Umowa o dzielo a zakladanie firmy

0

Witajcie,

jestem studentem informatyki, mam 23 lata.
Od czasu do czasu dorabiam sobie biorac rozne zlecenia programistyczne od firm.

Najczęściej zawieram umowy o dzieło.

Nie znam się na ekonomii, ale moze Wy macie juz wieksze doswiadczenie w pracy, wiec:

  1. Co jest dla mnie lepsze, umowa o dzielo czy o zlecenie.

  2. Czy warto zebym zakladal firme jednosobowa, pod tego typu dzialnosc dorobkowa, w tej chwili obecnej (jeszcze 2 lata studiowania dziennego, przewiduje az do mgr), bede mogl wtedy wystawiac faktury vat, ktore podobne sa jeszcze lepsze dla mnie niz umowa o dzielo.

  3. Jakies wasze opinie na temat jednoosobowej dzialalnosci gospodarczej?

0
  1. Umowę o dzieło/zlecenie dobiera się w zależności od wykonywanej pracy, na zlecenie wykonujesz pewne czynności, ale nie musi powstać żadne większe dzieło. Umowę o dzieło się bierze jak masz zrobić coś kompletnego, co zawiera wszystkie funkcjonalności zawarte w umowie.

  2. Jak masz własną działalność to w ramach samozatrudnienia opłacasz sobie składki (na emeryturę), to jest lepsze w tym, że nabijasz sobie dni robocze ;)

  3. Moja opinia jest taka, że warto założyć własną działalność, zwłaszcza jak masz dobry pomysł, który chcesz sprzedać. Gdy pracujesz u kogoś w firmie to dostajesz ryczałtowe wynagrodzenie za klepanie kodu, właściwie niezależnie od stopnia wydajności swojej roboty. No i robiąc system dla kogoś, to on będzie na tym zarabiał, a jeśli tworzysz system dla siebie to Ty na nim możesz mieć jakieś dochody. No i jesteś sam sobie panem ;)

0

Dopóki jesteś studentem, przy tej samej kwocie brutto z umowy o dzieło będziesz miał więcej netto (do pewnej kwoty, dopóki podatek nie przekroczy opłat minimalnych przy własnej działalności, jest to kwota około 1400 zł bodajżę), natomiast w porównaniu do umowy o pracę, dużo bardziej opłaca się zakładać własną działalność i prowadzić rozliczenie firma-firma, bo zamiast ~35% pensji oddawać Państwu, możesz jej oddawać dużo mniej (w ZUS raczej nie wierzę, uważam że to marnotrawienie pieniędzy i omijanie go wszelkimi sposobami ma jednak sens).

0

Ok,

a jak zaloze firme sobie jeszcze bedac studentem i powiedzmy bede pracowal tak ze dwa zlecenia na miesiac, po 500 zl, czyli 1000 zl co miesiac wyciagne , to ile bede placil tych podatkow i skladek?
A co jak bede mial miesiac bez zlecen?

0

Dla tak małych kwot nie opłaca się zakładać, bo więcej wydasz na ZUS, zdrowotny i społeczny. Lepiej pracować na umowę o dzieło / zlecenie.

0

ok czuje to :)

a o jakich kwotach - jakiego rzedu mowa w przypadku zusu itp ? to sie co miesiac placi w ogole czy raz w roku w rozrachunku podatkowym?

0
mafadaka napisał(a):

a jak zaloze firme sobie jeszcze bedac studentem i powiedzmy bede pracowal tak ze dwa zlecenia na miesiac, po 500 zl, czyli 1000 zl co miesiac wyciagne , to ile bede placil tych podatkow i skladek?

Preferencyjne składki na ubezpieczenie społeczne przez pierwsze dwa lata działalności wynoszą 143 zł, do tego dochodzi 255 zł ubezpieczenia zdrowotnego. Podatek dochodowy płaci się w zależności od tego, czy wybrało się skalę liniową (19%) czy zasady ogólne (18%, a po przekroczeniu pewnej kwoty 32%). Jeśli ponosisz jakieś koszty działalności i masz na to faktury, to możesz je odliczyć od dochodu i zapłacić mniejszy podatek.
Zakładając jednak, że nie masz żadnych kosztów, to przy 500zł miesięcznego dochodu zostanie Ci w kieszeni 76 zł, a przy 1000zł zarobisz 481 zł. Przy takich kwotach bardziej opłaca się umowa o dzieło, zwłaszcza póki jesteś studentem i masz ubezpieczenie zdrowotne.

