Korporacje a inne firmy

0

ostatnio tak się zastanawiałem jak to jest że większość osób które znam po studiach poszło do dużych korpo np NSN, Volvo, CapGemini, Motorola. I jak na razie nie słyszałem ani jednej złej opinii o tych firmach od tych ludzi. Stąd moja ciekawość. Bo np na tym forum ogłoszenie z nsn zostało zjechane tak samo jak praca tam. Nie pracowałem nigdy w takich dużych firmach i jest dla Mnie to niezrozumiałe. Z czego to wynika? z początkowego zachłyśnięcia się pracą czy gdzieś jest coś nie tak?
Z kolei część mniejszych firm ma tu całkiem niezłą opinię, a wśród moich znajomych studentów którzy porównują do nsnu/volvo - wypadają blado.
Wydaje mi się że nie chodzi o kasę - bo w końcu różnica do np 1k zł to jeszcze nie jest powód żeby kogoś wychwalać pod niebiosa a innego mieszać z błotem przy zarobkach > 4000.
Dla Mnie jedyna różnica jaką widzę to chyba jest liczba linii kodu - w korpo piszę się tego wyraźnie mniej (po opiniach i rozmowach).

Oczywiście nie chodzi mi to o porównanie z miniaturkami składającymi się z 2-4 osób :d Comarch chyba też możecie pominąć.

0

Korpo to korpo. Dużo płaci, dużo wymaga, ale też szczerze mówiąc nie ma tam miejsca dla osób z dużą inwencją twórczą. Tak jak za PRLu była CEPELIA, która produkowała sztukę ludową tak i w korpo są działy rozwojowo badawcze gdzie jest naprawdę ciekawie i cała reszt, gdzie twoje pomysły będą ignorowane.
Mała firma znowuż w druga stronę. Duża szansa na robienie naprawdę ciekawych rzecz np. jako podwykonawca korpo, ale jednocześnie trochę mniejsze pieniądze i zdecydowanie słabsze "dodatki".

Oczywiście są wyjątki, zarówno pozytywne jak i negatywne.

0
  • poczatkowo bardziej anonimowa praca, pod tarcza przelozonego - a to znaczy czesto wiecej czasu i mniejszy stres w czasie nauki
  • do dyspozycji wiekszy, szerszy know-how
  • ciekawe duze projekty
  • kasa, benefity
  • image
  • wyscig szczurow
  • polityka czesto wazniejsza od pracy i wynikow
0

Małe firmy:

  • Są dopiero w trakcie rozwoju, co znaczy, że potrzebują dużo ludzi, ale stać ich na mało ludzi, co oznacza, że albo mało płacą, albo dużo wymagają, a najchętniej oba na raz
  • Potrafią zniknąć z dnia na dzień - true story, siostra kiedyś przyszła do pracy by na miejscu odkryć, że pracy już nie ma. Wypłaty też nie.
  • Często szefom w takich małych firmach brakuje pewnej kultury pracy. Np. uważają, że wolno im się drzeć na pracownika. Albo dzwonić do niego w niedzielę/święta.
1
korpo napisał(a)
  • poczatkowo bardziej anonimowa praca, pod tarcza przelozonego - a to znaczy czesto wiecej czasu i mniejszy stres w czasie nauki

To jest bardzo ważne. W korpo jest duuuużo czasu na naukę. Pracuję w branży webowej i widzę OGROMNĄ różnicę pomiędzy korporacją agencjami interaktywnymi. W agencjach wszystko jest na wczoraj. Nie ma za wiele czasu na to, by jeden developer uczył drugiego. Czasem w ogóle nie ma na to czasu.

A w korpo?

Na samo code review i poprawki przewidziany jest spokojnie np. osobotydzień, jeśli projekt trwa wiele tygodni. Jak widzę, że jakiś programista o mniejszym doświadczeniu w danym języku popełnił "taki se" kod, to idę sobie z nim do pokoiku konferencyjnego, siadamy przed kompem i 2 godziny refaktoryzujemy wspólnie moduł, tłumacząc krok po kroku.

