Czemu Polacy nie umieją jeździć?

0
Azarien napisał(a):

Po 0, to jakbyś na egzaminie sobie tak fotel ustawił by nic nie widzieć, to byś nawet na plac nie wyjechał…

Ale czy ktoś tu twierdzi, że był na jakimś egzaminie? ;)

0

W temacie rowerzystów to jedyne co mnie ostatnio dość niemiło zaskoczyło to kobieta wjeżdżająca rowerem pasem zjazdowym przy drodze szybkiego ruchu - mimo to udało mi się ją minąć.
W zeszłe wakacje do pracy jeździłem rowerem i niestety, ale wielu kierowców odwala takiego raka jak @Spine w tym temacie - dzięki temu nauczyłem się jeździć ulicą metr od krawężnikach w pobliżu wysepek, bo ryzyko znalezienia kierowcy, który akurat wtedy będzie chciał wyprzedzać jest duże.

0

Dzisiaj rano byłem świadkiem takiej sytuacji:

Zapaliło się zielone światło dla pieszych (przechodziliśmy przez drogę dwupasmową). Będąc już na pierwszym pasie przez pasy zaczął przejeżdzać rowerzysta (złamał przepisy, powinien przeprowadzić rower). Dokładnie w tym samym czasie na drogę przez którą przechodziliśmy wjechał kierowca samochodu i przemknął przez pasy prawie w nas uderzając (i w jadącego rowerzystę). Kierowca musiał aż odbić na drugi pas żeby nas nie zgarnąć, nawet nie przyhamował.

No i teraz pytanie. Czy dalej uważacie, że rowerzyści są lepsi od kierowców albo kierowcy lepsi od rowerzystów w czymkolwiek?

3

Ja bym poszedł o krok dalej. Czy rowerzysta ze swoimi wątpliwymi kompetencjami - jeżdżacy na dowód osobisty, nieposiadający prawa jazdy - bardziej nadaje się do jazdy po ulicy, czy jednak do jazdy po chodniku?

Nie bronię tu tego kierowcy, bo zdarzają się rodzynki, ale to często kierowcy muszą uważać na innych uczestników ruchu, czy to kierowców, czy też nie. Ja często widzę np. na parkingu pod sklepem, jak dobry kierowca w porę reaguje, gdy inny zajeżdża mu drogę, albo pieszy pojawia się znikąd. Na drogach jest podobnie. Dzięki temu, że dobrzy kierowcy w porę reagują w pobliżu kiepskich kierowców, unika się wiele wypadków. Dopóki jest więcej dobrych, niż złych, to jest w miarę bezpiecznie na drodze.

Twoje pytanie @karpov uogólnia, a odpowiedź jest "to zależy" ;)

0

Ależ nikt (chyba) tutaj nie broni kierowców jako takich – jasne, że większość wypadków jest powodowana przez nich lub dałoby się ich uniknąc gdyby jeździli bardziej uważnie. To co ja mam na myśli to to, że kierowca samochodu po trzaśnięciu rowerzysty będzie miał do wymiany szybę (i ewentualnie sprawę karną), natomiast konsekwencje dla rowerzysty są znacznie poważniejsze. Ze względu na szacunek dla własnego zdrowia i życia rowerzyści (i motocykliści) muszą zachować szczególną uwagę. Tymczasem wczoraj widziałem babkę 25 lat, która przejeżdżała rowerem na dwukierunkowej czterojezdniowej drodze - do tego na przejściu bez sygnalizacji świetlnej, do tego bez dozwolonego przejazdu dla rowerów, do tego (!) rozmawiała przez telefon.
Rower jaki miała to oczywiści modny holender.

2

Pytanie do kierowców - ilu z was wymijając rowerzystę zachowuje odstęp albo zatrzymuje się na skrzyżowaniu widząc rowerzystę chcącego skręcić w lewo (przepuszczając go)?

Pytanie do rowerzystów - ilu z was sygnalizuje zamiar skrętu i trzyma się lewej krawędzi pasa przy skręcie w lewo wcześniej niż metr przed manewrem? Ilu z was zsiada z rowera przed przejściem dla pieszych? I wreszcie ilu z was ma oświetlenie przednie skierowane nie przed siebie tylko w najbliższe 5, 10 metrów?

