Jeśli podniesienie ceny spowoduje zniechęcenie ludzi do latania i spadek popytu, to zmniejszy się emisja CO2. Ale również nie sądzę, aby to pomogło, tu chyba należałoby z 50% dodatkowego podatku dołożyć, aby zniechęcić ludzi, którzy chcą wyjechać na wakacje.
Gratuluję własnego ponaddźwiękowego odrzutowca i lotniska na podwórku, niestety większość ludzi jednak jest uboga i lata z lotnisk umieszczonych na peryferiach na lotniska umieszczone na peryferiach odrzutowcami pasażerskimi, które się ślimaczą 800km/h. W tym układzie wycieczka w drugi koniec Europy to raczej 5-6h.
Pisałem wyraźnie że dla mnie pociąg nie jest konkurencją dla samolotu. Nie sądze żeby nagle ludzie którzy lecą z Polski do Grecji przesiedli się do autobusów, pociągów - bo raz nie wiem czy to będzie aż tak ekologiczne, a dwa że będzie to długotrwałe i kosztowne. Nie jestem pewien czy regulacja ma dotyczyć rejsów wewnątrzkrajowych czy wewnątrzunijnych - ale nawet na poziomie kraju samolot jest bezkonkurencyjny. A kolejowe trasy krajowe? O ile np takie połączenie jak berlin-monachium rzeczywiście można zrobić pociągiem (a i to nie jest super w porownaniu do samolotu bo trwa 4h superszybkim pociagiem niemieckim - trasa otwarta 2 lata temu) to teraz wyobraź sobie trasy gdzie nie ma szybkiej kolei. Po prostu to nie jest alternatywa - ja latałem 1h do szwajcarii, niecałe 2h do UK z PL. Piszę o krańcu Europy myśląc z polskiej perspektywy, od nas idzie dotrzeć w 2-3 godziny praktycznie wszędzie, jeśli ma się bezpośrednie połączenie. Jesli Europe z kranca do kranca liczyc z Moskwy do Lizbony, to lot trwa około 5h. Czyli praktycznie tyle, co przejazdzka super nowym pociagiem z berlina do monachium. Jak to ma byc konkurencyjne?
Ale to kraje bogatej północy zużywają zasoby, a nie Afryka, więc co da zmniejszanie populacji tamże?
Bo ci ludzie pra do Europy, i ogladaja telewizje i internet i widza jaki tu jest standard zycia i oczekuja tego samego. Zachod Europy, bogate kraje polnocy, wyludniaja sie same z siebie, nie trzeba robic nic. Natomiast problem jest taki, ze maja otwarte drzwi, i nowi mieszkancy i konsumenci przychodza z afryki. Tak więc można powiedzieć, że Europejczycy outsourcowali rozmnażanie do Afryki i trzeba to edukacja i antykoncepcja spowolnic u zrodla. Nie sadze by stan taki jak jest dzis (afryka = brak konsumpcji i bieda) utrzymał się długo - szczególnie, że niedługo będzie dostępny internet z kosmosu.
A tak już całkiem z innej beczki: cała idea degrowth, czy idea redukcji emisji CO2 o ile nie są głupie, to przeprowadzane tylko lokalnie w Europie nie mają kompletnie sensu. Takie cos ma tylko sens gdy albo caly swiat sie zgodzi - albo nikt. To tak jakby zrobić limity połowu dorsza żeby ratować jego populację, ale z wyłączeniem kutrów o kolorze fioletowym. Co z tego że ukrócimy emisje w EU, jak chińczycy i amerykanie będą robić swoje, a firmy przeniosą produkcje tam? Efekt będzie taki że za 30 lat będzie co ma być w zniszczenia przyrody, ale my do tego będziemy dużo biedniejsi od amerykanów i chińczyków. U nas, gdy klimat oszaleje i huragan rozwali nam dach będziemy wynajmować wiertarki jak proponuje autor artykułu, tymczasem amerykanin będzie szedł do swojej szopy i tam by dokonać napraw będzie wybierał ze swojej kolekcji wiertarek, wkrętarek i przycinarek. Co da wprowadzanie rewzrostu w EU? Otóż to, że firmy przeniosą się do bardziej konkurencyjnych miejsc i tam gdzie mogą sprzedawać swoje produkty.