Zachowanie w przestrzeni publicznej

3

Programmersi, czy was też denerwuje zachowanie niektórych osób wokół? Obecnie pracuję w stolicy, ale myślę, że poniższe można też odnieść do innych miast. Co najgorsze, brak kindersztuby występuję po równo: pokoleniu wychowanemu w PRL, millenialnsom, jak i generacji Z. Musiałem się komuś wygadać ;)

Przykłady:

a) komunikacja miejska: duża część ludzi nie zdejmuje plecaka, co zawęża przestrzeń na korytarzu, którą to można się przemieszczać. Po wejściu do autobusu/tramwaju zdejmujemy plecak, i trzymamy go za ucho w ręce do końca trasy. Drugie: giry wystawione na korytarz. Dość częste w tramwajach i praktykowane przez wieśniaczków - czekają z zabraniem nogi do ostatniej nanosekundy aż ktoś będzie tędy przechodził. Duża część kobiet nie zabiera w ogóle. Czasami, gdy mam gorszy dzień, mam ochotę lutnąć taką girę z kopa, aż poleci jego/jej kapeć.

b) siłownia: zawsze, gdy wchodzimy do szatni, to witamy się głośno, mówiąc "Cześć" lub "Dzień dobry", bo nie jesteśmy w oborze, tylko klubie przyjaciół. Tak samo żegnamy się, gdy po skończonym treningu wychodzimy z szatni i idziemy do domu. Brak przywitania się zazwyczaj występuje w "lepszych lokalizacjach", jak siłownie w biurowcach. Bardzo często obcokrajowcy nie znają też zasady, nie wiem co jest tego powodem. Drugie: nie terroryzujemy innych klubowiczów solami aluminium (dezodorant). Jeżeli już naprawdę musimy spryskać pachy, robimy to jak najdalej od innych i jak najkrócej. To jest nieprzyjemne i szkodliwe! Trzecie: nie drzemy mordy na innych, bo ci nie wytarli sprzętu, na którym ćwiczyli (ta dezynfekcja papierem to zwykłe placebo, wystarczy używać ręczniki).

c) winda: zawsze mówimy "dzień dobry" oraz "dziękuję" lub "do widzenia". Róbmy tak nawet w korporacjach. Piękna polska tradycja, nie zabijajmy jej :)

d) toaleta: Nie zostawiamy fekaliów lub moczu w kabinie lub przy pisuarze. Używamy szczotki, zawsze spuszczamy wodę. Błagam - nie bekamy. To, że ktoś jest w kabinie toalety, nie znaczy, że jest anonimowy lub na innej planecie. Obecnie plaga w moim biurze co-workingowym :(

e) dostawcy jedzenia: pracują b. często w trudnych warunkach i za małe pieniądze, więc nie krzyczymy na nich gdy czegoś zabraknie, rozwiązujemy sprawę normalnym tonem. Zawsze staram się zostawić między 3 a 6 zł napiwku, które to są lwią częścią ich zarobków.

f) infolinie/urzędy: nie podnosimy głosu i nie używamy obelżywych słów w razie konfliktu, tylko po prostu składamy reklamację/wniosek arbitrażowy/pozew. Tak robią cywilizowane społeczności :) Obserwując ostatnio niektórych korposzczurów, widzę zupełnie co innego :(

g) telefon: telefon to dziś ostateczne narzędzie kontaktu, większość osób ma go wyciszonego w godzinach pracy - lepiej jest napisać e-maila + ewentualnie smsa.

h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby? Poza tym bardzo ciężko odpowiada się z pełną buzią. Tylko kucharz lub gospodarz powinien tak naprawdę życzyć smacznego, bo miał realny wpływ na przygotowywany posiłek.

Z naturalnych względów pomijam przykłady patologiczne, czyli na przykład 70-letniego staruszka (prawdopodobnie dawnego ubeka), który wyzywa przez 10 minut 30-letnią kobietę, za to, że nie wstała i ustąpiła miejsca. Dlatego ta lista wyżej jest dość krótka ;)

Czy zwracacie uwagę obcym ludziom, czy po prostu dajecie sobie spokój? Czasami mam wrażenie, że to syzyfowe prace.

10
dzika_kuna napisał(a):

h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby? Poza tym bardzo ciężko odpowiada się z pełną buzią. Tylko kucharz lub gospodarz powinien tak naprawdę życzyć smacznego, bo miał realny wpływ na przygotowywany posiłek.

Wat? Argumentacja z tyłka. Życzenie "smacznego" jest takie samo jak życzenie "powodzenia", "miłego dnia", etc Jeśli mówisz "miłego dnia" to sugerujesz, że istnieje ryzyko, że dzień będzie niemiły? Bezsens.

3

Ja raczej jestem za szukaniem złotego środka, czyli staram się poprawnie zachowywać, ale i nie jestem jakimś kultura-nazi i nie wymuszam/nie obnoszę się z tym.
Uważam, że bez połowy z tych punktów mogę żyć ;)

9

punkt d - przede wszystkim nie podsłuchujemy ani nie podpatrujemy ani nie komentujemy głośno co ktoś robi w kiblu
punkt c i punkt h - dwa podobnie kontrowersyjne zwyczaje, jeden polecasz a drugi hejtujesz

1
Wibowit napisał(a):
dzika_kuna napisał(a):

h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby? Poza tym bardzo ciężko odpowiada się z pełną buzią. Tylko kucharz lub gospodarz powinien tak naprawdę życzyć smacznego, bo miał realny wpływ na przygotowywany posiłek.

Wat? Argumentacja z tyłka. Życzenie "smacznego" jest takie samo jak życzenie "powodzenia", "miłego dnia", etc Jeśli mówisz "miłego dnia" to sugerujesz, że istnieje ryzyko, że dzień będzie niemiły? Bezsens.

http://haps.pl/Haps/7,167709,22642675,mowienie-smacznego-to-gafa-ale-co-mowic-w-zamian-ekspertka.html
https://czasgentlemanow.pl/2018/07/smacznego/

tl;dr

przyjęło się, ale jest niewskazane

5

"Smacznego" jest źle, ale "bon apetit" już dobrze? Jak by ktoś wśród Polaków mówił "bon apetit" to bym stwierdził, że ma nierówno pod deklem. Nie popadajmy w paranoję.

