Mit o pracy dla programistów

0
Blahblah napisał(a):
somekind napisał(a):
Mały Mleczarz napisał(a):

Ogółem magiczne 10k do łapki i więcej raczej zarobią pasjonaci, którzy myślą o tym co robią też poza pracą

Aby tyle zarabiać, wystarczy być przeciętniakiem, byle dobrze mówić po angielsku.
Zresztą, zarobki to w równej mierze kwestia szczęścia, co umiejętności.

Jeśli ktoś mówi dobrze po angielsku to raczej już nie jest przeciętniakiem, przynajmniej w tym jednym aspekcie. ;) Ale rozumiem, co masz na myśli i w sumie masz rację. Często jest to kwestia znalezienia się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.

Sorry, ale wśród programistów bycie dobrym z angielsiego jest dość przeciętnym skillem.

0

wiekszosc tylko mysli, ze jest dobra, bo sie jakos dogaduja. Niestety, to ze wszystko rozumiesz i wszyscy Ciebie rozumieja, nie oznacza, ze jestes dobry, ale tylko tyle, ze umiesz sie dogadac.

3

E tam, to i tak przesada. Faktem jest, ze jak ktoś jest dobry, to te mityczne 10k nie jest takie trudne, do osiągnięcia. Wręcz to pierwszy stopień na odbicie się w prawdziwej karierze, gdzie nie jest się klepaczem, a coś już faktycznie się znaczy. Owszem, można też i klepać przez 20 lat za 7k netto, ale takich ludzi też potrzeba. Albo są mniej rozwinięci i osiągneli sufit, lub wolą ciepła posadę na 8h bez większej odpowiedzialności i ryzyska utraty zarobków. Z innej strony kiedyś próg wejscia był większy i dostawali się do tego grona pasjonaci i ludzie którzy mimo przeciwności losu zdobywali wiedzę. Obecnie wiedza jest tak powszechna, a kształcenie w tym kierunku tak popularne, ze ida na to ludzie typu "można na tym zarobić dużo piniondzóf", lub "mówią, że będzie zapotrzebowanie na informatykóf... " gdzie wiadomo, jak to jest jak ktoś idzie dla kasy, a nie z pasji, czy wierzy w przyszłą "zapowiedz zapotrzebowania"... Ci sami ludzie jakby poszli na lekarzy lub prawników to by podobnie nic nie osiągneli - tylko nie z powodu braku pracy, czy kiepskich posad (mało płatnych, wyzyskujących), ale z powodu, że by wylecieli na stiudiach, stażach, ezgaminach, bo lekarze i prawnicy są dobrze obwarowani. Nie wiem, czy dobrym rozwiązaniem jest takie samo warowanie informatyki i programowania - wtedy czasami przez sztuczne bariery bronimy wejścia w branże dobrym graczom, jednak też trzeba mieć świadomość, że skoro nie ma regulacji, to gdy kiepsko zarabiam, lub nie mam pracy to nie kwestia jakiegoś mitu czy spisku, ale po prostu jestem za mały bolek do wielkich rzeczy w tej branży. Też problem z stanowiskami - u nas tego nie ma. Jest programista np. C# i niby są architekci, liderzy, ale jest to zbyt płaskie. Standardowego klepacza C# można przyrównać co najwyżej do instrumentariusza czy sanitariusza, a im jak wiadomo daleko do lekarza, więc tez i mniej zarabiają. Taki sam stosunek ma właśnie standardowy klepacz C#, do doświadczonego programisty C#, który własciwie poza językiem ma doświadczenie w biznesie, technologiach. Swoje wyklepał i widział. Dalej są też konsultaci czy tam architekci co już nie piszą tylko projektują, wymyslają, prototypowo coś tam implementują, lub jak coś faktycznie się na produkcji zesra to zerkną osobiście - w medycynie sa profesorowie zajmujący się nieznanymi przypadkami, którzy nie koniecznie siedzą po 8h w przychodni oglądając zasmarkanych klientów którzy chcą l4...Po prostu u nas to za płaskie i za młode w Polsce jeszcze.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1