Witajcie.
Nie pracuję jako programista, ale uważam się za domorosłego Java dev.
Jednak ostatnio zacząłem się niepokoić i w związku z tym chciałbym zasięgnąć waszych rad.
Na rozmowie kwalifikacyjnej (kilka miechów temu, zanim zrezygnowałem z pracy jako programista) zostałem odpytywany ze Springa ogólnie. Jakieś proste rzeczy o persystencji i wstrzykiwaniu zależności.
Uczyłem się kiedyś Springa konfigurując każdego Beana oddzielnie, krok po kroczku. Potem przeskoczyłem na Spring Boota.
Moje pytanie wynika z tego, że nie wiem jak wygląda praca w prawdziwym projekcie.
Jak to jest z tymi warstwami abstrakcji?
Po co mi znać np. Hibernate?
Encję piszę 5 minut, repozytorium 1 minutę. I tak się zastanawiam po co Hibernate skoro mamy wysoki poziom abstrakcji, który dostarcza Spring Data.
Nie wiem czy się zagolopowałem czy jest ok. Otóż od kilku miesięcy nie zastanawiam się nad irytującą konfiguracją beanów itd. tylko lecę z automatu za pomocą Spring Data.
Czy to jest błąd? Czy powinienem się zagłębiać w to co jest pod spodem?
Druga sprawa np. kontener serwletów. Spring Boot automatycznie nam podkłada Tomcata. I wychodzi na to, że nawet nie muszę wiedzieć, że coś takiego istnieje... Bo to sobie działa i już.
Co o tym sądzicie?
Czy myśląc o przyszłej pracy powinienem rozkładać swoje projekty na czynniki pierwsze i odrzucać abstrakcje?
Czy stosować abstrakcje dopiero po zrozumieniu jak działają podstawy?
Hej!