1

Czyli beknięcie dopiero po powrocie do domu? Gazy też? Chyba lepiej z przodu niż z tyłu :D A potem w telewizji ofiary wzdęć i bezsenności, bo przed snem ładnie się nie odbiło :D

7
dzika_kuna napisał(a):

c) winda: zawsze mówimy "dzień dobry" oraz "dziękuję" lub "do widzenia". Róbmy tak nawet w korporacjach. Piękna polska tradycja, nie zabijajmy jej :)

W swoim bloku mówię, ale w pracy? Mam jakieś 50% szans trafienia na obcokrajowca, który nie zrozumie, co do niego mówię, a drugie 50% na Polaka słuchającego muzyki albo rozmawiającego przez telefon, więc mi nie odpowie.
Nie wspominając już o tym, że 80% ludzi w windzie w pracy to albo papierosowi śmierdziele przez których mam mdłości, albo debile najpierw czekający 5 minut na windę, żeby potem ją zatrzymać na 1 albo 2 piętrze. Mówienie takim ludziom "dzień dobry" to obrażanie dobroci oraz dnia.

h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby?

Ja generalnie mam mało okazji, żeby w ogóle mówić "smacznego", ale w życiu bym nie pomyślał, żeby tak to interpretować. A jeśli mówię "na zdrowie" komuś kto kichnął, to tak naprawdę sarkastycznie drwię z jego zdrowia?
No i generalnie to są dużo gorsze rzeczy, jak np. zaczynanie maili od "witam!" albo zdania od "mi".

6

Litosci

2
dzika_kuna napisał(a):

a) komunikacja miejska: duża część ludzi nie zdejmuje plecaka, co zawęża przestrzeń na korytarzu, którą to można się przemieszczać. Po wejściu do autobusu/tramwaju zdejmujemy plecak, i trzymamy go za ucho w ręce do końca trasy. Drugie: giry wystawione na korytarz. Dość częste w tramwajach i praktykowane przez wieśniaczków - czekają z zabraniem nogi do ostatniej nanosekundy aż ktoś będzie tędy przechodził. Duża część kobiet nie zabiera w ogóle. Czasami, gdy mam gorszy dzień, mam ochotę lutnąć taką girę z kopa, aż poleci jego/jej kapeć.

Ostatnio jak korzystałem z pociągu (chociaż rozmiarowo to był bardziej szynobus...). Przyszedłem niemalże na styk, minutę przed odjazdem. Z dużym plecakiem, w rękach torby z zakupami... Zmęczony pośpiechem. Peron w remoncie, musiałem biec na około, a nie "2 kroki" od kasy.
Była godzina 15, dużo ludzi wtedy kończy szkołę/pracę i w wejściu do pociągu był tłum ludzi uniemożliwiający wejście. Jakieś tam miejsce mi zrobili, żebym dał radę się władować, ale nie posunęli się ani trochę wgłąb pociągu. I co, będę tak stać z nimi ściśnięty przez część jazdy? Zacząłem iść wgłąb, nie patyczkowałem się, po drodze stratowałem trochę młodzieży, a w środku wagonu zastałem kilka wolnych miejsc siedzących i całą masę miejsc stojących...
Może i chcieli mieć blisko do wyjścia, bo jadą kilka przystanków, albo jadą grupkami i nie chcieli się rozdzielać... Ale mogli sobie stanąć znacznie dalej od przejścia...

Dodam jeszcze sytuację pocztową...
Kiedy wysyłam list polecony i babka już wie ile mam zapłacić, to powinna mi powiedzieć cenę, zanim zacznie wypełniać dane w komputerze, a nie dopiero na końcu. Będę mógł w tym czasie naszykować drobne i nie spowalniać kolejki. Menadżer potrafi im nakazać proponowanie dodatkowych zakupów (gazetki, słodycze), a takich podstaw nie nauczy...

12

mozna powiedziec ze sie zgadzam bo to sa w wiekszosci normalne sprawy z kategorii "don't be a dick", ale:

b) siłownia: zawsze, gdy wchodzimy do szatni, to witamy się głośno, mówiąc "Cześć" lub "Dzień dobry", bo nie jesteśmy w oborze, tylko klubie przyjaciół.

hmm dla mnie silownia to silownia a nie klub przyjaciol, bezcelowym i upierdliwym wydaje mi sie glosne witanie tej anonimowej, polnagiej grupy ludzi z ktorych wiekszosc nie ma ochoty na interakcje bo po prostu przyszla zrobic swoje.

Bardzo często obcokrajowcy nie znają też zasady, nie wiem co jest tego powodem

niespodzianka, u nich sa inne?

c) winda: zawsze mówimy "dzień dobry" oraz "dziękuję" lub "do widzenia". Róbmy tak nawet w korporacjach. Piękna polska tradycja, nie zabijajmy jej :)

dziekuje ok - jesli jest za co (w stylu ktos przytrzymal drzwi). ale mowienie dzien dobry w windzie w galerii handlowej czy biurowcu to niepotrzebne pajacowanie a nie "piekna tradycja"

d) Błagam - nie bekamy. To, że ktoś jest w kabinie toalety, nie znaczy, że jest anonimowy lub na innej planecie

blagam, nie pierdzcie bo to naprawde slychac. kupe lapcie jak najszybciej w szczelny worek foliowy zeby nie smierdziala i nie robila halasu przy spadaniu :D

g) telefon: telefon to dziś ostateczne narzędzie kontaktu, większość osób ma go wyciszonego w godzinach pracy - lepiej jest napisać e-maila + ewentualnie smsa.

co tu przestrzen publiczna ma do rzeczy

h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby?

czyli witanie sie w windzie to piekna polska tradycja a smacznego to juz wiocha? nie fair, no ale ok zgadzam sie ze "smacznego" jest takie sobie, ale z drugiej strony to branie zwrotow grzecznosciowych doslownie to raczej ciezki autyzm ;)

Czy zwracacie uwagę obcym ludziom, czy po prostu dajecie sobie spokój?

