Najdziwniejsze pytania rekrutacyjne

0

Nie wiem czy był taki temat czy nie, w każdym razie ja nie znalazłem. Jakie mieliście najdziwniejsze i najciekawsze pytania na rozmowie rekrutacyjnej do pracy na stanowisko IT? :)

Ja spotkałem się z pytaniami:

  • Proszę podać ilość stacji benzynowych w Warszawie?
  • Jaka jest pana największa porażka?
  • Proszę szybko wymienić jakie są pana trzy zalety? (po wymienieniu pierwszej rekruter mówi: "zbyt wolno".)
  • Gdzie się pan widzi za 5 lat?
  • Co planuje pan robić w naszej firmie?
  • Woli pan pracę w grupie czy samodzielną?
  • Co pan zrobi jeżeli nie dostanie tej pracy?
  • Co by pan zrobił gdyby pana współpracownik w ważnym projekcie powiedział, że mu się nie chce pracować, ponieważ za trzy dni wyjeżdża do Chin?
  • Ile pan zarabiał w poprzedniej firmie?
  • Czy był pan na rozmowach w innych firmach, w których?
0

mój kumpel dostał pytanie: jak policzyłby pan wszystkie drzewa w Warszawie?

0
  • Co planuje pan robić w naszej firmie?

Strasznie rozbawiło mnie to pytania. Ciekawe czy zaliczyli by odpowiedź 'Ja planuje pierdzieć w stołek, no chyba że coś mi wymyślicie do roboty'.

0
  • Co planuje pan robić w naszej firmie?

To pytanie przykuło również moją uwagą,, Jest na prawdę dosadne i gdyby ktoś mi je zadał na 99% parsknął bym śmiechem:)

0

Ogólnie, jeśli ktokolwiek zadaje pytanie w stylu "masz 5 odważników, jedną wagę porównawczą i tylko 3 możliwości użycia znajdź jeden który się różni od pozostałych" albo prostsze typu "jak sprawdzić wagę boeinga 707" to zazwyczaj jest to HR który na 99% nie ma zielonego pojęcia co ma kandydat tak na serio robić.

A co do najdziwniejszego pytania podczas rekrutacji: dostałem specyfikacje projektu w 3 zdaniach i pytanie czy byłbym w stanie to zrobić w 3 miesiące.

0
  • Ile pan zarabiał w poprzedniej firmie?
  • Czy był pan na rozmowach w innych firmach, w których?

Można w ogóle o to pytać?

0

Można ale nie trzeba odpowiadać i zawsze można zawyżyć kwotę :D

Te rozmowy kwalifikacyjne sprawdzają psychologiczne reakcje i zachowania człowieka. Sprawdzana jest szybkość reakcji, pomysłowość, planowanie, umiejętność pracy w zespole, solidność wykonywania pracy i podatność na stres, często brana jest pod uwagę prezencja własna czyli jak się ubierasz i wyglądasz. Przez takie pytania idzie wszystko łatwo sprawdzić i poznać człowieka ;d

0

-Czy zrobił Pan w życiu coś działającego?
-Czy to pana CV? (chociaż to wynikało ze "specyficznej" sytuacji, ale i tak było zabawne)

Ponad 3 lata temu składałem papiery na płatne praktyki w jednym z wrocławskich banków. Ostatnio dostaje od nich telefon z pytaniem w jakim terminie możemy umówić się na rozmowę.

0

A ta "zagadka" z odważnikami, to da się to rozwiązać??

0

Prowadzę w miarę regularnie rozmowy kwalifikacyjne dla koderów i część z tego co tu piszecie zdziebko mnie zdziwiło...

AdamPL napisał(a)
  • Proszę szybko wymienić jakie są pana trzy zalety? (po wymienieniu pierwszej rekruter mówi: "zbyt wolno".)

WTF? Co to niby miało być? Możesz powiedzieć coś więcej o tej sytuacji?

Odyn napisał(a)

Sprawdzana jest szybkość reakcji, pomysłowość, planowanie, umiejętność pracy w zespole, solidność wykonywania pracy i podatność na stres, często brana jest pod uwagę prezencja własna czyli jak się ubierasz i wyglądasz.

[losowa nazwa] napisał(a)

czytałem o metodzie rekrutacji polegającej na tym, że HRowiec totalnie Cie olewa i lekceważy. Czyta smsy, ziewa, nie odpowiada na pytania, jakby ich nie słyszał, itp. Ma to sprawdzić Twoją odporność na stres i wytrzymałość w kontaktach z trudnymi pracownikami ;)

Kolejne lekkie WTF-y. Odporność na stres? Szybkość reakcji? W jakiej dobrej programistycznej pracy jest to potrzebne? Dla mnie takie sprawdziany byłyby potężnymi sygnałami ostrzegawczymi.

