Pierwsza podwyżka

0

W pierwszej pracy zazwyczaj trzeba podać oczekiwane wynagrodzenie. No ale wiadomo, że innej kwoty oczekuję wiedząc, że dostanę 25%ową podwyżkę po 3 miesiącach, a innej kiedy mam pracować za te same pieniądze przez rok. Więc jak to bywa? Jak duża będzie podwyżka i po jakim czasie? Co dokładniej ma na myśli pracodawca pytając o oczekiwane wynagrodzenie.
Jeżeli mam podać konkretny przykład to mnie osobiście interesuje korpo w dużym mieście, programista c++, bez doświadczenia.

1

W korpo zwykle masz jasne warunki podwyżek i częściej niż raz w roku o kilka % to bym nie liczył. Więc jak pytają ile chcesz zarabiać to mów ile chcesz zarabiać bo sie to mocno nie zmieni ;)

0

Nie? Aktualnie zarabiam 2500 netto, ale neidługo chcę powiedzieć 3500 do 4500 netto. Myślisz, że taki skok w korpo nie jest możliwy?

0
Zimny Szczur napisał(a):

Nie? Aktualnie zarabiam 2500 netto, ale neidługo chcę powiedzieć 3500 do 4500 netto. Myślisz, że taki skok w korpo nie jest możliwy?

mysle, ze takcih zarobkow to nie ma w zadnym corpo

0

To zależy generalnie. Zwykle w ogóle szansa na podwyżkę jest tylko podczas przedłużania umowy. Poza tym lepiej mieć pewną kartę przetargową, tzn porekrutować się w innych firmach i potem powiedzieć szefowi że proponują ci XYZ i jak on nie zaproponuje podobnej stawki to znikasz.

2

potem powiedzieć szefowi że proponują ci XYZ i jak on nie zaproponuje podobnej stawki to znikasz.

Uuuuu bardzo kiepska rada według mnie.
W korpo nie ma ludzi nie do zastąpienia. Takie słowa spowodują tylko, że będziesz na wylocie i już zacznie się szukanie osoby na twoje miejsce.

Co do zarobków w korpo to własnie tam są bardzo wysokie z tego co wiem. No cóż nie chcę się wymądrzać - wszak to ja zadałem pytanie,ale Wasze rady raczej nijak mają się do rzeczywistości. Po słowach, że "Jak nie dasz podwyżki to znikam" można liczyć się tylko z natychmiastowym zwolnieniem bo po co komu taki pracownik? Lojalność jest doceniana.

Natomiast co do zarobków - co prawda temat tajny, ale jestem pewien, że odpowiednie osoby zarabiają naprawdę niezłą kasę :)

0

A to nie ma w tym nic złego jeśli się idzie do innej firmy na rozmowę, tam chcą mnie zatrudnić i płacić o ileś tam więcej. A ja im mówię że ok, ale jeszcze muszę sprawdzić czy w obecnej firmie nie dadzą mi tyle samo?

0

@Zimny Szczur niestety ale to jedyna dobra rada. Wielu managerów w ogóle nie bierze pod uwagę mozliwości dania komuś podwyżki dopóki się go nie postawi przed ścianą. A często mają takie mozliwości, po prostu chcą sobie zaoszczędzić, wychodząc z założenia że skoro nie prosisz o więcej to nie potrzebujesz. Najlepszy sposób na podniesienie pensji to właśnie takie przyparcie do muru albo w ogóle zmiana roboty.

0

To jeszcze trochę z innej beczki. Czy jak przychodzi programista desperat i mówi, że chce 1500 zł to rzeczywiście tyle mu dadzą, czy jednak sami zaproponują więcej, żeby nie odstawał od reszty?

3

Nie przyjmą, bo pomyślą, że jest mało wart.

0

Nie przyjmą, bo pomyślą, że jest mało wart.