no chyba zartujesz, przyznam ze chcialabym byc swiadkiem jak ktos zwraca komus obcemu uwage ze w windzie mowi sie dzien dobry :D

2

a) komunikacja miejska: duża część ludzi nie zdejmuje plecaka, co zawęża przestrzeń na korytarzu, którą to można się przemieszczać. Po wejściu do autobusu/tramwaju zdejmujemy plecak, i trzymamy go za ucho w ręce do końca trasy. Drugie: giry wystawione na korytarz. Dość częste w tramwajach i praktykowane przez wieśniaczków - czekają z zabraniem nogi do ostatniej nanosekundy aż ktoś będzie tędy przechodził. Duża część kobiet nie zabiera w ogóle. Czasami, gdy mam gorszy dzień, mam ochotę lutnąć taką girę z kopa, aż poleci jego/jej kapeć.

zgadzam się, jak więcej jezdziłem KM to da sie to zauważyć

b) siłownia: zawsze, gdy wchodzimy do szatni, to witamy się głośno, mówiąc "Cześć" lub "Dzień dobry", bo nie jesteśmy w oborze, tylko klubie przyjaciół. Tak samo żegnamy się, gdy po skończonym treningu wychodzimy z szatni i idziemy do domu. Brak przywitania się zazwyczaj występuje w "lepszych lokalizacjach", jak siłownie w biurowcach. Bardzo często obcokrajowcy nie znają też zasady, nie wiem co jest tego powodem. Drugie: nie terroryzujemy innych klubowiczów solami aluminium (dezodorant). Jeżeli już naprawdę musimy spryskać pachy, robimy to jak najdalej od innych i jak najkrócej. To jest nieprzyjemne i szkodliwe! Trzecie: nie drzemy mordy na innych, bo ci nie wytarli sprzętu, na którym ćwiczyli (ta dezynfekcja papierem to zwykłe placebo, wystarczy używać ręczniki).

nie zgadzam się. to, że z kims jesteś na jednej siłowni nie znaczy że musisz się z nim witać jak z przyjacielem

c) winda: zawsze mówimy "dzień dobry" oraz "dziękuję" lub "do widzenia". Róbmy tak nawet w korporacjach. Piękna polska tradycja, nie zabijajmy jej :)

no w sumie fajnie mówić

d) toaleta: Nie zostawiamy fekaliów lub moczu w kabinie lub przy pisuarze. Używamy szczotki, zawsze spuszczamy wodę. Błagam - nie bekamy. To, że ktoś jest w kabinie toalety, nie znaczy, że jest anonimowy lub na innej planecie. Obecnie plaga w moim biurze co-workingowym :(

tu sie zgadzam najbardziej - w facetów coś wstępuje w kiblach i zachowuja się jak zwierzęta, słowo maniery przestaje istnieć

e) dostawcy jedzenia: pracują b. często w trudnych warunkach i za małe pieniądze, więc nie krzyczymy na nich gdy czegoś zabraknie, rozwiązujemy sprawę normalnym tonem. Zawsze staram się zostawić między 3 a 6 zł napiwku, które to są lwią częścią ich zarobków.

zgadzam się

f) infolinie/urzędy: nie podnosimy głosu i nie używamy obelżywych słów w razie konfliktu, tylko po prostu składamy reklamację/wniosek arbitrażowy/pozew. Tak robią cywilizowane społeczności :) Obserwując ostatnio niektórych korposzczurów, widzę zupełnie co innego :(

zgadzam się w połowie. wiadomo, że zawsze warto zaczynac od bycia miłym, ale czasam, szczegolnie w urzedach, to po prostu nie zdaje rezultatu. jesli przyszedles zalatwic sprawe - i chcesz zalatwić te sprawe, czasem niestety trzeba

g) telefon: telefon to dziś ostateczne narzędzie kontaktu, większość osób ma go wyciszonego w godzinach pracy - lepiej jest napisać e-maila + ewentualnie smsa.

wtf? zdecydowanie wole do ludzi dzownić niż pisać. jestem antyfanem komunikatorów. warto rozmawiać, jak to mówią

h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby? Poza tym bardzo ciężko odpowiada się z pełną buzią. Tylko kucharz lub gospodarz powinien tak naprawdę życzyć smacznego, bo miał realny wpływ na przygotowywany posiłek.

stwierdzenie smacznego wynika z dobrych manier i pokazuje szacunek do tej osoby i chęć bycia dla niej miłym. to tak jakbyś w niektórych dziwnych polskich powiedzeniach się doszukiwał głebokiego sensu i analizował każde słowo - to jest po prostu bez sensu

Z naturalnych względów pomijam przykłady patologiczne, czyli na przykład 70-letniego staruszka (prawdopodobnie dawnego ubeka), który wyzywa przez 10 minut 30-letnią kobietę, za to, że nie wstała i ustąpiła miejsca. Dlatego ta lista wyżej jest dość krótka ;)

no cóż, mi tylko przykro za tego pana, że takie miał gorzkie życie, że teraz musi się na innych wyżywać, żeby sobie ulżyć

Czy zwracacie uwagę obcym ludziom, czy po prostu dajecie sobie spokój? Czasami mam wrażenie, że to syzyfowe prace.

czasami tak, zależy od przypadku

co więcej ja bym tu dodał punkt:

i) w niektórych firmach każdy z każdym wita się codziennie dłonią w biurze. po co? ludzie uważają, że to jakiś szacunek, że to jest fajne? na pewno nie w sezonie grypowym, poza nim również nie. dłonią witamy się z osobami z którymi uważamy, że warto, z którymi chcemy - nie ze wszystkimi "bo wypada"

4

komunikacja miejska: Często pod drzwiami zbierze się grupa wsiadającego bydła i nie zrobi nawet miejsca dla wysiadających bo oni muszą już wsiąść teraz! Ja polecam w tym przypadku zatrzymać się i poczekać aż grzecznie uformują przejście i nie ruszać się w innym przypadku. Kolejna sprawa to stawanie zaraz pod drzwiami i utrudnianie przejścia wgłąb pojazdu, nawet napisy są w środku żeby tego nie robić, ale sądząc po zachowaniu takich osobników to i tak nie potrafią tego przeczytać. Do tego jeszcze robole żłopiący piwo i śmierdzący, no i ludzie głośno gadający.