"Szybkość reakcji" rzędu minut -- a taką można zmierzyć na rozmowach kwalifikacyjnych -- byłaby krytycznie przydatna chyba tylko gdy programista pracowałby nad bardzo ważnym systemem, który będąc już live miałby jakieś bugi, które należałoby łatać na chybcika. To nie śmierdzi fatalnie prowadzonym projektem. Bo krytyczne systemy powinno się superdokładnie testować, nie można sobie pozwolić na aż taką prowizorkę, żeby regularnie wszystko zależało od tego, czy jakiś koder wyśle łatę w 5 czy może w 15 minut.

andrew007 napisał(a)

Pytanie, "Gdzie się pan widzi za 5 lat?" nie jest takie głupie. Pewnie chcą wiedzieć, czy nie chcesz kierownika ze stołka w przyszłości wygryść, więc na odpowiedzi trzeba uważać.

Ja takiej motywacji u pytających nie zauważyłem.

O to często pyta HR. Chcą po prostu wiedzieć, jaką ścieżką rozwoju chciałbyś pójść w danej firmie. Czy np. chciałbyś za parę lat zrobić się managerem, czy wolałbyś ścieżkę ekspercką (młodszy programista -> programista -> starszy programista -> ekspert -> co tam jeszcze).

Dodatkowo, mówi to coś o tym, czy masz jakieś plany, czy myślałeś nad swoim przyszłym życiem, czy idziesz zupełnie na żywioł i na pałę, na zasadzie "w sumie to nie wiem".

Moskitek napisał(a)

-Czy to pana CV? (chociaż to wynikało ze "specyficznej" sytuacji, ale i tak było zabawne)

W przypadku pracowników nadsyłanych przez zewnętrzne agencje czasami pytam się, którą część CV napisał on -- pracownik -- a której zupełnie nie poznaje, tj. która jest stekiem bzdur dodanym przez jego agencję.

Niektóre agencje robią tak, że każde CV, które im wyślesz, odpowiednio "podrasują" zanim prześlą je dalej. Wszystko za Twoimi plecami. Czasem zmieniają format z normalnego na idiotyczny. Na początku myślałem, że niektórzy kandydaci formatują te CV kompletnie bezsensownie, tj. nie przejrzyście i w punktach, tylko np. jak blok tekstu. Ale nie. Oni napisali CV normalnie, a problem powstał po "podrasowaniu". Niekiedy wydaje mi się, że te agencje mają jakiś generator z losowymi buzzwordami. Jeden klik i w losowych miejscach CV pojawiają się frazy typu "HTML5", "proaktywność", "doskonała znajomość angielskiego", "Scala", "TDD", "Agile" i co tam jeszcze ;) Miałem autentyczne przypadki, że kandydaci gdy zobaczyli "swoje" CV zrobili wielkie oczy -- nie dziwię się im.

Dlatego teraz, gdy widzę w CV coś dziwnego/głupiego, to pytam się, kto jest autorem tego fragmentu. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.

2
AdamPL napisał(a)
  • Jaka jest pana największa porażka?

Wbrew pozorom, to wcale nie jest głupie pytanie. To jest bardzo istotne pytanie bo odpowiedź na nie pokazuje czy kandydat potrafi dostrzegać swoje porażki, a nic nie uczy tak bardzo jak własne błędy. Jak umiesz je dostrzec, jeśli przemyślisz je, to istnieje szansa, że czegoś się nauczysz i w przyszłości już ich nie popełnisz. To oznacza, że dążysz do tego aby być doskonałym.
Jeff Atwood ciekawie pisze na ten temat:
http://www.devblogi.pl/2009/10/do-sukcesu-przez-porazki.html

  • Co pan zrobi jeżeli nie dostanie tej pracy?

Co mógłbyś na takie pytanie odpowiedzieć?
Mógłbyś odpowiedzieć, że powiesisz się i wtedy wezmą Cię za wariata.
Mógłbyś odpowiedzieć, że poszukasz sobie gdzie indziej pracy, a oni pomyślą sobie, że nie zależy Ci wystarczająco na tej robocie, więc takiego pracownika nie chcą.
Możesz też powiedzieć, że będziesz wdzięczny za informację dlaczego według nich nie spełniłeś kryteriów na dane stanowisko bo taka informacja będzie dla Ciebie cenną wskazówką, która pozwoli Ci przemyśleć obecny stan Twoich kwalifikacji i wskaże dalszy kierunek Twojej pracy nad podniesieniem swoich kwalifikacji tak abyś w przyszłości spełniał ich kryteria. Taką odpowiedzią byś przekonał ich, że podchodzisz poważnie do swoich porażek, wyciągasz z nich wnioski i starasz się być coraz lepszy.

