Zanim zacząłem studia miałem już styczność z co najmniej sześcioma językami programowania z czego w co najmniej jednym z nich byłem w stanie popełnić pełnoprawnego snejka. Na studiach doszło jeszcze kilka w których pisało się więcej niż jeden projekt do tego trzeba było się czasem zapoznać jednorazowo z jeszcze kilkoma przy projektach i w tym czasie z własnej nieprzymuszonej woli poznawałem na własną rękę jeszcze kilka innych języków programowania. Liznąłem mniej lub bardziej tego wszystkie dobre kilkadziesiąt języków i dialektów. Oczywiście wiele z nich po łebkach i tylko kilka głebiej. Ale nawet pobieżne liźnięcie niektórych z nich przyniosło konkretną wiedzę i zaznajomienie z pewnymi konceptami, które są przenośne na inne języki. Nie uważam abym był jakimś szczególnie wyjatkowym przypadkiem, bo znajomość więcej niż jednego języka była z moich ówczesnych obserwacji normą, była nie tyle "mile widziana" co oczekiwana. To była niepisana norma. Poprzestawanie na jednym języku było wręcz obciachem a jednojęzyczni nieraz bali się, że będą mieli problemy ze znalezieniem zatrudnienia.
Od jakiejś dekady na forum dość regularnie pojawiają się posty zatroskanych juniorów po midów którzy pytają czy warto poznać język B gdy znają już aż jeden język A.
Zastanawia mnie, co jest takiego trudnego do ogarnięcia w temacie czy warto poznać kolejny język programowania gdy zna się AŻ JEDEN, że trzeba o to pytać na forum o porgramowaniu.
Zastanawia mnie też jak można się utrzymać w branży wiele lat jadąc na znajomości tylko jednego.
Nie, nie mam jeszcze czterdziestki.