winda: Większość polskiego społeczeństwa nie rozgryzła jeszcze zasady działania wind, o ile rozumieją że należy windę przywołać i kliknąć numer piętra na który chcą jechać, to wszystko inne jest dla nich czarną magią. Na przykład kierunek windy, nie rozumieją że jak jadą z 1 piętra na parter to winda musi jechać w dół. To akurat nie jest tak denerwujące jak kolejna sprawa czyli nieumiejętność odczytania magicznych numerków w środku windy i wielkie zdziwienie że to piętro 3 a nie parter. No i pakuje się taki kretyn (zazwyczaj kretyni, bo chodzą w parach i jeszcze gadają głośno) do wyjścia potem się zatrzymuje czeka 5 sekund i jak mu zaskoczy coś w mózgu to nagle się pcha z powrotem. No i oczywiście wisienka na torcie czyli mówienie "dzień dobry", "dziękuję", "do widzenia" obcym ludziom w windzie. Najlepiej zbyć ciszą.

toaleta: Bekanie, pierdzenie, smarkanie i inne tego typu czynności- autor tematu się chyba ze mną zgodzi że lepiej to zachować na open space niż robić to w toalecie.

dostawcy jedzenia: trzeba było się uczyć xD

posiłek w biurze: też mnie wkurza jak ja sobie spokojnie jem a każda osoba która przechodzi przez kuchnię mówi "Smacznego!", aż chce się użyć staropolskiego odzewu "Ch*j ci do tego".

2

a) Zgadzam się - dlatego zmieniłem środek transportu na autko :D
b) Nie korzystam, więc więc trudno się wypowiedzieć. Jednak wolałbym, gdyby mi nikt nie przeszkadzał w tym co robię, bo jednak nie wypada nie odpowiedzieć na pozdrowienie.
c) Jak dla mnie bez sensu.
d) Zgadzam się w połowie, bo czasami kibel zastaje się w zasranym stanie. Ale beknąć czy, wypuścić gazy w kabinie jak najbardziej można. Choć co do tego drugiego to wole wyjść na zewnątrz (przed budynek) i sobie zapalić przy okazji :D
e) Taka robota, ale i też to jest człowiek więc szacunek mu się należy. Napiwek to tylko moja dobra wola a nie obowiązek.
f) Zależy od rozmówcy. Np nie lubię nachalnych spamerów telefonicznych, którzy nie rozumieją co to znaczy "nie chcę, nie dzwoń więcej". Miałem też parę takich sytuacji że coś nie działa dzwonie na infolinie, słyszę jak napie***a w klawiaturę przez 10 minut, po czym mówi że wszystko jest u nich w porządku, nie ma żadnych problemów i nagle zaczyna mi działać. Ot magia. Zamiast przyznać, że coś poszło nie tak i już naprawiają.
h) Podobnie jak w pkt b), chcę zjeść w spokoju a nie odpowiadać "Dziękuję" każdej osobie, która będzie życzyć mi smacznego. I przy tym te spojrzenie, jak jem sobie kiełbasę z musztardą a one dietetyczne płatki.

3

siłownia: zawsze, gdy wchodzimy do szatni, to witamy się głośno, mówiąc "Cześć" lub "Dzień dobry", bo nie jesteśmy w oborze, tylko klubie przyjaciół.

Na jakiej podstawie to twierdzisz? Wyciągasz szeroko idący wniosek jakby była to jakaś zasada od dawna znana i generalnie zaakceptowana. Siłownia to dla mnie żaden klub przyjaciół, tylko miejsce gdzie przypadkowi ludzie idą ćwiczyć. Tak jak przypadkowi ludzie idą zjeść do restauracji. W restauracji też na wejściu witasz się ze wszystkimi głośnym "cześć"?

pracują b. często w trudnych warunkach i za małe pieniądze, więc nie krzyczymy na nich gdy czegoś zabraknie, rozwiązujemy sprawę normalnym tonem. Zawsze staram się zostawić między 3 a 6 zł napiwku, które to są lwią częścią ich zarobków.

Ogólnie jestem przeciwny napiwkom, szczególnie w krajach gdzie istnieje ustawowa płaca minimalna i kelnerom/dostawcom nie zaniża się wypłaty zakładając że resztę dorobią z napiwków. Nie rozumiem dla czego ludzie stawiają się w roli wyroczni odnośnie tego kto zasługuje na napiwki, a kto nie. Jeśli kelner/dostawca zasługuje, to dla czego nie pani/pan na kasie w supermarkecie? A co ze znacznie trudniejszymi/mniej przyjemnymi zawodami? Dla czego nie dajemy napiwków śmieciarzom czy też pracownikom służb mundurowych?

3

Co wy macie z tą siłownią? @dzika_kuna ma niejako rację, chociaż "klubem przyjaciół" tego bym nie nazwał.
Istnieje pewien taki niepisany "kodeks" i wchodząc na siłkę wypada się przywitać (jeśli jest odpowiednio mała to z każdym z osobna). Trudno mi powiedzieć skąd się to bierze. Pewnie z tego, że na siłowni można podejść do każdego i poprosić o pomoc - np. przy asekuracji.

Oczywiście jeśli idziesz do wielkiej hali z jakiejś sieciówki to raczej to nie ma sensu, natomiast w mniejszych obiektach jak najbardziej to prawda.

0

Chciałem napisać, że się zgadzam z autorem posta, ale doszedłem do ostatniego punktu i zonk :) Tak się składa, że nasze "Smacznego!" to także piękna tradycja i jak się  okazuje prawie w każdym kraju istnieje tego odpowiednik, np. "Bon Apetit!" albo "Que aproveche" (o tym że są to synonimy np. tutaj: https://www.collinsdictionary.com/dictionary/spanish-english/que-aproveche )

1
bootcamp_z_czarnej_listy napisał(a):

No i oczywiście wisienka na torcie czyli mówienie "dzień dobry", "dziękuję", "do widzenia" obcym ludziom w windzie. Najlepiej zbyć ciszą.

