Gdzie mieliście trudniej, na studiach czy w pracy? Gdzie zadania pochłaniały wam więcej nakładu pracy, itp?
Nie mam co prawda wielkiego doświadczenia w pracy, przewinąłem się raptem przez 4 miejsca zatrudnienia, ale zadania u mnie na studiach zwykle były dużo cięższe i bardziej czasochłonne niż te w pracy.
Jeżeli ktoś miał trudniejsze zadania na studiach niż w pracy to znaczy, że jest w złej pracy.
Jeżeli ktoś ma trudniejsze zadania w pracy to może to oznaczać, że był na słabych studiach.
@0x200x20 chyba przesadzasz. W pracy, nawet tej gdzie teraz jestem (a uwierz mi, robi się tu dość skomplikowane rzeczy, w zasadzie unikalne w skali świata) nie korzysta się z wielu trudnych rzeczy o których była mowa na studiach :)
@Shalom ano trochę przesadzam. Ale nie do końca - jak ktoś robi prostsze rzeczy w pracy niż na studiach to oznacza regres. I mógł mieć najlepsze studia, za 10 lat pracy bez wyzwań równie dobrze mógł ich nie kończyć.
0x200x20 napisał(a):
I mógł mieć najlepsze studia, za 10 lat pracy bez wyzwań równie dobrze mógł ich nie kończyć.
No i taka prawda, że 90% absolwentów mogłoby równie dobrze studiów nie skończyć, bo rynek pracy zazwyczaj wymaga czego innego niż nauka.
Nie ma porównania. Po prostu są to dwa różne światy. Na studiach rozwiązujesz pewne abstrakcyjne problemy i ma to na celu nauczenie pewnych rzeczy. W pracy rozwiązujesz zadania często prostsze, ale zdecydowanie żmudniejsze.
Na studiach większość twojej pracy to tworzenie kodu. Bardzo często od zera opracowujesz pewne rozwiązania. W pracy najwięcej czasu poświęcasz na "support & maintenance", czyli wielogodzinne przesiadywanie nad debuggerem.
Łatwiej jest na studiach:
Możesz zaspać, nie przyjść na poranny wykład i nic się nie stanie, a ksero jest tanie.
Możesz całkiem dzień olać, nie tłumacząc się wcale i też się świat nie zawali.
Masz trzy miesiące wakacji plus święta plus ferie i inne takie, a nie z wielkiej łachy 4-5 tygodni a jak święto to np. tylko jeden dzień wolny.
W pracy nie będzie tak że "dzisiaj nie ma zajęć" poza bardzo rzadkimi zdarzeniami typu brak prądu czy inny kataklizm.
Na studiach typowy deadline to pół roku a nie dwa tygodnie.
Mama ugotuje obiad (jeśli jest miejscowa) albo da zapasów na cały miesiąc (mama na odległość).
Wszystko zależy od tego o czym rozmawiamy. Jeśli mowa o trudności samych zadań to tutaj bym dał 50 na 50. W pracy robię rzeczy w konkretnej technologii, którą znam (lub też w pokrewnych, które łatwo przyswajam), na studiach zdarzają się zadania, które wymagają od ciebie nauki nowej technologii lub po prostu zahaczają tematykę, która w ogóle ciebie nie interesuje i w tedy są trudne. Jeśli chodzi ogólnie to oczywiście lepiej jest z pracą - przychodzi popołudnie, weekend, majówka, urlop i masz wszystko w d..., nie martwisz się, że czeka na ciebie projekt do zrobienia, magisterka do napisania i tysiące innych rzeczy do zrobienia na zaliczenie. O pracy zapominasz w momencie przekroczenia drzwi wyjściowych budynku firmy, a przypominasz dopiero na następny dzień rano, gdy do niego wchodzisz (no chyba, że ktoś żyje pracą i lubi ją targać do domu - ale to powinno się leczyć)
A co z pracą na studiach?:) Czyli o doktoryzowaniu się, a potem z pracą jako doktor:)