Obejrzałam sobie wczoraj na YT dokument o upadku Commodore i po obejrzeniu go doszłam do wniosku, iż dziwne jest nie tyle to, że Commodore upadła, co raczej to, że wcześniej osiągnęła tak ogromny sukces. Kwintesencją jej niezgulstwa była, jak dla mnie, wypowiedź jednego z szefów firmy:
"Nie posiadam żadnych sprzętów Commodore, a nawet gdybym posiadał, nie wiedziałbym, co z nimi zrobić".

No i po obejrzeniu materiału zaczęłam się po raz kolejny zastanawiać, w jaki sposób można było zapobiec upadkowi firmy.

Wydaje się, że z grubsza wiadomo, czego należało nie robić: nie produkować kolejnych podmodeli Amigi (a w sumie to nawet C64) niewiele różniących się specyfikacją i nie wskazujących jasnego kierunku rozwoju.

Co, wydaje się że, należało by zrobić?

  • tworzyć kolejne rozwojowe modele, zdolne konkurować z 486,
  • dbać o rozszerzalność sprzętu.

Tyle, że takie modele w sumie istniały, Amigi 2000, 3000 i 4000 spełniały powyższe kryteria.

Może zatem zasadniczy problem tkwił nie tyle w firmie, co w zmianie warunków zewnętrznych, gdzie po okresie radosnej twórczości przyszedł po prostu jeden hegemon i pozamiatał wszystkie konkurencyjne firmy?

Z kolejnej strony takie Apple jakoś przeżyło ten kryzys i nadal funkcjonuje w swojej niszy, zaś Amiga miała zapewne w tamtym czasie dużo większe grono fanatycznych fanów.

Co myślicie?