Dziękuję, do widzenia :/

0

Z drugiej strony trochę zdrowego rozsądku, stan dróg jak i ich szerokość kompletnie nie nadaje się do modelu europejskiego "rowerzysta jako pierwszy" u nas czasami ciężko zmieścić dwa auta, a co dopiero z rowerem obok, plus pobocza zwykle zniszczone, koleiny, studzienki i inne niespodzianki, owszem, można mieć podejście "jestem rowerzystą i mam prawo" ale po co ryzykować zdrowie życie, żeby to udowodnić?
Też chciałbym mieć drogi jak w stanach gdzie masz praktycznie zawsze dwa pasy w jedną stronę, ale realia są inne, rowery po prostu blokują ruch i tyle.

2

Kolejny przykład, że Polacy nie umieją jeździć:

Jedzie kobieta na rowerze na osiedlowej ulicy (ogranicze do 30km/h). Obok po chodniku jedzie jej synek na rowerze. Mały przepychał się przez pieszych krzycząc "przepraszam", a babka torowała drogę samochodom.
Przecież dzieci do lat 10 na rowerze są uznawani w ruchu drogowym za pieszych i ich opiekun wtedy też może jechać po chodniku.

0
Julian_ napisał(a):

Przecież dzieci do lat 10 na rowerze są uznawani w ruchu drogowym za pieszych i ich opiekun wtedy też może jechać po chodniku.

Czym się różni jadący z dzieckiem od jadącego bez dziecka? To przykład bezsensowności przepisów ;) Wszyscy powinni móc bez obaw jeździć po chodniku. Tylko trzeba uważać... tak samo jak jadąc po ulicy.

1
Spine napisał(a):
Julian_ napisał(a):

Przecież dzieci do lat 10 na rowerze są uznawani w ruchu drogowym za pieszych i ich opiekun wtedy też może jechać po chodniku.

Czym się różni jadący z dzieckiem od jadącego bez dziecka? To przykład bezsensowności przepisów ;) Wszyscy powinni móc bez obaw jeździć po chodniku. Tylko trzeba uważać... tak samo jak jadąc po ulicy.

rodzic jest opiekunem, musi pomagać dziecku jak jedzie, a nie że dziecko na chodniku same, a rodzic 5 metrów dalej. Poza tym opiekun zwykle dostosowuje prędkość do dziecka. To jest dobry przepis wg mnie...

Jak chcesz pogadać o absurdalnych to proponuję pogadać o tym, że można wieść dziecko do lat 7 motorem na autostradzie, pod warunkiem,że na tej autostradzie nie przekroczy się prędkości 40km/h.

0
Spine napisał(a):

Ja bym poszedł o krok dalej. Czy rowerzysta ze swoimi wątpliwymi kompetencjami - jeżdżacy na dowód osobisty, nieposiadający prawa jazdy - bardziej nadaje się do jazdy po ulicy, czy jednak do jazdy po chodniku?

Nie nadaje się do jazdy nigdzie. Karta rowerowa powinna być obowiązkowa dla każdego rowerzysty (o ile nie ma wyższych uprawnień).
Z drugiej strony, to masa kierowców ma prawa jazdy, a przepisów nie zna.

Nie bronię tu tego kierowcy, bo zdarzają się rodzynki, ale to często kierowcy muszą uważać na innych uczestników ruchu, czy to kierowców, czy też nie.

No niestety, ale tego chyba uczą na każdym kursie na prawo jazdy.

loza_szydercow napisał(a):

Pytanie do kierowców - ilu z was wymijając rowerzystę zachowuje odstęp albo zatrzymuje się na skrzyżowaniu widząc rowerzystę chcącego skręcić w lewo (przepuszczając go)?

Ja.

Pytanie do rowerzystów - ilu z was sygnalizuje zamiar skrętu i trzyma się lewej krawędzi pasa przy skręcie w lewo wcześniej niż metr przed manewrem?

Ja sygnalizuję, a co do trzymania się krawędzi pasa to zależy od tego, czy kierowcy pozwolą czy będą chamsko wyprzedzali.

Ilu z was zsiada z rowera przed przejściem dla pieszych?

Zawsze, jeśli po ulicy odbywa się aktualnie jakiś ruch samochodowy.

0

Ja odniosę się do pytania czemu Polacy nie umieją jeździć?
Jazda autem na ulicach wymaga po za znajomością kodeksu ruchu drogowego, czy umiejętności poruszania się wymaga też kultury osobistej. Nawet miałem okazje oglądać sytuację, gdzie audi wymusiło pierwszeństwo skuterowi, nie przepraszając, a później kierowca jednośladu zaczął trzymać się mu tyłka i trąbić na kierowcę czarnego audi.