Kod się w korpo nie tylko tworzy, ale i utrzymuje i rozwija. Dlatego DOBRE korpo-teamy przywiązują dużą wagę do jakości. A korporacje stać na to, żeby zatrudnić dobrych koderów i dać im odpowiednią ilość czasu.

korpo napisał(a)
  • wyscig szczurow

Ten punkt absolutnie nie musi mieć zastosowania. W moim korpo-otoczeniu czegoś takiego kompletnie nie ma. Atmosfera w kilkunastoosobowym teamie jest super, ludzie też. Po pracy utrzymuje się bardzo dobre kontakty z wieloma kumplami z pracy i w żadnym razie nie jest to wymuszone. Na oficjalne korpo chlania jest dużo mniejsze wzięcie niż nieoficjalne wypady na jam session, do clubów, na sesje RPG w realu, kręgle, bilard etc. etc. Kto chce ten idzie, kto nie to nie. Zawsze jakieś ekipy się zbierają, choćby mniejsze. Jeśli w oddziale pracuje kilkaset osób, podpiętych pod siebie intranetem, IM i tak dalej, to łatwo zorganizować jakąś inicjatywę. Jak ktoś np. pływa na windsurfingu, puszcza odpowiednio otagowanego maila i okazuje się, że wśród tych kilkuset osób jest kilka takich, co lubią taką rozrywkę -- już jest opcja na wypad.

Nie jest więc tak, że te "przyjaźnie" są jakieś wymuszone i że ktoś komuś wbija co chwilę nóż w plecy. Z czymś takim jeszcze się nie spotkałem.

korpo napisał(a)
  • polityka czesto wazniejsza od pracy i wynikow

Tu jest trochę racji ;)

Korpo gnębi biurokracja. Załatwienie pewnych rzeczy może trwać miesiącami jeśli będzie się miało pecha. Z drugiej strony: w dobrych korpo się z tym aktywnie walczy. Skuteczność nie wynosi 100%, ale bywa całkiem nieźle.

W rozgrywkach politycznych jak najbardziej można nie brać udziału i całkowicie je ignorować. Kultura pracy jest na tyle wysoka, że nic nikomu się od tego nie stanie. Szary pracownik w ogóle nie musi się do polityki mieszać -- kierownik go przed tym ochroni. Z drugiej strony, umiejętność lawirowania, budowania sobie odpowiedniego zaplecza politycznego i planowania, jakie będą jedyne istotne, polityczne konsekwencje tego i tego ruchu -- to wszystko jest... pomocne. Również w walce z biurokracją czy w zrozumieniu pewnych mechanizmów.

Jeszcze do korpo...

  • Groźba zgnuśnienia. Człowiek musi niekiedy sam szukać sobie ciekawych zajęć. DA SIĘ. Ale są tacy, co narzekają, że ciągle robią to samo i nie jest to nic ambitnego ani fascynującego.
  • Czarne owce. Pracownicy, którzy robią od X lat, zgnuśnieli Y lat temu i od tego czasu nawet nie dbają o swoją wiedzę. A przyjazna korpo przecież nikogo tak po prostu nie zwolni. Tacy pracownicy powinni dostać ultimatum, w razie czego powinni wylecieć, ale nie zawsze tak jest. I wtedy zatruwają repozytorium kodem strasznie niskiej jakości. Problem ten jest częściowo rozwiązywany choćby przy rekrutacji. Ten typ człowieka, który ma inicjatywę i który sam znajdzie sobie ciekawe zajęcie i który sam chce się cały czas uczyć -- on tak łatwo nie zostanie czarną owcą. U mnie w teamie takowej np. nie ma. Ale historie się słyszało :).
  • Kultura pracy. Bywa naprawdę pilnowana. Nikt się na ciebie nie wydrze. Szef nie będzie dupkiem ani idiotą. To zwykle po prostu za mądrzy ludzie. Czasami ludzie mówią, że w korpo to jest zajazd i chamstwo, ale z mojego punktu widzenia jest dokładnie odwrotnie. Spokój i kultura. Co nie oznacza formalizmu. Ostatnio gadałem z szefem szefa mojego szefa (albo jeszcze o poziom wyżej?) i była to niemal tak samo luźna dyskusja jak z jakimś peerem. Niemal, bo tak jak czasem się gada ze współpracownikami to nigdy bym nie zagadał do jakiejkolwiek osoby, którą widziałbym pierwszy raz w życiu ;).

