Beznadziejnie mi poszła rozmowa kwalifikacyjna

0

@bswierczynski, obecnie CV wysyłam ostatnio na prośbę osoby, która do mnie z ofertą pracy zadzwoni, ale tak w ogóle, to jestem freelancerem i nie umiem powiedzieć, kiedy to się zmieni. Nie wiem też, czy będę znowu wysyłał CV z własnej woli, czy raczej pójdę gdzieś z polecenia. Ale jeśli będę wysyłał, to raczej tam, gdzie wiem, że dobrze płacą.

Za to dobrze pamiętam, jak było trzy lata temu, gdy szukałem pierwszej pracy. Ponieważ znałem język X i technologię Y, a technologi Z nie, to wybierałem oferty z X i Y. Wcale dużo ich nie było, może ze 40 na całą Warszawę, i wysyłałem identyczne CV jak leci. Identyczne, bo po pierwsze krótkie - kilka praktyk i projektów na zlecenie, to nie jest coś, z czego można wybierać przy pisaniu CV (zresztą, do tej pory nie mam tyle doświadczenia, żeby coś odsiewać), a po drugie dlatego, że wszystkie ogłoszenia wyglądały identycznie. Jedyne moje preferencje, mogłoby dotyczyć pracy z bazą danych A, zamiast B, ale to bym wybierał dopiero, gdyby mnie przyjęli do dwóch takich firm.
Wysyłałem CV wszędzie, bo po prostu chciałem iść do jakiejkolwiek pracy, żeby zdobyć jakiekolwiek doświadczenie. I tak chyba robi każdy początkujący na rynku pracy, no chyba, że jest wybitny, i wie, że go przyjmą do Google, Microsoftu czy Symanteca.

1

@somekind:

Wysyłałem CV wszędzie, bo po prostu chciałem iść do jakiejkolwiek pracy, żeby zdobyć jakiekolwiek doświadczenie. I tak chyba robi każdy początkujący na rynku pracy, no chyba, że jest wybitny, i wie, że go przyjmą do Google, Microsoftu czy Symanteca.

Wiele osób tak robi, ale nie każdy. I nie trzeba być wybitnym, by robić inaczej.

Mam kumpla, który teraz jest dobrym grafikiem, a gdy szukał pracy po samych studiach, nie miał jeszcze super wielkiego portfolio i doświadczenia. Miał za sobą pracę przy dużych aplikacjach (w której IMO wykonał bdb robotę), ale najwyraźniej niewiele rzeczy, które imponowałyby agencjom interaktywnym. Kandydował w parę czy paręnaście miejsc i chyba nawet nie dostawał zaproszenia na rozmowę. Poleciłem mu mój sposób -- żeby nie wysyłał n CV-ków, tylko na jedną, porządną aplikację poświęcił pół dnia czy nawet cały dzień. Tak zrobił. Przygotował trochę dość odjechanych art-worków i bannerów dla jednej agencji, rozszerzając i trochę się bawiąc ich identyfikacją wizualną (na podstawie ich logo i materiałów dostępnych w sieci). Dołączył to do zgłoszenia. Oczywiście, natychmiast się odezwali. A kumpel wkrótce miał pracę.

Ja, gdy szedłem do pierwszej pracy, jeszcze na studiach, wysłałem jedno zgłoszenie. Uderzając do branży www (front-end) i nie mając super wielkiego doświadczenia, przepisałem kod strony głównej witryny tej firmy, coby pokazać moje podejście. Całość okraczyłem oczywiście mailem, w którym starałem się napisać moją motywację tak, by nie wyszło, że uważam ich kod za crap (wcale taki zły nie był -- ale mój był lepszy; oni swojego kodu nie zmieniali już jakiś czas), ale że widzę parę miejsc, w których mógłbym im zapewnić poprawienie jakości. No i zgłoszenie dało radę.

