Wątek przeniesiony 2023-07-10 23:58 z Kariera przez somekind.

Ostrzegam przed agencjami pracy: hays, experis, grafton

10

Już tłumaczę, dlaczego nie ujawniamy nazw firm:

(1) bo prosi nas o to klient w sytuacji, w której zwalnia określoną osobę, rekrutuje na jej stanowisko i nie chce, żeby ta się o tym dowiedziała lub/i nie chce, żeby nagle tysiąc agencji zwróciło się do niego z informacją, że też mogą im znaleźć kandydatów lub/i nie chce tłumaczyć się z tej rekrutacji pracownikom z jakiegoś powodu

(2) jak już napisałam wcześniej: większość klientów po pierwsze zrzuca do nas rekrutacje, których nie chce mu się samemu prowadzić z różnych powodów (za trudne, za dużo CV do przejrzenia, poszukiwanie nieistniejącej osoby, projekty na direct search, relokacja, itp.), a po drugie - PRACUJE NA SUCCESS FEE i czasami wychodzą z założenia, że skoro i tak płacą od zatrudnienia, to dlaczego nie wynająć do dostarczania kandydatów od razu tysiąca agencji.

ERGO

Konsultant, który jest odpowiedzialny nie tylko za realizację, ale także POZYSKANIE procesu rekrutacyjnego, i który otrzymał go po setnym czy dwusetnym telefonie do firm, z pytaniem, czy nie potrzebują wsparcia w jakiejś rekrutacji, najzwyczajniej w świecie NIE CHCE, żeby milion konkurujących z nim konsultantów zwaliło się na ten sam proces, bo nie odbywa się to z korzyścią ani dla agencji, ani dla kandydata (nie można udzielić kandydatowi wiarygodnej informacji, na temat tego, jak długo proces będzie się ciągnął i ilu kandydatów klient bierze pod uwagę). A uwierzcie mi, że tak jest - firmy nawet rezygnują często z podawania swojej nazwy na Pracuj.pl, bo zamiast tysiąca kandydatów dzwoni do nich dwa tysiące konsultantów z setki agencji z pytaniem, czy radzą sobie z rekrutacją sami, czy przypadkiem nie potrzebują pomocy. Niestety, zdarza się, że się do nich zaliczam, bo w gorszych miesiącach nie mam wyjścia.

(3) Agencja najczęściej nie ma prawa do publicznego korzystania z nazwy klienta i ujawniania informacji na temat organizacji.

(4) Bardziej uświadomieni kandydaci często robią taki psikus, że kiedy tylko dowiadują się, jaka jest nazwa firmy, aplikują tam szybko sami, zanim zdążymy ich zarekomendować, bo sądzą, że firma chętniej na nich spojrzy, wiedząc, że nie musi bulić dodatkowo agencji za zarekrutowanie ich. Zazwyczaj działa to tak, że ani kandydat nie dostaje pracy, bo jego CV ginie wśród tysiąca innych, ani my nie możemy go "sprzedawać", bo jego CV figuruje już w bazie firmy i nie mamy tzw. "własności kandydata" na tę osobę.

Mało tego, zdarzało mi się, że kandydaci, którzy mnie wyjątkowo lubili i współpracowali ze mną długo, często dzwonili do mnie, mówiąc "Adecco chce mnie zarekomendować do firmy XYZ, ale wolę, żeby Pani to zrobiła". Szczerze? Wszystko fajnie, ale ciężko jest odzyskać do kandydatów pełne zaufanie po czymś takim.

Powiem ze swojego doświadczenia tak: zdarzają mi się procesy bardzo fajne i niespotykane na rynku i zdarzają mi się procesy beznadziejne, realizowane tylko po to, żeby nabić KPIs, które mnie utrzymują w pracy (niestety rozliczamy się z takich pierdół jak liczba spotkań z kandydatami, liczba spotkań z klientem, liczba godzin na telefonie, liczba spotkań klienta z kandydatem, liczba tzw. placementów (czyli zatrudnienia naszych kandydatów), a oprócz tego oczywiście - przede wszystkim - realizacja targetów finansowych, uzależniona od liczby zatrudnień.

