Programiści, którzy nie chcą zapłaty za pracę

0

Ciekawi mnie jak to jest, że istnieje sporo ludzi, którzy mają skille jak programista, pracują de facto jako programiści (choć nazywa się to inaczej), ale za swoją pracę dostają wielokrotnie mniej niż programiści. Przykłady o co mi chodzi:

  • kolega doktorant z fizyki cząstek elementarnych. Jest już tym doktorantem od 2 lat, i w zasadzie jego projekt sprowadza się do pisania kodu w C++ (też debugowanie, dodawanie feature'ów itp.) z CERN-owym frameworkiem root. Już na studiach był dobry w tym programowaniu, nauczył się właśnie przez tę fizykę cząstek na lic. i mgr. Moim zdaniem spokojnie ma skill jak regular developer w C++. Jego wynagrodzenie - 1700 zł miesięcznie stypendium doktoranckiego + czasem bonusy, ale jak mówi niewielkie. Miejsce "pracy" (studiów doktoranckich): Warszawa. Często siedzi sporo dłużej niż 8h.

  • kolega matematyk w banku. Oficjalnie analityk, w praktyce ciągle coś dłubie w javie (jakieś wewnętrzne aplikacje biznesowe). Stanowisko nie ma programista w nazwie, a jego zarobki to coś koło 2500 netto (przynajmniej tak mi mówił rok temu). Warszawa. Tutaj skilla nie umiem ocenić, bo sam siedzę w C++. No ale java i bankowość w Warszawie to raczej nie daje 2500, nawet na juniora. Kolega w tej pracy już 1,5 roku, więc ciężko powiedzieć, że jakiś świeżak zupełny.

Tutaj forumowicze prześcigają się w sposobach negocjowania pensji, podkreślają wagę zarobków itp. Co zatem kieruje ludźmi, którzy są programistami niesamowicie głęboko poniżej stawek rynkowych? Jakieś pomysły

0

Mam znajomego, 4 lata expa w C# i C++, ktory siedzi w Januszowie za 3300 na reke, bo napisal kilka aplikacji od zera i traktuje je jak wlasne dzieci. Zapewne szybko nie zmieni, bo wprowadzil sie do mieszkania 100 metrow od siedziby Janusza. Miasto - Krakow :)

9

Poczytaj sobie o tzw. strefie komfortu.

1

W przypadku doktoranta jak na samo stypendium to i tak wypada całkiem nieźle.

A co nim kieruje? Prawdopodobnie (bo nie znam) chęć zdobycia wiedzy. Jak pracuje z rootem to pewnie idzie w jakąś analizę danych - bo od tego ten framework jest. Niemniej 4 lata doktoratu to na pewno nie jest miejsce na zbijanie kasy (a na pewno nie na polskich uniwersytetach, gdzie stypendia są naprawdę głodowe). Jak nie załapie się do jakiegoś grantu w normalnej grupie badawczej to na normalne pieniądze nie ma co liczyć.

Offtop:
Ale też mamy mentalnie takie ciśnienie żeby wszystko robić w czasie i po kolei - kończysz 19-20 lat to 5 lat studiów, ew. jak ktos dalej to 4 doktoratu więc w wieku 28-29 lat już powinien być po wszystkim.
Tymczasem są np. bardzo zdolni 27 letni studenci na studiach magisterskich ( ) i nikomu to nie przeszkadza. Na zachodzie widzę więcej osób które robi duże przerwy pomiędzy poszczególnymi etapami edukacji w celu praca/podróże.
A np. mało kto myśli o próbie zrobienia magisterki/doktoratu we współpracy z przemysłem. A jest coraz więcej takich możliwości, tylko faktycznie wymagają one pewnej wartości praktycznej tej pracy ;)

1

Ja wiem, że niektórym, w szczególności programistom, to się w głowie nie mieści, praca to nie tylko pieniądze. Widzę po sobie, że nawet nie zarabiając kokosów, po przekroczeniu pewnego progu gdzie mogę sobie wynająć lokum, nie oszczędzać na zachciankach, jeść na mieście i na koniec miesiąca odłożyć więcej niż zarabia większość moich znajomych, pieniądze przestały być motywatorem. Jasne, cieszyłbym się zarabiając 2 razy tyle za tę samą pracę, ale nie w tym rzecz. Po prostu bardziej zależy mi, bym czuł się zaangażowany w coś co uważam za słuszne i z radością chodzić do pracy, niż po prostu sprzedawać się na te 8h gdzieś gdzie źle się czuję. Inna sprawa, że pieniądze często idą w parze z lepszymi standardami.

