void push(const T& e)
	{
		std::unique_lock<std::mutex> lk(m_mutex);
		m_queue.push_back(e);
    	m_cv.notify_one();
	}
	
private:
	std::deque<T> m_queue;
	std::mutex m_mutex;
	std::condition_variable m_cv;
};

Implementacja totalnie zwalona (mozliwy deadlock, race condition + 1 UB).
Os dependent tez zwalil ale nie chce mi sie juz tego pisac.

3
greg_n napisał(a):

Takie podejście ma również drugą stronę. Z reguły w rekrutacji uczestniczą zwykli pracownicy. Skoro rekrutacja jest o 18 to znaczy, że kilka osób musi regularnie robić nadgodziny aby przeprowadzić interview.

Równie dobrze mogą przychodzić do pracy później.

Ja kiedyś zrezygnowałem z jednej firmy gdy moja rozmowa odbywała się między 18 a 20, a rekrutujący wcale się nie spieszyli. Dla nich była to już norma, że siedzą do późna.

Ale to rekrutujący mieliby okazać jakoś, że im się spieszy? To by było dopiero nieprofesjonalne!

Od tego czasu cenię sobie firmy gdzie twardo wyznaczają rekrutację (techniczną) w godzinach pracy i nie ma negocjacji. Zwykle dużo bardziej szanuje się tam pracownika.

Na pewno właśnie tak jest, że firma ze sztywnymi godzinami pracy lepiej dba o pracownika niż ta, która oferuje elastyczny czas pracy. Jutro składam wypowiedzenie i idę do PKP Informatyka.

1

Ja bym mógł zostać dłużej i kogoś przemaglować ale problem jest taki że nie wiem czy bym kogokolwiek "przepuścił" :D

1

@somekind: ale tu niestety lekko przeginasz. Praca w dziale rekrutacji, to nie tylko rozmowy z ludźmi, ale też zwyczajna korpo-papierologia. Ze wszystkimi tego konsekwencjami jak zebrania/calle od rana, szefostwo w innej strefie czasowej czy sztywne godziny startu. Dziś dostałem maila od pani z rekrutacji o 6:40.

Niestety jest to jeden z przykładów, czegoś co nazywam problemem kuriera – zarówno ja jak i kurier mamy swoje godziny pracy. Godziny te pokrywają się. Pytanie kto ma się dostosować? Ja, bo kupując usługę wiem w jakich godzinach jest świadczona, czy kurier, który ma się dostosować do klienta.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1