Programmersi, czy was też denerwuje zachowanie niektórych osób wokół? Obecnie pracuję w stolicy, ale myślę, że poniższe można też odnieść do innych miast. Co najgorsze, brak kindersztuby występuję po równo: pokoleniu wychowanemu w PRL, millenialnsom, jak i generacji Z. Musiałem się komuś wygadać ;)
Przykłady:
a) komunikacja miejska: duża część ludzi nie zdejmuje plecaka, co zawęża przestrzeń na korytarzu, którą to można się przemieszczać. Po wejściu do autobusu/tramwaju zdejmujemy plecak, i trzymamy go za ucho w ręce do końca trasy. Drugie: giry wystawione na korytarz. Dość częste w tramwajach i praktykowane przez wieśniaczków - czekają z zabraniem nogi do ostatniej nanosekundy aż ktoś będzie tędy przechodził. Duża część kobiet nie zabiera w ogóle. Czasami, gdy mam gorszy dzień, mam ochotę lutnąć taką girę z kopa, aż poleci jego/jej kapeć.
Komunikacja miejska to generalnie dehumanizacja. Zawsze jak ogórki, zawsze śmierdzi, zawsze brudno, zawsze pełno patologii i mętów społecznych. Przez większość życia nie używałem komunikacji publicznej, potem byłem zmuszony ale uważam to za uwłaczające dla godności cywilizowanego człowieka. Zazwyczaj trzeba się przesiadać, wpychać, gonić, pocić, przeciskać. Jeszcze jako tako jest w Express Intercity. Od prawie dekady używam komunikacji miejskiej tylko z wielkiej konieczności i to raz na kilka lat. Ktoś powie po co samochód skoro stoi się w korku. Jako hedonista i egoista powiem, że wole siedzieć w ciepłym zimą i klimatyzowanym latem suvie, na wygodnym fotelu, słuchając ulubionej muzyki, lub słuchając audiobooka popijając ciepła kawę lub ulubiony napój. Wolę to niż bieg na przystanek, wepchanie się z falą ludzi, walka o uchwyt przy barierce żeby nie upaść na zakręcie lub nie przytulać się do żula, o kawie już nie wspomnę, a muzyka czy aduiobook to tez nie bardzo bo wyje silnik zarzynanego automatu w autobusie. Dodatkowo obecnie tam gdzie mieszkam to auto raczej konieczne bo przez najbliższe 100 lat nie dojedzie tu komunikacja publiczna, więc siłą rzeczy te problemy mnie nie dotyczą. Ale jak mieszkałem w mieście to zdecydowanie wybierałem auto.
b) siłownia: zawsze, gdy wchodzimy do szatni, to witamy się głośno, mówiąc "Cześć" lub "Dzień dobry", bo nie jesteśmy w oborze, tylko klubie przyjaciół. Tak samo żegnamy się, gdy po skończonym treningu wychodzimy z szatni i idziemy do domu. Brak przywitania się zazwyczaj występuje w "lepszych lokalizacjach", jak siłownie w biurowcach. Bardzo często obcokrajowcy nie znają też zasady, nie wiem co jest tego powodem. Drugie: nie terroryzujemy innych klubowiczów solami aluminium (dezodorant). Jeżeli już naprawdę musimy spryskać pachy, robimy to jak najdalej od innych i jak najkrócej. To jest nieprzyjemne i szkodliwe! Trzecie: nie drzemy mordy na innych, bo ci nie wytarli sprzętu, na którym ćwiczyli (ta dezynfekcja papierem to zwykłe placebo, wystarczy używać ręczniki).
Jak wchodzę na salę, to zawsze rzucę "Cześć!", machnę ręką do bliższych znajomych i robię swoje. Są kolesie to robią rundę i się witają ręką. Dla mnie to miły obyczaj i nie przeszkadza mi to. Niemniej denerwuje mnie jak takie małpy wchodzą na siłkę i zaczynają przybijać "piątkę" przy czym robią hałas jakby walili w siebie pacami z gumy. Trzaskają na całą siłownie jak idioci. Niestety jak po jakimś czasie wróciłem na uczelnie bo zrobiłem sobie przerwę w pewnym momencie, zauważyłem, że takie to to coś, odbywa się na korytarzach przed zajęciami na uczelni wyższej! Jest to niesmaczne. Generalnie młodzież, która przychodzi na uczelnie jest coraz bardziej pokroju orczyków z technikum w latach 90-00. Jest to niepokojące.
c) winda: zawsze mówimy "dzień dobry" oraz "dziękuję" lub "do widzenia". Róbmy tak nawet w korporacjach. Piękna polska tradycja, nie zabijajmy jej :)
Też jestem za tego typu pozdrowieniem jak gdzieś się wchodzi. Zawsze mówię "dzień dobry", "dobry wieczór", lub "cześć" jak kogoś dobrze znam. Natomiast czuje się zażenowany jak ktoś wchodzi do windy i zaczyna "Witam!" ...
d) toaleta: Nie zostawiamy fekaliów lub moczu w kabinie lub przy pisuarze. Używamy szczotki, zawsze spuszczamy wodę. Błagam - nie bekamy. To, że ktoś jest w kabinie toalety, nie znaczy, że jest anonimowy lub na innej planecie. Obecnie plaga w moim biurze co-workingowym :(
Staram się nie korzystać z publicznego WC. Najgorsze, że 5mm dykty powoduje, że ludzie myślą, że są u siebie w domu i bezpardonowo wydają takie odgłosy, że masakra.... Raz, że dźwięki fizjologiczne z wiadomego powodu, a można jednak się hamować - każdy kontroluje zwieracze. Do tego stękają, chrząkają, smarkają, plują etc... to jest obrzydliwe. A najgorzej jak rozmawiają między sobą podczas tych procesów, lub ktoś przyjdzie i Ciebie szuka i coś od Ciebie chce ....
e) dostawcy jedzenia: pracują b. często w trudnych warunkach i za małe pieniądze, więc nie krzyczymy na nich gdy czegoś zabraknie, rozwiązujemy sprawę normalnym tonem. Zawsze staram się zostawić między 3 a 6 zł napiwku, które to są lwią częścią ich zarobków.
