Odsuwa, nie odsuwa... Nie jest trudno wpaść w pętlę hiperinflacji. W Wenezueli zaczęło się od rozdawnictwa (Misje boliwariańskie), przy okazji po cichu przewalono rezerwy złota (odrobina afer pod płaszczem unarodowienia - nazwalibyśmy to rewenezuelizacją - brzmi znajomo? ;) ), trafił się spadek cen ropy, i?
Gdy jeszcze w 2012 roku pensja minimalna odpowiadała wartości 360 dolarów miesięcznie, to już w 2015 to było 31 dolarów, a w sierpniu 2019 2 dolara (na miesiąc). Inflacja pędzi tak szybko, że człowiek się tam budzi i każdego dnia to co ma w portfelu jest warte mniej niż wczoraj. Mimo że od 2014 roku Maduro podnosi pensje minimalne (czy aby w weekend u nas ktoś nie naobiecywał? :) ). Gdzieś widziałem wyliczenia, że gdyby zsumować wszystkie podnoszenia pensji minimalnej w Wenezueli, to podniesiono ją o ponad 100 tysięcy razy w stosunku do punktu wyjściowego w 2014 roku, gdy to szaleństwo się zaczęło :) I obywatel sobie może kupić za to rolkę papieru toaletowego :)
Niestety ludożerka nie kuma w ekonomię, efekty kiepskiego kształcenia w szkołach. Nawet moi znajomi są mega uradowani, że rząd daje im pieniążki. Nie da się tego odkręcić, na razie wpadliśmy w pętlę obiecywania - kto da więcej, ten będzie rządzić. Otrzeźwienie przychodzi zwykle z liścia, jak było z frankowiczami. Nagle runęło i złapało za gardło zwykłych ludzi, to przeszli przyśpieszony kurs ekonomii.
I zasadniczo miałbym to gdzieś, gdyby nie fakt, że jeśli kryzys capnie, to nie będzie jak z frankowiczami, że tylko pechowcy dostali po czterech literach. Ja, od zawsze ekonomicznie rozważny, rozsądny, oszczędzający, od lat ciężko i uczciwie pracujący i zawsze przeciwny masowemu rozdawnictwu - też dostanę po tyłku, a moje oszczędności mogą się stać bezwartościowe, nie z mojej winy. Wiem tyle, że jeśli inflacja dojedzie do 10% (po raz ostatni tak wysoko było w 2000 roku) to będzie sygnał, żeby natychmiast robić przelew zagraniczny i spierniczać - jak lawina ruszy, to kolejne bariery można przebijać jak lodołamacz. Póki co od stycznia do lipca br. przeszliśmy z 0,7% do 2,9%, ale powiedzmy że takie wahania, nawet do 5% się zdarzały na przestrzeni ostatnich 15 lat.
Kryzys, jeśli przyjdzie - to bardzo z zaskoczenia. I będzie to po prostu drastyczny skok inflacji, który sprawi, że i wszelkie 500+ będą wystarczyć na waciki i te podnoszenia płacy minimalnej nie będą nic dawać przy rosnących cenach wszystkiego w około. Nie życzę, aby taki scenariusz się nie spełnił, bo dotknie także tych, którzy nie maczali w tym palców i będą ofiarami bezmyślnych decyzji demokratycznej większości. Ale idąc ścieżką populizmu rozdawniczego sami się stawiamy na taki tor, a w działaniach rządu nie widzę żadnych mądrości, które miałyby równoważyć rozbuchany socjal (i dla sprawiedliwości - polska pseudo opozycja jest nie lepsza).
Poza tym, tak nawiasem mówiąc, to podnoszenie płacy minimalnej jest niekorzystne dla tych, którzy zarabiają ponad nią, jak choćby nas, programistów, gdzie w środowisku raczej się nie zdarza zarabiać minimalną. Jeśli sami o siebie się nie zatroszczymy, to nic więcej nie zobaczymy, czyli paradoksalnie zarabiając tyle samo będziemy... "biednieć", przesuwać się w dół do lub od sztucznie nabitej średniej krajowej.