Dlaczego wśród mężczyzn jest tylu świrów

0

Odpowiedź na pytanie tytułowe jest bardzo prosta (nie czytałem całego wątku) i brzmi: nie ma obowiązkowej służby wojskowej. Dlaczego tak sądzę? Ano dlatego że w moich czasach do wojska wchodziło dziecko a wychodził meżczyzna. Dotyczyło to 98% samców. W dzisiejszych czasach męskie "duma, godność i honor" zostały przesuniete w czasie o jakieś 10 do 13 lat w przód - dlatego już dziś nie problemem jest znalezienie pseudo faceta w wieku lat 30-stu z móżczkiem 18-sto latka.
Kobiety też nie są bez winy a widzą to tylko i wyłącznie ludzie starsi (50/60+) mający jakis punkt odniesienia. W moich czasach poziom intelektualny kobiety mającej lat 23 kształtował się na poziomie dzisiejszej 35-cio latki. Wtedy (lata 70-80 i całe 90) jeszcze - ludzie młodzi mający 20-23-25-27 lat traktowani byli jak prawdziwi dorośli! Można z nimi było rozmawiac na wiele poważnych tematów, wiekszość z nich była w małżeństwach, mieli dzieci, mieszkania i nazywano ich "Państwem". Dzisiaj, większość ludzi w przedziale 20>28 ma gry i wirtualny żywot żyjąc w wiecznej fazie kompletnej nieświadomości. Prócz tego, zdolności manulno a co gorsza logiczno-mysleniowe zostały kompletnie wykastrowane.

1

Brakuje mi odniesienia do pedałów w rurkach i stwierdzenia "kiedyś to było", żeby powyższy post całkiem się w typowego janusza wpisał.

2

Kto fali nie zaznał, ten życia nie zna :P

Chociaż fakt, nie można negować wpływu internetu, a w szczególności soszjal midia na ludzi.

3

To akurat wynika czysto z biologii:

Otoz organizmy oraz ich populacje zarowno na poziomie genetycznym, jak i na poziomie zachowan, musza eksperymentowac, zeby przezyc. Mozna byc oczywiscie jak przyslowiowe rurkowce ktore od tysiecy lat zyja sobie pod niezmienna woda i tez sie nie zmieniaja. Jednakze w zmiennym swiecie, bez eksperymentowania, bez zmiennosci genetycznej osiagniecie sukcesu przez populacje w dluzszym terminie jest raczej malo prawdopodobne... dlatego natura, a raczej sam mechanizm ewolucji, promuje geny, ktore pozytywnie wplywaja na ryzykowanie. Dziala to zarowno na poziome organizmu, populacji jak i calych gatunkow.

Jako prosty przyklad niech wystarczy sytuacja, gdy np pastwiska z ktorych korzystamy danego roku umieraja. Populacja musi zaryzykowac, i wyslac poszukiwaczy, albo naruszyc teren innej populacji, by przezyc. Jesli Ci ryzykanci - poszukiwacze sie nie znajda, cala populacja umrze.

W populacji geny ryzyka sa rozsiane rownomiernie, tzn statystycznie kobiety i mezczyzni na swiecie beda mieli tych genow tyle samo. W gre wchodzi jednak tzw. epigenetyka - czyli aktywacja genow przez warunki srodowiskowe. Przez inny stosunek hormonow, wychowanie, i tysiace innych parametrow, geny ryzyka u mezczyzn sa bardziej aktywne. Jest to korzystne dla samej populacji - bo podejmowanie ryzyka i ewentualna utrata kobiety jest duzo bardziej kosztowna niz utrata mezczyzny. Bo w razie "problemow" zdrowa populacje mozna odnowic gdy bedzie 90 kobiet i 10 mezczyzn, ale juz raczej nie w sytuacji odwrotnej.

Tak wiec mezczyzni sa skazani na ryzyko i maja nieco bardziej zroznicowana aktywacje genow, bo to oni sa tym elementem "eksperymentujacym" w populacji. Stad tak wielu geniuszy, ale i tak wielu debili. Kobiety natomiast sa bardziej znormalizowane.