0

Ja natomiast oprócz pytań o zalety i wady nie lubię pytania w stylu: "dlaczego chce Pan u nas pracować". Generalnie człowiek dowiaduje się w pierwszym miesiącu czy aby na pewno chce, bo przecież zanim się nie wejdzie jako pracownik, to o tym jak wygląda od kuchni nic nie wiadomo.

0

@Igor1981:
To bardzo standardowe pytanie. Czasem po nim pada kolejne: co byś zrobił, żeby takiej porażki uniknąć w przyszłości?

Natomiast nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że najlepszym narzędziem do nauki są porażki. Najlepsze są sukcesy. Po porażce możesz się w miarę dowiedzieć, co zrobiłeś nie tak. Ale nadal nie wiesz, co powinieneś zrobić. Bo to, że problem X rozwiązałeś metodą A i była ona błędna nie oznacza, że trzeba było wybrać metodę B. Bo może oprócz A i B są jeszcze C, D i E? Odrzuciłeś jedną, zostały cztery...

Niemniej jednak porażki do pewnego stopnia trzeba ponosić. Jeśli się ich w ogóle nie ponosi, to prawdopodobnie znaczy, że byliśmy za mało ambitni.

0
Sarrus napisał(a)

Ja natomiast oprócz pytań o zalety i wady nie lubię pytania w stylu: "dlaczego chce Pan u nas pracować". Generalnie człowiek dowiaduje się w pierwszym miesiącu czy aby na pewno chce, bo przecież zanim się nie wejdzie jako pracownik, to o tym jak wygląda od kuchni nic nie wiadomo.

Nie masz internetu? Skoro piszesz tu na forum, to chyba jednak masz tylko nie potrafisz należycie z niego korzystać.
Jeśli masz jakiś plan swojej kariery (a powinieneś go mieć), to zanim złożysz papiery do jakiejś firmy, wyszukaj w internecie czym ta firma się zajmuje i czy praca u nich pozwoli Ci na realizację Twojego planu dalszej kariery. To jest podstawowe zadanie domowe jakie powinieneś zrobić przed złożeniem papierów.

0

"dlaczego chce Pan u nas pracować"
Mnie się kiedyś nie chciało lać wody i powiedziałem, że by zarobić na życie. Robotę dostałem.

0

bo przecież zanim się nie wejdzie jako pracownik, to o tym jak wygląda od kuchni nic nie wiadomo.

Nie masz internetu? Skoro piszesz tu na forum, to chyba jednak masz tylko nie potrafisz należycie z niego korzystać.
Jeśli masz jakiś plan swojej kariery (a powinieneś go mieć), to zanim złożysz papiery do jakiejś firmy, wyszukaj w internecie czym ta firma się zajmuje i czy praca u nich pozwoli Ci na realizację Twojego planu dalszej kariery. To jest podstawowe zadanie domowe jakie powinieneś zrobić przed złożeniem papier

A co jeśli szef jest w permanentnym stanie złego humoru? Praca polega na utrzymywaniu 20-letniego kodu? Pozbawionego wszelkich form dokumentacji? Siedząc z 30 osobami w pokoju? Klepiąc ciągle taki sam, powtarzalny kod? W Dev-C++?
W internecie o tym nie napiszą.

0
Tezcatlipoca napisał(a)

bo przecież zanim się nie wejdzie jako pracownik, to o tym jak wygląda od kuchni nic nie wiadomo.

Nie masz internetu? Skoro piszesz tu na forum, to chyba jednak masz tylko nie potrafisz należycie z niego korzystać.
Jeśli masz jakiś plan swojej kariery (a powinieneś go mieć), to zanim złożysz papiery do jakiejś firmy, wyszukaj w internecie czym ta firma się zajmuje i czy praca u nich pozwoli Ci na realizację Twojego planu dalszej kariery. To jest podstawowe zadanie domowe jakie powinieneś zrobić przed złożeniem papier

A co jeśli szef jest w permanentnym stanie złego humoru? Praca polega na utrzymywaniu 20-letniego kodu? Pozbawionego wszelkich form dokumentacji? Siedząc z 30 osobami w pokoju? Klepiąc ciągle taki sam, powtarzalny kod? W Dev-C++?
W internecie o tym nie napiszą.