2

My tu sobie gadu gadu, a niektórym kierowcom rowerzyści przeszkadzają również na chodniku...
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23472095,radostowo-kierowca-potracil-14-letnich-rowerzystow-jadacych.html

0

Tak w ogóle, to parę dni temu widziałem kretyna, który po pasie rowerowym w centrum miasta jechał na... deskorolce.

0

@Spine chyba tam był:

2

Generalnie w Polsce zazwyczaj za szybko jeździmy. Jest duża różnica jeżeli by porównać nas do Szwedów, Holendrów, czy Norwegów, gdzie na drodze jest sielanka,ale jeżeli chcecie zobaczyć co to jest prawdziwy hardkor, to zapraszam do Sycylii. Na skrzyżowaniach równorzędnych panuje zasada silniejszego. Kto czuję sie pewniej, jedzie pierwszy. Zdarzało mi się tam, że na podwójnej ciągłej z na przeciwka wyprzedzało auto, przekraczając o jakieś 40 .Zwalniam i zjeżdżam jak najbliżej pobocza, żeby nie zaliczyć czołówki, a gość za mną trąbi i mruga mi światłami, wymachując w moją stronę rękami. W miastach na 10 aut może 1 nie będzie obite, a mówiąc obite nie mam na myśli zwykłych zadrapań. Jeżeli jest ograniczenie do 60, a ja jadę 70 to wszyscy mnie mijają, jakbym był zawalidrogą, albo podjeżdżając blisko tyłu i mrugają światłami. Poza miastami jest już dużo lepiej, ale to tylko dlatego, że ruch jest malutki. Jadąc z dala od morza, czasami przez godzinę widziałem 2, 3 auta. Aaa i nie można zapomnieć o klaksonie, który jest muzyką prawdziwego Sycylijczyka. Chyba każdy jak zbliża się do zakrętu uwielbia sobie przyrżnąć w klakson. Po 3 tygodniach jazdy tam chciałem, żeby ktoś zabrał mi auto, bo stawałem się kłębkiem nerwów. Generalnie w Europie nie ma gorszego miejsca dla kierowców niż Sycylia, a po takiej przygodzie polska wydaje się naprawdę cywilizowana.

0

Po tym jak pewien pan w angliku ukarał mnie na autostradzie mrugając długimi za wyprzedzanie z prawej strony (bo jechał ciągle na lewym), poczułem się wywołany by zadać Wam kolejną zagadkę:

Bez sprawdzania: KIEDY MOŻNA WYPRZEDZAĆ Z PRAWEJ STRONY?

0

Uważajcie na @somekind, nie zna przepisów ruchu drogowego.

0

Otóż z wyprzedzaniem prawą stronę jest tak, że nie wolno wyprzedzać z prawej strony tylko w przypadku, gdy:

  • generalnie zabronione jest wyprzedzanie na tym odcinku drogi
  • brak wyznaczony pasów ruchu w tym samym kierunku
  • droga jednojezdniowa z 2 wyznaczonymi pasami ruchu w tym samym kierunku w terenie niezabudowanym

W pozostałych przypadkach można.
Można także jak samochód wyprzedzany skręca w lewo.

Czyli, w terenie zabudowanym jak masz wyznaczone pasy ruchu to możesz wyprzedzać z prawej.
W terenie niezabudowanym możesz, jeśli masz drogę dwujezdniową z wyznaczonymi pasami ruchu lub jednojezdniową z min. 3 pasami ruchu.

0

Zrobiłem dziś 300 km w tym eskpresówkami, autostradami. Poza terenem zabudowanym tylko 2 kierowców zwolniło gdy na odcinku drogi jest ograniczenie do 70 z powodu skrzyżowania.
Mówi się o drogach hamowania, jak bardzo 10 km/h więcej wydłuża drogę, a nie mówi się o prędkości przy zderzeniu.
Załóżmy, że kierowca jadący 50km/h zatrzymał się tuż przed pieszym to z jaką prędkością będzie jechał kierowca jadący 60 km/h, w analogicznej sytuacji do tego 1?
ok. 35 km/h. Z taką prędkością uderzy pieszego ten kto pojechał o te śmieszne 10km/h za szybko.