  • Wygodne stanowisko pracy. To się przydaje. Korpo stać na wykupienie pięter w dobrze położonym, nowoczesnym biurowcu. Dobrze wyposażone kuchnie, klimatyzowane pomieszczenia, porządne monitory czy ergonomiczne, cholernie drogie fotele. Ciężko tego nie docenić, szczególnie że w małych firmach tego nieraz nie ma.

0

Nie zgodze sie z wygodnym miejscem pracy w korpo, jesli siedzisz w wielkim open space, gdzie nie mozna zgasic swiatla ktore wali po oczach (czujniki), nie ma zaluzji, klima zamraza (w lecie sie przemrozonym wychodzi) i jest halas jak na targu.
A co do reszty to wystarczy Dilberta poogladac :)

0

Nie pracowałem w korpo ale pracuję w małej firmie i obce są mi minusy małej firmy które tutaj przeczytałem. Biuro mieści się w przystosowanym mieszkaniu, w moim pomieszczeniu razem ze mną pracuje....dwóch ludzi. Za plecami mam piłkarzyki a przed oczami dziewiętnasto calowy monitor. No...zgodzę się że fotele mogłyby być lepsze. Szef na prawdę kumaty, w jednym projekcie nawet trochę jeszcze kodzi. Ufając jego profilowi na GL zbierał doświadczenie jako kierownik i dyrektor w korporacjach, większość obecnych pracowników pracowała z nim wcześniej w korpo. Już w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej przeszedłem z nim na 'Ty'. Co wtorek gramy razem w piłkę, mamy jeszcze możliwość gry w tenisa ale jeszcze nie byłem. Z tego co wiem, co roku ludzie stąd wyjeżdżają na żagle na około tydzień. W zeszłym roku byli w Grecji dwa lata temu w Chorwacji. 2/3 kosztów poszczególnego pracownika pokrywa firma. Pieniądze mam adekwatne do moich umiejętności, jestem w stanie bez problemu sie utrzymać i całkiem sporo zostaje mi na przyjemności.

I teraz kilka spraw które mi się podobają ale dla niektórych to może być minus. Mam większy wpływ na losy projektu i jego wartość. Mam świadomość u którego klienta chodzą moje moduły, wiąże się to z większa odpowiedzialnością ale wolę to niż sytuację w której przychodzi przełożony, mówi jaki potrzebuje moduł, potem go zabiera i tak na prawdę nie wiem gdzie, po co, na co on był. Od początku mojej pracy mam "przyspieszony kurs wszystkiego", programowania, pisania testów i linuxa. Nie ma tu żadnej polityki, jest właściciel/szef i to tyle, nikogo innego się słuchać nie muszę. Nie ma wyścigu szczurów no i nie ma stanowiska innego niż developer.

Atmosfera jest bardzo dobra. Na początku gdy się wdrażałem to kolega z biurka obok często siedział ze mną i tłumaczył mi zależności w projekcie. Mimo większej odpowiedzialności osobiście nie czuję presji, nawet gdy atmosfera trochę zgęstniała wokół jednego klienta to wszystkie rozmowy prowadzone na ten temat były prowadzone rzeczowo i bez wyrzutów.

0

Bo np na tym forum ogłoszenie z nsn zostało zjechane tak samo jak praca tam.
Na tym forum „zjeżdżane” są wszystkie ogłoszenia i praca gdziekolwiek. To tylko takie polackie narzekalstwo, nie przykładaj temu zbyt wielkiej wagi. Niewielką wagę można.

open space ssie niezależnie czy to korpo czy mniejsza firma
każde biuro jest inne, i powstrzymałbym się od zbytniego uogólniania.
poza zamkniętymi klitkami - pokojami jednoosobowymi z jednej strony, a wielkim wspólnym hangarem z drugiej, jest dużo wariantów pośrednich.