I po to jest pytanie:
"Co planuje pan robić w naszej firmie?"
Jeżeli Twoje oczekiwania odnośnie przyszłej pracy nie będą pasowały do tego co robi się w danej firmie, na rozmowie rekrutacyjnej nie poinformują Cię na czym praca polega, a mimo tego Cię zatrudnią, to nie powinni zrobić karpia jak w ciągu miesiąca zrezygnujesz z pracy i będą musieli szukać kogoś innego. Jak lubią tracić czas na szukanie nowych pracowników, to ich problem. Mają do tego prawo.

0

@Sarrus:
@Igor1981:
@Tezcatlipoca:
Nie rozumiem co jest nie tak z pytaniem "czemu chcesz u nas pracować?".

Jasne: dopiero po okresie próbnym wiemy na pewno, czy chcemy zostać w firmie.

Ale iść na rozmowę kwalifikacyjną nawet nie wiedząc czemu chce się tam pracować? Nie mając żadnych oczekiwań? To co, łazimy sobie po losowo wybranych firmach? Nie mamy żadnych wymagań, które -- wg nas -- ta firma powinna spełniać? Nieco dziwną taktyką wydaje mi się chodzenie po rozmowach do KAŻDEJ firmy, jaka się napatoczy, "bo i tak dopiero po paru miesiącach się okaże, czy jest tam fajnie".

No nie wiem. Ja tak nie robię. Ja odrzucam wiele... większość firm zanim jeszcze wyślę CV. Co do tych, które zostają na mojej liście mam pewne oczekiwania. I nadzieję, że te firmy je spełnią, mimo że inne ich nie spełniają. Nadzieje popieram estymacjami takimi jak zasięgnięcie opinii kumpli z branży, googlanie o firmie, zerkanie na ich produkty. To tylko estymatory, podobnie jak rozmowa kwalifikacyjna. Może się okazać, że zawiodą. Ale zwykle są znacznie lepsze niż nic.

Na rozmowie kwalifikacyjnej takie pytanie może paść z kilku powodów. Wydają mi się one logiczne:

a) Żeby sprawdzić, czego oczekuje kandydat. "Słyszałem, że nie macie burdelu w kodzie, że piszecie testy, robicie code reviews i przyznajecie dużo czasu na refaktoryzacje -- to mi się podoba, bo lubię doprowadzać kod do porządku i nie lubię pisać go na chybcika". To już coś o kimś mówi.

b) Żeby sprawdzić jak kandydat podchodzi do siebie, swojego poziomu umiejętności i do chęci nauki. "Wydaje mi się, że macie dobrych developerów. Krąży plotka, że mnóstwo można się u Was nauczyć -- robicie sobie szkolenia wewnętrzne, opłacacie szkolenia zewnętrzne". Taka odpowiedź może się przydać gdy firma poszukuje również młodszych programistów, a dany kandydat jest (jeszcze!) za cienki na normalnego. Nie wiem, czy Was to zdziwi, czy nie, ale przychodzą czasem na rozmowę kolesie, którzy w innych firmach byli "seniorami", czy wręcz prowadzą bloga i w swoim mniemaniu są jakimiś guru (i nie tylko swoim -- mają pewną grupę czytelników). Niektórzy z nich są spoko i są dobrzy. Inni są przynajmniej w porządku. Jeszcze inni zaś nie są. Myślą, że pozjadali wszystkie rozumy i są bardzo dobrzy, a są ledwie "dobrzy/nieźli", czasem poniżej przeciętnego poziomu teamu. Nie każdy z nich nadaje się do nauki. Używając kolorów do oznaczania charakterów (jak w psychologicznych testach insights) niebezpieczni są "czerwoni" (nie wszyscy!). Takiego trzeba rozpoznać i odrzucić.

c) Żeby się dowiedzieć, jak firma postrzegana jest wśród innych programistów. Krążą słuchy, że dobrze płacimy? Albo że jesteśmy dobrzy? A może praca u nas jest prestiżowa z innego powodu? Taki feedback się przydaje. Opinia może być też pewną motywacją dla teamu. Pozwala też lepiej pokierować HR-ową "propagandą" (przy czym ja jestem zdania, że owa "propaganda" musi mówić prawdę -- nie ma sensu żeby ktoś odszedł po miesiącu).

0

To to jeszcze nic. :D

Ja miałem takie pytania:

  • Czy jest pan żonaty?
  • Czy posiada pan dzieci?
  • Jak pan się sprawuje w łóżku?
  • Co chciałbyś u mnie zrobić?
  • Czy składałeś u mnie CV?
0
bswierczynski napisał(a)

Prowadzę w miarę regularnie rozmowy kwalifikacyjne dla koderów i część z tego co tu piszecie zdziebko mnie zdziwiło...

AdamPL napisał(a)
  • Proszę szybko wymienić jakie są pana trzy zalety? (po wymienieniu pierwszej rekruter mówi: "zbyt wolno".)