0

Art. 177 Kodeksu Karnego:
§ 1. Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2. Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawcapodlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

1

Swoją drogą dość mocno irytujący jest fakt, że w Polsce jest niewielka różnica między umyślnym, a nieumyślnym naruszeniem bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Ktoś kto nieumyślnie np. wymusi pierwszeństwo (np. bo źle oceni prędkość nadjeżdżającego pojazdu), albo nie zachowa szczególnej ostrożności i zajedzie drogę komuś kto nieprawidłowo wyprzedza i spowoduje wypadek jest traktowany na równi albo gorzej przez policję/sądy niż ktoś kto znacznie przekracza dozwoloną prędkość czy ktoś kto wyprzedza w niedozwolonym miejscu (czego raczej nie da się zrobić nieświadomie). A powinno być tak, że świadome drastyczne naruszenie zasad bezpieczeństwa jest karane znacznie surowiej niż popełnienie przypadkowego błędu, nawet jeśli świadome naruszenie zasad było tylko pośrednią przyczyną wypadku.

Ponadto brakuje instytucji, która systematycznie badałaby wypadki nie pod kątem szukania winnych i ich karania, a pod kątem:

  • zmiany głupich przepisów
  • poprawy infrastruktury

Tak jest w lotnictwie i przyczynia się to do poprawy bezpieczeństwa. Np. w USA komisja do badania wypadków lotniczych nie może nikogo ukarać, dzięki czemu uczestnicy wypadku mogą swobodnie opowiadać o tym co się stało, i nie muszą chronić swoich tyłków, nawet jeśli zawalili.

1

Pytanie brzmi tak, jakby od razu sugerowało, że Polacy nie umieją jeździć. Można mówić, że Polacy nie umieją jeździć, ale dobrze by było porównać się z mieszkańcami innych krajów.

Ze słyszanych opowieści i z własnego doświadczenia:

  • Egipcjanin przeprowadził się do Polski. Próbuje zdać na prawo jazdy i przeraża go ilość znaków i zasad. W jego kraju nie ma zasad. Nie może się nauczyć u nas jeździć.
  • Kilku znajomych Koreańczyków co chwilę rozbija swoje samochody. Można pomyśleć, że rozbijają je dlatego, że trudno im się jeździ przez polskich kierowców, którzy nie umieją jeździć, ale ich przykładowe wypadki wyglądają tak, że jeden z nich wjechał w zaparkowanego tira, a drugi zasnął na autostradzie i skacze na progach zwalniających, bo nie chce mu się zwalniać.
  • Większość samochodów w Hiszpanii jest poobijana i to jest tam normalne, ale jeżdżą powoli, jak dziadki.

Czy to nie jest tak, że tam, gdzie nas nie ma, wydaje się być idealnie? Można to porównać do firm, które z zewnątrz wydają się być rajem, ich ogłoszenia obiecują bardzo dużo, ale gdy poznajemy firmę od środka, to dopiero wtedy zauważamy cały ten bałagan i uświadamiamy sobie, że w poprzedniej firmie jednak nie było tak źle.

Pewnie można podać przykłady krajów, w których jeździ się lepiej niż w Polsce, ale ja nie jestem światowy i ciężko mi coś na ten temat powiedzieć. Jeździłem trochę w UK i tam raczej jeździ się tak, jak w Polsce.

1

Większość samochodów w Hiszpanii jest poobijana i to jest tam normalne, ale jeżdżą powoli, jak dziadki.

To nie jest dowód na to, że jeżdżą słabo, tylko raczej na to, że nie przejmują się takimi pierdołami jak nieskazitelny lakier. W Paryżu też wszystkie są poobijane, ale tam taka kultura, że zostawia się miejsce bez marginesu na wjechanie / wyjechanie, więc często trzeba się rozpychać ;)

Wolę mieć obdrapany lakier w samochodzie niż zostać zabitym przez kogoś, kto w zabudowanym grzał 120 km/h.

0
Krolik napisał(a):

Większość samochodów w Hiszpanii jest poobijana i to jest tam normalne, ale jeżdżą powoli, jak dziadki.

A macie info jak jest w Portugalii? Bo miałem zamiar jechać moim autkiem.

0

Proponuje pojeździć w okolicy Neapolu, zmienicie zdanie o polskich kierowcach ;p
Włosi są fatalni, a im dalej na południe tym gorzej.

0

We Włoszech generalnie nagminne jest ignorowanie kolorów świateł. Jak widzisz, że przejedziesz to jedziesz, światła to nie jest coś, na co przeciętny Włoch zwraca uwagę. Po co marnować czas stojąc na czerwonym, gdy można pojechać, jak inni będą widzieć że jedziesz to muszą ustąpić, zwłaszcza jak jedziesz większym samochodem.