0
Azarien napisał(a)

Na tym forum „zjeżdżane” są wszystkie ogłoszenia i praca gdziekolwiek. To tylko takie polackie narzekalstwo, nie przykładaj temu zbyt wielkiej wagi. Niewielką wagę można.

Doprawdy?To jak Bracie Azarien wyjaśnisz "zielone wyspy" czyli ogłoszenia,które mają pozytywną ocenę?

0

Ciekawi mnie jedna kwestia: rekrutacja do korporacji, a konkretnie czy trudno jest się do takiej firmy dostać? Jestem jeszcze na studiach, od dwóch lat pracuję jako programista w małej firmie. Żeby się dostać wystarczyło, że zrobiłem moduł(de facto jedną klasę), który spełnił wymagania i za który mi zapłacono, bez żadnego sprawdzania umiejętności miękkich(które mi się wydaje w korporacji są ważniejsze od tych technicznych, które można w krótkim czasie przyswoić - poprawcie mnie jeżeli się mylę) oraz kilku rozmów. W małej firmie brakuje mi wyżej wspomnianej anonimowości oraz jak napisała Aurel męczące są telefony w niedzielę o 18. Ale plusem jest(przynajmniej w miejscu gdzie pracuję), że praktycznie co nie wpiszę na kartce z prośbą to jest realizowane(drugi monitor - na drugi dzień, nowy komputer - kilka dni). Ciekawi mnie jak to wygląda w korporacji?

0
mychal.szczygiel napisał(a)

Ciekawi mnie jedna kwestia: rekrutacja do korporacji, a konkretnie czy trudno jest się do takiej firmy dostać?

Zależy to nie tylko od korporacji, ale też od teamu. Zwykle jednak raczej ciężko się dostać.

Mój team ma wysokie wymagania -- nie słyszałem, żeby inna polska firma miała takie w tej branży (nie znaczy to, że takowa nie istnieje -- zapewne takie się zdarzają, ale nie za często). Rekrutacja ma kilka etapów.

Najpierw jest rozmowa telefoniczna -- parunastominutowa, może godzinna. Ma bardzo zgrubnie sprawdzić poziom Twojej wiedzy, tj. czy dalsze etapy mają sens. Jeśli tak, to dostajesz do domu projekcik testowy na 1-2 wieczory. Nie, Twój kod nie pójdzie na naszą produkcję ;) -- po prostu mamy przygotowanych kilka "zadań domowych". Twoje rozwiązanie jest oceniane przez dwóch programistów. Przechodzi takie jakby code review. Jeśli uzyskasz zielone światło, to przychodzisz na rozmowę techniczną. Oprócz klasycznej pogadanki (np. o Twoich projektach) jest tam godzinny test techniczny rozwiązywany na kartce i/lub przy komputerze. Test jest natychmiast "oceniany", czy raczej omawiany zadanie po zadaniu przy kandydacie. Nie chodzi o to, by w odpowiedziach nie było błędów. Rozwiązania poszczególnych zadań są raczej punktem wyjścia do dyskusji. Na rozmowie gada się też trochę po angielsku, bo w korporacji niestety tego języka używa się dość często. Po rozmowie technicznej czasem jeszcze jest rozmowa z działem HR w sprawie stawek, umiejętności miękkich itp.

mychal.szczygiel napisał(a)

Ale plusem jest(przynajmniej w miejscu gdzie pracuję), że praktycznie co nie wpiszę na kartce z prośbą to jest realizowane(drugi monitor - na drugi dzień, nowy komputer - kilka dni). Ciekawi mnie jak to wygląda w korporac

Tu bywa różnie, w zależności od firmy i konkretnej sytuacji. Korporacje są bogate, więc stać je na sprzęt. Z drugiej strony, czasem może cię zeżreć biurokracja i brak elastyczności.

