Priorytety w rozwoju kariery - zarobki czy technologie

0

Witajcie

Chciałbym zasięgnąć Waszej rady odnośnie wyboru pracy i opinii na temat (nie)słuszności obranej przeze mnie ścieżki kariery. Mieszkam w jednym z większych (TOP5) miast Polski, mam około dwóch lat doświadczenia z komercyjnym C++. W tym miesiącu zmieniam pracę - w starej nie rozwijałem się tak jak chciałem, nie miałem okazji do uczestnictwa w nowych ciekawych projektach, zauważyłem że czasami nawet więcej się obijałem niż rozwijałem. Postanowiłem poszukać czegoś innego, licząc przy okazji na zwiększenie zarobków.

Niedawno dostałem propozycję od jednej z większych zagranicznych korporacji informatycznych - 7500 PLN brutto na UoP, więcej niestety nie udało mi się wynegocjować (możliwe że wynika to z faktu, iż praktycznie nie przygotowywałem się do rozmów rekrutacyjnych, nie przypominałem sobie nazw większości wzorców projektowych i tego typu rzeczy, o które niestety się jest zwykle wypytywanym. Uważam się jednak za dobrego programistę, z uwagi na sprawne radzenie sobie z rozwiązywaniem problemów (tego nie sprawdzano na testach, które były w zasadzie podchwytliwą wiedzówką) i ogólne wysokie ogarnięcie programistyczne.). Rekrutowałem się jeszcze w kilku innych miejscach ale tam procesy rekrutacyjne trwały dłużej i postanowiłem z nich zrezygnować nie czekając nawet na oferty z ich strony.

I tutaj rzecz nad którą się zastanawiam: czy uważacie, że postąpiłem właściwie? W mojej obecnej sytuacji życiowej dodatkowa kasa na pewno bardzo by się przydała (dużo wydatków, na które trzeba zbierać), ale firma, której ofertę pracy przyjąłem ma najciekawszy z mojej perspektywy profil technologiczny. Mam tam szansę rozwijać się w tych technologiach które interesują mnie najbardziej, projekty są ciekawe, sama firma ma bardzo pozytywne opinie na rynku jako pracodawca. Zastanawiam się jednak czy nie przyjąłem oferty ze stawką znacznie poniżej rynkowej. Czy dobrym rozwiązaniem jest nabierać teraz przez rok jak najwięcej doświadczenia, a potem uciekać gdzie indziej, czy może starać się wtedy o podwyżkę?

0

Być może przyjąłeś stawkę zaniżoną a możliwe że adekwatną do przygotowania do procesu rekrutacji. Co do rady, skłaniał bym się do nabierania doświadczenia (jeśli wynagrodzenie jest małe ale wystarczające) i przygotowanie się do rozmów o pracę w przyszłości. Nikt nie broni Ci przecież szukać czegoś jeszcze ciekawszego.
Przygotuj jednak lepszą ofertę (czyli siebie) aby następnym razem propozycja wynagrodzenia była bardziej satysfakcjonująca. Jak przygotowanie rozumiem także wyrobienie dobrej opinii u pracodawcy do którego właśnie aplikujesz ;-)

0

Z drugiej strony jestem jeszcze w czasie studiów i to, co ja nazywam dwoma latami doświadczenia to tak naprawdę praca na 1/2 lub 3/5 etatu. Czy nie jest tak, że niektórzy pracodawcy są wtedy liczyć takie doświadczenie jako 1 rok?

0

Źle zrobiłeś ale nauczyłeś się czegoś. Liczy się jak wypadniesz na rozmowie.
Weź te ofertę skoro jest ciekawa nauczysz się czegoś.
W ciągu roku, za pół roku może, zacznij chodzić na rozmowy. Do końca. Na bierzesz skilla w rozmowach też. I poznasz lepiej rynek troszkę.
A w obecnej pracy będzie Ci wtedy łatwiej o podwyżkę. Albo zmienisz.

0

Jeszcze studiujesz i juz w C++ dostaniesz 5200 na reke. Chyba nie powinienes narzekac. Masz niecale 2 lata doswiadczenia, moim zdaniem lepiej isc tam, gdzie bedziesz mial mozliwosc rozwoju, a kase przyjdzie pozniej.

0

Dla mnie zdecydowanie ważniejsza jest kasa. Technologii zawsze można się nauczyć. Jednak, gdy atmosfera w pracy jest słaba to duże zarobki będą niewiele znaczyć.