0

To w 21 wieku pensja jest jedynym liczącym się czynnikiem? Już nie będę się skarżył na Polskę ale jakbym był w stanie pracując w ciekawej (dla mnie) pracy pożyć, przyoszczędzić, poczuć bezpieczeństwo finansowe to nawet bym nie myślał o ściganiu się.

0

Ja bym wolał 6k na rękę w ciekawej rozwojowej pracy jak 9k w nudnej pracy z duszną atmosferą, ale mając do wyboru 2 czy 4k to +90% wybierze oczywiście drugi wariant.

0

Przy wyborze nie pomaga fakt, że nie jest tak czarno biało, że albo rozwojowa za X, albo nudna za 1,5X. Czasami jest tak, że można trafić na rozwoją pracę za gruby hajs. I wtedy fatalnym nieporozumieniem jest jak ktoś, zamiast tego, wybierze jakieś nudne zajęcie za mniej, tak naprawdę nie zdając sobie sprawy, co wybrał.

1

W dużej mierze przyjemność płynąca z możliwości rozwiązywania ciekawych problemów. Na pieniądze raczej nie zwracasz uwagi, dopóki problemy, które rozwiązujesz fascynują twoją osobę. Osobiście sam 3 lata spędziłem na stypendium + czasem jakieś ochłapy z grantu (praca 8-10 godzin dziennie + soboty), kokosów z tego nie było (1,4k).

Przez ten okres rozwijałem algorytmy gpu(cuda + simd) w zakresie MC oraz rekonstrukcji obrazu z danych eksperymentalnych. Dodatkowo trafiłem na mocnego gościa w zespole (10 lat w przemyśle, doktorat dla przyjemności), od którego bardzo dużo się nauczyłem.

Otrzeźwienie przyszło, gdy promotor okazał się mocno toksyczny, zaowocowało to szybką ewakuacją do przemysłu.
Z perspektywy czasu, wiedza, którą zdobyłem zaprocentowała, robię to, co lubię, poznałem fajnych ludzi, rozwijam się w kierunku, który mnie fascynuje.
Co dalej, czas pokaże.

0

Dostaniesz tyle na ile się ustawisz, nie więcej.

1

To jest mniej więcej tak, że albo ambitna i ciekawa robota albo... dobrze płatna.
Np. w gamedev (które uważam za fantastyczną robotę) wcale kokosów się nie zarabia (AFAIK). Niedawno widziałem oferty za ok. 4k na rękę.
Za to przy utrzymywaniu systemu bankowego napisanego 30 lat temu przez ludzi "zdolnych inaczej" w języku o którym krążą w necie już tylko żarty jest płatne całkiem całkiem.

Do tego dochodzi jeszcze czynnik popularności danej technologii lub dziedziny programowania i liczby ofert pracy na rynku.

Podsumowując, ogólnie rzecz biorąc działa tu normalna reguła typu podaż-popyt.
Mało dostępnych programistów znających dziedzinę i technologię: duża kasa.
Praca typu "programiści walą drzwiami i oknami": mniejsza kasa.

Ciekaw jestem jak to jest w CERNie (i tym podobnych), bo z jednej strony ciekawy pracodawca, z drugiej można trafić na jakieś nieciekawe stanowisko.

0

Piramida maslowa?

0

Strefa komfortu ma też dobrą stronę, dzięki niej kluczowe kilkudziesięcioletnie systemy ciągle działają :)

Czasami jestem w szoku jak bardzo takie zachowania są mocne. Nie ważne ile Ci ludzie zarabiają, to jest straszne marnotrawstwo gdy wybitnie inteligentny człowiek którym mógłby ogarniać naprawdę grube tematy siedzi zakopany w kilku prostych tematach i sam stąd nie wyjdzie.

Odkąd mam rodzinę staram się trzymać balans między zadowoleniem a zarobkami, trzeba mieć za co wybudować dom i zasadzić drzewo:)

1

Nawet przemawiają do mnie te wytłumaczenia o strefie komfortu. Zazwyczaj myślałem o tym jak o pseudopsychologicznych bzdurach, ale w opisanych przeze mnie sytuacjach pasuje idealnie.

Jeszcze co do doktorantów, to ja nigdy nie umiem zrozumieć, czemu siedzą w Polsce na tych marnych stypendiach zamiast albo iść do biznesu (tam też można robić ciekawe rzeczy, a i coraz więcej paperów naukowych ma afiliacje z industry), albo pojechać za granicę (w takiej Szwajcarii doktorant ma 4 000 CHF i za to już przyzwoicie wyżyje). Nie rozumiem tego zupełnie w przypadku oczywiście dobrych i ambitnych doktorantów (takich jak chociażby ten mój kolega od cząstek elementarnych). Bo niestety większość doktorantów to są po prostu ludzie co do innej pracy czy doktoratu na dobrej uczelni się nie nadają.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1