0

W populacji geny ryzyka sa rozsiane rownomiernie, tzn statystycznie kobiety i mezczyzni na swiecie beda mieli tych genow tyle samo. W gre wchodzi jednak tzw. epigenetyka - czyli aktywacja genow przez warunki srodowiskowe. Przez inny stosunek hormonow, wychowanie, i tysiace innych parametrow, geny ryzyka u mezczyzn sa bardziej aktywne.

Samica hieny jest większa i bardziej agresywna niż samiec hieny. Czy wśród hien geny ryzyzka też są rozsiane równomiernie? Jeśli tak to czemu u samic są bardziej aktywne?

Poza tym: skąd teza, że geny ryzyka są rozsiane równomiernie? A geny opiekuńczości? Wśród zwierząt zwykle jest tak, że samiec zapładnia samicę i wieje z miejsca zdarzenia.

0

Samica hieny jest większa i bardziej agresywna niż samiec hieny. Czy wśród hien geny ryzyzka też są rozsiane równomiernie? Jeśli tak to czemu u samic są bardziej aktywne?

Owszem, zdarzaja sie wyjatki, ktore czasem wpisza sie w tak konkretna nisze, ze mechanizm ten nie dziala. Wielkosc samicy tez nie ma tu nic do rzeczy, juz raczej "agresywnosc". Tak dziala ewolucja, sa w niej pewne drogi, czasem slepe, a czasem bardzo nietypowe, jak rurkowce czy skrzyplocze, ktore wpisaly sie w swoja nisze i trwaja w niej od lat, niezmiennie. Podobnie moze byc z hiena - z jakiegos powodu w przeszlosci to samice przejely kontrole i to u nich dziala. Ale w wiekszosci gatunkow "natura" wyregulowala to tak, ze to samce ryzykuja i walcza o samice, tereny, status itd, i to one sa nosnikiem zmiennosci.

Poza tym: skąd teza, że geny ryzyka są rozsiane równomiernie?

To ze geny sa rozsiane rownomiernie - mam na mysli to, ze nie ma roznicy w wystepowaniu danego genu pomiedzy kobietami a mezczyznami, chyba ze dany gen znajduje sie na chromosomie determinujacym plec (X/Y). Po prostu nie ma mechanizmu, ktory przy crossing-over podczas zaplodnienia preferowalby pewne geny i bral je u mezczyzn, a pewne tylko u kobiet. Roznica jest jedynie na poziomie aktywacji pewnych genow.

A geny opiekuńczości? Wśród zwierząt zwykle jest tak, że samiec zapładnia samicę i wieje z miejsca zdarzenia.

Nie rozumiem w jaki sposob jest to w sprzecznosci z tym co napisalem wyzej. W pewnych populacjach opieka przez samca sie to oplaca, zazwyczaj te ktore obraly strategie jakosciowa. W pewnych nie - zazwyczaj tych nastawione na strategie ilosciowa. Nadal nie wiem jak to sie ma do tego, ze jest wiecej populacji, gdzie to samiec jest ta strona ryzykujaca.

0

Owszem, zdarzaja sie wyjatki, ktore czasem wpisza sie w tak konkretna nisze, ze mechanizm ten nie dziala. Wielkosc samicy tez nie ma tu nic do rzeczy, juz raczej "agresywnosc". Tak dziala ewolucja, sa w niej pewne drogi, czasem slepe, a czasem bardzo nietypowe, jak rurkowce czy skrzyplocze, ktore wpisaly sie w swoja nisze i trwaja w niej od lat, niezmiennie. Podobnie moze byc z hiena - z jakiegos powodu w przeszlosci to samice przejely kontrole i to u nich dziala. Ale w wiekszosci gatunkow "natura" wyregulowala to tak, ze to samce ryzykuja i walcza o samice, tereny, status itd, i to one sa nosnikiem zmiennosci.

No właśnie - "jakieś powody". Wcześniej wymieniłeś hormony i wychowanie. Czyżby hormony i wychowanie przynosiły odwrotny efekt u hien?

