Na forum panuje dość powszechna opinia, że w ogłoszeniach o pracę czy ofertach od rekruterów muszą być zawarte widełki, bo inaczej jest to JanuszOferta. Dlaczego panuje takie przekonanie? Dlaczego oferty bez widełek są złe?
Jakiś czas temu wpadłem w sieci na filmik:
. Muszę przyznać, że zgadzam się z autorem w większości tego co mówi.
Oprę się na moim przykładzie, jak ja zmieniam pracę. Pomijam przypadek pierwszej, gdzie jesteśmy bez doświadczenia i o ile nie mamy się czymś pochwalić na githubie czy dobrą uczelnią to wcale nie jesteśmy łakomym kąskiem. Ja nie śledzę ofert pracy non stop. Jeżeli obecna praca mnie satysfakcjonuje, to nie szukam nowej. Jeżeli natomiast przychodzi czas że zmiany, to poświęcam się temu w 100 procentach. Rozmowa kwalifikacyjna wymaga sporo czasu. Średnio 2 godziny + dojazd. Dlatego krótka rozmowa z rekruterką przed rozmową jest śmiesznym ułamkiem tego czasu. Żyjemy w czasach gdzie pytanie o kwotę pada na początku, a jeżeli nie, to nic nie szkodzi samemu zaproponować warunki. Jeżeli firma nie podała widełek, to w ciągu 5 minutowej rozmowy wstępnej można podać swoją stawkę i tyle. Albo jest to do przyjęcia i rozmawiacie dalej, albo nie.
Pytanie, co wam dają te widełki? Jeżeli są podane np. 12k-15k i:
- Uważacie że jesteście warci 10k, to nie warto tam pisać bo was nie przyjmą?
- Uważacie że jesteście warci 17k i oni wam tyle nie dadzą?
Przecież nie każda firma ściśle trzyma się widełek. Jeżeli ktoś jest wymiataczem, to dadzą mu 17k, jeżeli ktoś nie ma wystarczająco wiedzy lub doświadczenia, ale widać że jest ambitny do zostanie zatrudniony za 10k. A może jest coś jeszcze?