Tak zrobią dobre firmy.
Złe firmy takiego kogoś zatrudnią za tą śmieszną stawkę - a znam i takie firmy co ZAWSZE będą negocjować.

0

Podepnę się pod temat z drobnym zapytaniem: pracując na umowę o pracę po jakim czasie można by pytać o podwyżkę? Po roku?

0

Przecież na to czy dostanie sie podwyżkę, nie ma reguły... To wszystko zależy jaki jest Twój szef...
Ja pierwszą podwyżkę nie dostałem od szefa tylko od personalnego bo uznał że nam się należy, mój szef jakoś nie pomyślał o tym...

0

@Hepek nie ma reguły. O takie rzeczy powinieneś pytać jeszcze w trakcie rekrutacji...

0

najwczesniej dostalem po miesiau, nadluzej po tym jak odchodzilem od firmy (prawie rok czasu). Wszystko zalezy

1

Uuuuu bardzo kiepska rada według mnie.
W korpo nie ma ludzi nie do zastąpienia. Takie słowa spowodują tylko, że będziesz na wylocie i już zacznie się szukanie osoby na twoje miejsce.

To jest powszechna praktyka. Kluczem jednak jest to, byś tą inną ofertę faktycznie miał, a nie ją wymyślał. Jeśli jesteś dobrym pracownikiem, to twojej firmie będzie zależeć by przebić tą stawkę. Jak nie przebiją - pal ich licho, idziesz do lepiej płatnej pracy. Tak czy siak jesteś wygrany.

Za to spotkałam się też z taką sytuacją, że pracownik nie dostawał podwyżki przez 3 lata, po czym powiedział, że odchodzi (dostał lepszą ofertę gdzie indziej). Nagle firma zaczęła stawać na głowie, żeby tylko został - zaproponowali mu 100% podwyżki. Odszedł i tak, bo to mu pokazało, jak bardzo go nie doceniali przez 3 lata... (Podwyżka przebiła ofertę w innej firmie, ale niewiele, mniej niż wycenia się godność ;))

1
Hepek napisał(a):

Podepnę się pod temat z drobnym zapytaniem: pracując na umowę o pracę po jakim czasie można by pytać o podwyżkę? Po roku?

To zależy.
Jeżeli dostałeś mniej na starcie żeby mogli Cie sprawdzić bo na okresie próbnym, to o podwyżkę pytać możesz po nim, czyli nawet po 3 miesiącach, jak uznasz że mogli już się na Tobie poznać. Tylko grzecznie i nie rozczeniowo. Najwyżej odmówia.

Jeśli uważasz że od razu dostales tyle ile powinieneś to gdy uznasz że jesteś więcej wart. Ja bym nie pytał wcześniej niż pół roku, nie później niż około roku. Dowiedział bym się w firmie, jak z podwyżkami tam jest. W sumie podczas rekrutacji powinna podawana być taka informacja, albo przez nich jako informacja albo po pytaniu od Ciebie.

1

@zimny Szczur nie nie zgodze się z Tobą że w korpo są duże zarobki, na przykład podam Ci firmę wasko.

1

@aurel ale to jest bardzo powszechna sytuacja. Szczególnie że jest wielu koderów którzy nie są zbyt asertywni i nie lubią się wykłócać o swoje. Ja osobiście dużo bardziej wolę żeby mnie ktoś docenił, niż żebym się miał "prosić". Ale wielu managerów to naiwnie myśli że jak ktoś nie prosi o więcej to znaczy że nie potrzebuje. A każdy chce być jakoś doceniony. A potem właśnie tak jak jest że nagle ktoś chce odejść i się okazuje że manager mógł zaproponować już dawno temu wyższą stawkę ale wolał sobie "oszczędzić".

A co do

W korpo nie ma ludzi nie do zastąpienia. Takie słowa spowodują tylko, że będziesz na wylocie i już zacznie się szukanie osoby na twoje miejsce.