A co jak bede mial miesiac bez zlecen?

To nie zapłacisz w takim miesiącu podatku, jedynie składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotną.

0

czyli mozna byc na minusie :)?

to jeszcze jedna kwestia, potrzebuje potwierdzenia czy studia sa wliczane do stazu pracy?
powiedzmy 5 lat studiow = 5 lat przepracowane ( prawa do zasilkow, kuroniowek itp ) ?

0

Studia wliczaja sie do stazu pracy do obliczenia wymiaru naleznego urlopu wypoczynkowego na etacie - ukonczenie studiow = 8 lat stazu pracy (po przekroczeniu 10 lat stazu pracy przysluguje 26 dni urlopu wypoczynkowego zamiast 20).
Do zasilku z urzedu pracy z tego co wiem sie to nie wlicza.

0

Jak spraw wygląda w przypadku, gdy pracuje już na etacie, mój pracodawca płaci podatki i ubezpieczenia, a ja dodatkowo zakładam własną działalność by móc wystawiać fvat za drobne zlecenia ~800zł/miesiąc. Place wtedy tylko podatek, czy ubezpieczenia również?

0

@pyta_m, w takim wypadku z ubezpieczeń płacisz jedynie składkę zdrowotną (~250 zł).

0

Złodzieje ;). Dzięki za odpowiedź aurel.

0

Czy tą składkę zdrowotną można jakoś zamienić na ubezpieczenie zdrowotne w prywatnej firmie?

0

@up, NIE.
To bardzo dziwne, że ktoś w Polsce nie wie, że ZUS ma monopol na takie rzeczy...

0
aurel napisał(a):

@up, NIE.
To bardzo dziwne, że ktoś w Polsce nie wie, że ZUS ma monopol na takie rzeczy...

Domyślałem się, że się nie da, ale miałem nadzieję, że jakoś się jednak da.

0

Tzn. jest jeden sposób na zmniejszenie tej opłaty. Można zarejestrować firmę za granicą, np. na Litwie ponoć są znacznie niższe składki. Ponoć są kraje, gdzie w ogóle nie trzeba takich rzeczy płacić ;) Ale dla mnie to już za wysoka szkoła kombinowania.

0
DużaTajemnicaWiedzy napisał(a):

Czy tą składkę zdrowotną można jakoś zamienić na ubezpieczenie zdrowotne w prywatnej firmie?

Trudno byłoby to nazwać zamianą, bo żadna prywatna firma nie oferuje nawet 10% zakresu usług NFZ.

Jeśli się pracuje na umowę o dzieło, to składki zdrowotnej można nie płacić. Tylko oczywiście nie jest się wtedy ubezpieczonym. W przypadku chęci zarejestrowania po pewnym czasie bez ubezpieczenia trzeba zapłacić wyrównanie.

0

Trudno byłoby to nazwać zamianą, bo żadna prywatna firma nie oferuje nawet 10% zakresu usług NFZ.

A ja nie wykorzystuję nawet 1% zakresu usług NFZ. Podaż jest na to, na co jest popyt.

W przypadku chęci zarejestrowania po pewnym czasie bez ubezpieczenia trzeba zapłacić wyrównanie.

A można się zarejestrować w dowolnym momencie? Np mam ciężki wypadek i/ lub gangrenę i stwierdzam, że dopiero wtedy chcę się ubezpieczyć (w tym przypadku to bardziej "ubezpieczyć", niż ubezpieczyć), bo mi się to opłaca.

1
Wibowit napisał(a):

A ja nie wykorzystuję nawet 1% zakresu usług NFZ. Podaż jest na to, na co jest popyt.