Siłą rzeczy - zależy nam na zatrudnianiu naszych kandydatów, bo mamy zrealizowany target (= nie wywalą nas z pracy za miesiąc) i pobieramy prowizję do pensji w postaci % od zainkasowanej przez firmę kwoty ALE - nie będę ukrywać - nie wszystkie procesy są super i czasami sami mamy ochotę olać ten zawód, bo nie tylko ze strony klientów, ale i kandydatów serwuje się nam podwyższenie ciśnienia.

MIMO TO - uważam, że pracować z agencjami warto i wielu moich zadowolonych kandydatów do tej pory wysyła mi życzenia świąteczne za to, że znalazłam im fajną pracę.

A już na pewno nie można oceniać całej agencji, zatrudniającej 100 konsultantów, z których każdy realizuje 20 procesów miesięcznie (każdy z innym klientem) na podstawie JEDNEGO PROCESU z udziałem konsultanta X i klienta Y.

Mam nadzieję, że doceniacie moją szczerość :)

0

Moja Żona miała praktyki w takiej agencji i po 3 miesiącach skutecznie wyleczyła się z kariery w HR, jej koleżanka ze studiów to samo. Dzięki temu podchodzę z trochę większym szacunkiem do hr, nawet jeśli oferta jest z czapy to odpisuje.

Tak jak pracownik agencji napisał jest niezły meksyk, i kandydat i pracodawca ma jakieś oczekiwania a rekruter jest w środku kilkunastu takich głuchych telefonów. HR bezpośrednio w firmie to też loteria, miałem podobne procesy w dwóch firmach jeden 4 dniowy, drugi 5 tygodniowy.

Są rekruterzy którzy podadzą nieoficjalnie budżet kandydatowi jak i tacy którzy podadzą numer telefonu kandydata koleżance z innej firmy bo ma słabe wyniki.

Ciekawa opcja o której słyszałem, że działa w UK to coś w rodzaju managera kariery. Specjaliści głównie kontraktorzy mają kontakt to rekrutera który wie ile dana osoba zarabia, jaki zakres obowiązków itp oraz jaki dana osoba ma cel. Dzięki temu na bieżąco można dostawać wartościowe oferty i informację o rynku. Nie wiem jak to jest rozliczane, wiem, że nie był to outsourcing.

1

Irytuje mnie czasem pretensjonalne podejście rekruterów do kandydata. Ja wiem że praca tam nie jest kolorowa i lekka, ale to na pewno nie oznacza że z tego powodu mam iść im na rękę i oszczędzać stresu.

  • Brak jakichkolwiek szczegółów w ogłoszeniu. Ani nazwy firmy, ani technologii a zamiast tego wierszyk z netu o liderze świata. Ja wiem że gdyby się dało, to dostałbym taką informację ale pracodawca nie chce się ujawniać. Z tym że trzeba w takim wypadku przyjąć do zrozumienia że ktoś nie jest zainteresowany, ani nie chce tracić czasu na rozmowy telefoniczne o nikłe szczegóły. Ryzykować nieznanym to mogę kupując jakiś nowy egzotyczny owoc w markecie który pierwszy raz na oczy widzę. Jak mi nie posmakuje to stracę parę złotych a nie miesięcy życia i masę stresu na kolejną wymuszoną rekrutację.
  • Szczegóły są, ale wszystko układa się w totalną klapę. Innowacyjnych projektów raczej nie piszę się w technologii sprzed 8 lat i zapewnienia miłej Pani że warto wcale mnie nie przekonają. Szczytem jej wiedzy jest odróżnienie Javy od JavaScriptu, a ja siedzę w tym od paru i potrafię wyczuć co jest bagnem. Czuję się wtedy jak w komisie u Mirka handlarza który chce mi sprzedać dorypanego pasata bo będę zadowolony, a za rogiem czai się kolejny, już zdecydowany klient.
  • Zaufanie. Miałem kiedyś sytuację gdy szukałem pracy, w której zostałem jawnie okłamany. Miałem jakieś półtora roku doświadczenia i postanowiłem zmienić pracę. Po bardzo długiej rozmowie z Panią rekruterką i pełnym zadowoleniu, spytała mnie ile bym chciał zarabiać. Rzuciłem kwotą, której myślałem że jestem warty. Po tym nastąpił zwrot akcji o 180 stopni. Najpierw atak, że jestem chyba niepoważny (ale kulturalnie) i z moim doświadczeniem to maks 2k mniej niż chciałem. Po dłuższej patowej wymianie zdań, Pani przejęła rolę opiekuńczą i zaczęła się gadka w stylu "bardzo chcę Panu pomóc, ale cudów nie zdziałamy", na końcu tonem jakby mówiła o narkomanie który ma zamiar zniszczyć sobie życie zakończyła rozmowę, że nie wierzy że coś znajdę, ale życzy powodzenia. Nie powiem, straciłem mocno wiarę w siebie przez tą jedną rozmowę telefoniczną. Zszedłem o 500 zł w następnych rozmowach i w 1 dniu na 3 rozmowach wszyscy zgodzili się na moją stawkę. Po tym, stwierdziłem że rekruterka była zwykłą oszustką. To nie ja warty byłem mniej, tylko ona miała ofertę i chciała mnie upchnąć w widełkach. Oszukała młodego człowieka który ledwo raczkował na rynku pracy dla swojej prowizji. Jak mam teraz ufać agencjom, skoro nie możemy być chociaż na tym poziomie szczerzy? Rozumiem ukryć informację, ale zmyślać licząc na niewiedzę?