To bez żartów. Jasne że nie ma ludzi nie do zastąpienia, ale z drugiej strony koszt wdrożenia nowej osoby w duży projekt jest bardzo wysoki. Zarówno czasowo jak i finansowo. Szczególnie kiedy mowa o kimś wyżej niż Junior który zaczął pracę 2 miesiące wcześniej ;] Team Lead czy Senior który stuka tam już > 2 lata to wbrew pozorom może być osoba nie do zastąpienia ;)

0

Zgadzam się z powyższym postem i ogólnie tym, że warto mieć możliwość wyboru innej pracy.
Nie zgadzam się tylko z tym, że należy z tym "trąbić" od razu.

Ja niedługo będę prosić o podwyżkę - mam spore sukcesy, więc według mnie należy mi się jak psu buda :)
Niemniej, w żaden sposób nie wyjdę roszczeniowo z propozycją a jedynie zaproponuję stawkę podając twarde i rzetelne powody dlaczego chcę zarabiać więcej i dlaczego na te pieniądze zasługuję.

Według mnie uciekanie się do stwierdzenia "dajcie, albo idę sobie stąd", jest dla ludzi słabych nie mających żadnych argumentów za tym, że powinni zarabiać więcej, Np. nie mają udanych wdrożeń, nie mają sukcesów u klienta, nie mają pochwał od samych prezesów, nie mają dużej wiedzy w danym zakresie, nie pracują wydajnie, szybko i z wysoką jakością. Ewentualnie dotyczy to osób nie potrafiących się sprzedać.

Natomiast stwierdzenie o ucieczce według mnie może być użyte, ale podczas drugiej próby - np. po dwóch miesiącach, gdy ma się szereg ofert z innych firm. Wtedy rzeczywiście kładziemy kawę na ladę i mówimy "Bardzo mi przykro z przyjemnością bym został, ale oferty z innych firm są zdecydowanie lepsze finansowo." no i ewentualnie przechodzimy do negocjacji.

Tak zamierzam ja sprawę załatwić i według mnie to jest dobra droga. Za pierwszym razem twarde dowody i fakty. Trzeba mieć oczywiście co pokazać i mieć argumenty, by taką podwyżkę dostać. Jeśli to się nie uda, to nie ma co się martwić, każda inna firma by chciała dobrego programistę i na pewno znajdzie się oferta dobrze płatna. Wtedy grzecznie, ale pewnie i zdecydowanie potwierdzamy chęć otrzymania podwyżki, bądź odejścia z firmy.

Z takim podejściem zdecydowanie się zgadzam, ale Aurel np. pisała o natychmiastowym tonie roszczeniowym "dajcie, albo odchodzę", co osobiście traktuję jako słabość i brak umiejętności. Zamiast żądać - należy wykazać się i pokazać dlaczego warci jesteśmy tyle forsy.

Drugi temat - ten o zastąpieni pracownika. Taaaaaaak senior lub kierownik zespołu faktycznie mogą być trudni do zastąpienia i znam takie przypadki. Korporacje nawet potrafią zapłakać i popukać się w pierś - też znany mi prawdziwy przypadek.
Jednak większość programistów w korporacjach to klepacze - moi koledzy to ludzie piszący kod szybko i byle jak - niestety.
Takich ludzi da się zastąpić stosunkowo łatwo - brakuje nowym wiedzy merytorycznej i biznesowej - ale tę wiedzę da się załapać w pół roku najpóźniej. Poza tym nie zawsze za jeden moduł odpowiada jedna osoba, więc odejście jednej osoby nie paraliżuje firmy.
Z tym niezastąpieniem siebie trzeba uważać bo można się przeliczyć. Zawsze znajdzie się lepszy programista do nas - być może chętny na nasze stanowisko. Oczywiście - sądzę, że wielu z Was jak i ja jesteśmy pewni siebie i świadomi swojej wiedzy i umiejętności - zresztą nie raz ją potwierdzaliśmy u własnych szefów (tak myślę - prawda?). Jednak znam też przypadki, gdzie niestety pewne roszczenia nie mogły zostać spełnione i koniec kropka.