Oprócz Ciebie w Polsce żyje jakieś 38,5 miliona ludzi z różnymi chorobami i schorzeniami. Myślę że wykorzystanie przynajmniej połowy usług z całego zakresu oferowanego przez NFZ musiałoby być dość unikalnym przypadkiem. Chodzi wyłącznie o to ile osób potrzebujących pomocy z całego ogółu będzie mogło skorzystać z leczenia. Identycznie przecież sprawa wygląda w przypadku podzespołów. Atmel obecnie produkuje 441 różnych typów mikrokontrolerów, ja używam jednego, ale kto inny będzie potrzebował nieco innej konfiguracji w zależności od tego, jaki projekt mu się przydarzy :P

NFZ jest w najgorszej sytuacji bo ma zadowolić wszystkich.

0
Wibowit napisał(a):

Trudno byłoby to nazwać zamianą, bo żadna prywatna firma nie oferuje nawet 10% zakresu usług NFZ.

A ja nie wykorzystuję nawet 1% zakresu usług NFZ. Podaż jest na to, na co jest popyt.

Zachoruj na raka czy na inną ciężką rzadką chorobę. Zobaczymy, czy wtedy wyleczy cię twój luxmed, prywaciarzu.

0
Wibowit napisał(a):

A ja nie wykorzystuję nawet 1% zakresu usług NFZ. Podaż jest na to, na co jest popyt.

Wspomniałeś kiedyś coś o alergii. Bierzesz na to jakieś refundowane leki?

A można się zarejestrować w dowolnym momencie? Np mam ciężki wypadek i/ lub gangrenę i stwierdzam, że dopiero wtedy chcę się ubezpieczyć (w tym przypadku to bardziej "ubezpieczyć", niż ubezpieczyć), bo mi się to opłaca.

Jeśli nie podlegasz obowiązkowemu ubezpieczeniu (jako pracownik etatowy, przedsiębiorca, student czy bezrobotny), to ubezpieczyć dobrowolnie możesz się w dowolnym momencie, ale zapłacisz wtedy dodatkową opłatę: http://nfz.gov.pl/new/index.php?katnr=2&dzialnr=1&artnr=1443

0

Wspomniałeś kiedyś coś o alergii. Bierzesz na to jakieś refundowane leki?

Nie. W szpitalu publicznym zdiagnozowano, że jestem całkowicie zdrowy, tylko na podstawie poziomu cukru we krwi.

ATSD: Dzięki, że o mnie pamiętasz :)

Jeśli nie podlegasz obowiązkowemu ubezpieczeniu (jako pracownik etatowy, przedsiębiorca, student czy bezrobotny), to ubezpieczyć dobrowolnie możesz się w dowolnym momencie, ale zapłacisz wtedy dodatkową opłatę: http://nfz.gov.pl/new/index.php?katnr=2&dzialnr=1&artnr=1443

Czyli generalnie to nie jest stricte ubezpieczenie, bo zgodnie z pojęciem ubezpieczenia, nie powinno być możliwości ubezpieczenia i refundowanej rekonwalescencji już po wypadku.

0

Wspominacie ciągle o tej prywatnej służbie zdrowia, a ich jedyny cel to zarabiać na Tobie, g**no ich obchodzi Twoje zdrowie, grunt żebyś kasę przynosił, a jak za dużo będziesz chorował to Ci podniosą składkę lub przestaną pokrywać koszty Twojego leczenia ;)

0

Dokładnie tak mistrzu. Najlepsza opieka zdrowotna to ta, która najbardziej zdziera z klienta, czyż nie?

4

Wspominacie ciągle o tej prywatnej służbie zdrowia, a ich jedyny cel to zarabiać na Tobie, g**no ich obchodzi Twoje zdrowie, grunt żebyś kasę przynosił, a jak za dużo będziesz chorował to Ci podniosą składkę lub przestaną pokrywać koszty Twojego leczenia ;)

A mnie g** obchodzi ile na mnie zarabiają, tak jak nie interesuje mnie marża na chlebie w sklepie pod domem. Interesuje mnie to, że jest pod domem i ma miłą obsługę.