Nie muszę mówić, że "geniusz" ze mnie żaden, a o dostaniu się do Google czy Microsoftu wtedy w ogóle nie myślałem :P.

Może dla różnych osób sprawdzają się różne podejścia. Mi to podejście pro-jakościowe i anty-ilościowe sprawdza się bardzo dobrze. Jeśli dla kogoś działa "the shotgun approach" i na 40 wysłanych CV-ków dostaje 1 propozycję super pracy, to też dobrze. W sumie nie rozmawiam o tym ze zbyt wieloma osobami, bo nie kojarzę sytuacji, w których ktoś by słał CV-ki super hurtowo i dostał dzięki nim naprawdę dobrą pracę.

0
bswierczynski napisał(a):

W sumie nie rozmawiam o tym ze zbyt wieloma osobami, bo nie kojarzę sytuacji, w których ktoś by słał CV-ki super hurtowo i dostał dzięki nim naprawdę dobrą pracę.

Będę szczery - ja nie dostałem. Pierwszą "poważną" pracę znalazłem na Gumtree. ;) Następna mnie znalazła, twierdzili, że przez jakiś portal internetowy, ale do nich też wysyłałem CV w ramach pakietu hurtowego.
Ja nie twierdzę, że to podejście jest dobre, ale co ma zrobić niedoświadczony początkujący? Może tylko próbować znaleźć swoją drogę.

Piszesz o sposobie swoim i swojego kolegi - ok, ale to, co wypali w grafice i frond-endzie, niekoniecznie nadaje się dla innych stanowisk, np. dla programistów back-endu, bebechów, czy desktopu. Co np. ja mógłbym zrobić? Wysłać bankowi ulepszoną wersję ich systemu transakcyjnego, mimo że tak naprawdę, nie mam pojęcia jaki mają kod u siebie? ;)

0
somekind napisał(a)

Ja nie twierdzę, że to podejście jest dobre, ale co ma zrobić niedoświadczony początkujący? Może tylko próbować znaleźć swoją drogę.

No tu jest 100% racji. To normalne, że na początku kariery (?) robi się wyjątkowo dużo błędów. W ogóle, w niektórych co lepszych firmach, gdy przez cały rok nie zaliczysz faila, tj. nie wybierzesz ani razu złej drogi, to jest to wskazówka, że za małe wyzwania przed sobą stawiałeś ;).

Mi się jednak akurat z pracą fuksem udało trafić praktycznie od razu na coś, co już od tych paru lat dobrze się sprawdza. Dlatego się tym dzielę. Może ktoś uzna, że warto spróbować.

somekind napisał(a)

Piszesz o sposobie swoim i swojego kolegi - ok, ale to, co wypali w grafice i frond-endzie, niekoniecznie nadaje się dla innych stanowisk, np. dla programistów back-endu, bebechów, czy desktopu. Co np. ja mógłbym zrobić?

Heh, nie mam pojęcia co mógłbyś zrobić, gdybyś chciał iść tym trybem. Musiałbym się parę dni nad tym zastanowić i poszperać ;). Nawet nad swoją front-endową aplikacją musiałem trochę pomyśleć, bo nie wiedziałem, czy wysłać im jakąś zmyśloną stronkę, czy napisać kod dla czegoś znanego, czy jeszcze coś innego. Pisanie swojej wersji czyjegoś kodu może zostać odebrane jako wywyższanie się czy wytykanie im błędów, ale z drugiej strony pokazuje zaangażowanie, bo dla każdej firmy musisz to robić oddzielnie (co jest kolejną wadą). Nie wiem czy dzisiaj bym to zrobił. W mojej ostatniej aplikacji miałem już większe doświadczenie i nie zrobiłem niczego ponad minimum przewidziane dla każdego kandydata, ale oni tam (tzn. my :P) akurat sporo od każdego wymagają.