Co do lojalności - korporacje doceniają lojalnego pracownika. Cenią sobie specjalistów, a korporacja zajmująca się danym zagadnieniem biznesowym wymaga wiedzy merytorycznej jak i technicznej. Osoba posiadająca taką wiedzę i chcąca pracować w takiej korporacji jest z pewnością doceniana i łatwiej ma na drodze negocjacji.
To, że pewne roszczenia nie mogą być spełnione - jest oczywiste. Takie osoby wylatują bo po prostu mają za duże mniemanie o sobie lub też rzeczywiście firma nie sprosta ich oczekiwaniom.

0

Dużo osób mówi o szantażu (czy też nie szantażu, nieważne jak to nazwiemy), żeby wymagać/oczekiwać podwyżki i dać do zrozumienia (powiedzieć wprost), że ma się lepszą ofertę z innej firmy.
A nie zdarza się tak, że manager/czyKtoTamRządzi zgodzi się na podwyżkę tylko dlatego by nie stracić osoby w środku projektu i nie będzie od razu szukał nowej osoby by zastąpić pracownika, który zarabia za dużo w porównaniu do reszty (i szantażuje firmę / błyskawicznie odejdzie jak dostanie dobrą ofertę z jakiegoś banku, nie to co inni "przyzwyczajeni" do miejsca pracy)?
No chyba że ta "oferta porównawcza", którą dostaliśmy od innej firmy, jest "co najwyżej dobra", wtedy dużo nie stracimy, gdy dostaniemy wypowiedzenie po 2-4 miesiącach.
Problem pojawiłby się, gdybyśmy dostali ofertę z firmy, która bardzo nam dopowiada. Wtedy chyba lepiej po prostu się zwolnić, niż ryzykować bycie zwolnionym po paru miesiącach i "przepadek" dobrej oferty (jeżeli faktycznie jest wyjątkowa na rynek / na skill osoby).

Ktoś w ogóle został zatrzymany przez firmę w takiej sytuacji podwyżką i zwolniony gdy skończył "swoją część" systemu / zrefaktorował system / przekazał w jakiś sposób wiedzę (a raczej wystarczającą jej część) etc?

Oczywiście nie mówię o Seniorach z głęboką wiedzą o systemie (którą zawsze można (a nawet powinno się) jakoś transferować) czy o Leadach, którzy faktycznie mogą nie zostać wyrzuceni przez firmę, nawet gdy są sporo overpaid w porównaniu do rynku.

Najbezpieczniej wydaje się po prostu porównać wynagrodzenia jakie dostalibyśmy w innych firmach i iść po podwyżkę bez szantażu ale z zaznaczeniem, że inna firma proponuje dużo wyższe wynagrodzenie i czujemy się niedoceniani przez firmę i w ogóle nam smutno z tego powodu (nie znaczy to, że już się pakujesz, ale że masz rozterki i może lepiej Ci dać podwyżkę, żeby nie mieć potem problemu) :P. Jeżeli firma się nie zgodzi (albo podwyżka jest mniejsza niż chcemy), przyjmujemy ofertę innej firmy i nie przyjmujemy kontrpropozycji (jaka by ona nie była).

@Zimny Szczur uprzedziłeś mnie dokładnie o sekundę :P

3

@Zimny Szczur powodzenia :D Napisz jak ci poszło. Ja obstawiam ze szef da ci czekoladę i tabliczkę "zasłużony pracownik" a na pytanie o podwyżkę odpowie że kryzys i ciężkie czasy są. A kolega z biurka obok powie szefowi że podwyżka albo ucieka do innej firmy i on dostanie.

Co do lojalności - korporacje doceniają lojalnego pracownika. Cenią sobie specjalistów, a korporacja zajmująca się danym zagadnieniem biznesowym wymaga wiedzy merytorycznej jak i technicznej. Osoba posiadająca taką wiedzę i chcąca pracować w takiej korporacji jest z pewnością doceniana i łatwiej ma na drodze negocjacji.