Korzystałeś kiedy z prywatnej opieki zdrowotnej? To jest naprawdę inna historia. Na wizytę nie czekasz dłużej niż 24h. Badania też bez kolejek, wyniki można sobie przez internet odebrać. Najważniejsze jednak jest to, że gdy wchodzę do mojej przychodni uśmiechnięta pani pyta mnie, w czym może pomóc. Taka pierdóła.

Dla kontrastu przemiłe recepcjonistki z publicznej przychodni "Kołobrzeska" (pozdrawiam!) chodzą z głowami spuszczonymi w dół, byle cię broń boże nie zauważyć. Możesz stać i stać i stać przy ladzie i nikt do ciebie nie podejdzie. Jeśli chcesz by zwrócono na ciebie uwagę musisz odchrząknąć swoje "przepraszam", "przepraszam bardzo!", "przepraszam, że żyję, ale czy mogłaby mi pani odpowiedzieć na jedno cholerne pytanie?". Każda na twarzy ma napisane, jak bardzo cię nienawidzi. Ogólne wrażenie z obsługi w publicznej przychodni - musisz prosić o wizytę, streszczać się w trakcie i wypierdalać jak najszybciej.

Płacę za jakość obsługi, groszowe pieniądze z resztą w porównaniu do NFZ. Z NFZ nie miałam fizycznie możliwości korzystać, bo np. do ginekologa kolejka była na 4 miesiące a receptę wypisują tylko na 3. To co ja mam przez ten miesiąc przerwy zrobić? Musiałam i tak chodzić prywatnie.
Teraz jestem ubezpieczona prywatnie od trzech miesięcy i zdąrzyłam skorzystać z usług więcej razy, niż normalnie z publicznych w ciągu roku. Nie dlatego, że nagle hipochondryczką zostałam, tylko dlatego, że na wizytę czekam maksymalnie 24h, zamiast usłyszeć, że w tym roku zapisy już się skończyły. Oceniam, że mi się to opłaca.

edit: Musze jeszcze dodać, bo przedwczoraj mi właśnie wyrwano zęba. A z tym zębem historia zaczęła się tak:

Zaniedbałam zęba, przyznaję. Bałam się iść do dentysty, po gówniarsku normalnie się bałam. To były czasy gdy w McDonaldzie jeszcze pracowałam, dużo się pracowało, mało się spało i tym sobie tłumaczyłam, że się zębem nie zajmuję - brak czasu. W końcu jednak ból dał o sobie znać i zmusił mnie do rejestracji. Już 3 miesiące później trafiłam na wizytę.

W mojej nieprofesjonalnej opinii ząb już wtedy nadawał się do wyrwania. Siódemka (więc ósemki nadeszły by wkrótce) z dziurą wielkości małego palca - w zasadzie została tylko obwódka z zęba, a w środku było wyżarte. Dentystka jednak nie pytała mnie o zdanie, tylko przystąpiła do borowania. To był pierwszy raz, gdy poczułam ból u dentysty i od tej pory podskakuję na dźwięk wiertła - pojechała mi borowidłem po korzeniu, no ból po prostu niesamowity (znieczulenie niby było, ale chyba nie takie jak trzeba).

Dobra, poczyściła sobie, poczyściła, przychodzi do zalepiania plombą. Pyta mnie, czy ma być światłoutwardzana. Ja bez grosza byłam, więc mówię, że nie. W odpowiedzi westchnięcie i wywinięcie oczu. Po skończonym nakładaniu to już było z tekstem "no już już, samo zastygnie" i zostałam wypchnięta niemalże z gabinetu z niezaschniętą jeszcze plombą. Ostatecznie plomba była zrobiona tak, że nieustannie raniła mi policzek (ostry kant).

Rok później plomba wypadła a razem z nią pół zęba (w pionie się uciepał). Okazało się, że genialna pani dentystka niespecjalnie dokładnie oczyściła zęba, więc zakażenie pod spodem dziarsko się rozwijało dalej.