Podsumowując. Agencje rekruterskie są po środku batalii i to one zawsze obrywają najgorzej. Konkurencja jest taka że musicie walczyć o każdego klienta czy zlecenie. Ale sami wybraliście sobie taki los kształtując karierę i na pewno nie mam zamiaru teraz tracić na wasz koszt, bo jest mi w życiu lżej. I tak jak Wy potraficie wyczuć że ktoś nakłamał w CV, tak my potrafimy wyczuć że chcecie nas zrobić w wała.

1

Uwielbiam teksty w stylu: "Sam sobie wybrałeś taką pracę, więc mogę Cię rugać i mieszać z błotem, bo to Twoja wina. Trzeba było sobie wybrać inny zawód".

Ja wychodzę z założenia, że - niezależnie od zawodu - ludzie zasługują sobie na to, żeby traktować ich z szacunkiem i wykazywać się w relacji podstawową kulturą osobistą, niezależnie od tego, czy wchodzi się w interakcje z Prezydentem RP, nauczycielką, rekruterką, programistą, sprzątaczką, rolnikiem, ilustratorem czasopism, dziennikarzem, kasjerką w sklepie i nie wiem kim jeszcze. No chyba, że zapracują sobie na to, żeby ten szacunek stracić.

Nieciekawi ludzie zdarzają się po każdej ze stron - istnieją chamscy kandydaci, cwani klienci i bezczelni rekruterzy. Są mądrzy konsultanci i głupi konsultanci, inteligentni programiści i tępi programiści (miałam takiego współlokatora, programistę iOS/Android, z którym mieszkałam pół roku, kiedy robiłam doktorat z psychologii za granicą, który przyszedł do mnie z bólem ucha, żebym go obejrzała - SIC!!!! - skoro przygotowuję się do tego, że zostanę doktorem, bo nie wie, co z tym uchem zrobić - do tej pory nie wierzę, że to nie był żart).

Nie ma więc sensu uogólnianie: znam konsultantów, z którymi sama nie chciałabym wejść w relację i znam takich, z którymi warto współpracować. Znam super kandydatów, z którymi można otwarcie pogadać o plusach i minusach firmy/oferty/widełek/potencjalnego przełożonego, z którymi współpraca dobrze mi się układa miesiącami i znam kandydatów, do których już się w życiu nie odezwę. Tak to już bywa. Ale wylewanie jadu na WSZYSTKICH konsultantów czy WSZYSTKICH kandydatów JEST - wybaczcie - potwornie infantylne.

1

Doktor psychologii raczej nie zna się na bólach ucha, ale czytać ze zrozumieniem powinien potrafić. Tego nawet na maturze wymagają.

Nigdzie nie powiedziałem że mogę rugać i mieszać z błotem kogo chcę. Też jestem zdania że sprzątaczka zasługuje na tyle samo szacunku co dyrektor.
Napisałem natomiast że każdy wybrał sobie zawód sam i nie mam zamiaru ponosić strat, tylko dlatego że rekruter ma słabego klienta/do wypracowania ileśtam zatrudnień do wypracowania, bo inaczej zwolnienie/szefa który oczekuje cudów. Mogę zrozumieć że jest wam ciężko, ale takie żalenie publiczne z pretensjami do nas brzmi trochę jak narzekanie cyganki od której nie kupię wróżby i przez to jej dzieci będą głodne.