Chyba w idealnym świecie :D W rzeczywistości jest wręcz przeciwnie. Jak nie powalczysz o swoje to guzik będziesz miał. Bo i czemu manager miałby ci płacić więcej skoro nie musi, bo z roboty się nie zwolnisz bo się zasiedziałeś, wygodnie, bo kredyt a w nowej firmie znów trzeba będzie się sporo uczyć i wdrażać, znowu okresy próbne i jakieś ewaluacje. Tak zwykle traktuje się lojalnych pracowników ;)

2

Z przyjemnością bym napisał jak mi poszło za jakiś czas niezależnie od wyniku, ale:

  • Skąd pewność jak wyglądała moja rozmowa?
  • Skąd pewność, że dostałem podwyżkę lub też, że jej nie dostałem.

Zawsze będzie można zanegować mój post, iż kłamię lub koloryzuję. Nie ma, więc sensu chwalić się lub żalić jak poszło, bo zrobię jak napisałem i sam będę wiedział, czy moje ideały mają miejsce, czy też nie.

Cieszy mnie też nieco fakt, Twojego podejścia. Tak po prostu - cieszy. Ty, chcący podwyżkę, próbujący każdego zastraszyć tym, że odejdziesz, a po drugiej stronie ja - człowiek spokojnie podchodzący do negocjacji, który nikogo nie straszy, a jedynie stwierdza fakt, dlaczego powinien zarabiać więcej i negocjuje.
Według mnie dwie odmienne pozy, ale moich ideałów nie zmienię - nawet w przypadku porażki. Po prostu mam swoje zasady i mam nadzieję, że są one prawidłowe. :)
Zastanawia mnie tylko jak bardzo musisz być zestresowany, skoro stawiasz negocjacje z własnym szefem tak ostro. Musisz być niesamowicie znerwicowany faktem, że zawsze musisz komuś grozić by otrzymać podwyżkę, a nie zwyczajnie w świecie pogadać z szefem jak z człowiekiem, z którym w końcu zależy każdemu by utrzymywać spokojne i dobre relacje.

Strasząc odejściem z nikim dobrych stosunków się nie utrzyma, a szef w odpowiednim momencie z pewnością takiej osobie podziękuje, bo po co trzymać - może i dobrego - ale jednak niepewnego pracownika, który może wbić nóż w plecy w najgorszym możliwym stadium rozwoju oprogramowania, gdzie ludzie będą nadzwyczaj potrzebni.

Proszę zauważ też jeszcze jedną - naprawdę istotną rzecz, Dużo zależy od szefostwa. Może po prostu nie potrafisz utrzymać dobrych relacji z szefostwem? ja z szefem i prezesami jestem na "Ty", mimo pewnej różnicy wieku i naprawdę są to super ludzie. Nie wyobrażam sobie bym miał im powiedzieć bezczelnie, żeby dawali więcej kasy bo ich oleję (kolokwialnie to ujmując).
Takie zachowanie uważałbym za brak pewnego profesjonalizmu (stawianie szefostwa przed faktem dokonanym oraz krępowanie ich, pewnym wyjściem - tak lub nie) oraz co najważniejsze stosunki na pewno byłyby napięte po czymś takim.

Dlatego też jestem zaskoczony Twoim podejściem i nasuwają mi się dwie teorie:

  • Koloryzujesz i bajdurzysz. Często na forum tutaj ma to miejsce, szczególnie w tematach o zarobkach :)
  • Bardziej prawdopodobnie w Twoim przypadku: miałeś do czynienia ze złym szefostwem i chamami, gdzie nie było szacunku do pracownika.