0

Nie rozumiem tej masturbacji "najnowszymi technologiami". Może to dla tego, że widziałem ich w życiu całą masę odkąd w ogóle miałem pierwszy raz styczność z komputerem i później programowaniem. A jeszcze nie dobiegłem nawet 30ki. Rozumiem, że Janusze trzepią kapucyna po "nowe technologie", ale od programistów bym się spodziewał jednak więcej opanowania.

1
Wspaniały Bandyta napisał(a):

Nie rozumiem tej masturbacji "najnowszymi technologiami". Może to dla tego, że widziałem ich w życiu całą masę odkąd w ogóle miałem pierwszy raz styczność z komputerem i później programowaniem. A jeszcze nie dobiegłem nawet 30ki. Rozumiem, że Janusze trzepią kapucyna po "nowe technologie", ale od programistów bym się spodziewał jednak więcej opanowania.

Z jednej strony racja. Z drugiej strony jak dostajesz rozpadający się projekt na technologiach pisanych przed rokiem 2000 bez dokumentacji, co rok utrzymywany przez inną firmę to się robi zwyczajnie słabo. Jak dla mnie mogę pracować nawet w bardzo starych technologiach, tylko pod jednym warunkiem:

  • w zespole
  • projekt w miarę rozsądnie utrzymany

W obecnej pracy tak nie mam (bo projekt źle utrzymany i zespołu brak) i w sumie bardziej niż programistą jest supporterem, który ręcznie poprawia wpisy w bazie. W takich warunkach wypalam się w tempie meteorytu.

Poza tym wolę pracować w starych technologiach w firmie, która ma testy integracyjne niż w janusz sofcie bez testów w najnowszej technologii.

3
Skromny Karp napisał(a):

Niedawno dostałem propozycję od jednej z większych zagranicznych korporacji informatycznych - 7500 PLN brutto na UoP, więcej niestety nie udało mi się wynegocjować (możliwe że wynika to z faktu, iż praktycznie nie przygotowywałem się do rozmów rekrutacyjnych, nie przypominałem sobie nazw większości wzorców projektowych i tego typu rzeczy, o które niestety się jest zwykle wypytywanym.

Poświęcając tydzień na przygotowanie się do rozmowy potencjalnie mógłbyś dostać 1000-2000zł więcej. Nie rozumiem ludzi, którzy to olewają. Kilkanaście godzin przygotowań może się przełożyć na kilkanaście tysięcy rocznie.

0

Sam uważam się za umiarkowanego hobbystę i moją główną motywacją nie jest forsa, więc mam nadzieję, że forumowiczę mnie nie zjedzą. Uważam, że jak ktoś ma wątpliwości w ułożeniu sobie priorytetów to stanowczo powinien rozpocząć rozważania od sumy pieniędzy!!!, bowiem jest to kryterium bardziej mierzalne i oczywiste. W tym roku chcę dojść przykładowo do 5 tysięcy w ciągu 5 lat do 12 itd, a potem ustalać dalsze priorytety co go ciekawi i da spodziewane wyniki. Mówi się, pisze się że nie ważne co robisz jak będziesz w tym dobry to wszędzie osiągniesz sukces i dojdziesz do dużych pieniędzy. Oczywiście nie wszędzie. Znam elektryków, którzy na użytek domowy potrafią różne cuda stworzyć, a z pracą nie mają tak kolorowo. Programowanie i szerzej informatyka póki co na szczęście w Polsce jest w takiej sytuacji na rynku, że pozwala na trochę więcej.