0

Przeczytałem już cały temat, a dalej nie wiem po co szukać pracy przez agencję zamiast normalnie przez znajomych.

0

Żalimy się na chamstwo, a nie na niechęć do podejmowania rozmów czy odrzucanie ofert. To jest akurat święte prawo każdego, bez wyjątku. Jeśli rekruter pogrywa nieuczciwie i próbuje wciskać na siłę kit - to też jest chamstwo.

Jeśli nie chce się kitu ze strony rekrutera, można porozmawiać z nim szczerze, jakie ma się oczekiwania względem obowiązków, miejsca pracy i wynagrodzenia, a następnym razem zadzwoni z sensowniejszą ofertą.

Na pewno nie ma co liczyć wyłącznie na agencje, bo jej skuteczność zależy od tego, co jest akurat dostępne na rynku.

Tak, czy owak, moim zdaniem, pokrótce:

WADY WSPÓŁPRACY Z AGENCJAMI:

  • ilość ofert ograniczona do tego, co ma akurat do dyspozycji współpracujący z nami konsultant: czasami, jeśli konsultant jest dobry i doświadczony, jest tego dużo, a czasami - jest bida, zwłaszcza, jeśli ktoś krótko siedzi w rekrutacji i nie wyrobił sobie jeszcze biznesowych kontaktów, bo jest tak młody, że nawet klienci nie mogą brać go poważnie
  • zdarza się, że po stronie agencji mamy do czynienia z nieuczciwymi praktykami (i to też zależy bardziej od konsultanta, niż od agencji): wysyłają CV bez zgody kandydata do różnych firm, przez co kandydat ma zablokowane wejście do firm na kolejnych 12 miesięcy. Moim zdaniem na CV wysyłanym do agencji zawsze warto dopisać informację o tym, że nie zgadzacie się na wysyłanie CV do klienta bez wcześniejszego poinformowania Was o tym
  • zdarza się, że klient traktuje kandydatów z agencji jak zło konieczne i zaprasza ich na spotkania tylko w charakterze benchmarku

ZALETY WSPÓŁPRACY Z AGENCJAMI:

  • jeśli Konsultant jest szczery i nieoficjalnie powie Wam jakie są widełki, może Wam wynegocjować bardzo atrakcyjną stawkę, bo zależy mu na Waszej dobrej pensji tak samo, jak Wam
  • dostęp do ofert, które nie pojawiają się w ogłoszeniach, z firm, w których nie macie znajomych, do których sami byście nie dotarli
  • dostęp do ofert zagranicznych - mam teraz np. oferty ze Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, itd.

Odpowiedzcie sobie sami na pytanie, czy warto. Wszystko zależy chyba od oferty.

0

Chciałbym przestrzec wszystkich zainteresowanych przed agencyjką rekrutacyjną Experis. Mając prawie 1.5 roku doświadczenia w danej technologii aplikowałem na 4 ich oferty w Warszawie. We wszystkich warunkiem koniecznym był minimum 1 rok doświadczenia. Uważając, że spełniam założenia wysłałem do nich CV. Miłe Panie z HR ogłaszały swoje oferty na portalach FB, pracuj.pl, praca.pl i innych portalach, więc skusiłem się. Panie za każdym razem oddzwaniały, rozmawialiśmy o moim doświadczeniu zawodowym, kilka prostych zdań po angielsku, powody dlaczego zmieniam prace, itd - standard. Następnie w każdym z 4 przypadków zapewniały mnie, że moje CV zostanie wysłane do managera i MAXYMALNIE DO TYGODNIA otrzymam feedback z ich strony z umówieniem rozmowy technicznej, że świetnie wpasowałbym się w zespół itd. Przy pierwszym telefonie, żeby zebrać dane i zapełnić sobie bazę kandydatów milutkie panie potrafiły wydzwaniać do mnie nawet kilkukrotnie aż odbiorę i znajdę czas na rozmowę. Dalej nie było już tak kolorowo.