0

Ciekawi mnie jak to wygląda w korporacji?

zamiast pisania próśb na kartce wyklikujesz je w wewnętrznym systemie ;-) a potem zatwierdza ją nie jedna osoba, tylko trzy.

A tak serio, to oprócz (a często zamiast) normalnej pracy musisz się zajmować jakimiś programami motywacyjnymi, wypełnianiem ankiet zadowolenia i „zapoznawaniem się” z polityką firmy. Dowiesz się także w którą stronę kichać i jak podczas jazdy na rowerze do pracy uniknąć zderzenia z innym rowerzystą.

Ja nie żartuję.

Jak ktoś jest służbistą, to może na to mnóstwo czasu tracić. Ale większość te pierdoły olewa. Tylko potem przy rozmowie o podwyżce sprawdzą i procentowo ci wyliczą na ile się „udzielałeś”.

0

@bswierczynski
Rozumiem, że podałes scieżkę rekrutacji dla pełnoprawnego pracownika. Jak to jest w przypadku staży/praktyk, dla osob ktore bardziej nastawione są na zdobywanie dowiadczenia w korpo niż kasy? Chętnie się przyjmuje takie osoby? Kolejka takich osób chętnych na staże/praktyki zwykle długa? Pytam bo szczeże mówiac nie wiem jak wygląda ta kwestia w korpo.

0

@bswierczynski
Czy korporacje często przyjmują osoby bezpośrednio po studiach(z doświadczeniem lub bez), czy tylko "at least 5 years of strong experience as .NET developer is a must"? Intuicja mi podpowiada, że taka osoba doświadczona jest znacznie cenniejsza, chociaż z drugiej strony taki "świeżak" jest jak plastelina - nie zdążył wyrobić w sobie pewnych bardziej lub mniej porządanych nawyków.

0

Miałem w poprzedniej pracy gościa z jakiejś korporacji, gorszego nieroba i kodera nie widziałem. Trochę nie wierzę w to, żeby wszyscy w korporacjach byli świetnymi programistami, którzy przeszli wieloetapowe testy kwalifikacyjne. Gdyby tak było, to on by tam nawet kibli nie mył.

0

Korporacje zatrudniają znaczną ilość osób. Dobrych koderów nie ma wielu tak więc to by było bardzo dziwne, żeby korpo zatrudniała samych dobrych.

0

Z tą biurokracją to racja. Wypasiony obieg dokumentów z milionami ścieżek to norma. Jest jeszcze propaganda - np. "eko" świadomość - chociaż tak naprawdę nikt tego na poważnie nie bierze :)

0

@YoshiM
@mychal.szczygiel
@somekind
@0x200x20
Podkreślę raz jeszcze: to zależy nie tylko od tego, o której korpo mówimy, ale również od tego, o którym teamie wewnątrz korpo mówimy. Niekiedy -- często -- jest tak, że nie ma bardzo sztywnych, z góry narzuconych technicznych standardów przyjmowania ludzi. Line-managerowie zarządzający bezpośrednio zespołami programistów mogą mieć tu dużą swobodę.

I tak na SAP-owca może być bardzo łatwo się dostać, a na Javowca bardzo trudno -- lub odwrotnie.

Dodatkowo, normy mogą się zmieniać wraz z upływem czasu i... zmianami wspomnianych managerów. W korpo praca jest stabilna, ludzie potrafią pracować tam X lat. Z całkiem dobrego developera mogą się -- z lenistwa -- stać beznadziejnymi. W korpo (może nie w Google czy Microsofcie) bywa naprawdę spokojnie i jeśli ktoś chce się lenić, to ma spore szanse powodzenia. Z drugiej strony: w moim teamie nie ma ani jednej takiej osoby.

YoshiM napisał(a)

Rozumiem, że podałes scieżkę rekrutacji dla pełnoprawnego pracownika. Jak to jest w przypadku staży/praktyk, dla osob ktore bardziej nastawione są na zdobywanie dowiadczenia w korpo niż kasy? Chętnie się przyjmuje takie osoby?