Generalnie zostawiam napiwki, czy to dostawcy pizzy, czy kelnerowi.
f) infolinie/urzędy: nie podnosimy głosu i nie używamy obelżywych słów w razie konfliktu, tylko po prostu składamy reklamację/wniosek arbitrażowy/pozew. Tak robią cywilizowane społeczności :) Obserwując ostatnio niektórych korposzczurów, widzę zupełnie co innego :(
Kiedyś byłem niemiły dla marketerów i na infoliniach. Od kilku lat zawsze staram się wytłumaczyć, że nic mi nie sprzedadzą i że szanując jej czas proponuję zakończyć rozmowę, bo to strata czasu, a i ja nie mam dla nich więcej czasu. Często to działa, a często jest "no ale przyzna Pan, że to fajna oferta...", "dlaczego Pan chce zaprzepaścić taką szanse" etc. W takich przypadkach już bez dyskusji się rozłączam.
g) telefon: telefon to dziś ostateczne narzędzie kontaktu, większość osób ma go wyciszonego w godzinach pracy - lepiej jest napisać e-maila + ewentualnie smsa.
Moim zdaniem błąd. Jak ktoś ma wyciszone to nie może rozmawiać i tyle. Jak znajdzie czas to oddzwoni. Ja zacząłem ignorować maile. Tak jak kiedyś było to dla mnie (skrzynka pocztowa), centrum zarządzania wszechświatem, teraz podzielam opinię, że to zło wcielone i po prostu przestałem czytać i pisać maile. O dziwo (serio mnie to zdziwiło), świat się nie skończył, elektrownie atomowe nie wybuchły, wszystko idzie do przodu, a odzyskałem spokój ducha, poczucie kontroli. Jak nie chcesz tego ze mną załatwić to wyślij mi maila. Jak chcesz to zadzwoń, podejdź, zostaw mi kartkę na biurku, lub napisz sms (jeden do tych 160znaków chyba), a wciągnę to jako zadanie. Mail to strumień spamu, save maili, maili DW, maili DWU, dupochronów czy maili podnoszących rangę sprawy lub maili, bez których sprawy "nie istnieją" ...
h) posiłek w biurze: mówiąc "Smacznego!" sugerujesz, że istnieje ryzyko, że będzie niesmaczne. Czy tak nisko cenisz gust kulinarny tej osoby? Poza tym bardzo ciężko odpowiada się z pełną buzią. Tylko kucharz lub gospodarz powinien tak naprawdę życzyć smacznego, bo miał realny wpływ na przygotowywany posiłek.
Nie uważam, że to nie na miejscu, ale inteligenty człowiek widzi kiedy można powiedzieć. Jeśli ktoś wyciąga jedzenie z mikrofalówki to jak najbardziej, ale jak ktoś ładuje cały widelec spaghetti do ust i wciąga nadmiar makaronu to wtedy nie jest dobry moment. Za to nie lubię, jak ktoś w biurze kicha w taki sposób jakby mu miało łeb urwać, a potem zewsząd "na zdrowie". Kichanie tak jak bekanie czy inne procesy fizjologiczne powinny być dyskretne lub być tłumione, a reakcja na to nie jest adekwatna. Jak komuś się dyskretnie odbije bo np. miał zbyt obfity obiad, lub cierpi na refluks żołądka (pomijam, że wtedy nie powinien tyle jeść przed spotkaniem), to przecież nie krzyczysz doń "pozdrowienia od tasiemca", więc dlaczego życzyć zdrowia, jeśli ktoś kicha okazując niedyspozycje.
Z naturalnych względów pomijam przykłady patologiczne, czyli na przykład 70-letniego staruszka (prawdopodobnie dawnego ubeka), który wyzywa przez 10 minut 30-letnią kobietę, za to, że nie wstała i ustąpiła miejsca. Dlatego ta lista wyżej jest dość krótka ;)
Czy zwracacie uwagę obcym ludziom, czy po prostu dajecie sobie spokój? Czasami mam wrażenie, że to syzyfowe prace.
A ja przyznam, że nie raz zwracałem uwagę takiemu dziadowi. Biedronka, ranek, i pytanie gdzie taki emeryt się spieszy? No nigdzie, dlatego jest na zakupach rano. No mi też się nie śpieszy. Babki towarują półki. Nagle kolejka rośnie do 4-5 ludzi i już jakiś dziad wydziera się, że dlaczego żadna nie otworzy kolejnej kasy, że nieroby etc. że on się w kolejkach nastał i bluzga. To zwracam uwagę, że w takim wieku to powinien wiedzieć jak się odzywać do kobiet, które wykonują swoje obowiązki. To też zaczął na mnie bluzgać, że niewychowana młodzież etc.. ale na szacunek to trzeba sobie zasłużyć. Na pewno nie obelgami obsługi sklepu gdzie jest to nieadekwatne bo gdzie ten człowiek się spieszy o 9 rano?