WTF? Co to niby miało być? Możesz powiedzieć coś więcej o tej sytuacji?

Było to ostatnie pytanie (już po pytaniu o wymagania finansowe) na rozmowie w sprawie pracy na stanowisku programisty, w jednej z największych polskich firm IT. Ostateczny wynik rozmowy nie był pozytywny ale pytania z tej rozmowy wspominam do dziś :)

Gdzie się pan widzi za 5 lat?

Widzę siebie świętującego 5 rocznicę tej rozmowy :)

0

Nie kumam po co z rekrutacji robić taką szopke. Przecież to żenujące zarówna dla rekrutera jak i dla starającego się o pracę.

0
bswierczynski napisał(a)

@Igor1981:
To bardzo standardowe pytanie. Czasem po nim pada kolejne: co byś zrobił, żeby takiej porażki uniknąć w przyszłości?

Natomiast nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że najlepszym narzędziem do nauki są porażki. Najlepsze są sukcesy. Po porażce możesz się w miarę dowiedzieć, co zrobiłeś nie tak. Ale nadal nie wiesz, co powinieneś zrobić. Bo to, że problem X rozwiązałeś metodą A i była ona błędna nie oznacza, że trzeba było wybrać metodę B. Bo może oprócz A i B są jeszcze C, D i E? Odrzuciłeś jedną, zostały cztery...

Niemniej jednak porażki do pewnego stopnia trzeba ponosić. Jeśli się ich w ogóle nie ponosi, to prawdopodobnie znaczy, że byliśmy za mało ambitni.

Przyznam, że musiałem się trochę zastanowić nad tym co napisałeś.
Doszedłem do wniosku, że są różne rodzaje problemów.
Pamiętam, że jak byłem młodszy, to bardzo lubiłem grać w grę Rome Total War. W skrócie, akcja gry miała miejsce w czasach starożytnych, na terenie Starożytnego Rzymu i państw graniczących z Rzymem w czasie jego największej świetności czyli Europa, plus część Bliskiego Wschodu, plus część Północnej Afryki. Gra polegała na dowodzeniu armią podczas bitew. Można było wybrać Rzym jak i inne nacje z którymi Rzymianie mieli do czynienia w swojej historii. Jak zazwyczaj bywa w tego typu grach, komputer był głupi i największą frajdę przynosiła rywalizacja z innymi ludźmi przez internet. Ta gra spowodowała, że w tamtym czasie zainteresowałem się historią starożytną. To co uznałem za najbardziej godne uwagi, to rzymska sentencja: "godzi się uczyć i od wroga". Zgodnie z tą zasadą, po każdej porażce zapisywałem przebieg bitwy, następnie długo analizowałem przyczynę porażki i bardzo często się zdarzało, że w identyczny sposób w jaki zostałem pokonany, później ja pokonywałem swoich przeciwników. Moje porażki uczyły mnie sposobu w jaki mogłem pokonać kolejnych przeciwników.
Producent gry wydał patcha po którym jednostka Germanów - berserkerzy, którzy wcześniej byli przesadnie słabi, nagle stali się niezwykle silni i jak ktoś wybierał Germanów, to można było być pewnym, że jego armia będzie składała się tylko z tych jednostek. Strasznie mnie irytowało, że jak wybierałem Galów, to przeciwnicy wybierali Germanów i ich armia składała się z samych berserkerów, a ja nie miałem szans na zwycięstwo. Po kilku porażkach, zacząłem się zastanawiać czy aby na pewno Galami nie da się pokonać germańskich berserkerów? Po kilku godzinach testów z komputerem odkryłem, że jednak jest sposób. Wystarczyło wziąć samych łuczników i poustawiać ich w miarę daleko od przeciwnika. Ostrzał wszystkich jednostek skierować na jedną jednostkę wroga, a później na kolejną, tak żeby wybić kilka jednostek wroga zanim dobiegną do moich żołnierzy i mieć przewagę liczebną. Problem był taki, że choć łucznicy biegają szybciej od berserkerów, to w czasie biegu nie są w stanie strzelać, więc potrzebowałem kilka jednostek, które nie będą gonione przez wroga, które mogłyby wybijać kolejne jednostki wroga. Swój nowy sposób przetestowałem kilka razy w starciu z komputerem i za każdym razem kończył się powodzeniem. Postanowiłem wypróbować go w starciu z ludźmi. Połączyłem się z serwerem gry, znalazłem chętnego, wybrałem Galów, on tak jak się tego spodziewałem - Germanów i samych berserkerów. Na początku bitwy wcale nie było tak łatwo jak z komputerem, ale mimo wszystko wygrałem, choć poniosłem większe straty niż w starciach z komputerem.
Jaki z tego wniosek? Moje wcześniejsze porażki zmotywowały mnie do szukania sposobu na ich uniknięcie i w końcu go znalazłem. Porażka, którą odniósł mój przeciwnik, nauczyła go jak Galami można pokonać Germanów, pod warunkiem, że potrafił wyciągać wnioski ze swoich porażek.