Nie wiem. Za mojej kadencji nie mieliśmy nikogo na stażu w moim teamie (natomiast stażyści ogólnie byli, tylko gdzie indziej -- ja się tym za bardzo nie interesowałem).

Czy chętnie... to też zależy. Jak team ma wysokie wymagania, to ciężko znaleźć specjalistów na rynku. Jeśli zapotrzebowanie na ludzi jest duże, to wymagania są jakby świadomie obniżane: przyjmuje się chętniej takich jakby młodszych specjalistów (juniorów -- junior specialist). W korpo jest sporo czasu i wielu dobrych koderów by ich doszkolić.

W przypadku mojego teamu tacy ludzie przechodzą przez normalną rekrutację. Dopiero po niej są klasyfikowani jako kandydaci na juniorów. Chcemy znać dokładnie poziom czyjejś wiedzy.

Zauważ, że ludzie, którzy nie są przynajmniej obiecujący i nie mają ponadprzeciętnej wiedzy są nam w zasadzie... niepotrzebni. Po co brać kogoś totalnie z ulicy? Chętnych jest przeważnie sporo, więc wybiera się najlepszych. Nawet na juniorów.

Akurat moja branża jest dość nietypowa -- Front-End aplikacji webowych (HTML/CSS/JavaScript; czasami niemal tylko JS, czasami bardziej pozostałe dwa). Jest wielu amatorów, mało kto ma o tym porządne pojęcie. Zdarza się, że ktoś, kto pracował w poprzedniej -- całkiem znanej -- agencji interaktywnej jako senior developer, do nas nie dostał się na juniora. Choć nie tyle ze względu na za niski poziom wiedzy jak na juniora, co stosunek poziomu wiedzy do stażu, oczekiwań itp. plus ze względu na cechy charakteru. Niektórzy ludzie zapewne źle by się czuli odchodząc z całkiem niezłej posadki w agencji nagle z powrotem do szkolnej ławki.

Ze stażystami/juniorami jest ten kłopot, że nie zawsze jest na nich czas. My chcielibyśmy naprawdę o tych juniorów dbać: robić im szkolenia, częste code review, plan rozwoju itp. itd. Na przykład przez 6 miesięcy (czy ileś) robiłbyś jakiś projekt -- normalny, prawdziwy projekt, ale dobrany tak, żeby miał długi deadline i niższy priorytet -- i na etapie ewolucji byś go kończył i ulepszał pod okiem innych devów. Tak, że po pół roku projekt jakościowo nie odbiegałby od tych tworzonych przez innych specjalistów.

Ale na przygotowanie i wykonanie takiego programu potrzeba czasu. Czasu starszych (umiejętnościami) developerów. Gdy zapotrzebowanie duże, ten czas może nie być dostępny.

U mnie w teamie nie widziałem natomiast przyjmowania stażystów na zasadzie "a niech robi nam kawkę i niech pisze najgorszy moduł, jakiego i tak nikt inny by nie wziął -- a po trzech miesiącach typka wywalimy i nikt o nim nawet nie będzie pamiętał".

@mychal.szczygiel
W moim teamie praktycznie nie ma znaczenia (!), czy masz kierunkowe studia, czy w ogóle masz jakiekolwiek studia, i ile masz lat doświadczenia. Miewałem na rozmowach kwalifikacyjnych ludzi, którzy mieli ponad 5 lat doświadczenia i ni cholery nie spełniali naszych wymagań umiejętnościowych. Z drugiej strony, ktoś z dwuletnim doświadczeniem całkiem fajnie je spełniał.

Liczą się umiejętności.

Ilość doświadczenia i edukacja to IMO raczej marne estymatory tych umiejętności.

Dlatego mamy rozbudowane etapy rekrutacji. Nie ma co się bać pójścia na rozmowę kwalifikacyjną: my się tam naprawdę dwoimy i troimy, żeby kandydat pokazał jak najwięcej z tego, co umie. Bierzemy poprawkę na stres i staramy się go jakoś rozładować, bo nie interesuje nas jak kto działa w stresie (praca jest praktycznie bezstresowa; a w razie czego w teamie i tak się trafi paru odpornych kolesi od zadań specjalnych).