Niestety potem miłe panie nie wykazały się za grosz honorem i szacunkiem do drugiego człowieka. Rozumiem fakt, że Manager mógł odrzucić moje CV, bo widełki w ofercie były wysokie (powyżej 10k brutto zazwyczaj) i po prostu było dużo więcej kandydatów z większym expem / certyfikatami, itd. Ale Wy miłe panie z HR łaskawie mogłbyście posiąść za grosz honoru i wstydu żeby poinformować o tym fakcie kandydata! Dodam jeszcze, że za każdym razem była to inna Pani z tej samej agencyjki i za każdym razem wykazała się tym samym brakiem honoru i szacunku do kandydata, który poszukuje pracy. Serdecznie odradzam tą agencyjkę.

4
Pracownik agencji napisał(a):

ZALETY WSPÓŁPRACY Z AGENCJAMI:

  • jeśli Konsultant jest szczery i nieoficjalnie powie Wam jakie są widełki, może Wam wynegocjować bardzo atrakcyjną stawkę, bo zależy mu na Waszej dobrej pensji tak samo, jak Wam

Chyba jednak nie bo agencja zarabia na klientach a nie kandydatach, dlatego najlogiczniej jest domknąć rekrutację z najniższą możliwą stawką na jaką zgodzi się kandydat, co zwiększa szanse na dalszą współpracę z klientem. W odmiennym razie klient może sobie poszukać innej agencji która dostarczy mu tańszych pracowników.

Ogólnie to nie ma się co frustrować, tylko obserwować i uczyć się. Agencje to esencja biznesu - wchodzą wam w dupę kiedy widzą perspektywę zysku, a bez wachania oleją ciepłym moczem kiedy tylko uznają że nie wyciągną od kontaktu z wami żadnych korzyści.

0

a jest tu ktoś, kto miał kontakt z IT Kontrakt ?

0
kalaxe napisał(a):

a jest tu ktoś, kto miał kontakt z IT Kontrakt ?

@kalaxe Znajomy miał. Ogólnie nie polecał, ale nie pamiętam już czemu.

0

Ja nigdy nie przywiązywałem, się do agencji. Począwszy jak zaczynałem jakąkolwiek pracę w czasach młodości do dzisiaj. Agencje pracy traktuje jako dodatek.

0

Te agencje miały mocną rację bytu w czasach przedinternetowych. Dziś to myślę że są cieniem tamtych czasów. Wydaję mi się że teraz tojest tyle portali typu nofluffjobs, linkedi, goldenline, że większości pracodawców szkoda kasy na te agencje. Stąd te agencje są często nieprofesjonalne, a jeden pracownik musi zapierdzielac za dwóch, bo trzy razy mniejmniejsze zyski niż 10 lat temu

0

no dobra, a jak wygląda sprawa podwyżek gdy ktoś jest zatrudniony przez agnecję w firmie X na dłuższy okres (2-3 lata). w dużej ilości przypadków przy bezpośrednim zatrudnieniu bywa tak, że sama firma wychodzi z propozycją podwyżki za to, że dobrze się sprawujesz. w przypadku zatrudnieina przez agencje rozumiem, że takie coś nie istnieje, bo klient dla którego pracujesz ma raczej to daleko, a sama agencja podwyżki przecież ci nie da, bo na jakich podstawwach?

0

ostatnio wysylalam sporo CV do pośrednika o nazwie Hays. Wreszcie Pani zadzwoniła, mówi, że może mnie wkręcić na stanowisko devops. To było chyba w piątek. Na środe umówiliśmy się na rozmowe i na wstępie Pani mówi, że oferta jest już nieaktualna i nie ma obecnie ofert dla juniorów, ale gdzies nadal może mnie wkręcić. Pytania o poprzednie doświadczenie, projekty, 2 pytania po angielsku. Pochwalilła, że angielki komunikatywny i że jestem już w "bazie" Hays i da mi znać jak znajdzie coś dla mnie. Nie spodziewam się jednak dalszego kontaktu z tej agencji.

