Pod wpływem jakiegoś głupiego impulsu zakupiłem sobie całkiem sporo terabajtów w takim urządzonku.
Pomyślałem, że przestane podpinać dysk na backupy, bo mi się znudziło i zrobie takiego domowego NAS. Własny storage
prawie jak w chmurze. Chciałem mieć wygodnie, idiot friendly consumer solution
.
Reklamy fajne... ale durny nie doczytałem dobrze negatywnych opinii (czemu? nie da się tego wyjasnić).
Generalnie urządzenie to totalny badziew. Software to crap. Po instalacji drivera
miałem już dwa bluescreeny... (podczas backupu)
Co gorsza nawet lichy program do backupu od wd (tego samego producenta) z nim nie działa i podobno wiele innego softu też nie działa. Niezłe, to mi nawet nie przyszło do głowy.
Jako tako działa wbudowany w windows backup (ale to też jest raczej crap :-().
Jak już stwierdziłem, że dramat, ale coś tam sie jednak backupuje i może ujdzie, to odkryłem, że na urządzeniu pojawiły się dziwne pliki.
https://support.wdc.com/knowledgebase/answer.aspx?ID=26994&lang=en
Mysłałem, że wirus. Porozsyłałem do analizy .. nic tam podejrzanego nie ma, ale je przejrzałem.
To sa jakieś kawałki danych (nieskompresowane) z typowych rzeczy z katalogu domowego windows, bookmarki internetowe, poczta itp.. (appdata).
No i teraz najlepsze:
Przejrzane kawałki plików nie są moje :/
(nie ma tam też żadnych sensacji, nuda).
To oczywiście rodzi podejrzenie, że pewnie gdzieś są w takim razie moje....
Z ciekawostek: zawsze myślałem, że trzymanie zaszyfrowanych dysków VM na dodatkowo zaszyfrowanym bitlockerem dysku hosta to chyba trochę paranoja. Ale własnie wyszło, że przynajmniej raczej dane moich klientów nie są zagrożone.