1

Jeśli musisz się przygotowywać, z nazw wzorców, znaczy tyle, że ich nie używasz i nie zasługujesz na większa kasę. Jeśli coś używamy to wchodzi nam to w krew. Nie mów, że używasz wzorców, ale nie wiesz jak się nazywają. W końcu jak się komunikujesz z innymi ? "E słuchaj użyłem tutaj wzorca, jedynaczka.." czy raczej "Tutaj wstawiłem singleton", "Tutaj wykorzystamy wzorzec ksiądz po kolędzie" czy raczej "Tutaj wykorzystamy wizytatora" ... Moim zdaniem, powinieneś ten czas wykorzystać, na douczenie się i nabranie obycia w tym czego się uczysz. Wybacz, ale wydaje mi się, że przez ogólny trend na rynku masz nieco za wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach. Btw. mówienie, że za rok będziesz uciekał z firmy, gdzie jeszcze nie pracujesz, jest przynajmniej w moim mniemaniu nieetyczne. Wiem, że jest zjawisko skoczków, ale ja ich nie szanuje. Jeśli pracodawca Cię przyjmuje to raz, że liczy na Twoje umiejętności a dwa szkoli Cię z how know i pewnie po tym roku zaczniesz ogarniać na takim poziomie jak by szef oczekiwał a Ty uciekasz. Jak byś powiedział, mu, że chcesz być tutaj tylko rok to może nawet byś tej roboty nie dostał...Ciekawe, czy poszedł byś do pracy gdy miał byś, perspektywę, że co by się nie działa i jak byś dobrze nie pracował to za x miesiący stracisz robote ... Niestety ostatnio programiści coraz bardziej są zuchwali i wykazują się hipokryzją, a to co łatwo przychodzi się nie docenia. Proponuję zastanowić się nad formą jaką ma przyjąć Twoja kariera, nabrać nieco pokory i realnych umiejętności, popracować ten rok a potem zastanowić się czy warto pracować w firmie, którą znasz już rok - może będziesz awansował, a może będzie tak kiepsko z technologią i zespołem, że zdecydujesz zmienić pracowadce, ale to będzie swiadomo i zasadne..

2

technologie, ludzie, pasja. zarobki przyjdą same

0

Jak dla mnie - branża, w której działa firma, później kasa, dopiero na końcu to, w czym się pracuje.

0
lukas_gab napisał(a):

Btw. mówienie, że za rok będziesz uciekał z firmy, gdzie jeszcze nie pracujesz, jest przynajmniej w moim mniemaniu nieetyczne. Wiem, że jest zjawisko skoczków, ale ja ich nie szanuje. Jeśli pracodawca Cię przyjmuje to raz, że liczy na Twoje umiejętności a dwa szkoli Cię z how know i pewnie po tym roku zaczniesz ogarniać na takim poziomie jak by szef oczekiwał a Ty uciekasz.

@lukas_gab: uważasz, że zmiana pracy po roku to bycie skoczkiem? Moim zdaniem rok pracy w danej firmie to nie jest w tej branży okres, który wygląda potem źle w CV (bo "za krótko").

0

Czarny Rybak, ta osoba ma firmę, więc musi tak pisać.

Swoją drogą śmieszne to trochę w IT, że wymagają samodzielności, więc wszystkiego się uczysz sam, ale jak się zwolnisz po roku to już nagle ONI Cię wszystkiego nauczyli i przekazali wiedzę.

0

Nie nie muszę tak pisać, tylko tak uważam. Nikt nie rodzi się właścicielem firmy którą sam założył. Kiedyś byłem zwykłym pracownikiem i bynajmniej nie zakładałem, że popracuje pół roku i będę uciekał. Każde nie halo jak, kiepskie projekty, zła atmosfera, błędy kierownicze, denerwujące funkcjonowanie firmy, inne oferty czy za mała kasa - wszystko to konsultowałem, ze swoim szefem. Przez lata ja się zmieniałem i firma - w końcu to interes w dwie strony. Wprowadziłem kilka grubych rzeczy do firmy i pomogłem ją wywrócić do góry nogami, zanim założyłem własną firmę i zacząłem działać szerzej.Tylko, że łatwiej zwolnić się bez słowa bo 2 ulice dalej płaca 500zł więcej... Inna sprawa, że jak ktoś ZAKŁADA Z GÓRY NIE ZNAJĄC FIRMY, że za rok z niej ucieknie to jak go nazwać? Jeśli ktoś szczerze idzie do pracy i po roku mu się znudzi, albo dostanie ofertę której obecny pracodawca nie może przebić - ok, ale zakładanie zanim zaczęło się karierę w danej firmie jest strasznie słabe. Nie wiem, ale troszkę traktuje takie osoby jak "wyrachowane cwaniaki kabareciarze" ... skoro tak krótki czas starcza, na zdobycie wiedzy i pracę sumienną to know how duże w tej domenie nie jest, więc można taką prace przyrównać do pracy na produkcji. Jeśli zakładam, że za rok się zwolnię to jak gadanie pracowników na produkcji w fabryce "... e tam, ja popracuje do października, bo potem zimno, to na zasiłek pójdę do wiosny ...", no sorry, moim zdaniem podobne toki myślenia...

2

@lukas_gab ale niby czemu? Rok czasu to mało? Żartujesz sobie? W rok czasu to można wypuścić sporo sensownego softu.Jak ktoś ci przez rok nie przyniesie sensownego zysku to znaczy że zatrudniasz jakieś ciamajdy a nie programistów (albo nie umiesz sprzedać owoców ich pracy). Rozumiem że trochę słabe byłoby planowanie pracy na pół roku czy krócej, ale rok?