Stawianie jednak szefostwa pod pytaniem "Dajecie kasę, czy mam odejść?", uważam za podobne chamstwo jak nie docenianie pracownika przez drugą stronę. jedni warci drugich w skrócie.
Być może po prostu pracuję w dobrej - a w zasadzie normalnej - firmie, gdzie do pracownika odnosi się z szacunkiem? W takim przypadku tym bardziej będą bardzo rzeczowy i kulturalny dla moich szefów, by wiedzieli, że pracownik docenia to co robią dla nas i że jesteśmy świadomi, że można trafić na dużo gorsze szefostwo - takie jak Ty opisujesz.

No cóż wszystko się okaże w niedługim czasie :)

0

Z takim podejściem zdecydowanie się zgadzam, ale Aurel np. pisała o natychmiastowym tonie roszczeniowym "dajcie, albo odchodzę", co osobiście traktuję jako słabość i brak umiejętności. Zamiast żądać - należy wykazać się i pokazać dlaczego warci jesteśmy tyle forsy.

Ale że co? Że gdzie? o.O
Może weź przeczytaj jeszcze raz mój post. Ziom nie dostał podwyżki przez 3 lata, choć prosił wielokrotnie i zasługiwał na to. Ostatecznie też nie groził, że odejdzie, tylko oznajmił, że odchodzi - wtedy znalazła się kasa, ale on jej już nie chciał.

Pozostałe przypadki, w których znajomi używali argumentu innej firmy, też nie miały nic wspólnego z szantażem. Najpierw było proszenie o podwyżkę po prostu (bo mieli sukcesy, argumenty), potem było - wcale nie ukrywane przed szefostwem - chodzenie na rozmowy rekrutacyjne, żeby rozeznać się w rynku. Potem rozmowa, w której jednym z argumentów było to, że w firmie takiej a takiej oferują mu tyle a tyle, więc nie widzi powodów, by zarabiać mniej. IMHO ciężko wielomiesięczne rozmowy i negocjacje nazywać "stawianiem przed faktem dokonanym" czy "szantażem".

Gdzie ja pisałam o natychmiastowym tonie roszczeniowym? Nie ma to jak sobie coś wymyślić i przypisać komuś autorstwo...

Według mnie uciekanie się do stwierdzenia "dajcie, albo idę sobie stąd", jest dla ludzi słabych nie mających żadnych argumentów za tym, że powinni zarabiać więcej, Np. nie mają udanych wdrożeń, nie mają sukcesów u klienta, nie mają pochwał od samych prezesów, nie mają dużej wiedzy w danym zakresie, nie pracują wydajnie, szybko i z wysoką jakością. Ewentualnie dotyczy to osób nie potrafiących się sprzedać.

Chyba mało życia widziałeś, inaczej nie mogę wyjaśnić tak bezczelnych twierdzeń. "Dajcie albo idę stąd" są dla firm, które inaczej nie dają, oszczędzają na pracownikach, kierują się zasadą "każdego programistę można zastąpić skończoną liczbą studentów". Jeśli trafiłeś na lepszego pracodawcę - super dla ciebie! Życzę ci tej podwyżki, ale weź nie obrażaj zupełnie dobrych programistów, którzy po prostu trafili na złych pracodawców.

1

Shalom napisał:

porekrutować się w innych firmach i potem powiedzieć szefowi że proponują ci XYZ i jak on nie zaproponuje podobnej stawki to znikasz.

a Ty dodałaś:

To jest powszechna praktyka. Kluczem jednak jest to, byś tą inną ofertę faktycznie miał, a nie ją wymyślał.

Niemniej faktycznie pomyliłem się i to Shalom napisał o ostrej taktyce podczas negocjacji. Pomyliło mi się z Tobą. Przepraszam.

Co do obrażania programistów to o czym piszesz konkretnie? Ja właśnie stwierdziłem to samo co Ty, a konkretnie:

"Dajcie albo idę stąd" są dla firm, które inaczej nie dają, oszczędzają na pracownikach

I tu się zgadzam. Napisałem przecież:

Proszę zauważ też jeszcze jedną - naprawdę istotną rzecz, Dużo zależy od szefostwa.