To ze geny sa rozsiane rownomiernie - mam na mysli to, ze nie ma roznicy w wystepowaniu danego genu pomiedzy kobietami a mezczyznami, chyba ze dany gen znajduje sie na chromosomie determinujacym plec (X/Y). Po prostu nie ma mechanizmu, ktory przy crossing-over podczas zaplodnienia preferowalby pewne geny i bral je u mezczyzn, a pewne tylko u kobiet. Roznica jest jedynie na poziomie aktywacji pewnych genow.

Skąd teza, że geny ryzyka nie znajdują się na chromosomie determinującym płeć? Na tym chromosomie jest sporo rzeczy, które różnią kobiety i mężczyzn.

Nie rozumiem w jaki sposob jest to w sprzecznosci z tym co napisalem wyzej. W pewnych populacjach opieka przez samca sie to oplaca, zazwyczaj te ktore obraly strategie jakosciowa. W pewnych nie - zazwyczaj tych nastawione na strategie ilosciowa. Nadal nie wiem jak to sie ma do tego, ze jest wiecej populacji, gdzie to samiec jest ta strona ryzykujaca.

Chodzi o instynkt macierzyński. Mają go samice, ale samce nie. Znowu ten instynkt musi być sterowany przez gen znajdujący się na chromosomie determinującym płeć, bo jak to inaczej wytłumaczyć?

0

No właśnie - "jakieś powody". Wcześniej wymieniłeś hormony i wychowanie. Czyżby hormony i wychowanie przynosiły odwrotny efekt u hien?

Po pierwsze nie znam się aż tak na hienach więc ciężko mi polemizować jak tam u nich jest, ale cytując za wikipedią "Samice mają bardzo dużo męskich hormonów, nawet ich zewnętrzne narządy płciowe bardzo przypominają męskie.".
Tak więc pewnie po prostu pewna mutacja kiedyś (być może była to korzystna z innego powodu mutacja, a przy okazji podniosła poziom męskich hormonow u samic) wywołała taki efekt. Często takie mutacje idą w parze właśnie z inną mutacją: jak np eksperymenty z doborem sztucznym wśród lisów, gdzie wybierano najbardziej udomawialne osobniki i je kojarzono - po kilku generacjach z wyglądu osiągnięto coś na kształt psa. A więc geny odpowiadające za zachowanie odpowiadały też za wygląd. Po prostu geny często nie odpowiadają tylko za jedną rzecz.

Pytanie o statystykę. To że hieny jakoś sobie poradziły bo u nich środowisko na to pozwala, nie oznacza, że ogólnie taka strategia jest w naturze preferowana.

Skąd teza, że geny ryzyka nie znajdują się na chromosomie determinującym płeć? Na tym chromosomie jest sporo rzeczy, które różnią kobiety i mężczyzn.

Może rzeczywiście to zbyt ostra teza. Właściwie to chromosomem determinującym płeć jest tylko Y, bo to on decyduje czy będzie mężczyzna czy kobieta. Jak jest - są cechy męskie - jak nie ma, to nie ma. Tyczy się to też wszelkich kariotypów innych niż standardowe XY i XX (bo są takie schorzenia). Zarówno mężczyzna i kobieta ma chromosom X, który jest dużo większy i zawiera masę informacji genetycznej (1200 genów). Natomiast chromosom Y to tylko 78 genów. Poza tym są jeszcze 22 pary chromosomow z około 43 tysiącami genów. Więc ten Y to jest taka doczepka, statystycznie niewiele wnosi :-)

Chodzi o instynkt macierzyński. Mają go samice, ale samce nie. Znowu ten instynkt musi być sterowany przez gen znajdujący się na chromosomie determinującym płeć, bo jak to inaczej wytłumaczyć?

Ale zdajesz sobie sprawę że mężczyzna też ma ten sam chromosom X, więc jeśli uznamy że chodzi o gen, to facet ma go również? Co ciekawe faceci mają też sutki :-) To o co pytasz można wytłumaczyć właśnie w ten sposób, jak tłumaczy się to dziś, czyli tzw epigenetyką: na którymś z chormosomów istnieje taki gen/kilka genów, które "programują" takie zachowania jak isntynkt macierzynski. Ale nie są one zawsze aktywne, tylko trzeba je jakoś uruchomić, np uaktywniają się one pod pewnymi warunkami. Takim warunkiem może być np niski poziom testosteronu w stosunku do estrogenów.