Jak ktoś jest początkującym programistą i pracuje nad jakimś własnym, ale sporym projektem, to w pewnym momencie zauważa, że ma problemy z wprowadzaniem zmian we własnym kodzie. Wielu rzeczy już nie pamięta po pół roku od ich stworzenia. Wprowadzanie zmian i rozwijanie kodu zajmuje mu sporo czasu. Po pewnym czasie zainteresuje się co jest tego przyczyną. Zacznie przeglądać internet, podpytywać innych programistów i w pewnym momencie dowie się, że należy własny kod dokumentować.

Są różne rodzaje problemów i w pewnych przypadkach sporo nauki mogą przynieść sukcesy, ale myślę że większości ludziom bardziej w pamięci zapadają porażki (bo chyba nikt ich nie cierpi?) i one nawet potrafią być motywacją do przyszłych sukcesów.

0

@Igor1981:
Ja mówię, że sukcesy są lepsze (oczywiście) i cenniejsze od porażek. Nie, że porażki nic nie dają. Dają jakąś informację. Mogą dać motywację, nauczkę. Sukcesy dają jednak przeważnie więcej/cenniejszych informacji. Sądzę, że powiedzenie, iż "najlepiej uczyć się na błędach" jest nadużywane. Rozumiem doskonale nieuniknioność wystąpienia porażek, rozumiem też że są całkiem cenne, jeśli się je wykorzysta -- staram się to robić. Często też poniekąd porażki pracują na sukces. Jednak nie ma co się oszukiwać: sukces jest informacyjnie cenniejszy.

Np. z tymi berserkerami. Porażki Cię zmotywowały. Porażki... a może konieczność. Musiałeś coś wymyślić, bo ciągle byś przez berserkerów przegrywał, co nie byłoby zbyt wielką frajdą. Tak jak pisałeś, musiałeś wykonać kilka godzin testów. Stosowałeś zapewne różne kombinacje, różne kompozycje armii. Każda kolejna pewnie była błędna. Czyli znowu były to porażki. Dawały informację "to nie to". W końcu jednak osiągnąłeś sukces i dopiero on dał odpowiedź. Być może nie byłeś w stanie wydedukować odpowiedzi z porażek (czasem da się to zrobić -- nie zawsze).

Uczenie się również od wrogów jest bardzo fajne -- tak jak przeciwnik, który teoretycznie po grze z Tobą mógł się nauczyć jak skontrować berskerkerów.

Nie zawsze da się tak zrobić. Czasami zmiennych jest bardzo dużo, a bezpośrednich wrogów ciężko określić. Np. gdy robisz jakiś produkt. Aplikację. Chcesz ją sprzedać. Ale ona po prostu się nie sprzedaje. Czemu? Co zrobiłeś nie tak? Bez dodatkowych badań nie uzyskasz zbyt wielkiej ilości informacji. Nawet jeśli uda Ci się bardzo mocno zawęzić problem, to to jeszcze nie koniec. Załóżmy, że zawęziłeś go do strony głównej witryny Twojej aplikacji. Że bardzo wielu użytkowników tam trafia, ale stopa konwersji jest bardzo mała. Nie klikają w "Kup to!". Czemu? Nie widzą przycisku? Nawet jeśli, to czy jest on za mały i za słabo kontrastuje -- czy przeciwnie, mamy do czynienia ze ślepotą banerową? A może cena jest za wysoka? Może na stronie jest za mało informacji o programie? A może za dużo?

Tak naprawdę musiałbyś kolejno eliminować te pytania. Ale dopiero sukces w jakiejś dziedzinie dałby Ci faktycznie przydatną informację. Obniżanie ceny nic Ci nie powie, jeśli w końcu nie zaczną aplikacji kupować. Musisz odnieść sukces: zobaczyć, że od pewnego progu liczba konwersji rośnie. A może tego progu nie będzie, bo po prostu aplikacja jest nie wydaje się warta nawet złotówki?

Zapytać użytkowników nie do końca możesz, bo ósme (? :P) prawo UX mówi: nieważne, co oni mówią -- ważne, co robią.

Igor1981 napisał(a)

Są różne rodzaje problemów i w pewnych przypadkach sporo nauki mogą przynieść sukcesy, ale myślę że większości ludziom bardziej w pamięci zapadają porażki (bo chyba nikt ich nie cierpi?) i one nawet potrafią być motywacją do przyszłych sukcesów.