Zerknij sobie np. na aplikacje, które dały ludziom pracę w znanej i lubianej (choć nieraz kontrowersyjnej) firmie 37signals, czyli u twórców Railsów dla Ruby'ego:
http://37signals.com/svn/posts/2709-sites-that-landed-jobs-at-37signals

Jak widać, parę osób, w tym spece od wsparcia i programiści (backendowi!), aplikowało w formie witryny www :).

Tak, takie podejście może być ździebko przesadne. Nie mówię, że każdy musi tak zawsze robić. Ale IMO to naprawdę bardzo mocno zwiększa szanse dostania się do danej firmy i niemal zapewnia zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Można uciec się do tej metody, gdy już naprawdę nikt nas nie chce zaprosić (co Ciebie akurat pewnie nie dotyczy, skoro sami się odzywają) lub gdy próbujemy się wbić do naprawdę dobrej firmy, gdzie ciężko się dostać, a kandydatów jest wielu.

2

Czemu nie wysyłać CV do wielu firm? Nie rozumiem. Niewiele więcej to kosztuje zachodu, a szanse większe. Nawet przy założeniu że ktoś jest tak zajebisty, że prawie wszyscy będą zainteresowani jego CV - zawsze ma się potem większy wybór na którą rozmowę isć, a potem - w której firmie podjąć pracę. Wysyłasz do jednej - nie masz żadnego wyboru, albo cię tam przyjmą albo nie. Nie masz żadnego porównania z innymi ani żadnych alternatywnych możliwości. Warto tylko przed pójściem na rozmowę przejrzeć sobie witrynę firmy do której się idzie i zobaczyć chociaż czym się ona zajmuje żeby jakiejś gafy nie walnąć podczas rozmowy i niekoniecznie chwalić się tym że się wysyłało cv do wielu firm.

No chyba że ktoś sobie upatrzy jedną tylko firmę i koniecznie chce iść tam pracować (bo np znajomi tam pracują i twierdzą że jest ok), wtedy tylko tam wysyła cv i idzie na rozmowę.

0

Ja na mojej pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej do pracy programistycznej, jak mnie zapytali, jak widzę swoją ścieżkę kariery odpowiedziałam zupełnie szczerze:
"Prawdę mówiąc, wcale się nie zastanawiałam nad tym. Nie mam żadnego doświadczenia w pracy jako programista, więc nie wiem jak może wyglądać ścieżka rozwoju. Wyobrażam sobie, że po byciu programistą, można zostać... analitykiem...? Czy czymś jeszcze...? Nie przychodzi mi nic do głowy. Nie wiem czy ja bym chciała docelowo zostać analitykiem... Na razie chciałabym zostać programistą. W przyszłości prawdopodobnie będę chciała otworzyć restaurację, bo jednak nie ma to jak własny biznes i uwielbiam gotować."

Pracę dostałam, potem jeszcze dotarły mnie słuchy, że określono mnie jako "kandydat, który wie, czego chce" XD
A przecież równie dobrze mogłam powiedzieć: "Nie wiem."

0

Wiele osób tak robi, ale nie każdy. I nie trzeba być wybitnym, by robić inaczej.

Potwierdzam. Aby zdobyć swoją pierwszą pracę (jeszcze w czasie studiów) wysłałem CV sztuk 2 i poszedłem na 2 rozmowy kwalifikacyjne. Na jednej z tych rozmów zapytano mnie o moje doświadczenie w Javie. Wtedy całe moje doświadczenie w tym języku to był jeden prosty projekt napisany z kumplem[1] na uczelni. Opowiedziałem po prostu zgodnie z prawdą, bez koloryzowania, jedynie podkreślając, że potrafię się szybko uczyć, i że skoro C++ nie sprawił mi problemów, to Java też nie sprawi. Jeszcze na rozmowie kwalifikacyjnej dali mi jakiś podręcznik (chyba Java dla programstów gier, czy coś takiego) żebym się szybko nauczył i zaczął dla nich kodować.