0
Jasnowidz napisał(a):

Może rzeczywiście to zbyt ostra teza. Właściwie to chromosomem determinującym płeć jest tylko Y, bo to on decyduje czy będzie mężczyzna czy kobieta. Jak jest - są cechy męskie - jak nie ma, to nie ma.

To - wbrew pozorom - wcale nie jest takie oczywiste. Można mieć piękne XY a wyglądać jak kobieta i czuć się kobietą:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_niewra%C5%BCliwo%C5%9Bci_na_androgeny

Całkowita niewrażliwość na androgeny

Dotyka ona osoby chromosomalnie męskie (XY), jednak osoby te są fenotypowo kobietami (piersi, wargi sromowe, łechtaczka są dobrze wykształcone; cewka moczowa, owłosienie, sylwetka, rysy twarzy są kobiece, brak jest prącia i moszny), występuje jednak brak miesiączki i to jest najczęstsza przyczyna zgłoszenia się osoby z tym zespołem do lekarza. Są to osoby trwale niepłodne, jednak dobrze wykształcona identyfikacja z płcią żeńską sprawia, że osoby te zakładają rodziny, prowadząc współżycie

0
Jasnowidz napisał(a):

Jest to korzystne dla samej populacji - bo podejmowanie ryzyka i ewentualna utrata kobiety jest duzo bardziej kosztowna niz utrata mezczyzny. Bo w razie "problemow" zdrowa populacje mozna odnowic gdy bedzie 90 kobiet i 10 mezczyzn, ale juz raczej nie w sytuacji odwrotnej.

To wcale nie jest takie oczywiste, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Przecież do przetrwania populacji nie wystarczy, że dojdzie do zapłodnienia. Po zapłodnieniu najpierw kobieta musi dożyć porodu, do czego potrzebna jest jej pomoc reszty społeczności. Dziecko po urodzeniu musi następnie dożyć dorosłości. Przez ten cały bardzo długi czas, musi być dostęp do pożywienia i stała ochrona przed zagrożeniami.

Jeśli w danym miejscu i czasie, zdobywanie pożywienia jest szczególnie trudne i wymagające głównie cech męskich, albo jest szczególnie dużo zagrożeń z którymi mężczyźni sobie radzą znacznie lepiej od kobiet, to populacja z dużą przewagą kobiet wcale nie ma szczególnie dobrych perspektyw. Dzieci się mogą rodzić, ale później umierać z powodu niedożywienia bądź ataków drapieżników.

To że mężczyźni chętniej niż kobiety podejmują ryzyko to jest fakt i zapewne wynikający z natury. Ale nie należy z tego wyciągać wniosku, że z punktu widzenia przetrwania ludzkości mężczyźni są mniej ważni.

1
Troll anty OOP napisał(a):

To że mężczyźni chętniej niż kobiety podejmują ryzyko to jest fakt i zapewne wynikający z natury. Ale nie należy z tego wyciągać wniosku, że z punktu widzenia przetrwania ludzkości mężczyźni są mniej ważni.

Najlepszą obroną jest atak :) Jak ktoś nie podejmuje ryzyka, to go zjedzą bez walki...

3

Dlaczego wśród mężczyzn jest tylu świrów
Wbrew pozorom to bardzo dobre pytanie i odpowiedź jest dosyć prosta- z tego samego powodu który sprawia że wśród mężczyzn jest tyle geniuszy, jednostek wybitnych. Za tym stoją badania których nie chce mi się wyszukiwać żeby odpowiedzieć w wątku o trollowym wydźwięku, można samemu sobie wyguglować. Krótko mówiąc wśród kobiet jest większa tendencja ku średniej, wśród mężczyzn jest większa dysproporcja ku ekstremom spektrum (dużo geniuszy, ale i dużo tyranów).

0

Każdy ma każdego za tego, kim sam jest. Złodziej widzi wszędzie złodzieji a dla kobiet puszczających się, wszystkie wokół to puszczalskie.

0 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 0