Inne przepisy też są nagminnie łamane, teoretycznie mandaty są wysokie, ale policjant tez człowiek i rozumie o co chodzi, nie czepia się bez powodu jak u nas.

1

Moja ostatnia dziwna sytuacja na drodze powinna pasować do tego tematu. Jechałem lewym pasem i nagle samochód osobowy wyjechał przede mną z prawego pasa i się zatrzymał. Myślałem, że zauważył mnie w ostatnim momencie i będzie wracał na swój pas, ale pokazałem mu, żeby jechał przede mną. Pokiwał głową, włączył światła awaryjne i dalej już jechał z taką samą prędkością, jak samochody na prawym pasie. Okazało się, że jakieś pół kilometra dalej było zwężenie drogi, a ja trafiłem na szeryfa. Wydawało mi się, że takie rzeczy są bardzo rzadkie i można je zobaczyć tylko na Youtube. Podobno to jest karalne, a prawidłowo powinno się jechać z sposób opisany tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Metoda_zamka_b%C5%82yskawicznego. Mój szeryf miał elegancki samochód i wyglądał na jakiegoś ważniaka przed emeryturą, więc raczej jest doświadczonym kierowcą i powinien znać prawo. Spotkaliście się z taką sytuacją?

0

Wczoraj miałem taką trochę głupią sytuację.

Obrazek: https://www.google.com/maps/@52.2312557,20.9692588,89m/data=!3m1!1e3

Jest sobie skrzyżowanie Siedmiogrodzkiej ze Skierniewicką. Skrzyżowanie jest typu litera T, tj. podporządkowana Siedmiogrodzka kończy się łącząc prostopadle ze Skierniewicką z pierwszeństwem przejazdu przebiegającym na wprost. W sumie nic specjalnego - skrzyżowanie jakich wiele. Wszystkie drogi są dwukierunkowe, z linią przerywaną rozdzielającą części jezdni o przeciwnych kierunkach. Drogi są na tyle szerokie, że w jednym kierunku ruchu mieszczą się "na wcisk" dwa zwykłe samochody (ale nie autobus i samochód), ale pasy ruchu w jednym kierunku nie są wyznaczone liniami. Na wszystkich trzech dojazdach znajdują się przejścia dla pieszych. Przy cefarmie na Skierniewickiej znajduje się przystanek autobusowo-tramwajowy, bez zatoki na autobus. Widać go na tym zdjęciu satelitarnym.

Sytuacja:
Dojeżdzam od strony podporządkowanej, tj. Siedmiogrodzką i zamierzam skręcić w lewo.
Pieszych brak, przejeżdżam zwalniając przez przejście i dojeżdżam do skrzyżowania będąc w gotowości do całkowitego zatrzymania i ustąpienia pierwszeństwa. Z lewej przy cefarmie na przystanku stoi autobus z otwartymi drzwiami, więc odruchowo się zatrzymuję aby ustąpić mu pierwszeństwa, ale wsiadają / wysiadają piesi i nic nie wskazuje aby autobus miał ruszyć. Ponieważ poza autobusem żywego ducha nie ma, ruszam i wykonuję manewr skrętu w lewo. W momencie wyjeżdżania zza autobusu dostrzegam jadące dość szybko z lewej strony, mniej więcej środkiem jezdni jakieś białe BMW czy coś. Jest szeroko, mam mocne auto, uciekłem do przodu i do kolizji nie doszło, ale było groźnie. WTF?

Sytuacja głupia dlatego, że podejrzewam, że w przypadku kolizji zostałbym uznany winnym. W końcu miałem ustąpić pierwszeństwa.

Ale... na mocy art. 4 mam prawo spodziewać się, że inni uczestnicy ruchu przestrzegają przepisów. Ten koleś miał obowiązek zatrzymać się / znacznie zwolnić przed przejściem dla pieszych, bo na 100% nie miał widoczności całego przejścia (autobus zasłaniał mu połowę przejścia), a miał obowiązek ustąpić pierwszeństwa jakimkolwiek pieszym którzy by tamtędy przechodzili. Co więcej tam jest przed skrzyżowaniem linia ciągła i raczej nie miał miejsca na ominięcie autobusu bez najeżdżania na linię ciągłą. Powinien był zatrzymać się za autobusem. I ja takie założenie zrobiłem, że raczej zza autobusu nic nie wyleci jadąc częściowo pod prąd.

Jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie? Jak się przed takimi sytuacjami lepiej bronić?

1 użytkowników online, w tym zalogowanych: 0, gości: 1