Ja wolę rozpamiętywać moje sukcesy. Do porażek wracam niechętnie. Odkładam je na dół szuflady jak tylko ustalę, co było przyczyną danej porażki i jak jej przeciwdziałać. Czasami tylko wyciągnę tę porażkę jako przykład lub po to, żeby nie wyjść na gnojka. (Taka manipulacja: ludzie nie lubią ludzi, którym wszystko się udaje. Takich ludzi tak naprawdę nie ma, ale jeśli nikomu nie wspomnisz, że Ty też jesteś normalny i zaliczasz czasem tzw. epic faile, to mogą wziąć Cię na wszelki wypadek znienawidzić :) )

Ludzkie mózgi mają też, wbrew pozorom, tendencję do wypierania niemiłych wspomnień.

Więc nie wiem, czy "większości bardziej w pamięci zapadają porażki"...

0
bswierczynski napisał(a)

Nie rozumiem co jest nie tak z pytaniem "czemu chcesz u nas pracować?".

Bo na to pytanie jest jedna szczera odpowiedź.
Czego oczekuje pracodawca zadając takie pytanie? Że kandydat będzie go kontemplował przez pół godziny? Że będzie udawał pustelnika, który nie potrzebuje pieniędzy i zgodzi się na płacę minimalną?
To, że programista rozwija się w pracy jest truizmem, bo jeśli tego nie robi, to wypada - taka branża. Nauka i własny rozwój pracownika są efektami ubocznymi pracy, jeśli nie następują, to znaczy, że z firmą jest coś nie tak.

Chcę u was pracować, bo szukacie pracowników akurat wtedy, gdy ja szukam pracy. Trzy miesiące wcześniej albo później szukałbym pracy w innej firmie. Proste i logiczne.

Ale iść na rozmowę kwalifikacyjną nawet nie wiedząc czemu chce się tam pracować? Nie mając żadnych oczekiwań? To co, łazimy sobie po losowo wybranych firmach? Nie mamy żadnych wymagań, które -- wg nas -- ta firma powinna spełniać? Nieco dziwną taktyką wydaje mi się chodzenie po rozmowach do KAŻDEJ firmy, jaka się napatoczy, "bo i tak dopiero po paru miesiącach się okaże, czy jest tam fajnie".

"Dlaczego chce pan u nas pracować?" to nie to samo co: "czego spodziewa się pan po pracy u nas?", a Twój wywód dotyczy takiego właśnie pytania.

Nadzieje popieram estymacjami takimi jak zasięgnięcie opinii kumpli z branży, googlanie o firmie, zerkanie na ich produkty.

A jak żaden kumpel nic o tej firmie nie wie, a o produktach wiadomo tyle, że "firma specjalizuje się w tworzeniu oprogramowania dla firm ubezpieczeniowych"? Pozostaje chyba tylko włamanie do intranetu.

Ok, są firmy innowacyjne, zajmujące się nietuzinkowymi produktami, praca w nich może być szczytem marzeń dla jakichś ludzi. I na rozmowie w takiej firmie może paść pytanie. Ale nie w jednej ze stu warszawskich firm zajmujących się produkcją CRMów w Javie dla sklepów monopolowych.

0

@bswierczynski
W zasadzie mogę się zgodzić z większością tego co piszesz.
Nikt nie lubi swoich porażek, miło jest rozpamiętywać swoje sukcesy. Problem w tym, że ja na przykład tak bardzo nie lubię swoich porażek, że chciałbym aby one nigdy więcej się nie zdarzyły, a jedyny sposób żeby to osiągnąć, to przeanalizowanie ich i wyciągnięcie z nich wniosków.
Co do przykładu, który podałeś, to w handlu często jest tak, że istnieje konkurencja. Jeśli danej firmie nie idzie sprzedaż, a konkurencja odnosi sukcesy, to trzeba postawić się w roli klienta, porównać swoją ofertę z ofertą konkurencji, sprawdzić jak wygląda strona konkurencji, jak wygląda ich produkt, przeanalizować to, wyciągnąć wnioski i poprawić własną stronę, poprawić własny produkt. Microsoft tak robi od lat i całkiem nieźle na tym wychodzi :)

0
somekind napisał(a)

Czego oczekuje pracodawca zadając takie pytanie? Że kandydat będzie go kontemplował przez pół godziny? Że będzie udawał pustelnika, który nie potrzebuje pieniędzy i zgodzi się na płacę minimalną?

Skąd pomysł, że rozsądny pracodawca uważałby, że ktoś NIE pracuje głównie/w dużej części dla pieniędzy?