No to co, znowu się rejestrujemy. Tym razem czekałam na wizytę 4 miesiące, przezornie zapisałam się do całkiem innej dentystki, bo tamtej się już normalnie bałam na amen (że mi krzywdę zrobi).
Przychodzę na wizytę, pani mi zagląda i mówi, że możemy wyrwać albo możemy leczyć korzeniowo. Wtedy już miałam mocno postanowione, że nie chcę tego kalekiego, pokawałkowanego zęba i poprosiłam o wyrwanie. Kobita wysłała mnie na rentgen, gdy wróciłam 15 minut później ze zdjęciem stwierdziła, że czas się skończył i że na następnej wizycie się tym zajmiemy. I żebym przyszła się zarejestrować w styczniu, bo już mają limity skończone -_-'

Więcej tam nie poszłam tylko zdecydowałam się na prywatnego chirurga stomatologa. Przyjął mnie od ręki. Wyrywanie zęba to nic przyjemnego (myjcie zęby -_-), ale teraz bardzo się cieszę, że powierzyłam to zadanie w ręce profesjonalisty. Bólu - zero. W oczekiwaniu na wejście znieczulenia dentysta zabawiał mnie rozmową o Jarocinie i zespołach metalowych. Gdy schodziłam z fotela wskazał krzesełko z tekstem "posiedzi pani sobie chwilę, bez pośpiechu".

Także jeszcze raz - to o podejście do człowieka chodzi przede wszystkim. Dentystka z "Kołobrzeskiej" chciała się mnie pozbyć jak najszybciej, to i zrobiła byle jak. A że mi tym zrobiła dodatkową krzywdę, to już za to nie odpowie. A gdybym już 2 lata temu, zamiast do publicznej służby zdrowia skierowała się do prywatnego lekarza - oszczędziłabym sobie naprawdę dużo cierpienia i bólu, również rwanie zęba trwało by 10 minut, a nie 40 (po takim czasie był już w masakrycznym stanie).

0

Ja się zgadzam, że do leczenia pierdółek i jakichś podstawowych lekarzy - opieka prywatna cud miód i orzeszki.

Ale sęk w tym, że oni w ogóle nie zajmują się leczeniem chorób przewlekłych (wszelkiej maści raki itp) i tu jest ten główny problem.

Pracuje przy tym od kuchni, więc znam mechanizmy jakie tam są.

0

To niech się (publiczne szpitale) zajmą samym rakiem, bo pierdoły im wybitnie nie wychodzą.

0

Ja przez całe życie korzystałem z opieki medycznej MSWiA w Centralnym Szpitalu Klinicznym na Wołoskiej. Na szczęście przez całe swoje dotychczasowe życie musiałem z niej skorzystać dwa razy. Raz w szkole badano kręgosłup i kazano mi się zbadać dokładniej. Po rejestracji dostałem termin na zdjęcie rentgenowskie w następnym tygodniu. Po zrobieniu zdjęcia kazano wybrać się na godzinny spacer. Po powrocie odebraliśmy zdjęcie, poszliśmy do pokoju któregoś z lekarzy i to by było na tyle. Też była trochę śmieszna sytuacja, bo lekarz z początku w ogóle żadnych "anomalii" nie widział i na koniec kazał mi iść do domu, bo skrzywienie dwumilimetrowe (zmierzył linijką) do leczenia się nawet nie kwalifikuje. Druga sytuacja to ból brzucha, przez który nie mogłem usnąć. Rano zrobiono mi badania krwi oraz moczu, po godzinie odbiór wyników i decyzja lekarza. Przyczepił się tylko do poziomu cukru, ale kazał przyjechać na czczo następnego dnia i wszystkie wyniki były już w normie.
Ale w końcu przepisałem się do państwowej, bo jeżdżenie po zwolnienie do szkoły z każdym bólem gardła do przyszpitalnej przychodni na drugi koniec miasta trochę męczyło.

A u dentysty z NFZ nigdy nie byłem. Za każdym razem plomby miałem światłoutwardzane, mogłem sobie obejrzeć zęby przez kamerę i nigdy nie musiałem niczego reklamować (a gwarancja była dziesięcioletnia).

0

Co do zakładania firmy poza granicami, to podobno opłaca się założyć firmę w niemczech, bo tam właśnie znajduje się słynne jedno okienko, a firma może działać na terenie €.
Piszę podobno, bo nie wiem jak wtedy z obciążeniami.

0 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 0