Witam, mam bardzo krótkie doświadczenie komercyjnie w webie, dostałem propozycję pracy w pewnej firmie ogółem nieinformatycznej gdzie programistów / "informatyków" jest tylko kilka etatów. W ogłoszeniu podawali, że miałbyć staż / praktyka, forsa w okolicach średniej pensji, a więc jak na osobę początkującą bardzo dobra, ale jak na IT już nie specjalnego, no ale nie ma też co narzekać. Niby "staż", a wymagania w ofercie "bardzo dobra znajomość PHP, JS" itd, no ale to tylko treść ogłoszenia, sami wiecie jak jest,chociaż ogłoszenie wstawiał programista, a nie "pani z hr", którego nie ma, tak więc wiedział co pisze. Mam robić backend i frontend, czasami coś z kilkunastogb bazami danych, a czasami coś jako administrator, czasami zreinstalować system "pani", ale głównie rozwój i utrzymanie firmowej apki multiplatformowej. Tyle się dowiedziałem jak mocniej pociągnąłem za język, dopytywałem mocno i czasami wręcz dość nachalnie o szczegóły, szukają kogoś dokładnie pod bieżące zadania, a nie żeby najpierw zrobić etat a potem zastanawiać się co można zrobić. Commity od pierwszego dnia. Z jednej strony myślę, że niech zainwestują kilkanaście k miesięcznie to znajdą specjalistę z dużym doświadczeniem, który to wszystko ogarnie. Co tutaj ma do roboty "staż/praktyka"? Z drugiej strony mam możliwość pracować z bardzo fajnymi dla mnie technologiami (może poza PHP, ale tez nie demonizujmy): Node, angular, nosql i inne o węższym zastosowaniu. Tylko nie wiem jak to jest możliwe, żebym ogarnął szybko rzeczy, których nie znam. Jak ktoś np zna chociaż Express.js to i nauczy się innych podobnych, tu nie ma problemu, ale z takim technologiami gdzie się ktoś tylko otarł. Więc minus "to chyba ponad moje siły", a plus "najwyżej nasze drogi się rozejdą, mam możliwość podłapać doświadczenie w tech gdzie chce się rozwijać".
rób swoje w spokojnym tempie, bo jak znam życie to nikt ci za zasługi premii ci nie da, poczytaj też o przywilejach na stażu,bo obowiązków prócz oddychania i bycia to tam zbyt wiele nie ma...
Staż/praktyka w sensie "początkujący", a nie forma umowy, tutaj normalnie zlecenie potem UoP. W poprzedniej pracy np miałem MySQLa, cośtam hobbystycznie mało klepałem w Mongo i Psql, a tutaj są jakieś nosqly o których w ogóle nie słyszałem. Angulara to znam z tutków i moich todolist tylko.
Mam nadzieję, że jak nie będę ogarniał to nie zakwestionują "przedmiotu umowy zlecenia".
Moim zdaniem ryzykowne jest pójście na coś takiego, bardzo prawdopodobne że będzie ci ciężko, bo może wyjść tak, że nie będziesz miał kogo się o coś zapytać (skoro jest tam paru "informatyków"). A z powodu małej wiedzy, wysokich wymagań i oczekiwanych efektów będziesz pracować w stresie. Moim zdaniem nie warto, lepiej się zainteresować typowymi firmami informatycznymi.