@kubARek
Propaganda trochę jest, ale w większości nieszkodliwa. Czasami nawet przydatna. U mnie np. na wstępnych szkoleniach trąbi się o firmowym code of conduct. Dostaje się to w papierowej wersji, jest w prezentacjach Power Pointowych. Nie zdziwiłbym się jakby pojawił się jeszcze jakiś plakat na korytarzu, choć osobiście go nie widziałem. Nikt tego CoC nie uczy się na pamięć, ale każdy wie, że to jest i -- z grubsza -- co tam jest. Ten fakt może się przyczynić do tego, że nie obserwuje się mobbingu, chamstwa, podkładania nóg / wyścigu szczurów, robienia z siebie nie wiadomo kogo. Gdyby -- gdyby -- mój przełożony się na mnie niesłusznie/niekulturalnie(i nie dla żartów) wydarł, to czułbym się bardzo komfortowo ze zgłoszeniem tego jego szefowi, w razie gdybym uznał to za niezbędne. I wiedziałbym, że sprawa zostanie... wyjaśniona. M.in. dlatego takie przypadki się nie zdarzają. Inny powód jest choćby taki, że managerowie nie są tu kretynami.

1

Wiem, że odgrzebuję stary temat, ale sam musiałbym założyć o niemal identycznym tytule.

W IT jestem zielony, dostałem pracę jako junior w niewielkiem (6 osób) firmie niebędącej klasycznym software housem, jednak pojawiła się również ciekawa oferta z dużej spółki giełdowej(CD Projekt) . Pytania:

  1. Zakładając, że nie zależy mi na pieniądzach (w spółce oczywiście większe, ale tu i tu to garść łupin od orzechów a nie pensja, więc nie ma znaczenia) w którym miejscu mam większe szanse na poznanie procesów okołoprogramistycznych, nawet niekoniecznie jako uczestnik, wystarczy mi, że będę mógł oglądać kogoś dobrego? Chodzi mi o projektowanie, zarządzanie, ustalanie wymagań i te wszystkie rzeczy które zapewne mają swoją nazwę, a ich nie znam ;). Warunek jest jeden, to ma być najlepsza możliwa jakość pracy, nie zależy mi na tzw. 'ciepłej posadce'.

  2. Gdzie jest większa szansa na nauczenie się pisania dobrego kodu? Tu i tu niby używają testów - nie, żeby to było magiczne remedium na wszystko, ale kilka tygodni temu byłem na rozmowie w tzw. agencji interaktywnej i po kilku minutach wiedziałem, że nie chcę tam pracować ('testy? a po cholerę, klient nie płaci za testy')

Wiem, najlepsza odpowiedź to 'popracuj tu i tu i sam sprawdź' bo wiele zależy od moich oczekiwań i sposobu pracy tych konkretnych firm, chętnie bym tak zrobił, ale zwyczajnie nie stać mnie na to, mogę popracować za darmo przez maksymalnie pół roku, później jednak muszę zacząć zarabiać, więc dłużej nie posiedzę w Warszawie. Z pewnością ktoś przeszedł w tę czy drugą stronę, czy w takiej prawie-korpo (bo CDP to żadna korporacja przecież, no ale też nie firma mieszcząca się w jednym pokoju), najbardziej interesuje mnie to, czy pracując w takim CDP nad jakimś swoim wycinkiem mogę mieć jakiś wgląd w inne części systemu, czy mam swój kawałek i w sumie nie będę widział co i jak się składa?

2

dsa - IMHO idz do CD Projekt - firma wydała z sukcesem duze gry, jak chocby Wiedzmina, a nie sadze by udalo im sie to zrobic bez jakiegos sensownego procesu wytwarzania softu. Zobaczysz jak wyglada organizacja pracy. I bedziesz mial rozpoznawalny wpis w cv, jesli popracujesz troche w jednym corpo, latwiej sie do innych dostac.

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1