Nikt ci nie każe mówić dzień dobry obcym ludziom w windzie, ale nie robiłbym z tego problemu.

0

stivens, twoj podpis to przypadkowe bajty, jakiś wirus czy przekleństwo w ASCII?

4
dzika_kuna napisał(a):

c) winda: zawsze mówimy "dzień dobry" oraz "dziękuję" lub "do widzenia". Róbmy tak nawet w korporacjach. Piękna polska tradycja, nie zabijajmy jej :)

To prawda, piękna tradycja... Wszak już Mikołaj Rej z Nagłowic pisał:

"A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
iż Polacy nie dzbany i w windzie się witajo"

1

Witam,
Jakie dzień dobry, jakie cześć, tylko szczęść boże albo niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i jeszcze nie do widzenia tylko z Panem Bogiem. W komunikacji miejskiej zawsze stoję przy drzwiach, boje się iść dalej, przepraszam ;(. Co do windy to mi się przypomniała scena z jakiegoś filmu "synu jestem totalnie głucha rozmowa ze mną nie ma sensu"(tyle że to nie w windzie a w autobusie było).
Do reszty się stosuję.
Czy tam nie powinno być kuna piękna Polska tradycja, a nie piękna polska tradycja?

0

A jak to jest u Was z mówieniem "dzień dobry", kiedy dosiadacie się do kogoś w pociągu, lub wchodzicie do przedziału? Czy może jako studenci mówicie "cześć"? Z tego co zauważyłem to ludzie przed czterdziestką w większości nie mówią, a ludzie młodsi ode mnie (27) to na "dzień dobry" często nawet nie odpowiadają.

6

Tak, denerwują:

  1. Palacze (papierosów) i ich rodzaje:
  • palacz wejściowy - skrzywdzony przez los, bo go wygoniono przed budynek, ani żadnej palarni, ani nic. Postęp. A tu mróz, deszcz i co tylko (cała nadzieja w globalnym ociepleniu). A jego dziadek palił podobno nawet u lekarza! Taki palacz pali tuż przed wejściem i liczy, że jego dym jest kulturalny i nieproszony nie wejdzie do środka budynku.
  • palacz balkonowy - klasyczny gnojek, który nie chce zaśmierdzieć sobie mieszkania, oczywiście też myśli, że jego dym jest kulturalny, na zwróconą uwagę stwierdza, że przecież jest na swoim balkonie i wydmuchuje w drugą stronę
  • palacz każdy - w sytuacji, gdy to nadwyraz niewygodne (czytaj: nie ma kosza po drodze przez najbliższe 10m), rzuci peta na ziemię. Zazwyczaj wyczulony na czosnek, pomimo, że sam śmierdzi okrutnie fajami iż masz wrażenie, że grzebiesz w pogorzelisku, to wyczuje, że wygniotłeś dziś akurat ząbka do kanapki.
  • elektropalacz - myśli, że ma e-cośtam o zapachu malin to jest już spoko sprawa, on to nawet nie głowi się tym, czy jego dym jest kulturalny, ważne, że pachnie! W przeciwieństwie do analogowych palaczy Ci chlipią.
  1. Kierowcy i ich rodzaje:
  • Parkujgdziebądź biedny - podrzuca swoje truchło w losowych miejscach, licząc, że ktoś wreszcie rozwali albo ukradnie (czasem to taniej, niż złomować).
  • Parkujgdziebądź nowobogacki - można poznać, że parkuje na 3 miejscach przy galerii leasingowym samochodem klasy najczęściej plemium (lub w ogóle na dojazdowej do miejsc). Zawsze negocjuje mandat na zasadzie "a nie da się niżej?".
  • Parkujgdziebądź Jatunachwile - słynny tymczasowy jegomość, zawsze w biegu, co uprawnia go do pewnych przywilejów parkingowych
  • Parkujgdziebądź Jatumieszkam - uzurpuje przywileje jak ten wyżej, z tą różnicą, że każdy wie, że "on tu mieszka"
  • Siedzidupek autostradowy świecący - to nic, że autostradą lewym wyprzedzasz właśnie kolumnę 10 tirów jadąc 150 km/h (licznikowo), on i tak podjedzie 1m za Ciebie i udowodni Ci, że masz smugi na tylnej szybie używając świateł długich
  • Siedzidupek autostradowy migający - od tego na górze różni się tym, że nie używa świateł "długich", za to kierunkowskazu używa wyłącznie do zasygnalizowania, by mu się natychmiast zdematerializować na lewym (patrz sytuacja pkt 4), bo chciałby szybciej (no po prostu).
  • Siedzidupek jednopasmowy groźny - po prostu pojechałby szybciej, ale za karę musi się wlec prawie przepisowo, więc doprowadzony do takiej ostateczności wyprzedza zazwyczaj na podwójnej ciągłej, przy dojeżdżaniu do wzniesienia lub na przejściu dla pieszych.
  • Siedzidupek zarazwyprzedzacz - 5 km rozświetla Ci smugi na tylnej szybie jadąc 1m za Tobą, bo chce wyprzedzać, ale Twoje auto ciągle mu zasłania widoczność
  • Światła Złotarączka - najgorszy typ nocą, złota rączka (lub ktoś taki w rodzinie), więc spaloną żarówkę przednią wymienił na taką z innej bajki i teraz to Ty masz problem, że go mijasz
  • Nadgorliwiec Świetlik - deszcz, noc i mokra droga mu nie straszne, bo poodpala wszystkie możliwe światła, poza drogowymi jak łaskawy (tak, te przeciwmgielne też). Jak to jeszcze rodzaj Światłej Złotejrączki, to zastanawiasz się co to za pojazd uprzywilejowany jedzie.

Dodałbym Panie (zwłaszcza) w komunikacji publicznej, oczywiście nieśmiertelna rozmowa z psiapsiółką (skąd te psiapsiółki mają tyle czasu na gaworzenie, co one nie pracują/uczą się?) o dupie marynie i szczegółach z życia itp (jakby Cie to miało obchodzić)

3
TurkucPodjadek napisał(a):
  1. Palacze (papierosów) i ich rodzaje:

Dodałbym jeszcze: palacz restauracyjny na wolnym powietrzu... Co go obchodzą ludzie, którzy wybierają stoliki na zewnątrz lokalu, bo chcą korzystać z pogody i zjeść na świeżym powietrzu... Na dworze wolno, a nawet trzeba palić...

