Różnice pomiędzy seriami "biznesowymi", "mutlimedialnymi" i "gejmingowymi" to marketing nie technologia. Kupując taniego* laptopa dostanie się padło niezależnie jaka etykietkę mu przykleili. Miałem Della Latitude - niby biznes, a większego padła w życiu w ręku nie miałem, chociaż możliwe, że to firmowe security dowaliło tam tyle zabezpieczeń, że na uruchomienie czegokolwiek innego w czasach dysków talerzowych już nie było zasobów. Mam w domu od jakichś 7 chyba lat "multimedialnego" Samsunga, na którym zrobiłem kilka całkiem przyzwoitych projektów, chociaż błyszczący ekran tego nie ułatwiał (oczywiście w Apple błyszczy inaczej - tak twierdzą miłośnicy) działa do tej pory, używany jak trzeba gdzieś zabrać ze sobą prywatny sprzęt, pokazać coś klientowi itd. Gamingowego nie miałem, ale takiego Razer, czy Alienware chętnie bym przytulił. To czym te serie się różnią, to w skrócie: multimedialne są tanie, biznesowe mają windows pro, złącze stacji dokującej, możliwość konfiguracji przy zakupie + gwarancję i serwis - ostatnio w firmie pokazał się precision z uszkodzoną matrycą, następnego dnia pokazał się technik, naprawił na miejscu, sprzęt działa i się amortyzuje. Dla porównania Asus kiedyś trzymał mi "multimedialnego" notebooka przez miesiąc. Jako, że jest inna gwarancja jest też na ogół nieco inna jakość, ale to już nie jest reguła.
Tyle o notebookach, a jeśli wymaganie mobilności można sobie odpuścić, to warto rozważyć normalną budę pod biurko z odpowiednią ilością dysków, porządnym procesorem, pamięcią i układem chłodzenia, który nie powoduje lewitacji komputera po kilku sekundach pracy na full. Do tego normalna klawiatura, normalna mysz, 2 porządne monitory i środowisko pracy pozwalające na bezbolesne przejście z komputera w pracy na komputer domowy. W moim przypadku g-suite + git wystarcza w zupełności.
*taniego w stosunku do parametrów