Na pewno trzeba umieć na rozmowie podkreślić swoje mocne strony. Każdy jakieś ma. Nawet jeśli Twój skill nie pokrywa się w 100% z wymaganiami, masz szansę.

[1] Swoją drogą proces rekrutacji mieli dosyć słaby, bo kumpla nie przyjęli, za to przyjęli jakiegoś gościa, który po 3 miesiącach stwierdził, że w ogóle programowanie mu się nie podoba (zresztą jego umiejętności świetnie to odzwierciedlały). Za to kumpel pracuje teraz w Google i raczej ta firma już alternatywą dla niego nie jest. :D

Czemu nie wysyłać CV do wielu firm? Nie rozumiem.

Dlatego, że to jest mało efektywny sposób. Znacznie efektywniejsze jest wykorzystywanie kontaktów zdobytych np. na studiach (a później też w pracy).
Poza tym ja robię CV indywidualnie pod firmę, do której wysyłam. CV powinno być czytelne i zwięzłe - warto skrócić / pominąć rzeczy mało istotne a rozwinąć nieco te związane z profilem firmy, do której się aplikuje. Jakbym miał przygotować indywidualnie CV do 100 firm, to chyba bym sobie jakiś skrypt musiał napisać :D

0

Muszę podjąć decyzje w sprawie pracy w Warszawie, bo przyjęli mnie do innej firmy jako młodszy programista java, tylko ta firma jest dziwna, bo mieści się w prywatnym, ale dużym mieszkaniu. Pracodawca powiedział, że pierwszy miesiąc zapłaci 1600 zł, a potem zobaczy jak mi idzie i porozmawiamy o podwyżce, tylko że w pewnym momencie jak go zapytałem o rodzaj umowy to zaczął mówić, że państwo go okrada czy coś i że to ja zdecyduje czy część z tych pieniędzy pójdzie na zusy itp. - nie wiem czy zgodzić się na tą pracę czy nie, jak radzicie?

0

@ehah czy ja dobrze rozumiem że on ci oferuje 1600 brutto? Za cały etat? W warszawie? o_O Przecież ty sobie za to nawet jedzenia nie dasz rady kupić, o płaceniu za mieszkanie to nawet nie mówie...
http://www.pensje.net/kalkulator/1600brutto

0

No tak by wynikało, że 1600 zł brutto. Ta firma ogólnie jakoś dziwnie wyglądała, bo mieści się w bloku w mieszkaniu.

0
ehah napisał(a):

Pracodawca powiedział, że pierwszy miesiąc zapłaci 1600 zł (...) jak go zapytałem o rodzaj umowy to zaczął mówić, że państwo go okrada czy coś i że to ja zdecyduje czy część z tych pieniędzy pójdzie na zusy itp.

Tak wygląda szukanie pracy w Warszawie, pisałem już o tym w innym wątku.

Znalezienie tutaj normalnej pracy z normalnym wynagrodzeniem i normalną umową nie jest takie proste, ponieważ większość pracodawców kombinuje w ten sam sposób i to wcale nie są dziwne firmy w mieszkaniach, ale również spółki akcyjne notowane na GPW, zatrudniające po kilkuset pracowników.

0

Między panem Zdzisiem, który w kawalerce na Tarchominie tworzy konkurencje dla Google, a Asseco Mydło i Wazelina SA jest jeszcze sporo średnich firm, w których jest normalnie, albo w miarę normalnie. Trzeba się po prostu nauczyć je odróżniać i do nich startować.

1

W takim razie pokornie czekam na jakieś wskazówki. Chętnie się dowiem, jak mogę odróżnić firmę oferującą marną pensję na śmieciowej umowie, od firmy w której jest "normalnie". Mnie się ta sztuka póki co nie udaje, muszę odbyć rozmowę w przynajmniej kilku (lub kilkunastu) firmach i dowiedzieć się, że nie podpisują umów o pracę i/lub nie płacą za dobrze, zanim trafię na jakąś normalną ofertę. Byłem w firmach polskich i zagranicznych, mniejszych i większych, niemal wszędzie ta sama śpiewka.