0
dzika_kuna napisał(a):

b) siłownia: zawsze, gdy wchodzimy do szatni, to witamy się głośno, mówiąc "Cześć" lub "Dzień dobry",

im bardziej wsiowa siłownia tym większe prawdopodobieństwo życia tego zwyczaju. Na tych mega wsiowych podają se ręcę. Na tych średnio mówią cześć. Na tych miastowych nie mówi się nic. Sorry, ale ludzi w Warszawie nie brakuje i po całym dniu nie mam ochoty po raz 100 mówić cześć.

c) winda: zawsze mówimy "dzień dobry" oraz "dziękuję" lub "do widzenia". Róbmy tak nawet w korporacjach. Piękna polska tradycja, nie zabijajmy jej :)

Tak samo jak powyżej. Po cholerę. Nie żyjemy na wsi, że jednego nieznajomego na dzień spotykamy. Spotykamy tysiące.

h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby? Poza tym bardzo ciężko odpowiada się z pełną buzią.

Wkurzające to jest, jem sobie i muszę odpowiadać po 10 razy codziennie. "Smacznego" można życzyć komuś przed jedzeniem, ale nie w trakcie.

3

"Smacznego" wg zasad można powiedzieć tylko wtedy, gdy sami posiłek zrobiliśmy, którym będą się raczyć nasze ofiary. Jeśli nie, to nic nie gadamy. W pozostałych przypadkach najlepiej nic nie mówić. Zwłaszcza gdy już dana osoba jest w trakcie jedzenia.

No ale w Polsce się utarło niestety tak, że smacznego się mówi zawsze, co jest strasznie wkurzające...

2
dzika_kuna napisał(a):

Programmersi, czy was też denerwuje zachowanie niektórych osób wokół? Obecnie pracuję w stolicy, ale myślę, że poniższe można też odnieść do innych miast. Co najgorsze, brak kindersztuby występuję po równo: pokoleniu wychowanemu w PRL, millenialnsom, jak i generacji Z. Musiałem się komuś wygadać ;)

Przykłady:

a) komunikacja miejska: duża część ludzi nie zdejmuje plecaka, co zawęża przestrzeń na korytarzu, którą to można się przemieszczać. Po wejściu do autobusu/tramwaju zdejmujemy plecak, i trzymamy go za ucho w ręce do końca trasy. Drugie: giry wystawione na korytarz. Dość częste w tramwajach i praktykowane przez wieśniaczków - czekają z zabraniem nogi do ostatniej nanosekundy aż ktoś będzie tędy przechodził. Duża część kobiet nie zabiera w ogóle. Czasami, gdy mam gorszy dzień, mam ochotę lutnąć taką girę z kopa, aż poleci jego/jej kapeć.

Komunikacja miejska to generalnie dehumanizacja. Zawsze jak ogórki, zawsze śmierdzi, zawsze brudno, zawsze pełno patologii i mętów społecznych. Przez większość życia nie używałem komunikacji publicznej, potem byłem zmuszony ale uważam to za uwłaczające dla godności cywilizowanego człowieka. Zazwyczaj trzeba się przesiadać, wpychać, gonić, pocić, przeciskać. Jeszcze jako tako jest w Express Intercity. Od prawie dekady używam komunikacji miejskiej tylko z wielkiej konieczności i to raz na kilka lat. Ktoś powie po co samochód skoro stoi się w korku. Jako hedonista i egoista powiem, że wole siedzieć w ciepłym zimą i klimatyzowanym latem suvie, na wygodnym fotelu, słuchając ulubionej muzyki, lub słuchając audiobooka popijając ciepła kawę lub ulubiony napój. Wolę to niż bieg na przystanek, wepchanie się z falą ludzi, walka o uchwyt przy barierce żeby nie upaść na zakręcie lub nie przytulać się do żula, o kawie już nie wspomnę, a muzyka czy aduiobook to tez nie bardzo bo wyje silnik zarzynanego automatu w autobusie. Dodatkowo obecnie tam gdzie mieszkam to auto raczej konieczne bo przez najbliższe 100 lat nie dojedzie tu komunikacja publiczna, więc siłą rzeczy te problemy mnie nie dotyczą. Ale jak mieszkałem w mieście to zdecydowanie wybierałem auto.

b) siłownia: zawsze, gdy wchodzimy do szatni, to witamy się głośno, mówiąc "Cześć" lub "Dzień dobry", bo nie jesteśmy w oborze, tylko klubie przyjaciół. Tak samo żegnamy się, gdy po skończonym treningu wychodzimy z szatni i idziemy do domu. Brak przywitania się zazwyczaj występuje w "lepszych lokalizacjach", jak siłownie w biurowcach. Bardzo często obcokrajowcy nie znają też zasady, nie wiem co jest tego powodem. Drugie: nie terroryzujemy innych klubowiczów solami aluminium (dezodorant). Jeżeli już naprawdę musimy spryskać pachy, robimy to jak najdalej od innych i jak najkrócej. To jest nieprzyjemne i szkodliwe! Trzecie: nie drzemy mordy na innych, bo ci nie wytarli sprzętu, na którym ćwiczyli (ta dezynfekcja papierem to zwykłe placebo, wystarczy używać ręczniki).