Na rozmowach, w których uczestniczyłem, kojarzę nawet, że pytanie to padało nieraz wraz z disclaimerem "oprócz tego, że dla pieniędzy -- bo to jest oczywiste".

Nie ręczę za innych -- mało tego: wiem, że niektórzy nie lubią gdy ktoś jest szczery i wymieni kasę na pierwszym miejscu (a propos uczenia się na błędach -- wiem to, bo sam tak kiedyś palnąłem :) ). Mi osobiście to nie przeszkadza. Nie lubię ściem na rozmowach kwalifikacyjnych, a chęć zarobku jest bardzo rozsądna gdy idzie o pracę.

Wolę jednak, gdy nie jest to jedyna motywacja. Patrz następny akapit.

somekind napisał(a)

To, że programista rozwija się w pracy jest truizmem, bo jeśli tego nie robi, to wypada - taka branża. Nauka i własny rozwój pracownika są efektami ubocznymi pracy, jeśli nie następują, to znaczy, że z firmą jest coś nie tak.

A jednak... jedni ludzie mają większą chęć nauki, inni mniejszą. Pamiętaj, że pracuję w korporacji. Słyszałem niejedną historię o kolesiu, który np. pisze kod Javy w stylu sprzed "rewolucji java-beanowej". W moim teamie nie ma na takich miejsca. W korpo są jednak zakątki, gdzie i tacy się zdarzają.

Dodatkowo, pracuję w branży webowej. Sporo kandydatów, szczególnie frontendowców nakierowanych bardziej na HTML/CSS przychodzi do nas z agencji interaktywnych (z JavaScriptowcami jest inaczej i tutaj akurat średni poziom jest wyższy). Gdzie robi się byle szybciej, a najlepiej to na przedwczoraj. Na naukę jest tam np. o dwa rzędy wielkości mniej czasu niż u nas. Czy coś z tymi agencjami jest nie tak...?

Może. Szczególnie ze strony programisty. Jakkolwiek ludzie nie przepadają za kandydatami narzekającymi na swoją poprzednią pracę, to ja np. uważam za całkiem niezłą motywację "chęć rozwoju + czas na refaktoryzację, dopieszczenie kodu, bo w poprzedniej firmie było tego jak na lekarstwo".

somekind napisał(a)

"Dlaczego chce pan u nas pracować?" to nie to samo co: "czego spodziewa się pan po pracy u nas?", a Twój wywód dotyczy takiego właśnie pytania.

Mnie się zdaje, że to praktycznie jeden czort.

Bo jakoś wątpię, by z ręką na sercu padały odpowiedzi "a bo tak mi się chce". Pracujemy nie "bo tak", tylko bo czegoś się spodziewamy. Choćby forsy. To oczywiste. Ale nie tylko. Dobrym programistom raczej nie zależy TYLKO na forsie. Jak ktoś jest dobry, to raczej nie będzie chciał się odmóżdżać 8h dziennie czy też pracować z teamem debili, tudzież słuchać marudzenia kiepskiego przełożonego.

0

Dla mnie jednak pytanie o to, czego spodziewam się po pracy, jest dużo bardziej precyzyjne. Na tak podstawione odpowiedziałbym, że poza nieuniknionym utrzymywaniem 20letniego CRMu, chciałbym również móc brać udział w nowych projektach, pisanych w nowych językach i technologiach przy użyciu nowoczesnych narzędzi i metodologii, szeroko stosować TDD, stare projekty refaktoryzować, a w ogóle, to za 5 lat być wybitnym specjalistą (albo zmienić specjalizację na business intelligence).
Bo to jest konkretne pytanie, a "dlaczego chce pan u nas pracować?" to dla mnie "czego ci nagadali, że tu przyczłapałeś?", jakby wykluczające, że ja mogę czegoś chcieć.

0

Podepnę się, żeby nie tworzyć nowego temat, na interna w dużej korporacji dostałem pytanie kiedy kończę studia, jakiego stopnia i co dalej. Planuję po magisterce iść na studia doktoranckie, myślicie, że informacja o tym może zmienijszyć/zwiększyć moje szanse w dalszych etapach rekrutacji?

0

do fb...

0

Do FB też chętnie doktorków biorą. Doktor (czy tam doktorant) z UJ dostał się do FB i miał np na rozmowie pytania z analizy algorytmów. Możliwe, że mają podobne wymogi co Google. Natomiast jeśli chodzi o Google to mam wrażenie, że idąc na doktorat łatwiej się tam dostać, tyle że zostaje się stażystą (intern to stażysta, nie?), a to warunki pewnie sporo gorsze niż normalna robota.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1