0

nie łam się, nie czytałem tych wszystkich postow, ale wnioskuje, że zle Ci poszla rozmowa ;P

ja mialem kilka rozmow, pierwsza mi poszla srednio - ale wystarczajaco na pozytywne przejscie.
Na kazdych kolejnych rozwalalem juz system :D

Popatrz na to tak, dzieki kazdej rozmowie lapiesz dodatkowego skilla jak postepowac na rozmowach, a po pewnym czasie bedziesz tak znudzony, gdy zawsze bedziesz dostawal identyczne pytania na roznych firmach (zobaczysz nie bawem ze tak bedzie), ze bedzie to dla Ciebie dziecinnie proste ;)

1

@othello:
"Moja metoda" nie ogranicza do 1 firmy, choć często tak to mi po prostu wychodzi. Ale nie zawsze. Tak, to maksimum wynosi 2-3.

Tyle mi wystarczy, przy -- jak dotąd -- 100% skuteczności w dostawaniu przyzwoitych ostatecznych ofert. 10 czy nawet 5 umów do wyboru to już by była przesada, jak dla mnie. Aha: wysoka skuteczność nie musi oznaczać "zajebistości". Równie dobrze może oznaczać, że za nisko mierzymy. Może powinienem uderzać do (jeszcze) grubszych ryb. Generalnie, jeśli ma się 100% skuteczność, to oznacza to zwykle brak ambicji. Albo fuksa (możliwy, skoro w całym życiu aplikowałem do ledwie kilku firm). Albo to, że staramy się o wiele bardziej niż inni -- to też jest możliwe, bo mało kto poświęca na zgłoszenie do jednej firmy pół dnia czy nawet cały dzień, sam z siebie.

A skąd w ogóle ograniczenie?

Nie tylko po to, żeby nie mieć kryzysu urodzaju w razie dostania 5 propozycji. Również dlatego, że ponieważ aplikuję tak... starannie, czyli po prostu czasochłonnie (każdy by tak mógł, jakby chciało mu się poświęcić czas), to nie widzę sensu robienia tego 10x, gdy 2-3 w zupełności wystarczą. Sporo czasu poświęcam też na wybadanie opinii o danej firmie. Od czego ma się macki? Od czego są studia? Przecież profesorowie nie nauczą cię programowania. Za to łażenie do jednej grupy z setką przyszłych programistów daje dość szerokie macki.

@AdamPL:
Najlepiej popytaj kumpli. Mi tylko jeden kumpel dał namiary na dwie dobre roboty, w których pracowałem. Znajomości to w tej branży podstawa przy zatrudnianiu. Nie chodzi o to, żeby znajomości dały komuś fory. Dobre firmy -- a takie nas interesują -- testują znajomych pracowników dokładnie tak samo skrupulatnie, jak innych (no bo automatycznie, gdy firma PRZYJMUJE "po znajomości" jakichś cepów, to nie jest taką, w której chcielibyśmy pracować -- wystarczy pomyśleć, jaki muszą mieć syf w repozytorium :) ). Ale dostanie cynku o rekrutacji, informacji o warunkach w firmie itp. to podstawa.

1

A jak się nie ma kumpli akurat w konkretnej firmie można poszukać na goldenline i linkedin ludzi, którzy tam pracowali. Można sobie policzyć średni czas pracy pracowników w firmie (co jest całkiem niezłym wskaźnikiem tego czy firma jest dobra), zobaczyć czy więcej jest ludzi bez doświadczenia czy może z wieloletnim doświadczeniem. Można też bezpośrednio napisać do ludzi z pytaniem o firmę (nawet jak się ich nie zna - dwa razy tak zrobiłem i zawsze dostałem odpowiedź).

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1