Jak wchodzę na salę, to zawsze rzucę "Cześć!", machnę ręką do bliższych znajomych i robię swoje. Są kolesie to robią rundę i się witają ręką. Dla mnie to miły obyczaj i nie przeszkadza mi to. Niemniej denerwuje mnie jak takie małpy wchodzą na siłkę i zaczynają przybijać "piątkę" przy czym robią hałas jakby walili w siebie pacami z gumy. Trzaskają na całą siłownie jak idioci. Niestety jak po jakimś czasie wróciłem na uczelnie bo zrobiłem sobie przerwę w pewnym momencie, zauważyłem, że takie to to coś, odbywa się na korytarzach przed zajęciami na uczelni wyższej! Jest to niesmaczne. Generalnie młodzież, która przychodzi na uczelnie jest coraz bardziej pokroju orczyków z technikum w latach 90-00. Jest to niepokojące.

c) winda: zawsze mówimy "dzień dobry" oraz "dziękuję" lub "do widzenia". Róbmy tak nawet w korporacjach. Piękna polska tradycja, nie zabijajmy jej :)

Też jestem za tego typu pozdrowieniem jak gdzieś się wchodzi. Zawsze mówię "dzień dobry", "dobry wieczór", lub "cześć" jak kogoś dobrze znam. Natomiast czuje się zażenowany jak ktoś wchodzi do windy i zaczyna "Witam!" ...

d) toaleta: Nie zostawiamy fekaliów lub moczu w kabinie lub przy pisuarze. Używamy szczotki, zawsze spuszczamy wodę. Błagam - nie bekamy. To, że ktoś jest w kabinie toalety, nie znaczy, że jest anonimowy lub na innej planecie. Obecnie plaga w moim biurze co-workingowym :(

Staram się nie korzystać z publicznego WC. Najgorsze, że 5mm dykty powoduje, że ludzie myślą, że są u siebie w domu i bezpardonowo wydają takie odgłosy, że masakra.... Raz, że dźwięki fizjologiczne z wiadomego powodu, a można jednak się hamować - każdy kontroluje zwieracze. Do tego stękają, chrząkają, smarkają, plują etc... to jest obrzydliwe. A najgorzej jak rozmawiają między sobą podczas tych procesów, lub ktoś przyjdzie i Ciebie szuka i coś od Ciebie chce ....

e) dostawcy jedzenia: pracują b. często w trudnych warunkach i za małe pieniądze, więc nie krzyczymy na nich gdy czegoś zabraknie, rozwiązujemy sprawę normalnym tonem. Zawsze staram się zostawić między 3 a 6 zł napiwku, które to są lwią częścią ich zarobków.

Generalnie zostawiam napiwki, czy to dostawcy pizzy, czy kelnerowi.

f) infolinie/urzędy: nie podnosimy głosu i nie używamy obelżywych słów w razie konfliktu, tylko po prostu składamy reklamację/wniosek arbitrażowy/pozew. Tak robią cywilizowane społeczności :) Obserwując ostatnio niektórych korposzczurów, widzę zupełnie co innego :(

Kiedyś byłem niemiły dla marketerów i na infoliniach. Od kilku lat zawsze staram się wytłumaczyć, że nic mi nie sprzedadzą i że szanując jej czas proponuję zakończyć rozmowę, bo to strata czasu, a i ja nie mam dla nich więcej czasu. Często to działa, a często jest "no ale przyzna Pan, że to fajna oferta...", "dlaczego Pan chce zaprzepaścić taką szanse" etc. W takich przypadkach już bez dyskusji się rozłączam.

g) telefon: telefon to dziś ostateczne narzędzie kontaktu, większość osób ma go wyciszonego w godzinach pracy - lepiej jest napisać e-maila + ewentualnie smsa.

Moim zdaniem błąd. Jak ktoś ma wyciszone to nie może rozmawiać i tyle. Jak znajdzie czas to oddzwoni. Ja zacząłem ignorować maile. Tak jak kiedyś było to dla mnie (skrzynka pocztowa), centrum zarządzania wszechświatem, teraz podzielam opinię, że to zło wcielone i po prostu przestałem czytać i pisać maile. O dziwo (serio mnie to zdziwiło), świat się nie skończył, elektrownie atomowe nie wybuchły, wszystko idzie do przodu, a odzyskałem spokój ducha, poczucie kontroli. Jak nie chcesz tego ze mną załatwić to wyślij mi maila. Jak chcesz to zadzwoń, podejdź, zostaw mi kartkę na biurku, lub napisz sms (jeden do tych 160znaków chyba), a wciągnę to jako zadanie. Mail to strumień spamu, save maili, maili DW, maili DWU, dupochronów czy maili podnoszących rangę sprawy lub maili, bez których sprawy "nie istnieją" ...

h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby? Poza tym bardzo ciężko odpowiada się z pełną buzią. Tylko kucharz lub gospodarz powinien tak naprawdę życzyć smacznego, bo miał realny wpływ na przygotowywany posiłek.

Nie uważam, że to nie na miejscu, ale inteligenty człowiek widzi kiedy można powiedzieć. Jeśli ktoś wyciąga jedzenie z mikrofalówki to jak najbardziej, ale jak ktoś ładuje cały widelec spaghetti do ust i wciąga nadmiar makaronu to wtedy nie jest dobry moment. Za to nie lubię, jak ktoś w biurze kicha w taki sposób jakby mu miało łeb urwać, a potem zewsząd "na zdrowie". Kichanie tak jak bekanie czy inne procesy fizjologiczne powinny być dyskretne lub być tłumione, a reakcja na to nie jest adekwatna. Jak komuś się dyskretnie odbije bo np. miał zbyt obfity obiad, lub cierpi na refluks żołądka (pomijam, że wtedy nie powinien tyle jeść przed spotkaniem), to przecież nie krzyczysz doń "pozdrowienia od tasiemca", więc dlaczego życzyć zdrowia, jeśli ktoś kicha okazując niedyspozycje.

Z naturalnych względów pomijam przykłady patologiczne, czyli na przykład 70-letniego staruszka (prawdopodobnie dawnego ubeka), który wyzywa przez 10 minut 30-letnią kobietę, za to, że nie wstała i ustąpiła miejsca. Dlatego ta lista wyżej jest dość krótka ;)

Czy zwracacie uwagę obcym ludziom, czy po prostu dajecie sobie spokój? Czasami mam wrażenie, że to syzyfowe prace.