Shalom napisał(a):

@progWawa nie "po znajomości" a raczej "z polecenia". Nikt w firmie nastawionej na zarabianie kasy nie zatrudnia ludzi "po znajomości". Żaden koder przy zdrowych zmysłach nie poleci też słabego gościa, bo raz że nie będzie chciał sobie psuć renomy a dwa nie będzie ryzykował że potem dostanie taką osobę do zespołu...
Ale managerowie doskonale wiedzą że ludzie z natury przyjaźnią się z ludźmi na "swoim poziomie". A jak ktoś jest programistą to jest spora szansa że ma znajomych programistów. To oznacza że jak masz w zespole dobrego kodera to praktycznie zawsze będzie on miał kilku kolegów którzy są równie dobrymi koderami.
Tak czy siak taka osoba zawsze musi przejść zwykłą rekrutację, ale generalnie tacy "poleceni" koderzy zwykle wypadają dużo lepiej niż losowi kandydaci z ulicy. Jest tak też z innego powodu -> dobrych koderów praktycznie nie ma na rynku. Jak ktoś jest dobry to raczej nie zdarza mu sie siedzieć na bezrobociu, tylko przeskakuje z jednej firmy od razu do drugiej którą sobie upatrzył. W efekcie wcale nie jest łatwo takiego zrekrutować. Co innego jak jego kolega powie mu że firma X to dobre miejsce ;)

Bzdury opowiadasz z tym outsourcingiem. Prawdą jest że firmy biorą pewną marżę, ale jak pisałem wyżej: ten koszt ponosi głównie firma wynajmująca! Czemu?

  • bo ma gwarancje że jeśli ktoś się zwolni to firma outsourcingowa w czasie X znajdzie nowego pracownika (albo zapłaci sporą karę za zwłoke)
  • bo mogą od ręki "zwolnić" kontraktorów bez żadnych problemów z masowymi zwolnieniami, odprawami czy okresem wypowiedzenia
  • bo kasa na kontraktorów często jest z innej puli -> firmy mają sztywne limity etatów dla "pracowników", ale nie dotyczą one kontraktorów
  • bo nie muszą posiadać rozbudowanego działu HR zajmującego sie umieszczaniem ogłoszeń i przesiewaniem dużych ilości CV
    Poza tym firma outsourcingowa która wynajmuje kilkanaście czy kilkadziesiąt osób dla jednego klienta ma dużo lepszą pozycję do negocjacji stawek ;)

Niewielką część kosztów ponosi też pracownik, ale w zamian ma:

  • pewne zatrudnienie -> nawet jeśli firma wynajmująca kończy projekt / zwalnia ludzi to ty nie martwisz się o pracę, bo cały czas jesteś zatrudniony w firmie outsourcingowej i to oni ci płacą i to oni walczą o to żebyś miał gdzie pracować (inaczej ponoszą koszty)
  • ktoś za ciebie szuka wymarzonej pracy -> ty tylko mówisz co byś chciał robić a firma zajmuje się szukaniem odpowiednich ofert

Ja nie moge znaleźć pracy, a jestem całkiem dobrym programistą. Nie mam kolegów programistów, bo mam w ogóle lęk do rozmowy z ludźmi spowodowany bezrobociem. W końcu "programista, a nie ma pracy", każdy tak uważa, więc nie wiedziałabym co odpowiedzieć, jakby mnie ktoś zapytał gdzie pracuje. Dlatego z nikim nie rozmawiam, jestem mocno wyalienowana moją sytuacją na rynku pracy

1

Ja nie moge znaleźć pracy, a jestem całkiem dobrym programistą.

Wg. kogo? Bo znam wiele osób, które według samych siebie są świetne, ale odbiega to trochę od rzeczywistości...

mam w ogóle lęk do rozmowy z ludźmi

To już stawia cię na słabej pozycji, bo programowanie to praca zespołowa. Wiem że stereotyp to autystyczny nerd w piwnicy ale rzeczywistość jest trochę inna. W wielu firmach umiejętność komunikacji jest kluczowa i lepiej wziąć średniego gościa, z którym da sie dogadać, niż wymiatacza, z którym sie nie da.

"programista, a nie ma pracy"

Jak do tego doszło? Generalnie nie rzuca się roboty, jeśli nie masz nagranej nowej, to są podstawy zdrowego rozsądku. Wyjątkiem może być jakiś gap-year ale wtedy trzeba się liczyć z konsekwencjami. Chyba że nie pracowałaś nigdy, wtedy wracamy do punktu 1...

4

Ja pracuję przez Hays jako kontraktor - nie zamieszczę szczegółów bo jeszcze podciągną to pod umowę ramową którą podpisałem bo pod wpływem stresu potrzebowałem na szybko się gdzieś zachaczyć, jako że poprzedni projekt upadł. No i teraz żałuję.
Polecam dziesięć razy przeczytać umowę, a jeśli ktoś na szybko potrzebuje znaleźć firmę - to omijaj Hays.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1