0

Nieee, bardziej mi chodzi o nastawienie - że z góry rok i do widzenia, a jeszcze linijki kodu nie napisałem ... Z doświadczenie wiem, że dobry programista w 2 miesiace zaczyna ogarniać, co się dzieje w firmie. Niemniej zatrudniając pracownika do firmy na "normalnych starych zasadach" nie "pod projekt" to chciałbym żeby pracował u mnie jak najdłużej, a założenie, że rok i do widzenia mówi sporo o człowieku. Co innego - rok przez który miał same problemy i nieprzyjemności, a gość jeszcze w pracy nie był a już myśli o jej zmianie... Skąd brać "tych seniorów" jak ludzie zakładają, że i tak zaraz zmienią prace, szczególnie w egzotycznej domenie...

0
lukas_gab napisał(a):

Inna sprawa, że jak ktoś ZAKŁADA Z GÓRY NIE ZNAJĄC FIRMY, że za rok z niej ucieknie to jak go nazwać?

Np. osobą planującą swoją karierę w taki sposób, że chce zdobywać doświadczenie w różnych branżach i projektach oraz nie chce się zasiedzieć wiele lat w jakiejś niszy/technologii, z której nie będzie już odwrotu.

lukas_gab napisał(a):

Z doświadczenie wiem, że dobry programista w 2 miesiace zaczyna ogarniać, co się dzieje w firmie.

A ja z doświadczenia wiem, że po trzech miesiącach w typowej firmie widziało się już wszystko i następuje drastyczny spadek tempa rozwoju.

0
somekind napisał(a):
lukas_gab napisał(a):

Inna sprawa, że jak ktoś ZAKŁADA Z GÓRY NIE ZNAJĄC FIRMY, że za rok z niej ucieknie to jak go nazwać?

Np. osobą planującą swoją karierę w taki sposób, że chce zdobywać doświadczenie w różnych branżach i projektach oraz nie chce się zasiedzieć wiele lat w jakiejś niszy/technologii, z której nie będzie już odwrotu.

Nie wiem, czy da się planować, rok z góry tym bardziej, nie znając jeszcze firmy w której ten rok spędzi... Moim zdaniem to pobożne życzenie i pokazywanie buty - co by sie nie działo zwolnie się .. Jest też kwestia lojalności. Wiem, że obecnie uważa się, że ta cecha odznacza lamusów, ale ja mam ją w słowniku. Zawsze byłem lojalny. Nie jest tak, że każdy chce Cię wydymać. Pracodawca też będzie względem Ciebie lojalny, ale musisz też coś dać od siebie. Niemniej ja doświadczyłem tego, że firma w której pracowałem była względem mnie lojalna. Wiem, że teraz mało kto się tym kieruje, jednak uważam, to za ważną, rzecz i zdania nie zmienię.

lukas_gab napisał(a):

Z doświadczenie wiem, że dobry programista w 2 miesiace zaczyna ogarniać, co się dzieje w firmie.

A ja z doświadczenia wiem, że po trzech miesiącach w typowej firmie widziało się już wszystko i następuje drastyczny spadek tempa rozwoju.

Nie przyznam racji, ale i nie zaprzeczę - krudowałem w moim życiu raptem 2.5 miesiące, więc nie wiem co dzieje się po 3 miesiącach krudzenia. Zawsze uważałem, że crudzenie to takie bycie robolem - ograniczony zestaw zadań i wymagań, zatem szybko wpasowujesz się w dość podobne środowisko, można szybko takiego pracownika zastąpić. W zasadzie w tym momencie jak to taka pszczółka, to może się zmieniać co miesiąc pracownik - to tylko siła robocza. W momencie jak pracownik, zaczyna wchodzić w projektowanie procesów, rozwiązań. Wchodzi w know how autorskiej technologii, specyficznego biznesu, czy w management to lepiej, żeby został z nami 5 lat niż opuszczał firmę dla innej - w przypadku takich sytuacji jak pisze, może być, że gość zaczął na siebie zarabiać i się zwalnia ... Zajmuję się badaniem rzeczy jakich nikt do tej pory nie robił, opracowuje technologię i czasami potrzeba umysłu który łamie schematy. Jak się taki wyszkoli to smutno jak ucieka.