A ja przyznam, że nie raz zwracałem uwagę takiemu dziadowi. Biedronka, ranek, i pytanie gdzie taki emeryt się spieszy? No nigdzie, dlatego jest na zakupach rano. No mi też się nie śpieszy. Babki towarują półki. Nagle kolejka rośnie do 4-5 ludzi i już jakiś dziad wydziera się, że dlaczego żadna nie otworzy kolejnej kasy, że nieroby etc. że on się w kolejkach nastał i bluzga. To zwracam uwagę, że w takim wieku to powinien wiedzieć jak się odzywać do kobiet, które wykonują swoje obowiązki. To też zaczął na mnie bluzgać, że niewychowana młodzież etc.. ale na szacunek to trzeba sobie zasłużyć. Na pewno nie obelgami obsługi sklepu gdzie jest to nieadekwatne bo gdzie ten człowiek się spieszy o 9 rano?

2

Jako hedonista i egoista powiem, że wole siedzieć w ciepłym zimą i klimatyzowanym latem suvie, na wygodnym fotelu, słuchając ulubionej muzyki, lub słuchając audiobooka popijając ciepła kawę lub ulubiony napój

Niech zgadne samochód spalinowy emitujący CO2?
Taki tam szczegół...

Komunikacja miejska to generalnie dehumanizacja. Zawsze jak ogórki, zawsze śmierdzi, zawsze brudno, zawsze pełno patologii i mętów społecznych. Przez większość życia nie używałem komunikacji publicznej, potem byłem zmuszony ale uważam to za uwłaczające dla godności cywilizowanego człowieka.

Prychłem, rozumiem że można nie lubieć komunikcji miejskiej ale isania o uwłaczaniu godności cywilizowanego człowieka to już top kek xD
No i przy okazji pożegnanie się najpierw z kilkunastoma tysiącami na samochód a później kilkuset stówami miesięcznie na jego utrzymanie, nic takiego :D

0
scibi92 napisał(a):

Jako hedonista i egoista powiem, że wole siedzieć w ciepłym zimą i klimatyzowanym latem suvie, na wygodnym fotelu, słuchając ulubionej muzyki, lub słuchając audiobooka popijając ciepła kawę lub ulubiony napój

Niech zgadne samochód spalinowy emitujący CO2?
Taki tam szczegół...

Tak i to z wielkim silnikiem. Latem dodatkowo jeżdżę z klimą, a zimą dogrzewam na postoju bo mój model nie ma webasto. Im jestem starszy tym lepiej wiem, że CO2 to tylko histeria i gra o zyski. No ale jak to dla Ciebie takie ważne to wdychaj swoje pierdy.

Komunikacja miejska to generalnie dehumanizacja. Zawsze jak ogórki, zawsze śmierdzi, zawsze brudno, zawsze pełno patologii i mętów społecznych. Przez większość życia nie używałem komunikacji publicznej, potem byłem zmuszony ale uważam to za uwłaczające dla godności cywilizowanego człowieka.

Prychłem, rozumiem że można nie lubieć komunikcji miejskiej ale isania o uwłaczaniu godności cywilizowanego człowieka to już top kek xD

Nie wiem, jak Tobie ale mi uwłacza to, że muszę oddychać powietrzem skażonym tak przez żula, że aż cuchnie i na wymioty się zbiera, że miota mną na zakrętach, bo nie mam jak się złapać, że siedzę w smrodzie niczym ze średniowiecznej speluny, a niby jadę hybrydowym solarisem w 21wieku... no ale jak komuś nie uwłaczają takie sytuacje to nie chcę wiedzieć jak żyje w domu.

No i przy okazji pożegnanie się najpierw z kilkunastoma tysiącami na samochód a później kilkuset stówami miesięcznie na jego utrzymanie, nic takiego :D

Pudło. Na ostatni samochód wydałem kilkadziesiąt tysięcy, miesięcznie na paliwo wydaje 1-1,2kzł, za ubezpieczenie płacę 3kzł rocznie, a naprawy i eksploatacja to ok 4kzł rocznie. Niemniej to mój świadomy wybór, stać mnie na ten komfort i nigdzie nie pisałem, że jazda autem jest tańsza. Natomiast jeśli iść ekonomicznie to bezpieczne auto kupi się za ok 7kzł, ubezpieczy sie za ok 1kzł, eksploatacja dodatkowa to koło 1-2kzł rocznie, a paliwo po zagazowaniu to max 200zł miesięcznie. Nie jest to zatem żaden luksus bacząc, że auto mamy na kilka lat, zawsze jest gotowe do działania i daje większe możliwości niż komunikacja publiczna. No ale jak brak argumentów to spogląda się do cudzego portfela. Podobnie można wytykać, że dobre jakościowo jedzenie jest nieopłacalne bo 10 razy droższe niż przemysłowa pasza dla ludzi.

0

Im jestem starszy tym lepiej wiem, że CO2 to tylko histeria i gra o zyski. No ale jak to dla Ciebie takie ważne to wdychaj swoje pierdy.

Tak masz racje, to że np. w grudniu jest po 10 stopni w Polsce i co roku są rekody temperatur to jest histeria, naprawde nie ma to nic wspólnego z ocieplaniem klimatu ani z emisją CO2
PS
To prawda, a 97% naukowców zostało przekupionych przez Sorosa

Nie wiem, jak Tobie ale mi uwłacza to, że muszę oddychać powietrzem skażonym tak przez żula, że aż cuchnie i na wymioty się zbiera, że miota mną na zakrętach, bo nie mam jak się złapać, że siedzę w smrodzie niczym ze średniowiecznej speluny, a niby jadę hybrydowym solarisem w 21wieku

W jakiej miejsowości w komunikacji miejskiej w każdym autobusie/tramwaju są menele? Bo z pewnością nie jest to Warszawa. W autobusie mogę sobie zazwyczaj poczytać ebooka, a w samochodzie to średnio.

No ale jak brak argumentów to spogląda się do cudzego portfela

Prychłem

Pudło. Na ostatni samochód wydałem kilkadziesiąt tysięcy, miesięcznie na paliwo wydaje 1-1,2kzł, za ubezpieczenie płacę 3kzł rocznie, a naprawy i eksploatacja to ok 4kzł rocznie. Niemniej to mój świadomy wybór, stać mnie na ten komfort i nigdzie nie pisałem, że jazda autem jest tańsza.

Nie no Twoja sprawa. Osobiście uważam że lepiej takie pieniądze zainwestować np. w akcje spółek dywidendowych na NYSE, ale jak kto woli :)

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1