Podejście szefostwa jest ważne i z tym się jak najbardziej zgadzam. Z drugiej strony wolałbym odejść - nawet za mniejsze pieniądze do firmy gdzie pracownika się szanuje i jest miła relacja z szefostwem, niż zarabiać dużo pieniędzy i cały czas być znerwicowany tym, że nikt mnie nie docenia i muszę ostro negocjować, by otrzymać podwyżkę.

0

Co do obrażania programistów to o czym piszesz konkretnie?

Pogrubię ci:

Według mnie uciekanie się do stwierdzenia "dajcie, albo idę sobie stąd", jest dla ludzi słabych nie mających żadnych argumentów za tym, że powinni zarabiać więcej, Np. nie mają udanych wdrożeń, nie mają sukcesów u klienta, nie mają pochwał od samych prezesów, nie mają dużej wiedzy w danym zakresie, nie pracują wydajnie, szybko i z wysoką jakością. Ewentualnie dotyczy to osób nie potrafiących się sprzedać.

A znam osobiście ludzi, którzy mają sukcesy, udane wdrożenia, dostawali bardzo dużo pochwał, tylko kurcze - nie w pieniądzach.

0

Nie do końca zrozumiałaś mój post.
Pogrubiony przez Ciebie fragment dotyczył osób, które pierwsze co robią, to rzucają się na szefa i mu grożą, że odchodzą, jeśli kasy nie dostaną lepszej.
Nawet jeśli szef jest chamem i po prostu nie lubi dawać podwyżek, to nie zwalnia - według mnie - nikogo z obowiązku zachowania się jak człowiek i po prostu przedstawienia faktów dlaczego należy się nam podwyżka.
DOPIERO wtedy - gdy to nie poskutkuje - można zastosować taktykę z odejściem z firmy.

Jednak, gdy programista w tym przypadku zaczyna pierwsze negocjacje od "Więcej kasy, albo odchodzę", wcześniej nie negocjując, to według mnie jest to osoba bardzo słaba w swoim fachu, nie mająca żadnych atutów. W przeciwnym wypadku zastosowałaby normalne argumenty. Dopiero, gdy te nie skutkują można wyciągnąć mocne działa :)

No i tak należy rozumieć pogrubiony przez Ciebie fragment w kontekście mojej wypowiedzi. Oczywiście nadal ją podtrzymuję, ale z zastrzeżeniem takim jak wspomniałem tutaj.

1
Zimny Szczur napisał(a):

Jednak, gdy programista w tym przypadku zaczyna pierwsze negocjacje od "Więcej kasy, albo odchodzę", wcześniej nie negocjując, to według mnie jest to osoba bardzo słaba w swoim fachu, nie mająca żadnych atutów. W przeciwnym wypadku zastosowałaby normalne argumenty.

Nie wiem, co jedno ma wspólnego z drugim. Jeżeli ktoś tak stawia sprawę (albo raczej, mówi to wprost jako pierwsze słowa o podwyżce), to co najwyżej brakuje mu umiejętności miękkich. To nie ma nic wspólnego ze skillem. Albo widział już po ludziach z pracy, jak bardzo manager jest chętny do dawania podwyżek, więc od razu stawia jasno sprawę.

0

Współczuję niektórym, że muszą się prosić o podwyżki, awanse itp. Na szczęście pracuję w korporacji, gdzie mam stałą podwyżkę oraz premię - owszem jest to około 5-10% w skali roku, ale jest to zapewnione. Dodatkowo mój manager nie oszczędza na podwyżkach i awansach - docenia zespół i często pojawiają się dodatkowe podwyżki.
Jedyny minus to jest HR, przez który jest on ograniczony

0

Praca w jednej robocie więcej niż 2 lata to rzadkość - zazwyczaj rok, półtora to max. Lepiej więc zawsze po prostu zmieniać robotę.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1