Wnioskując z powyższych - mamy inne środowiska docelowe. U mnie jest więcej egzotyki i nieodkrytego. Dodatkowo pracuję zawsze w dość płaskiej strukturze, nigdy korporacyjnej (no... rozmiary czasami korporacyjne, ale zawsze sprowadzam relacje do "rodzinnej" firmy). Podstawa to szczerość, transparentność, poświęcenie i współczucie. Czasami może okazać się, że można pracować inaczej, ale zacząć należy od siebie.

2
lukas_gab napisał(a):

Jest też kwestia lojalności. Wiem, że obecnie uważa się, że ta cecha odznacza lamusów, ale ja mam ją w słowniku. Zawsze byłem lojalny. Nie jest tak, że każdy chce Cię wydymać. Pracodawca też będzie względem Ciebie lojalny, ale musisz też coś dać od siebie.

Nie wiem jak inni, jednak ja do tej pory nauczyłem się, że lojalność, dawanie czegoś od siebie to w dużej mierze puste hasła, służące szefostwu do racjonalizowania dodatkowych obowiązków, bezpłatnych nadgodzin, usprawiedliwianie jeżdżenia po człowieku itp.

1
Pietruch napisał(a):
lukas_gab napisał(a):

Jest też kwestia lojalności. Wiem, że obecnie uważa się, że ta cecha odznacza lamusów, ale ja mam ją w słowniku. Zawsze byłem lojalny. Nie jest tak, że każdy chce Cię wydymać. Pracodawca też będzie względem Ciebie lojalny, ale musisz też coś dać od siebie.

Nie wiem jak inni, jednak ja do tej pory nauczyłem się, że lojalność, dawanie czegoś od siebie to w dużej mierze puste hasła, służące szefostwu do racjonalizowania dodatkowych obowiązków, bezpłatnych nadgodzin, usprawiedliwianie jeżdżenia po człowieku itp.

Być może tylko tego doświadczyłeś. Za każdym razem gdy dostawałem dodatkowe obowiązki, czy większa odpowiedzialność to także dostawałem podwyżkę. Nadgodzin prawie wcale nie robiłem, a jeśli były jakieś mega awarie to były to płatne godziny lub do odbioru, ale serio było tego niewiele. W momencie jak ktoś wyższy stopniem zaczął "jechać" to mówiłem, lub już musiałem czasami wykrzyczeć "stop" i dodać "w ten sposób nie będziemy rozmawiać", po czym wracałem do obowiązków, za 2-3 min. emocje opadały i znów mogliśmy kulturalnie kontynuować. Dawanie od siebie to taka rola harcerza. Harcerz idąc do lasu zostawia go lepszym niż zastał - posprząta papiery, zaniesie jedzenie do paśnika etc. W pracy jak widzisz beznadziejny kod, to dawaniem czegoś od siebie to refaktoryzacja tego kodu, oraz przekazanie opinii dlaczego ten kod kiepski i jak to można lepiej zrobić do autora kodu. Jak Twój szef proponuje badziewne rozwiązanie to powiedz mu to, a nie zasłaniaj się,że jest wyżej czy boisz się, że go urazisz. Jak widzisz bezsensowny proces wytwórczy np. commitowanie jak leci na jednej gałęzi to nie bądź małpą tylko to zmień. Nie wykonuj operacji jak robot tylko automatyzuj. Nie miej klapek na oczach - jak ktoś ma problem, to nawet kosztem swojego tasku pomóż mu jeśli siedzi już np. dzień nad tym - gracie do jednej bramki... Biorąc kąpiel czasami zastanów się jak można by usprawnić swoja i innych pracę i komunikuj to.

Serio dawanie czegoś od siebie to nie koniecznie praca za darmo po godzinach czy dokładanie odpowiedzialności. Niestety ale definicja kolegi wyżej to zwykłe okradanie ludzi z ich pracy, łajdactwo i to jeszcze niezgodne z prawem, co należy tępić i tu się zgadzam.

0

Zgadzam się z @Pietruch . Już mój fallstart w IT pokazał, że skrupuły i lojalność nie zawsze na dobre wyjdą, a zazwyczaj to na gorsze... Pracowałem, również w innych zawodach i tam jest to samo. Ciekawy jest fakt, że pracowałem zarówno w Polsce, USA, UK i Holandii, ale nigdzie nie byłem dymany z taką częstotliwością jak w Polsce.... Dla innych może to oczywista oczywistość, ja jeszcze miałem jakieś resztki wiary w pracodawców w PL, na szczęście się już skończyły :)

0

W takim razie muszę być bardzo ostrożny. Może mam zbyt wielką wiarę w ludzi, a może własnie przez to, to zaufanie do mnie wraca.

2
lukas_gab napisał(a):

Nie wiem, czy da się planować, rok z góry tym bardziej, nie znając jeszcze firmy w której ten rok spędzi...

Tu nie chodzi o planowanie roku ale całej kariery. Co złego w tym, że ktoś nie lubi nudy i rutyny, i chce zmieniać otoczenie, branżę i zadania co roku?

Jest też kwestia lojalności. Wiem, że obecnie uważa się, że ta cecha odznacza lamusów, ale ja mam ją w słowniku.

Ale co nielojalnego jest w tym, że ktoś pracuje w jednym miejscu rok? Czy należy pracować do emerytury, aby być "lojalnym"?
Dopóki wywiązuje się rzetelnie z zadań, nie oszukuje się na godzinach pracy, nie wynosi się know-how i kontaktów do klientów, pozostaje się lojalnym. To kwestia podejścia, nie czasu.

Nie przyznam racji, ale i nie zaprzeczę - krudowałem w moim życiu raptem 2.5 miesiące, więc nie wiem co dzieje się po 3 miesiącach krudzenia.

To nawet nie jest kwestia CRUDów. Po prostu, po 3 miesiącach wiesz już o co chodzi w projekcie, znasz ludzi, wiesz jak bardzo źle wygląda kod, i czy są szanse na jego poprawę, wiesz czy są szanse na rozwój, czy nie.
Ciekawe rzeczy w pracy zdarzają się na ogół rzadko - nie ma sensu czekać latami na ciekawego taska, zwłaszcza jeśli te w pierwszej kolejności trafiają do starszych stażem.

W momencie jak pracownik, zaczyna wchodzić w projektowanie procesów, rozwiązań. Wchodzi w know how autorskiej technologii, specyficznego biznesu, czy w management to lepiej, żeby został z nami 5 lat niż opuszczał firmę dla innej

Jeśli chce się zatrzymać pracownika, to trzeba o niego dbać i mu płacić.

w przypadku takich sytuacji jak pisze, może być, że gość zaczął na siebie zarabiać i się zwalnia ...

Jeśli pracownik nie zarabia na siebie od momentu przyjęcia, to coś jest nie tak z modelem biznesowym firmy. Chyba należałoby wszystkich zwolnić, bo to tylko koszty. :P

Wnioskując z powyższych - mamy inne środowiska docelowe.

Yyy... ale kto?
Po pierwsze, ja nie pisałem o sobie tylko o podejściu do zmiany pracy co rok. Znam parę takich osób, i nie rozumiem czemu ktoś miałby ich potępiać. Sam osobiście zmieniam pracę jak nie widzę szans rozwoju, albo jestem nieszanowany.
Po drugie - nie masz przecież pojęcia, czym ja się zajmuję.

0

Ja w jednej firmie pracowalem 2 miesiace, bylo zle.
Teraz 5 miesiecy w kolejnej i chcialbym by to wypalilo ale czuje, ze bedzie inaczej... Rekrutacje sa szalenie mylace.

Zawsze daje z siebie 100 procent a nawet wiecej. Jak cos mi sie nie podoba to probuje to zmienic.

Ale glowa muru nie przebije.

A teraz faktycznie glupio tak zmieniac szybko.

0

A co do know how i jej wynoszenia to... Nie przesadzajmy. Zazwyczaj nie ma czego wynosic...

0
Bialy mleczarz napisał(a):

Zawsze daje z siebie 100 procent a nawet wiecej. Jak cos mi sie nie podoba to probuje to zmienic.

Nie rób tego. Dawaj parę procent więcej niż koledzy w zespole, wystarczy :)

0

Ale nie wiem czy mi to wystarczy ;)

0

W momencie jak pracownik, zaczyna wchodzić w projektowanie procesów, rozwiązań. Wchodzi w know how autorskiej technologii, specyficznego biznesu, czy w management to lepiej, żeby został z nami 5 lat niż opuszczał firmę dla innej.

Ale teraz pomyślmy - ile jest firm, które robi realne know-how? Chyba tylko duże R&D, zazwyczaj nie w Polsce oraz (czasami) niektóre spinoffy, bo bądźmy szczerze - nikogo innego na to nie stać, nikt nie chce podejmować takiego ryzyka, bo badania nad czymś autorskim trzeba finansować.

Można stworzyć coś nowego (urządzenie, oprzyrządowanie i oprogramowanie do tego), ale ile jest w tym autorskiej technologii, takiej którą można patentować?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1